Rozdział 14

2K 178 13
                                    

- Colin! - podskakuje na krzyk Victor'a i spoglądam na niego ździwiony.

- Musisz się tak drzeć? - pytam.

- Co z tobą jest? - pyta zirytowany - Mówię do ciebie od piętnastu minut! - jęczy - Po co mnie prosiłeś o korepetycje, skoro mnie nie słuchasz? - wzdycham cicho.

- Słucham - mrucze - Jestem zmęczony.

- No to po co, łaziłeź całą noc? Właściwie gdzie ty byłeś? - pyta.

Parskam cicho.

Ashera właśnie zaczął zionąć ogniem, zaaferowana Enya, aby się obronić też zaczęła zionąć, tylko oczywiście nie ogniem, a lodem. Przez co już po paru sekundach na polanie zapanowała para wodna. Rozglądam się ździwiony w poszukiwaniu smoków, bo jedyne co słyszę to ich warknięcia.

- Możecie się już nie wygłupiać? - jęczę i rozglądam się, bo właśnie coś koło mnie śmigneło. Ja nie chcę dzisiaj zginąć. - To nie jest śmieszne! - wołam.

Koło mnie pojawia się Ashera, warczy głośno i wzrokiem za czymś podąża, nawet jeśli jest tutaj Enya, nie mogę jej dostrzec.

- Możemy stąd?.. - nie zdążyłem nawet dokończyć pytania, a wściekła smoczyc pojawiła się obok nas, rzucają się na Ashere.

Oba Smoki zaczęły tarzać się na trawie, a ich postacie zaczęły znikać z moich oczu. Przecieram zmęczony oczy, para wsiaka w moje ciuchy, przez co robię się cały mokry.

- Enya! Ashera! - warcze zły, jednak Smoki nawet nie zaaregowały.

Gdy już myślałem, że właśnie pozbęde się, uwaga, nie jednego, a już dwóch towarzyszy, rozbrzmiał huk wystrzelonej broni. Wszystko wokół zamarło. Rozejrzałem się niepewnie, huk rozbrzmiał gdzieś z lasu. Cholera! A ja znowu nie wziąłem różczki, nie ze umiem coś pożytecznego zrobić. Ale zawsze można nią postraszyć, rzucić komuś w oko.

Silny podmuch wiatru zdmuchuje parę z polany na której jesteśmy, podmuch wywołuje Ashera, machając skrzydłami. Enya niechętnie na niego zerka i przybliża się do mnie.

- Co to było? - pytam - Jesteście całe?

Oba Smoki kiwają głowami.

- "Musieliśmy tylko porozmawiać." - mruczy Enya, wywracam oczami. Na szczęście nie każdy tak rozmawia jak oni.

- Idziemy sprawdzić co to...- Enya nie daje mi dokończyć, łapie za moją koszulkę i wzbija się w powietrze, Ashera z warknięciem rusza za nią. - Czemu nikt nie daje mi nigdy dokończyć! - warcze zły.

- Byłem tylko na krótkim spacerze. - mrucze rozbawiony. Victor wywraca oczami.

- Więc się skup na nauce. - mruczy.

*

Zaglądam do wieży w której mieszka Ashera, tym razem, zamiast jednego łba, z górnej półki wyglądają dwa. Zadziwia mnie tempo w jakim oba Smoki się dogadały. Jeszcze wczoraj próbowały się zabić, a teraz? Spokojnie leżą koło siebie.

- Nikogo tutaj nie było? - pytam. Smoki kręcą głowami, uśmiecham się lekko - Przydało by się kogoś powiadomić. - mrucze.

- "O czym?" - pyta Enya.

- O was? A raczej o tobie? - mrucze rozbawiony. - Właściwie czemu się ze mną połączyłaś? I jak to możliwe?

Smoczyca mruczy rozbawiona.

- "Dowiesz się w swoim czasie." - parska, wywracam oczami.

- "Ale jak na razie, może zachowaj to dla siebie?" - mruczy Ashera, unosze brwi.

- Czemu? - pytam.

- "Najpierw upewnimy się, czy można tu komuś ufać." - mówi Ashera, a Enya tylko kiwa łbem. Wzdycham cicho, ale przytakuje.

- Okej, niech będzie. Na razie nikt się o tym nie dowie. - mrucze rozbawiony.

Smoki mruczą zadowolone.

- O czym się nie dowie? - podskakuje na dźwięk znajomego głosu. A niech to szlag.

                           * * * * *

Dzisiaj niestety króciutko :(

Strażnicy SmokówWhere stories live. Discover now