𝐂𝐇𝐀𝐏𝐓𝐄𝐑 𝐗𝐗

480 36 3
                                    

✧・゚: *✧・゚:*

LOUIS

- Jesteś piękna - wyszeptałem patrząc wprost na szatynkę, która leżała tuż obok mnie i mi się przyglądała.

Patrząc na nią, widziałem wszystko, co chciałem. Od zawsze ją kochałem, była całym moim światem, a kiedy ją straciłem, a raczej najzwyczajniej w świecie zostawiłem, pozbawiłem się jakiegokolwiek sensu życia. Ale teraz ją odzyskałem, jest tylko moja i nigdy nie pozwolę sobie na stracenie jej jeszcze raz. Po trzech latach odważyłem się do niej odezwać, aż wszystko zmierzyło w kierunku naszego związku. Do tej pory nie dowierzam temu, że jesteśmy razem, wydaje mi się to niemożliwe i nierealne. Ale jednak, wszystko to dzieje się naprawdę, kocham ją, a ona mnie. Jest piękna. Najpiękniejsza. A teraz, kiedy pada na nią blask pełnego księżyca, wygląda niewyobrażalnie uroczo. Patrzyła mi prosto w oczy, a na jej ustach pozostał cień uśmiechu.

- Jestem piękna? - spytała cicho.

- Najpiękniejsza - uśmiechnąłem się, co zrobiła również ona.

- W dodatku twoja - jej uśmiech się powiększył, kiedy lekko się do mnie przybliżyła. - Tylko twoja - dodała będąc tuż przede mną.

- Wiem, że tylko moja - zacząłem, na co uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Nigdy cię nikomu nie oddam.

- Jesteś uroczy - powiedziała mocno mnie przytulając, na co się uśmiechnąłem. - Kochany też, nawet bardzo.

- Ty też jesteś urocza, zwłaszcza jak się rumienisz - zacząłem przyglądając jej się. - Właśnie tak, jak teraz.

- Wyglądam głupio - próbowała zakryć twarz włosami.

- Właśnie nie, jesteś piękna, a rumieńce dodają ci uroku, więc nie musisz ich zakrywać - dodałem, na co odkryła twarz i na mnie spojrzała. - Wyglądasz pięknie, Bea.

- Powoli zaczynam w to wierzyć - delikatnie się uśmiechnęła.

Jest tak urocza i piękna, jak nikt inny na całym świecie. Kocham ją całym sercem i nigdy nie przestanę. Jest moja, tylko moja, a ja jej, na zawsze. To brzmi głupio, wiem. Ale Bea jest inna niż wszyscy, jej specyfika jest czymś, co pokochałem. A kocham ją od bardzo dawna, od zawsze była dla mnie kimś więcej, tylko przekonałem się o tym dopiero trzy, może nawet cztery lata temu. Dopiero wtedy zrozumiałem jak ważna jest miłość, czułość i bliskość, zwłaszcza, jeśli mam odczuwać to będąc właśnie z nią. A teraz to odczuwam, i jest to wywołane tylko i wyłącznie jej osobą. Czuję się przy niej lepiej i inaczej, właśnie tak na mnie wpływa. A kiedy powiedziała mi, że kocha mnie od samego początku, nie mogłem w to uwierzyć, wtedy czas wydawał się stanąć w miejscu.

Dostałem wszystko, co chciałem. Wszystko, o czym marzyłem przez bardzo długi czas. Teraz Beatrice jest moja, a to właśnie to było moim najskrytszym marzeniem i największą potrzebą - mieć ją na wyłączność. Wiem, że to wszystko brzmi egoistycznie i niezbyt dobrze, ale kocham ją i nigdy nie będę chciał jej znowu stracić. Bo moje życie bez tej wiecznie uśmiechniętej dziewczyny, było udręką. Miałem wyrzuty sumienia, że ją zostawiłem. Czułem się jak nikt, nie było jej przy mnie, więc nie dawała mi poczucia samego siebie. Nie miałem żadnego powodu do życia, bo wcześniej żyłem dla niej, to ona przytrzymywała mnie przy życiu, ale kiedy jej przy mnie nie było, jedynym powodem, dla którego jeszcze ze sobą nie skończyłem, była szansa zobaczenia jej jeszcze raz, usłyszenia jej głosu i śmiechu, jak i zobaczenia jej uśmiechu.

- Kocham cię - powiedziała delikatnie się uśmiechając i jedynie mocniej się we mnie wtuliła.

- Ja ciebie też - wyszeptałem ze spokojem w głosie.

✧・゚: *✧・゚:*

𝐌𝐈𝐒𝐒 𝐘𝐎𝐔, 𝐩𝐚𝐫𝐭𝐫𝐢𝐝𝐠𝐞Where stories live. Discover now