12. ᴍɪᴀᴌᴏ ᴄɪę ᴛᴜᴛᴀᴊ ɴɪᴇ ʙʏć.

298 34 11
                                    

~Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał~

~Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał~

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

W środę i czwartek nie zajmowałam się już niczym szczególnym. Po głowie głównie krążyły mi myśli związane ze szkołą i Molly, która na szczęście już nie opuszczała zajęć. Powoli nadrabiała wszystkie swoje zaległości, a ja starałam się jej w tym pomóc.

Niestety nie mogłam się oszukiwać, że wszystko sobie poukładałam. Cały czas wspominałam Gavina, który tak właściwie nie zrobił nic szczególnego, a jednak mój napastnik odpuścił. Ach, nic takiego by się nie stało, gdybym została wtedy grzecznie w domu i zajęła się ojcem. Dlaczego ja w ogóle tam poszłam?

No tak, oczywiście, że przez wzgląd na Molly. Cóż, przynajmniej jej się podobało to wszystko. W końcu całowała się z Tonym i to dosyć namiętnie. Jeszcze z nią o tym nie rozmawiałam, ale chyba dzisiejszy piątek idealnie się do tego nadawał.

Z moich myśli wyrwał mnie dzwonek, który zwiastował długą przerwę. Szybko pozbierałam swoje rzeczy do plecaka, po czym wyszłam z sali. Skierowałam się od razu w stronę szkolnej stołówki i bez zastanowienia usiadłam przy stoliku, który zazwyczaj zajmowałam. Położyłam na jednym z dwóch krzeseł swój plecak i poszłam po jedzenie. Tego dnia sprzedawano jedynie kanapki, więc wzięłam dwie z nich i wróciłam na swoje miejsce, gdzie zastałam już Molly z szerokim uśmiechem na ustach.

- Widzę, że o mnie pomyślałaś - powiedziała i odebrała mi jedną z kanapek, zapewne tą wegańską.

- Nie pomyślałam, po prostu stwierdziłam, że dzisiaj zjem dwie kanapki zamiast jednej - odparłam i zaczęłam jeść. Dalej nie mogłam zrozumieć, co cały czas powodowało, że szkolne kucharki gotowały te obrzydliwe papki, których nikt nie jadł. Mogły robić jedynie kanapki, to wyszłoby wielu osobom na dobre.

Molly jadała często z równym mi zapałem, ale tego dnia jej apetyt przerósł wszelkie moje oczekiwania. W ciągu jakiejś minuty pochłonęła wszystko to, co zazwyczaj pałaszowała około dziesięć minut. Otworzyłam szerzej oczy i uniosłam brwi.

- Co? - spytała blondynka, patrząc na mnie i uśmiechając się bardzo, ale to bardzo pogodnie. Wyglądała na szczęśliwą i zadowoloną, a ja kompletnie nie wiedziałam, co wprawiało ją w taki stan.

- Dziwnie się zachowujesz - mruknęłam, zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna już od rana cała promieniała.

Widziałam w jej oczach, że chciała mi coś powiedzieć, czymś się pochwalić, ale nie do końca wiedziała, czy może to zrobić. Nie chciałam gasić w niej tego ślicznego płomyczka.

- Coś ty taka rozanielona? - zapytałam wprost, a kiedy nawet to nie przekonało dziewczyny do mówienia, zachęciłam ją do tego jeszcze bardziej bezpośrednio. - No mów. Jestem ciekawa.

Molly nadal przez chwilę się wahała, ale w końcu uległa. Wiedziałam, że nie będzie potrafiła długo utrzymać gęby na kłódką. Była zdecydowanie typem osoby, która ciągle musiała mówić, a jeśli tego nie robiła, to była z tego bardzo niezadowolona.

Examination Of ConscienceWhere stories live. Discover now