Rozdział 45. Problem alkoholowy

420 69 35
                                    

Nathan usłużnie poczekał, aż drzwi łazienki zamkną się za Aleciem. Dopiero wtedy spojrzał z ekscytacją w oczach na Magnusa. Bane żegnał się właśnie z Catariną.

– Dzięki za pomoc, Cat – powiedział, przeciągając palcami przez rozwichrzone włosy. Minę miał jeszcze bardziej zmęczoną niż kilka godzin wcześniej, ale przynajmniej trzymał się na nogach. – Obiecuję, wszystko ci wyjaśnię, jak to się skończy.

– Zawsze tak mówisz – prychnęła Cat i spojrzała pod jego ramieniem na kanapę. Nathan puścił do niej oczko, wygodnie wyciągnięty na miękkim meblu. – Jesteś pewien, że chcesz z nimi zostawać w jednym mieszkaniu?

Magnus westchnął ciężko i oparł czoło o zimną framugę. Bolała go głowa. Zimne, lakierowane drewno przyniosło ukojenie, ale tylko na chwilę. Krew wciąż wrzała mu w żyłach. Miał ochotę wrócić do salonu, wyrzucić Nathana za drzwi i zamknąć się w bańce. W tej bańce nie byłby sam, ale ten jeden wyjątek mógłby przyjąć.

– A mam jakieś wyjście? – zapytał żałośnie. – Alec nie ma się gdzie podziać, więc siłą rzeczy prędzej czy później wylądowałby u mnie. Każda zbłąkana duszyczka trafia do mnie, powinienem wystawić na drzwi szyld "głodnym i udręczonym strawa i ciepły kominek" – wysilił się na ironię.

– Ale... Na pewno dasz radę? – Cat położyła dłoń na jego ramieniu, dodając mu otuchy. – Widziałam was w kuchni. Chociaż raz nie udawaj, dobrze?

– Nie udaje! – obruszył się natychmiast Magnus. – Nawet dałem sobie spokój z rolą obrażonego księcia. Powinienem za to dostać medal!

Cat zachichotała, zasłaniając usta dłonią.

– Korona zawsze będzie twoja – zapewniła i jeszcze raz klepnęła go po ramieniu. – Jakbyście potrzebowali dodatkowej magii, to wiesz gdzie mnie szukać. Powinnam znaleźć godzinkę, czy dwie w tygodniu dla was. Nie róbcie nic, czego ja bym nie zrobiła – dodała i odwróciła się na pięcie.

– Dobrze wiesz, że nigdy bym nic takiego nie zrobił! – zawołał jeszcze za nią Magnus, udając oburzonego, a potem zamknął drzwi.

Osunął się po nich na podłogę, zbyt zmęczony, żeby myśleć chociaż o krześle. Poza tym drzwi też były zimne. Podobnie jak podłoga. W lofcie latem jeszcze nigdy nie było tak duszno. Magnus podejrzewał, że jego to wywołane obecnością Nathana, ale nie powiedział tego na głos. Alec byłby zły za samą insynuację. A może to właśnie Alec wywoływał to dziwaczne uczucie?

Magnus miał wrażenie, że brakuje mu tchu odkąd tylko nie zastał Lightwooda na kanapie. Wyszedł z sypialni nad ranem, względnie wypoczęty i gotowy na nowy dzień, nawet jeżeli w ramach planów miał jedynie siedzenie na kanapie i robienie smutnych min w stronę swojego gościa. Jeszcze w łóżku udało mu się przemyśleć kilka spraw. Zbudzony z niespokojnego snu spędził blisko godzinę, nasłuchując odgłosów życia, ale oprócz oddechu śpiącego u wezgłowia Prezesa, nic nie słyszał. Wtedy uznał to za normalne, w końcu jego gościem był wampir, a ci byli raczej cichymi lokatorami. Dopiero kiedy się ubrał i poszedł po śniadanie... Wtedy dotarło do niego, że jest sam.

Uczucie było paskudne. Nagła panika, zimny pot oblewający całe ciało, ciężki oddech... Było zupełnie jak wtedy, kiedy dotarło do niego, że Alec umarł. Najgorszy okres jego życia wrócił, zapełniając jego płuca gęstym dymem rozpaczy.

Panikował. Nie znał numeru Aleca, nie wiedział gdzie jest, co robi... Myśli zalewały mu najgorsze scenariusze, a każdy bardziej makabryczny niż poprzedni. Nie wiedział od czego zacząć... Poczucie bezsilności było tym większe, że wraz ze strachem, przestał panować nad magią. Nie był w stanie przywołać nawet szklanki z wodą, by chociaż spróbować się uspokoić, a mimo to, ta sączyła się z jego ciała, nieprzerwanie penetrując kolejne zakamarki loftu, jakby sama miała nadzieję, że go tam znajdzie.

Mam krew na rękachWhere stories live. Discover now