10. Żadnych morderstw.

Magsimula sa umpisa
                                    

— Nic ci nie powiedział? Kurwa mać — sarknęła, strzelając stawami. — On mnie zabije — dramatyzowała i miałam wrażenie, że zaraz skończy bez włosów, które tak uparcie ciągnęła.

— Masz rację, zrobię to — usłyszałyśmy nagle opanowany głos czarnowłosego, przez co obie się odwróciłyśmy. Chłopak stał oparty o ścianę, a jego oczy nie wyrażały nic oprócz chłodu i pustki. Jego zacięta mina sprawiła, że przeszedł mnie dreszcz, a dłonie nienaturalnie się pociły. Sama nie byłam pewna, czy to przez chorobę, czy przez zdenerwowanie.

— To wy sobie pogadajcie — mruknęłam cicho, wstając z kanapy. Skierowałam się do kuchni, tym samym zostawiając rodzeństwo. Czułam się zagubiona, bo nie wiedziałam, o co tutaj chodzi.

Wzięłam szklankę w dłoń, po czym napełniłam ją wodą. Powoli sączyłam napój, przysłuchując się rozmowom dochodzącym z salonu. Chłopak był ewidentnie wkurwiony, a Bella miała okropne wyrzuty sumienia, że palnęła coś, o czym nie miałam pojęcia. Jednak skąd mogła wiedzieć, że nic nie wiedziałam? Była pewna, że wszystko wiem. W końcu Manu powiedział, że jesteśmy razem, więc mogła wywnioskować, że jestem doinformowana.

Rodzeństwo toczyło zaciętą rozmowę, a ja poczułam ochotę wyjścia na zewnątrz. Nie zwracając uwagi na swój stan, po prostu chwyciłam swoją kurtkę, która wisiała w przedpokoju i ruszyłam w stronę drzwi od tarasu. Fakt, byłam chora, ale w tym momencie mało mnie to obchodziło.

Usiadłam na drewnianym schodku i opatuliłam się rękoma. Lekko chłodne, grudniowe powietrze omiotło moją twarz, przez co poczułam drobny dreszcz.

Miałam tyle do ogarnięcia. Kupić prezenty, udekorować pokój, a tymczasem tkwiłam w domku na przedmieściach, dodatkowo z chorobą.

Marne życie śmiertelnika.

Przez moją głowę przewijało się tysiące myśli, poczynając od szkoły, a kończąc na dziwnych telefonach i wiadomościach. Ponadto, mógł to być ktoś z moich bliskich, co potęgowało moje rozczarowanie? Chyba tak to mogłam nazwać.

Ufałam swoim przyjaciółkom, a wygląda na to, że nie powinnam. Najbliższa była mi Sophia, bo znałyśmy się od młodości i zawsze trzymałyśmy się razem. Cieszyłam się, że chociaż jej mogę zaufać w pełni.

Moje myśli przerwał dźwięk przychodzącej wiadomości. Byłam niemal pewna, że może to moja przyjaciółka lub mama, ale nie.

Pomyliłam się.

Od: Nieznany:

„ Myślisz, że jak uciekniesz, to problemy znikną? Nie, nie znikną. Uważaj na siebie złotko".

„ Albo na swoich znajomych".

Po przeczytaniu wiadomości, zamarłam. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Bałam się, bo sytuacja zaczęła się zaostrzać.

Byłam przerażona.

Moje ciało natychmiast przestało reagować na cokolwiek, nie mogłam się ruszyć. Wstać. Nic kompletnie. Strach opanował każdą jedną komórkę w moim ciele, miażdżąc je. Mogę stwierdzić, że poczułam jak serce mi się zatrzymuje.

Może i przesadzałam, ale jestem tylko człowiekiem. To naturalne, że się boję.

W końcu nie chodzi tylko o mnie.

Na wiotkich nogach, skierowałam się do środka. Musiałam im o tym powiedzieć, bo sama nie potrafiłam sobie z tym już radzić. Weszłam do salonu, tym samym zwracając uwagę rodzeństwa, które było w trakcie poważnej rozmowy.

Setting Fire To HellTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon