Epilog + Podziękowania

5.1K 264 348
                                    

Wyszłam z mojego starego domu, uprzednio żegnając się ze szczęśliwą mamą. Dochodziła godzina piętnasta, a ja od razu po zajęciach wsiadłam w autobus i przyjechałam do Boulder City.

Miasta, które chowa moje najgorsze demony.

Nie powiadomiłam nikogo o swoim wyjeździe, przez to mój telefon nieustannie dzwonił. Widząc mnóstwo połączeń od Manu, Aidena i Belli, napisałam pierwszemu z nich, że żyję i mam się dobrze i wyłączyłam komórkę. Wkładając ręce do kieszeni czarnego płaszcza, ruszyłam w dobrze znanym mi kierunku, a stukot botków obijał się o moje uszy.

Rozglądałam się wokół, przypominając każdą chwilę spędzoną w tym miejscu. Na moje usta mimowolnie wpłynął lekki uśmiech, jednak zaraz został on zmazany. Przed oczyma pojawiły się twarze rodziców Sophii, którym tłumaczyłam, co stało się z ich córką.

Przez znajomości ojca Manu, jej śmierć została zapisana jako wypadek, ale tylko nieliczni wiedzieli, jak było naprawdę. Pan Perez zadbał o wszystko, aby nic nie wyszło na jaw. Może i tak było lepiej, ale przykrą prawdę i tak znałam.

W końcu umierała na moich rękach.

Nim się spostrzegłam, stałam przed bramą cmentarza. Wzięłam głęboki wdech, przechodząc przez nią i podążyłam ścieżką, którą znałam na pamięć. Jak tylko miałam gorszy dzień, wsiadałam w autobus i przyjeżdżałam tutaj, żeby się wyżalić. Sophia nie mogła odpowiedzieć, ale wiedziałam, że mnie słucha.

Stanęłam nad czarnym nagrobkiem, a powiew ciepłego wiatru rozwiał moje krótkie, blond włosy. Nie byłam w tym miejscu od dobrego pół roku, gdyż wszystko zaczęło się układać.

Przeczytałam pod nosem datę śmierci oraz przyczynę. Minęło dokładnie dwa lata, odkąd jej ze mną nie było. Właśnie tego dnia konała na moich rękach, ostatni raz mówiąc, że mnie kocha i posyłając ostatni uśmiech w swoim krótkim życiu. Zginęła za mnie, pozwalając na to, abym to ja mogła zacząć od nowa.

Z biegiem czasu zaczęłam rozumieć, że nieważne która z nas by zginęła i tak cierpiałybyśmy tak samo. Westchnęłam pod nosem, czując napływające do oczu łzy.

— Znowu tutaj jestem — zaśmiałam się gorzko, podciągając nosem. Rozłożyłam ławeczkę, stojącą na przeciwko nagrobka i na niej usiadłam. — Mam nadzieję, że tańczysz w tym momencie tango z diabłem, popijając najdroższy alkohol z kieliszka, ale mam dla ciebie wiadomość. Tym razem szczęśliwą — mruknęłam, uśmiechając się smutno pod nosem. — Będziesz ciocią, wiesz? Doczekasz się ukochanych siostrzeńców albo siostrzenic, o których zdarzało ci się wspominać. — Powiedziałam, gładząc marmurową płytę. Otuliłam się rękoma, czując nieprzyjemne dreszcze, a z moich oczu popłynęły łzy. — Manu jeszcze nie wie, ale obiecuję, że mu powiem.

— O czym mi powiesz? — usłyszałam zza pleców, przez co odwróciłam się, nie kryjąc strachu w oczach. Byłam pewna, że da sobie spokój i przyjedzie po mnie wieczorem, ale jak widać się pomyliłam. Westchnęłam pod nosem, kręcąc głową z politowaniem.

— Co ty tutaj robisz? — zapytałam, wracając spojrzeniem na nagrobek. Mężczyzna stanął obok mnie, chowając dłonie do kieszeni płaszcza.

— Martwiłem się. Nie wyjeżdżaj tak bez słowa — powiedział, kładąc dłoń na moim ramieniu. — Myślałem, że Aiden mnie zabije, jak powiedziałem, że nie wiem, gdzie jesteś — zamyślił się. — Chociaż nigdy tak nie reagował — pokręciłam głową z politowaniem, przegryzając wargę, aż poczułam metaliczny smak. Uniosłam wzrok, patrząc wprost w jego oczy.

— Będziesz ojcem — wypaliłam bez namysłu. Jeśli ktoś miałby dostać nagrodę, za delikatne przekazywanie informacji, dostałabym ją ja. Mężczyzna zmarszczył brwi, posyłając mi zdezorientowane spojrzenie, szukając oznak żartu.

Setting Fire To HellWhere stories live. Discover now