12. No nie bądź taka, daj popatrzeć.

Start from the beginning
                                    

Nie, Lana, to się nie łączy.

Cóż, jednak po dłuższym zastanowieniu muszę przyznać, że chyba jednak jesteśmy spokrewnieni.

***

Do balu zostało jeszcze dwie godziny, a ja byłam w trakcie kończenia makijażu. Na oczach miałam czarne kreski, a swoje rzęsy wspomogłam sztucznymi, gdyż bez nich wyglądało to łyso. Oprócz tego – pierwszy raz od dłuższego czasu – nałożyłam podkład na twarz, przy okazji ją konturując, abym nie wyglądała jak ziemniak. Dodatkowo, świeciłam się jak milion dolarów przez ilość rozświetlacza, którą użyłam na twarz i dekolt. Aktualnie, na usta nakładałam pomadkę w kolorze zimnego brązu, bo niestety czerwona nie pasowała do mnie ani trochę.

Byłam zadowolona z efektu końcowego, bo wyglądałam prosto, ale elegancko. Moje włosy były w połowie suche, więc wzięłam suszarkę, aby je dosuszyć. Niestety, zrobił się z nich niezły puch, więc chcąc nie chcąc, musiałam je wyprostować.

Chwyciłam więc za gumkę i spięłam połowę u góry, a następnie powoli, niezbyt się spiesząc, prostowałam kosmyk po kosmyku. Miałam w cholerę czasu, a jedyne co pozostawało, to się ubrać. Nuciłam sobie jakąś piosenkę pod nosem, nie zwracając uwagi na otaczający mnie świat i cóż...

Chyba powinnam bardziej uważać.

— No nie najgorsza ta sukienka — usłyszałam nagle, a z wrażenia aż podskoczyłam, niemalże parząc się prostownicą, która z hukiem upadła na ziemię.

— Kurwa mać, ty jesteś normalny? — warknęłam, patrząc w stronę Manu, który stał przy mojej szafie. Dopiero teraz zauważyłam, że miał na sobie dopasowany, czarny garnitur i o dziwo – proszę o uwagę – białą koszulę! I cholera, najgorsze było to, że nieziemsko podobał mi się w tym wydaniu. Jego włosy lekko się kręciły, opadając na czoło, a oczy patrzyły wprost na mnie i śmiem twierdzić, że były w nich iskierki rozbawienia.

— Tak, dzięki, że pytasz — rzucił, uśmiechając się pod nosem. Chwila. Uśmiecha się?! Znowu? Chyba tracę zmysły.

— Dobra, czy ty coś brałeś? — zapytałam, podnosząc prostownicę z ziemi. Zachowywał się nad wyraz dziwnie i po prostu, coś tutaj nie pasowało. Manu spojrzał na mnie niezrozumiale, po czym zmarszczył brwi, nie wiedząc, o co mi chodzi. — Uśmiechasz się, a jednak nie widuje się czegoś takiego u ciebie. — wyjaśniłam, patrząc na niego podejrzliwie.

— Zamiast wykorzystać to, że mam dobry humor, to jeszcze narzekasz — rzucił, przewracając oczami, po czym stanął za mną. Był ode mnie o głowę wyższy, przez co idealnie widziałam jego twarz w lustrze.

— Ktoś musi — zaśmiałam się, prostując ostatnią partię włosów. Wyłączyłam urządzenie, po czym odłożyłam je na szafkę. — A teraz wyjazd, bo chce się ubrać — sarknęłam, pchając go w stronę drzwi.

— No nie bądź taka, daj popatrzeć — parsknął, stając stabilnie na nogach, przez co nie mogłam go dalej popchnąć. Z każdą sekundą, coraz głębiej myślałam o tym, czy on faktycznie czegoś nie brał, bo zachowywał się kompletnie jak nie on.

— Nie, wyjazd stąd — rzuciłam poważnie, patrząc na niego spod byka. Manu chciał się odezwać, ale widząc mój wzrok – odpuścił i skierował się ku wyjściu. Na wszelki wypadek, przekręciłam klucz w drzwiach, aby nie wpadł na jakiś głupi pomysł.

Wszystko jest z nim możliwe.

Założyłam na siebie sukienkę oraz rajstopy, oczywiście uważając, aby nie naruszyć makijażu. Na sam koniec założyłam jeszcze obcasy i byłam gotowa do wyjścia. Jedyne, co jeszcze zrobiłam, to popsikałam się perfumami i przekręciłam klucz w zamku, aby następnie zejść na dół. Moja mama krzątała się po kuchni, mój tata zaś siedział z moim bratem i Manu na kanapie, rozmawiając o jakiś interesach, o których nie miałam zielonego pojęcia. Skierowałam się do mojej rodzicielki, gdyż nie chciałam słuchać o czymś, co mnie nie interesuje. Stanęłam przed nią, a ta zamarła w bezruchu. Przecież nie jestem aż taka straszna...

Setting Fire To HellWhere stories live. Discover now