10. Żadnych morderstw.

4.5K 232 210
                                    

     Podniosłam się do siadu, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nadal czułam się okropnie, a ból głowy nie dawał mi spokoju. Dodatkowo mój nos był zapchany, a przez kaszel nie mogłam normalnie funkcjonować.

Westchnęłam, po czym powoli zeszłam po schodach, aby otworzyć drzwi. Nie spodziewałam się gości, a Manu wyszedł dobrą chwilę temu, więc nie było opcji, żeby już wrócił.

Poza tym miał klucze.

Po otwarciu drzwi, przede mną pojawiła się Bella. Jej kolorowe włosy były rozpuszczone, a na sobie miała białą bluzę, która służyła jej za sukienkę, kabaretki i buty na platformie. Na twarzy miała charakterystyczny dla siebie makijaż, a na ustach malował się szeroki uśmiech. Na górę zarzuciła jeszcze pudrowo - różową bomberkę.

— Wybacz, że bez zapowiedzi, ale jak się dowiedziałam, że mój brat wyszedł, musiałam do ciebie wpaść — oznajmiła od razu, wchodząc do małego przedpokoju.

— Pewnie za niedługo wróci, ale zdążymy obgadać wszystkich — zaśmiałam się, idąc do salonu.

Usiadłyśmy na kanapie, a następnie pogrążyłyśmy się w rozmowie. Dziewczyna opowiadała mi, co działo się w Vegas, a także nieco więcej o reszcie znajomych, których miałam okazję już poznać.

Dowiedziałam się, że Celine lata za Manu już od dłuższego czasu, jednak on ją zbywa jak tylko może. Od początku jej nie trawił, a ta lgnęła do niego mimo wszystko. To trochę przykre, że ciągnie nas do osób, które nie są nami zainteresowane. Trochę było mi jej szkoda i wcale się nie dziwiłam, że tak na mnie patrzy. Aczkolwiek nie miała ona podstaw, aby mnie od razu nienawidzić i zabijać wzrokiem. Fakt odrzucenia nie dawał jej takich przywilejów.

Angela zaś praktykowała bycie wolnym strzelcem. Nie wiązała się na długi czas, zwyczajnie ją to nudziło. Jednak jej adoratorem był Cody, który ciągle starał się o jej względy. Cóż, szło mu to marnie, ale nie poddawał się. Wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej go to motywowało do działania. Rudowłosa może i wypierała się, ale gdzieś w głębi czuła do niego sympatię i imponowały jej zaloty chłopaka.

Chad był wiecznie niezadowolony, a dbał jedynie o swój własny nos. Krytykował wszystko dookoła, a marudzenie było czymś, co robił ciągle. W ich paczce znalazł się przypadkiem, jednak mimo odmiennego charakteru, wszyscy go polubili. Na swój sposób był zabawny, a sarkastyczne odzywki często sprawiały, że towarzystwo nie mogło odpędzić się od śmiechu. Może był trochę gburowaty, ale służył pomocą, pomimo zirytowanej miny.

Cóż, Justin został podsumowany przez Bellę jako ten, który sam nie wie, co robi w naszym towarzystwie. Zwykle skakał między znajomymi, gdyż szybko się nimi nudził, a jednak w naszych szeregach został na dłużej. Alec zaś został nazwany naczelnym menelem i alkoholikiem. Czasami znikał na kilka dni, a w tym czasie ostro imprezował. No, czasami w sąsiednim stanie.

Każdy wydawał się na swój sposób ciekawy, a w połączeniu stanowili całkiem zgraną paczkę znajomych. Było zabawnie, a w razie potrzeby służyli pomocą. Podsumowując, żyć nie umierać.

— Czasami denerwuje mnie to, że Michael stał się takim człowiekiem po tym co się stało. Z drugiej strony, jednak mu się nie dziwię — westchnęła, a ja popatrzyłam na nią z zdezorientowaniem. Zmarszczyłam brwi, upewniając się, czy aby na pewno się nie przesłyszałam.

Jasnowłosa użyła imienia Michael.

— Michael? — mruknęłam pod nosem, na co ta natychmiast się spięła, a jej wzrok zaczął uciekać po pomieszczeniu. Dziewczyna ewidentnie się speszyła i wiedziała, że powiedziała coś, o czym nie miałam pojęcia.

Setting Fire To HellOù les histoires vivent. Découvrez maintenant