18. I nic mi nie powiedziałaś?

4.2K 230 302
                                    

     Biała sukienka jest rozwiana przez wiatr, tak samo jak moje włosy. Wokół mnie rozciąga się laką z najpiękniejszymi kwiatami. W powietrzu unosi się ich woń, szczypiąc mój nos.

Stawiam kilka kroków przed siebie, a moje nogi są jak z waty. Widzę chłopaka w czarnych włosach, który ochoczo macha w moją stronę. Obok niego stoi dwóch małych chłopców, którzy również robią to samo.

Są niesamowicie podobni do niego, jak i... Do mnie. Podchodzę bliżej, kucając przy nich. Dwójka chłopców wpada mi w ramiona, śmiejąc się wniebogłosy. Mężczyzna również siada obok nas, posyłając mi szeroki uśmiech.

Sceneria gwałtownie się zmienia i znajdujemy się w ciemnym pokoju. Dwójka chłopców przybiera demoniczne wyrazy twarzy, powodując tym mój strach.

— Obwiniasz się? — mówi jeden z nich, obracając w dłoni nóż.

— Czujesz się winna? — odzywa się drugi. Jestem z nimi sama, mężczyzna zniknął.

Drgam niespokojnie i chcę się odsunąć, ale nie potrafię. Nie mogę zmusić ciała do ruchu. Patrzę na nich ze strachem, a na ich twarzach rozciągają się szerokie uśmiechy. Nie wiem, o czym mówią. Ich ton głosów powoduje gęsia skórkę na każdym skrawku skóry.

Jeden z nich popycha mnie do tyłu, przez co zaczynam lecieć w dół.

Jeden schemat – spadam, trafiam w wodę, topię się i znów spadam. Krzyczę ile sił w płucach, ale najcichszy dźwięk nie wydobywa się z moich ust.

Trafiam ponownie do ciemnego pomieszczenia, jednak tym razem nie ma tutaj ani śladu małych chłopców. Leżę na ziemii, zwijając się z bólu, który przeszywa mój kręgosłup. Nade mną pojawia się mężczyzna, który jest dziwnie znajomy.

Czuję, że go znam, ale nie potrafię przypomnieć sobie jego twarzy. Nachyla się nade mną, a jego oczy zakryte są dziwną, białą smugą światła. Usta rozciągając się w grymasie, który przypomina szyderczy uśmiech.

— To twoja wina. Przez ciebie zginęła — szepta w moją stronę, a biała sukienka, którą mam na sobie przybiera szkarłaty kolor.

Moje dłonie toną w krwi, a po policzkach spływają łzy. Siadam w kałuży krwi, kręcąc głową.

Wtedy widzę jasny błysk, który mnie oślepia. Postać wygląda jak anioł, który chce mnie uratować. Podchodzi do mnie, ale tak samo, jak wszystko wokół przybiera kolor czerwony i szyderczo się ze mnie śmieje.

— Masz jej krew na rękach — mówi półszeptem, znikając w ciemności.

Ciemność pochłania także mnie.

***

     Wyrwałam się gwałtownie ze snu, podnosząc do siadu. Pieprzony koszmar.

Poczułam mocny uścisk na nadgarstkach, a w uszach szumiała mi krew. Głowa ciążyła, jakbym conajmiej ktoś przywiązał do niej kamień, a obraz przed oczami powoli się wyostrzał. Usiłowałam przełknąć gulę w gardle, ale miałam tak sucho w ustach, że nie mogłam wytworzyć ani krztyny śliny.

Czułam się, jakby coś mnie przejechało.

     Jak tylko obraz przed moimi oczami zaczął być wyraźny, rozejrzałam się po pomieszczeniu. W zasadzie, nie było tutaj nic, oprócz materacy, na których leżała Sophia i Poppy. Obydwie były nieprzytomne, przynajmniej tak mi się wydawało.

W kącie dostrzegłam dwa drewniane krzesła, które wyglądały dosyć podejrzanie. Chciałam się ruszyć, ale każdy mięsień w moim ciele dawał o sobie znać. Dodatkowo, przez to, że moje ręce były skrępowane na plecach, jakikolwiek ruch był utrudniony.

Setting Fire To HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz