𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐗𝐈𝐕

512 43 4
                                    

✧・゚: *✧・゚:*

Następnego dnia w ogóle nie mówiliśmy o kolejnej takiej sytuacji, która miała miejsce w nocy. Louis wydawał się kompletnie ignorować to, co się wydarzyło, zupełnie jakby o tym zapominał, jakby nie miało to żadnego znaczenia w naszej relacji, która teraz jest dość dziwna. Kiedyś byliśmy zwykłymi przyjaciółmi, za to teraz jest zupełnie inaczej, chociażby to, jak często się całujemy, a chyba nie tak wygląda zwykła przyjaźń. Chociaż Partridge zawsze był dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem, za to ja dla niego nie. Od zawsze traktował mnie tylko jak przyjaciółkę, zresztą tak, jak powinien. Ja też traktowałam go tylko jak przyjaciela.

Ale sposób, w jaki o nim myślałam, był czymś zupełnie innym.

Znowu mieliśmy spotkać się o pierwszej, dlatego niecierpliwie czekałam do tej godziny. A kiedy już wychodziłam z domu, znów czułam wielką ekscytację związaną z ponownym zobaczeniem Partridge'a. Mimo tego, że przecież był ze mną rano, stęskniłam się za nim tak, jakbyśmy nie widzieli się wiele lat. Byliśmy na obrzeżach, znowu robiliśmy to, co zawsze - chodziliśmy po wszystkich małych uliczkach i po prostu cieszyliśmy się z powodu bliskości, którą czuliśmy dzięki sobie nawzajem.

- Pięknie wyglądasz, wiesz? - słowa szatyna spowodowały na mojej twarzy duży uśmiech.

- Jesteś niemożliwy - cicho się zaśmiałam. - Ale kochany - dodałam o wiele ciszej, ale oczywiście to usłyszał.

- Jestem kochany? - spytał również delikatnie się uśmiechając.

- Tak, nawet bardzo - odpowiedziałam szczerze, co spowodowało, że jego uśmiech się powiększył.

- Wiesz jak możesz mi się za to odwdzięczyć? - zadał kolejne pytanie, ale tym razem zadziornie.

- Chyba wiem - odpowiedziałam cicho, równie cicho się śmiejąc.

Zatrzymałam się, co zrobił również Louis, a zaraz po tym przelotnie złożyłam na jego ustach delikatny i szybki pocałunek, a on lekko go odwzajemnił, a po tym cały czas się uśmiechał.

Chciał, żebym go pocałowała?

No nieźle, Partridge...

- Pójdziemy do mnie - odparł wyrywając mnie ze stanu lekkiego zamyślenia. - Wiem, że zaczniesz marudzić o tym, że nie masz ze sobą żadnych rzeczy, ale coś wymyślimy - dodał, wyprzedzając mój monolog o tym, że nie wzięłam ze sobą nic.

A kiedy już byliśmy w jego domu, od razu poszliśmy do jego pokoju, gdzie Louis podszedł do szafy i wyciągnął z niej koszulkę, którą następnie mi podał, a zaraz po tym sięgnął po dresowe spodnie, które również znalazły się w moich rękach. Poszłam się umyć, a kiedy wróciłam do pokoju, Partridge również wszedł do łazienki.

Dochodziła druga, tym razem byłam zmęczona, nawet bardzo. Dlatego chwilę później leżałam tuż przy Lou i jedynie mocno go przytuliłam, na co się uśmiechnął. Zaraz po tym zgasił światło i mocniej mnie objął. Zasnęłam niemal od razu, zwłaszcza, że w ramionach chłopaka czułam się wyjątkowo bezpiecznie i spokojnie.

- Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem usłyszałam jego cichy szept w chwili, w której właśnie zasypiałam. - Uśmiechałem się na samą szansę zobaczenia cię jeszcze raz.

✧・゚: *✧・゚:*

𝐌𝐈𝐒𝐒 𝐘𝐎𝐔, 𝐩𝐚𝐫𝐭𝐫𝐢𝐝𝐠𝐞Where stories live. Discover now