Rozdział 29

1.3K 83 5
                                    

- A więc jedziesz do Mystic Falls. - podsumował moją przemowę Klaus.

- Zgadza się. Chcę pomóc, znasz Caroline wiesz, że nikt nie nadaję się do tego lepiej. Zacznę to, oni po prostu będą kończyć.

- Myślisz, że ktoś będzie chciał chodzić do takiej szkoły?

- Każdy kto będzie potrzebował pomocy. - wyjaśniłam - A ty w tym czasie zdobędziesz pozostałe trzy kamertony. Jeden masz ty, drugi jest w Mystic Falls.

- Moi ludzie już po nie jadą. Jeśli wrócą bez, stracą głowę.

Usiadłam w rozkroku na jego kolanach, a ręce zarzuciłam mu na szyję. On uśmiechał się do mnie szelmowsko.

- Nie chcesz żeby jechała? Nie będę tam długo. Marcel niczego się nie domyśli, przecież jadę tylko otworzyć szkołę, dla takich jak Davina. Ty możesz jechać ze mną, już widzę ich miny!

- Jesteś szalona. Za to cię kocham! - wyszeptał mi do ucha.

- Czy ja się przesłyszałam? Niklaus Mikaelson powiedział, że mnie kocha. Zawołam Elijah, ucieszy się z twoich postępów.

- Nie wiem czy chciałby to widzieć.

- Ja wychodzę. - dobiegł głos z salonu.

- Elijah, nie zostawiaj mnie samej! - dodała zaraz za nim Rebekah - Kol, zawracaj. Wychodzimy!

- Czemu? Dopiero co wróciłem. Aaa dobra, mnie tu nie było. Wiecie co chyba pójdę zjeść jeszcze raz.

Zaśmialiśmy się we dwoję z ich reakcji.

Nie wierze, Klaus powiedział mi, że mnie kocha. Największy psychopata, diabeł wcielony, czy to możliwe? Może się jednak przesłyszałam? Może tak, ale zamierzam cieszyć się tymi słowami, tak długo jak tylko będę mogła. Czyżbym odnalazła spokój, nie tak sobie go wyobrażałam, ale nie mogę narzekać.

I pomyśleć, że parę jakieś dwa tygodnie temu nie mogłam na niego patrzeć. Tysiąc lat czekałam na ten moment, opłaciło się czekanie. Zwariowałam, inaczej nie da się tego wyjaśnić.

- O czym myślisz? - wyrwał mnie z zamyślenia.

Zamiast odpowiedzieć po prostu go pocałowałam. Klaus natychmiast obrócił nas, kładąc mnie na łóżku. Dłońmi przejechałam po jego brzuchu, powoli ściągając koszulkę. Kilka sekund a nasze ubrania leżały na podłodze.

Nie jestem w stanie skupić się na własnych myślach, ba nawet nie pamiętam jak się nazywam. Widzę tylko i wyłącznie jego niebieskie oczy, to wystarczy, więcej mi nie potrzeba.

Ocknęłam się przytulona do jego boku. Jestem taka ... taka szczęśliwa, to w ogóle możliwe? Czy ja śnię?

Spojrzałam na zegarek. Cholera!!

Za dwie godziny mam samolot, a ja leże naga w nie swoim pokoju, nawet nie w swoim domu.

Zerwałam się z łóżka i zaczęłam ubierać w swoje rzeczy. Klaus położył się na boku i podparł dłonią, przyglądając mi się.

- Musisz jechać?

- Jak mówiłam wcześniej, tak muszę jechać. Chcę jechać. - powtórzyłam po raz kolejny - Wiesz możesz wpaść z wizytą do mnie. Razem popatrzymy jak się głowią czy zaufać mi, czy nie.

- Widziałem to wiele razy. Ale przemyślę tą propozycję.

- Dziękuję. - szepnęłam wychodząc.

Pojechałam prosto do domu, godzinę później byłam już na lotnisku i wsiadałyśmy na pokład samolotu. Caroline była podenerwowana, ja za to miałam świetny humor, czym ją drażniłam.

Już się nie mogę doczekać!

Ustaliłyśmy, że ona pojedzie do domu Salvatorów. Ja w tym czasie zajmę się syrenami, a kiedy ona da mi znać wejdę do akcji. Nie powie im kim jestem, zdradzi jedynie, że chce im pomóc. O wszystkim - co muszą wiedzieć, oczywiście - dowiedzą się ode mnie. Caroline nie sprzeciwi mi się, zahipnotyzowałam ją.

Szłam powoli przez park, w końcu usiadłam na ławce i rozejrzałam się dookoła. Sybil z Seline miały tu być za pięć minut. Obserwowałam ludzi, ale nic podejrzanego nie zauważyłam. Drużynę światła znam, oni mnie nie, teraz będą mieć okazję.

Katherine dużo mi opowiadała o nich wszystkich. Sama czasem pomagałam jej, przypilnować kogoś, śledzić. Nie znali mnie, więc przechodziłam nie zauważona. Jeśli ktoś się czegoś domyślał - hipnoza.

Zauważyłam nadchodzące siostry, one też mnie widziały.

- Kopę lat, Cassandro.

- Seline i Sybil. Nic się nie zmieniłyście.

- My nie zostałyśmy zwolnione tak jak ty. Musimy walczyć o to same. - zaczęła narzekać Seline - Miałam nadzieje, że nie zapomnisz o siostrzyczkach. Zawiodłam się.

- Ja na was też i wiesz co? Wciąż żyję, więc nie marudź. Lepiej mów czego chcecie, może jestem młodsza, ale jestem hybryda syreny i wampira. Na dodatek powstałam dzięki zaklęciu, nie krwi jednego z nich. Reasumując jestem potężniejsza.

- I po co to nam mówisz? - spytała Sybil.

- Nie zadzierajcie ze mną, bo możecie szybko zniknąć z powierzchni.

I hate you SWEATHEARTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz