15. Pogadaj z nim.

4.7K 248 397
                                    

Nieprzyjemnie smutny nastrój wcale mi się nie podobał. Pogrzeby nigdy nie będą czymś, za czym ludzie przepadają.

Odgarnęłam włosy, które opadały mi na oczy i spojrzałam na Manu. Chłopak pustym wzrokiem wpatrywał się w trumnę, która właśnie była zasypywana, zaciskając dłoń na mojej.

Mogę stwierdzić, że zawiesiłam swój gniewny nastrój. Nie chciałam mu dopieprzać, zważając na to, co się stało. Posłuchałam Belli i zwyczajnie zapomniałam o całej sytuacji z sylwestra. Nie byliśmy w związku i nadal w nim nie jesteśmy, więc nie mam prawa denerwować się o coś takiego.

— Możemy stąd iść? — mruknął pod nosem, łapiąc mnie pod łokieć. — Nie mogę na to patrzeć.

— Oczywiście — odparłam cicho, kiwając w stronę rodziców głową. Pan Perez posłał w naszą stronę smutny uśmiech, odwracając się w stronę swojej córki. Poprawiłam swój czarny płaszcz i ruszyłam z chłopakiem w stronę samochodu. Moje szpilki odbijały się głuchym dźwiękiem od podłoża, powodując dziwne odczucia.

Manu patrzył w ziemię, kurczowo trzymając moją rękę. Przez cały czas od tego feralnego wieczoru, nagminnie starał się utrzymać ze mną kontakt fizyczny, jakby bał się, że ja też w pewien sposób zniknę.

Bolała mnie ta myśl.

Pogoda dzisiejszego dnia była naprawdę paskudna, jakby nawet natura wiedziała, co się stało. Jak tylko znaleźliśmy się przy samochodzie, dostrzegłam chłopaka, który opierał się o jego maskę.

Był mniej więcej w wieku Manu, może nawet młodszy. Blond włosy postawione były na żel, a zielone oczy świdrowały naszą dwójkę wzrokiem. Jego wzrok był znudzony, ale zarazem rozbawiony. Prosty nos pokrywały piegi, a wąskie usta rozciągały się w wrednym uśmiechu.

Podeszliśmy bliżej i wtedy dostrzegłam, jak bardzo Perez jest zdenerwowany. Wolną dłoń zaciskał w pięść, jednak ta, która obejmowała moją była nad wyraz delikatnie opleciona wokół mojej. Ciskał w jego osobę piorunami, co zauważyłam nawet ja.

— No no, kuzynie — cmoknął z uznaniem. — Ładna ta twoja dziewczyna.

— Co tu robisz, Charles? — warknął, stając nieco przede mną.

— Głupio byłoby nie przyjechać na pogrzeb swojej cioci, czyż nie? — odparł z głupkowatym uśmiechem, lustrując mnie wzrokiem. — Jeśli myślisz, że ten nieudacznik cię obroni, to jesteś w błędzie, malutka — zwrócił się do mnie, tym samym powodując moją irytację.

— Pozwól, że sama wybiorę, kto może mnie obronić, a kto nie — prychnęłam, zakładając ręce na piersi. Chłopak pokręcił głową z politowaniem, odbijając się od samochodu.

— Nieźle ją sobie oplotłeś wokół palca, Michael — sarknął, zwracając się do niego pierwszym imieniem. Perez w sekundę znalazł się przy nim, łapiąc go za kołnierzyk od koszuli.

— Lepiej stąd spadaj, zanim cię zauważą — warknął do niego, odsuwając się na krok, tym samym puszczając go.

— Oh, szkoda, że nie byłeś taki łaskawy, jak chcieli mnie zajebać — zaśmiał się gorzko, odchodząc w swoją stronę. — Jeszcze się zobaczymy, słodziutka — pomachał w moją stronę, na co się skrzywiłam.

— Jeszcze jego tu brakowało — westchnął Manu, przecierając twarz dłońmi.

— To coś oznacza? — zapytałam, stając przed nim.

— Niewiele mniej, niż totalny rozpierdol — parsknął, wplatając palce we włosy, za które pociągnął. — Kurwa mać! — wyrzucił dłonie w powietrze, następnie zaciskając je w pięści.

Setting Fire To HellWhere stories live. Discover now