Rozdział 11

8.6K 483 383
                                    

~ pov. Dream ~

- No i jak myślicie, który najlepszy? - Zapytałem widząc ich bałwany, które miały prawie o połowę mniejszą średnicę.

- Wygrałeś. - Przyznali oboje, a ja tylko Zaśmiałem się swoim czajnikowym śmiechem.

- Zimno się zrobiło. - Zaczął marudzić brunet.

- Możemy iść na gorąca czekoladę. - Zaproponował Sapnap. - Niedaleko jest niezła cukiernia.

- Brzmi dobrze. Przejdziemy się czy jedziemy samochodem? - Zapytałem.

- Zależy. To tylko 5 minut drogi, ale jeśli KTOŚ już zmarzł to możemy pojechać.

- Możemy iść na nogach. - Powiedział brunet i ruszyliśmy.

Po drodze ja z Sapnapem rzucaliśmy się śnieżkami i jedna rzucona z moich rąk niefortunnie trafiła za kołnierz Georga.
Popatrzył na mnie z mordem w oczach, jednak zamiast wyglądać groźnie wyglądał jak mały słodziak. Wziął do rąk dużo śniegu, uformował z niego kulkę i rzucił mi ją prosto w twarz. Popchnąłem go, a on spadł na śnieg niedaleko chodnika. Szczęście, że nie było tam rowu. Wstał, otrzepał się ze śniegu i udawał obrażonego dalej idąc za nami. Po 2 minutach doszliśmy do cukierni.

~ pov. George ~

Usiedliśmy przy stoliku dla 3 i czekaliśmy aż ktoś nas obsłuży.

- Buenos dias, Este es tu menu. - Powiedziała kelnerka.

( Miałam lekcje hiszpańskiego z wujkiem Google)

- Gracias. - Odpowiedział Sapnap.

-Co ona powiedziała? - Zapytałem blondyn.

- Cytuję '' dzień dobry, to wasze menu. ''

Otworzyłem jedno. Wszystko było po Hiszpańsku, ale na szczęście pod spodem było napisane pochyłym druczkiem po angielsku. Wziąłem kawałek szarlotki i gorąca czekoladę z piankami. Sap i Dream wzięli Sobie po kawałku jakiegoś ciasta czekoladowego oraz czekoladę. Po jakiś 10 minutach wróciła kelnerka, a Sapnap złożył nasze zamówienie..

.............................................................

Rozdział 11
249 słów

I Can't breath - DNFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz