„Gdy tańczysz z diabłem, diabeł się nie zmienia. Diabeł zmienia ciebie."— Amanda Hocking, Wybrałam ciebie
Piętnaście minut do trzeciej godziny nad ranem wlokłam swoją walizkę na dół domu. Starałam się być jak najciszej, chociaż nie przychodziło mi to z łatwością. Tu o coś stuknęłam, tu sapnęłam pod nosem... Łatwo nie było. Wtedy na schodach pojawił się mój tata, uśmiechając się pobłażliwie.
– Co ty... – zanim zdążyłam dokończyć, przejął moją walizkę i podał kubek ciepłej herbaty. Pokręcił głową i zszedł na dół z łatwością pokonując schody wraz z ciężarem. Zastanawiałam się, co on tu robił?
Umawialiśmy się tak, że jadę sama i zostawiam auto pod szkołą, a oni je stamtąd odbierają. Nie widziałam lepszego rozwiązania, nie chciałam by wieźli mnie na wycieczkę, jak małą dziewczynkę. Mieli się wyspać. Oboje.
– Ruszaj się, bo nie zdążymy. – upomniał mnie, na co przyspieszyłam nieco. – Nie patrz na mnie w ten sposób. Amy popsuło się auto, ty nie odbierałaś, więc zadzwonili do mnie. Zawiozę was obydwie i Harrego. – poczułam wyrzuty sumienia, kiedy usłyszałam jego wyjaśnienia.
– Mogę jechać po nich sama, a ty wracaj spać. – uśmiechnęłam się przepraszająco. Machnął na mnie ręką i ruszył do drzwi, nie odwracając się w moją stronę. Pokręciłam głową, upijając szybki łyk tatowej herbaty i ruszyłam do drzwi. Chwyciłam swój plecak i w lustrze poprawiłam swoją opaskę. Miałam na sobie granatowy sweterek z dekoltem w serek oraz czarne spodnie. Zrobiłam delikatny makijaż, zaplotłam dwa warkocze i nałożyłam czarną, grubszą opaskę na głowę. Zarzuciłam na siebie czarną kurtkę i zabierając plecak spod moich nóg – oraz oczywiście szybko żegnając się z Małym – wyszłam z domu, czując rześkie powietrze na buzi.
Weszłam do auta, zapięłam pasy i położyłam plecak na kolanach.
– Jedzenie masz? Czapkę? Rękawiczki? Buty narciarskie? Kije? Gogle? – zaśmiałam się na wyliczenia taty. – Matko boska, a przede wszystkim narty? – zapytał, a ja spojrzałam na niego z powątpieniem.
– Wczoraj wszystko pakowałam do auta. – wskazałam na bagażnik, a on uśmiechnął się i pokiwał z uznaniem głową.
– Termos? – zapytał, zapinając pasy.
– Cholera jasna! – obiłam ręką o czoło, zdając sobie sprawę, że nie wzięłam kubka z kuchennego blatu. Wyskoczyłam z auta, słysząc za sobą śmiech taty. Wróciłam w trymiga, krzywiąc się na zwycięski uśmiech taty. – Tak, tak, co ja bym bez ciebie zrobiła! – wyrzuciłam ręce w górę, na co on znowu się zaśmiał. – Spóźnimy się. – stwierdziłam, na co znowu machną ręką. Pospiesznie wyjechał z naszego podjazdu i szybciej niż zwykle zaczął przemierzać ulice. Ludzi nie było nigdzie, chodniki świeciły pustkami, nawet aut nie było. Było nam to totalnie na rękę.
Aspen. W końcu, po tak długim czasie oczekiwania, jechałam na swoje ukochane narty. Cały sprzęt grzał się już od września, a ja nie mogłam się doczekać ujrzenia białego puchu. Co roku wyjeżdżałam w ferie zimowe wraz z mamą na narty, lecz w tę zimę czekały mnie cztery dni razem z rówieśnikami z mojej szkoły.
Cieszyłam się, jak małe dziecko, więc mało spałam tej nocy. Czekało mnie prawie szesnaście godzin w autokarze, lecz to i tak nie ostudzało mojego zapału. Byłam przeszczęśliwa.
Tego samego niestety nie można było powiedzieć o mojej przyjaciółce, która sportu nienawidziła z całego serca. Gdy tylko ujrzałam ją w progu domu, pomachałam jej wesoło, na co tylko wykrzywiła twarz w grymasie. Zaraz obok niej pojawił się Harry, który ledwo stał na nogach. Otworzyłam szybę, gdy ciocia Sheila podeszła do auta. W tym samym czasie Dean wkładał ich rzeczy do bagażnika. Tata po upewnieniu się, że nie potrzebuje pomocy został na swoim miejscu.
CZYTASZ
Nightmare
RomanceCo, jeśli dwie osoby, które żywią do siebie ogromną nienawiść, będą zmuszone do współpracy? To, jak złączenie dwóch demonów, które mają za zadanie namieszać w głowach ludziom i wyzwolić chaos. Mieszając go z tajemnicami, skrywanymi przez najbliższy...