Rozdział 49. Niewidoczne a oczywiste

551 76 62
                                    

SuzanneLSJ : Nienawidzę cię w tej chwili tak bardzo. 27 marca, aktualnie na wattpadzie rozdziałów jest... Tak, sprawdzam właśnie. 24. Notatka do przyszłości: Zanim dotrzecie ponownie do tego rozdziału miną pewnie całe miesiące. Ja mam nadzieję, że uczucia się zmienią.

***

Znalezienie sobie miejsca w wielkim lofcie Magnusa Bane'a graniczyło z cudem. Nie tylko dlatego, że miejsce to było do szczętu przesiąknięte zapachem czarownika. Alec zdążył do tego przywyknąć. Ba! Po ostatnim pocałunku, nawet tym pod wpływem silnych emocji, zapałał wesołą myślą, że mógłby spędzać tu więcej czasu i to być może kiedyś w niedalekiej przyszłości z wyboru, a nie przymusu. Jakby tego było mało, za miejsce na drzemki upodobał sobie zdecydowanie łóżko Magnusa, do czego nie miał zamiaru się przyznawać, nawet jeżeli za każdym razem, kiedy wychodził z sypialni, Nathan parskał śmiechem.

Nie. Chodziło raczej o dręczący go niepokój. Telefon Nathana milczał. Jego własny również nie dawał znaku życia. Co prawda raz czy dwa przyszły do nich wiadomości od Jace'a z pytaniami, czy czegoś nie potrzebują, ale Magnus się nie odzywał.

Mijał szósty dzień jego nieobecności. Alec miał najgorsze przeczucia, dyktowane głównie nudą, nieustającym głodem podsycanym bezczynnością i paranoją. Nate nie ułatwiał sprawy, bagatelizując nieobecność czarownika do granic możliwości. Dochodziło do takich absurdów, że Alec zamykał się w gabinecie Bane'a, trzaskając drzwiami. W przeciwnym wypadku rozszarpałby biednego wilkołaka na strzępy.

Już drugiego dnia jego szperanie w rzeczach czarownika przestało przypominać zabawę złośliwego chochlika. Coraz częściej dotykał mebli tylko po to, by przypomnieć sobie miłe chwile z nimi związane. Uderzenie łokcia w szafkę podczas pocałunku, potknięcie o dywan w salonie po komplemencie, rama obrazu, który Magnus tak bardzo chciał mieć, że rozprawiał o nim przez tydzień... Tak. To były więcej niż miłe wspomnienia. To była kwintesencja tego, za czym najbardziej tęsknił.

Czwartego dnia znalazł coś interesującego na szafce w salonie. Powietrze wokół mebla falowało zachęcająco, zdradzając obecność zaklęcia maskującego. Nie było ono wprawne, a Alec aż za dobrze znał możliwości Magnusa w tej materii. Było rzucone od tak, byle było. Dlatego go zainteresowało, co takiego aż tak niedbale czarownik ukrywał. Odkrył to, kiedy tylko opuszkami palców wyczuł niewielki grawerunek. Z zaskoczeniem odkrył, że zaklęcie owszem, było rzucone, ale nie niedbale, jak założył na początku. Po prostu Alec miał do niego dostęp.

Kiedy tylko dotknął znaku, a przedstawiał on bez wątpienia wpisany w koło łuk, zaklęcie natychmiast się rozwiało. W pierwszej chwili odskoczył niczym oparzony od szafki.

Podszedł do niej dopiero następnego dnia. Niesiony dziwną potrzebą sprawdzenia, co też Magnus chciał pokazać tylko jemu.

Okazało się, że to tylko jeszcze więcej pamiątek. Bardzo słodkich i bardzo sentymentalnych. Alec w pierwszej kolejności sięgnął po figurkę, którą wypatrzył w antykwariacie w Paryżu pierwszego dnia ich podróży, jeszcze zanim przerodziła się ona w śledztwo w sprawie demonicznego kultu. Był tam też inne rzeczy. Proste. I strzała z jego dawnego łuku. Teraz nie mógł jej dotknąć, ale i tak wzrok przesłoniły mu łzy. Ta sama strzała, którą ugodził demona podczas wojny, ratując tym życie Magnusowi...

Na wyższej półce stały książki. Alec sięgnął po pierwszą z nich bezwiednie. Nie miały tytułu na grzbiecie. Kiedy jednak przewrócił okładkę, łzy na dobre popłynęły z jego oczu. "Drogiemu Alecowi..."

Nie potrzebował dalszej części, by zrozumieć co miał przed oczami. To było to, o co tak bardzo się pokłócili. To, czego Magnus nie był gotów mu dać, kiedy byli razem, a zrobił to, kiedy Aleca już nie było.

Mam krew na rękachWhere stories live. Discover now