Rozdział 26. Nasz Alec

597 82 16
                                    


Magnus i Nate wyszli z domu tej uroczej rodziny pół godziny później. Wszystko przez to, że ilekroć Mary (znaczy pani domu, jak się dowiedzieli potem) próbowała ściągnąć z kolan Magnusa małego Mike'a, malec wybuchał płaczem. Uspokajał się, jak tylko Magnus sadzał go ponownie na kolana. W efekcie musieli poczekać, aż chłopiec zaśnie.

Nate nie powstrzymał się przed zrobieniem temu obrazkowi zdjęcia. Magnus nawet chyba nie zauważył, bo wciąż się uśmiechał do sennego malucha, głaszcząc jego policzek. Dopiero kiedy się upewnił, że chłopiec zasnął, przekazał go zaskoczonej Mary w ramiona. Delikatnie, jakby robił to całe życie, chociaż Nathan widział w jego ruchach napięcie.

– Och... Lubi cię – szepnęła kobieta i posłała im zmęczony uśmiech. – Taki grzeczny był... Ciężko uwierzyć. Dziękuję ci bardzo... kładzenie go spać bez awantury, to niesamowita ulga.

– Tak działam na ludzi – odparł skromnie Magnus i odrzucił grzywkę z czoła. Jego policzki jednak lekko pociemniały.

– Taaaak... Poczekaj aż się nasze wampirzątko zaprzyjaźni z tym zdjęciem – syknął do niego cicho Nathan, kiedy już drzwi do domu zamknęły się za nimi. – Ile stawiasz, że wytapetuje sobie nim sypialnie?

Magnus posłał mu tak lodowate spojrzenie, że Nathan cofnął się gwałtownie kilka kroków, unosząc w obronnym geście ręce.

– Daj spokój! – mruknął pojednawczym tonem Ruelle. – To tylko... Bardzo ładne zdjęcie bardzo ładnego chłopca z bardzo ładnym dzieckiem. Komu ma się nie spodobać.

– Spróbuj to komuś pokazać, a cię wykastruję – warknął Magnus.

– Spróbuję, spróbuję – obiecał Nathan, puszczając w jego stronę oczko. Zaraz jednak spoważniał. – Myślisz... Myślisz, że Patricia mówiła o naszym Alecu? – zapytał.

Magnus wzruszył ramionami. Nawet nie zareagował na określenie "naszym", chociaż jego żołądek wywinął fikołka i zawiązał się w supeł. Całe szczęście był pusty, nie licząc wypitej u Mary kawy. Ten młody Remigius miał sporo ciekawych historii do opowiedzenia na temat Patricii. Jak chociażby to, że nie była taką uroczą domatorką, za jaką początkowo brał ją Magnus. Często po nocach zapraszała gości, co mogło oznaczać, że w znacznej większości były to wampiry.

– A jeżeli o naszym Alecu, to czy tym wampirem był Edward? – kontynuował luźne domysły Nate.

– Dlaczego tak sądzisz? – zapytał Magnus.

– Pasuje do opisu – odparł Nathan. – Wampir, blady, piękny, blondyn w wieku około osiemnastu lat. Pasuje idealnie.

Magnus zmarszczył brwi. Zmierzali w stronę podwórka Patricii, skąd mogli swobodnie przenieść się portalem do jego loftu. Magnus się jednak nie spieszył. Właściwie, gdyby Nathan go nie znał, pomyślałby, że Bane'owi coś się stało, że się tak bardzo wlecze. Ale znał go na tyle dobrze, żeby nie zadawać zbędnych pytań.

– Myślisz...? – mruknął czarownik.

– Poznałem go – przyznał Nathan, naśladując nieświadomie ton Magnusa. – Nie sprawia wrażenia przyjemnego gościa – dodał z lekką ironia w głosie.

Magnus przystanął zaskoczony i spojrzał na Nathana jak na wariata.

– Przemawia przez ciebie Zazdrosny Nate, Nate Fan Maleca czy to obiektywna ocena? – zapytał.

– Jestem tylko jeden. – Nathan pokiwał w zamyśleniu głową. – Ale myślę, że to obiektywna ocena. Coś jest z nim nie tak.

– I mówisz to teraz? – wysyczał przez zaciśnięte zęby Magnus.

Mam krew na rękachOn viuen les histories. Descobreix ara