6. Ja wiem, kiedy mi wystarczy.

5.1K 350 305
                                    

Poproszę jakąś gwiazdkę i komentarz dla motywacji! <3

Ostatnia lekcja dobiegała końca, a mój humor – jak nigdy – był wyborny. Wraz z Victorem zgarnęliśmy dobrą ocenę za projekt, więc teraz na spokojnie mogłam żyć swoim życiem, nie przejmując się zaliczeniem historii. Siedziałam z Sophią w ostatniej ławce, śmiejąc się z mema, którego dziewczyny wysłały na naszą grupę. Wzrok nauczycielki natychmiast padł na nas, więc musiałyśmy się uciszyć. Dzwonek zadzwonił, a ja z moją przyjaciółką natychmiast wybiegłyśmy z sali, lekko się przepychając. Na zewnątrz czekał na mnie mój brat, jak to bywało od blisko tygodnia – rano mnie zawoził, a potem odbierał.

— Hej dziewczyny! —usłyszałyśmy głos Victora, który kierował się w naszą stronę, wraz ze swoim bratem. Sophia natychmiast zaczęła się poprawiać, co skomentowałam śmiechem. — Dzisiaj urządzam imprezę i chciałbym, abyście się tam pojawiły — uśmiechnął się, puszczając oczko do mojej towarzyszki. Hmm, ciekawie...

— Z chęcią, ale mogłabym wziąć mojego brata? — zapytałam, spuszczając wzrok na podłogę. To brzmiało tak, jakbym bała się iść tam sama, ale niestety takie były aktualnie wymogi – bez Aidena nigdzie się nie ruszam.

— Aiden? Króla Imprez zawsze możesz zabrać — zaśmiał się, a cała nasza trójka wraz z nim. Mój brat był znany z tego, że rozkręcał każdą domówkę i wpraszał się wszędzie, mimo że nie znał organizatorów. Tak właśnie zyskał miano owego króla, a przez to wszyscy o nim pamiętali. — To do później — pożegnali się z nami, idąc w swoją stronę – jak się domyślam, na trening. Kierowałyśmy się w stronę wyjścia, gdy mój telefon wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości.

Od: Aiden:

"Coś mi wypadło, więc odbierze cię Manu".

"Ale kochamy się, siostrzyczko. Prawda?"

Od: Lana:

"Już nie. :)"

Westchnęłam pod nosem. Wiedziałam, że jeśli Manu wysiądzie z samochodu, to zrobi ogromna furorę wśród dziewczyn, które zaczną plotkować na mój – i jego również – temat. Tak działało Boulder City High School. Wszystko rozchodziło się jak świeże bułeczki w piekarni, a ludzie lubili sobie dopowiadać. Jestem ciekawa, czy tym razem nazwą go moim sponsorem, ochroniarzem, czy może przymusowym narzeczonym. Tak, takie rzeczy słyszałam na swój temat.

Powoli wyszłam ze szkoły, wraz z Sophią przy boku i już widziałam, że chłopak zrobił niemałe widowisko. Wszystkie dziewczyny, które skończyły właśnie lekcje, stały i z zachwytem na niego patrzyły, szeptając między sobą. Natomiast płeć przeciwna nie szczędziła zazdrosnych spojrzeń, ze względu na drogi samochód. Manu zaś stał oparty o maskę, nonszalancko trzymając rękę w kieszeni czarnych jeansów. Na nosie spoczywały okulary przeciwsłoneczne, a włosy były roztrzepane. Jego klatkę piersiową opinała – o dziwo – biała koszulka. Westchnęłam pod nosem, kierując się w jego stronę.

Przedstawienie czas zacząć.

Powoli podeszłam do chłopaka, uważnie stawiając kroki. W końcu hej! Nie chciałam się po drodze wypieprzyć, a potem zbierać swoje zęby. Jak zobaczył, że się zbliżam, natychmiast odbił się od maski, po czym podszedł dwa kroki w moją stronę.

— Znów się spotykamy, Tores — rzucił, skanując Sophię wzrokiem, a następnie zrobił to samo z moją osobą.

— Niestety — stęknęłam, chowając dłonie w kieszenie mojej jeansowej kurtki. Uniosłam wzrok, patrząc na jego twarz i oh, trochę się zawiodłam, że nie mogłam zobaczyć jego oczu, które były tak piękne.

Setting Fire To HellWhere stories live. Discover now