Rozdział 19

8.2K 449 251
                                    

~ Pov. Sapnap ~

Jedziemy już pół godziny. Mieliśmy jeszcze 49 minut drogi. Wolę nie mówić im, że wrócimy jakoś po 22 do domu, boo90 z moich wyliczeń, jeśli jest już 15:20, za około 50 minut będziemy dopiero przy jednym z najwyższych punków widokowych w Meksyku, czyli tam gdzie ich zabieram, kolejka jakieś 30 minut, na stówę będziemy tam dłużej niż 2 godziny i jeszcze powrót do domu powyżej dwóch godzin. Noo.. Mam nadzieję, że im się spodoba zachód słońca... Bo chyba zdążymy na zachód słońca? Sprawdzę w telefonie..

(Ja wiem, że to wygląda źle, ale niech będzie) (btw jest napis Meksyk, bo nie chciało mi się zmieniać na Teksas)

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


(Ja wiem, że to wygląda źle, ale niech będzie) (btw jest napis Meksyk, bo nie chciało mi się zmieniać na Teksas)

No czyli idealnie zdążymy.

(time skip)

- Dojechaliśmy! Wysiadać! - Krzyknąłem zadowolony.

-Gdzie jesteśmy? - Zapytał George.

- Chodźcie za mną. Zobaczycie.

Weszliśmy do wielkiego budynku. Miałem wcześniej wykupione trzy bilety na wejście.

(time skip)

Wjeżdżaliśmy windą na górę. Oni nadal nie wiedzieli, gdzie teraz jesteśmy. Jak można się nie domyślić? Pff. Wyszliśmy i naszym oczom ukazał się zaokrąglony pokój z wielkimi drzwiami i widokiem na morze, a z drugiej strony na miasto. Z tego co wiem są tu schody na piętro wyżej, gdzie można iść na oszklony taras z szklaną zabudową. Zostawiłem chłopaków samych i poszedłem poszukać schodów. Rzeczywiście. Z drugiej strony były wąskie schody prowadzące w górę, gdzie chodzili ludzie.

Przez całą godzinę podziwiali widoki zza okien i robili zdjęcia. Nie dziwię się im, bo jak byłem tu pierwszy raz też nie mogłem się napatrzeć. Była jakaś 18:10.

- George! - Zawołałem go.
- Co tam?

-Gdzie Clay?

- Gdzieś tu pewnie chodzi. Poszukam go.
Jakieś 2 minuty później przyszedł z blondynem.

- Chodźcie coś wam pokaże. - Powiedziałem i ruszyłem w stronę schodów.

Weszliśmy nimi do góry, gdzie pokazała nam się niesamowita panorama morza i miasta. Wokół schodów ciągnęła się szklana obudowa zabezpieczeniowa, tak samo jak wokół całego tarasu, tylko że tamtą była wyższa, żeby zapobiec śmiertelnym wypadkom.

Słońce powoli schodziło, była jakaś 18:20.

- Wow zachód słońca z takim widokiem! - Zachwycił się Clay.

-I to jeszcze przy swojej miłości życia. - Szepnąłem mu do ucha, a on rzucił mi zabójcze spojrzenie, a potem spojrzał na Georga lekko zestresowany.

On jednak jego nie zauważył, bo dalej patrzył na schodzące powoli słońce za morzem.
Przy barierce było parę stolików. Usiadłem na jeden i przygotowałem aparat na wszelki wypadek..

.............................................................

Rozdział 19
367 słów
Mogą być błędy, bo nie sprawdzałam zanim dodałam.

I Can't breath - DNFWhere stories live. Discover now