Rozdział 56. Obyczaje Hotelu Dumort

526 57 42
                                    

Alec wziął głęboki wdech, wychodząc na zewnątrz. Nocne, nowojorskie powietrze przyjemnie rozdrażniło jego zmysły, w pełnym ekscytacji oczekiwaniu. Na co właściwie czekał? Nie miał pojęcia, chociaż wydawało mu się to dziwnie istotne.

Magnus dołączył do niego po chwili. Alec słyszał jego kroki na schodach. Czarownik zbiegł po nich, próbując, nieudolnie, go dogonić.

– Mógłbyś przestać uciekać w ten sposób – burknął, łapiąc oddech, kiedy w końcu dostrzegł w mroku sylwetkę Aleca. Dla jego kocich oczu ciemność nie miała większego znaczenia, ale i tak musiał wysilić wzrok. Alec, nie gorzej niż większość wampirów, potrafił wtopić się w mrok. Drapieżnik idealny.

– Mógłbyś przestać mnie obgadywać z Simonem – odparł Alec, nie patrząc w jego stronę. Nie chciał, żeby Magnus zobaczył jego uśmiech. Miał wrażenie, że sam teraz wygląda jak ten rozanielony szczeniak.

– Słyszałeś – domyślił się Magnus, wzdychając z rezygnacją. – Przepraszam. Może jestem z lekka...

– Podekscytowany? – wszedł mu w słowo Alec, oblizując wargi. Wiatr zmienił na chwilę kierunek i owiał go zapach perfum Magnusa, uruchamiając z dawna zapomniane pokłady zadziornego humoru. Wraz z nim pojawiła się też potrzeba własności. Wampiry były zaborcze nie mniej niż wilkołaki, tylko lepiej to ukrywały. – Przypominam ci, że wciąż mam chłopaka. Związek budowany na zdradzie...

– Daj spokój! – jęknął żałośnie Magnus, podchodząc bliżej. – To żadna zdrada, jak chcesz z nim zerwać, a nie możesz, bo się sukinsyn ukrywa po tym, jak próbował cię zabić!

Alec wzruszył ramionami, hamując potrzebę wybuchnięcia śmiechem. Dawno już nie miał tak dobrego humoru i mimo ciążących nad nim, jak chmura gradowa słów Nathana, czuł, że jest mu zwyczajnie dobrze. Dodatkowo drażnienie się z Magnusem było namiastką zemsty, na którą czekał, chociaż sam o tym nie wiedział.

– Przekleństwa do ciebie nie pasują, Magnusie – stwierdził spokojnie, odwracając się.

Czarownik wciąż wyglądał na zmęczonego i Alec powoli przyzwyczajał się do myśli, że to właśnie typowy stan Magnusa w ostatnim czasie. Zmęczenie jednak nie zmywało z jego przystojnej twarzy słodkiego zauroczenia. W tym też Nathan miał rację i Alec pluł sobie w brodę, że wcześniej tego nie dostrzegł. Magnus był zakochany i to było widocznej jak na dłoni, nawet bardziej, niż dekadę wcześniej. Jego oczy błyszczały, kiedy spoglądał na Aleca. Widok był niesamowity.

– Mogę cię przytulić? – zapytał nagle czarownik, jakby coś sobie przypomniał. Jego uśmiech zastąpiła powaga.

Alec nie pytał dlaczego. Sam też zdał sobie sprawę z tego, że raptem kilka tygodni wcześniej znajdowali się w tym samym miejscu, chociaż w zgoła innych okolicznościach. Wtedy z trudem na siebie patrzyli, a dziś...? Znowu zachowywali się jak wtedy, kiedy ich związek dopiero się zaczynał i kiedy świat wydawał się prostszy. O ile wojna, zbuntowani Łowcy, demony i wszędobylska homofobia w rodzinie mogła być uznana za prostszą.

Lightwood pokiwał głową, sam wyciągając ręce, by objąć czarownika w pasie. Wtulił policzki w ciepłe ramię, przenosząc część ciężaru zmęczonego ciała na niego. Magnus bez protestu zamknął go w swoich ramionach, przyjmując to z westchnieniem ulgi.

Stali tak dłuższą chwilę. Alec pozwolił sobie na spokojne odliczanie uderzeń serca Magnusa. Nie potrzebował uspokojenia. Dwie z najbardziej naglących na tę chwilę spraw zdawały się być na najlepszej drodze do rozwiązania. Chciał jedynie odczarować rozpacz, która wcześniej kryła się za tą liczbą.

– Jak będziesz chciał doliczyć do końca, to trochę to zajmie – upomniał go Magnus, przenosząc jedną dłoń na tył głowy Aleca. Zrobił to powoli i ostrożnie, ale widocznie sprawiło mu to satysfakcję. Alec wywnioskował to po zmianie napięcia w jego ciele. – Co właściwie oznacza ta liczba?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 27, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Mam krew na rękachWhere stories live. Discover now