Rozdział 7

3K 215 63
                                    

Cała szkoła huczy od tego co się stało otatnio, że strażnicy dręczyli jednego ze swoich. Razem z Asherą jesteśmy numer jeden na językach, a żeby było śmieszniej musze omijać nawet swoich znajomych ze starej szkoły. Teraz rozmawiam tylko z moimi współlokatorami i znajomymi ze stołówki, jakoś reszty szkoły nie za bardzo darze zaufaniem. Wchodze do klasy od zielarstwa i siadam w swojej ławce, klasa jak na razie jest pusta, przerwa nadal trwa. Rozpakowuje się i zaczynam bawić się ołówkiem, którym stukam o ławkę.

Posiadanie smoka jako swojego towarzysza jest naprawdę wspaniałą sprawą, jednak denerwuje mnie to, że ciągle jesteśmy obserwowani. Cokolwiek bym nie zrobił. Ciągle jestem obserwowany, ciągle jestem na językach, ludzie powtarzają że jestem za słaby na strażnika, a uczniowie którzy znają mnie ze starej szkoły podsycają tylko o tym plotki, mówiąc jakim niezdarą i nieudacznkiem byłem, czy nawet jestem. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie powinienem nawet być w tej szkole, a co dopiero na takim stanowisku.

Wzdrygam się gdy krzesło obok mnie się odsówa, obok mnie siada James. Zerkam na niego, jednak chłopak nic nie mówi, po cichu rozpakowywuje swoje rzeczy. Oboje siedzimy cicho w pustej klasie, wpatrując się w blat naszej ławki. Po chwili James chrząka cicho.

- Głupio...- mruczy cicho a ja spoglądam na niego- Głupio wyszło z Aronem.- mruczy.

- Taa.- mrucze cicho i odwracam wzrok od chłopaka.

- Chodzi mi o to...- mówi powoli.

- Jeśli chcesz się pośmiać to rób to śmiało.- prycham, chłopak marszczy brwi- Cała szkoła to robi, jakim to McRae jest nieudacznikiem i jak łatwo dał się wykiwać. Wiem, że cię to cieszy. Nie musisz teraz udawać, że reprezentant twojego domu zrobił coś głupiego i nieodpowiedzialnego. Możesz tak jak reszta powytykać mi moje błędy, to że jestem za słaby na tą szkołe, na smoka i na wszystko inne co mnie spotka. Nie krępuj się. - mówie obojętnie.

- Nie o to mi chodzi.- mówi chłopak a ja zerkam na niego ździwiony.- Aaron zrobił coś niewybaczalnego. Niby co zrobiłeś złego? Twój smok, tak jak reszta towarzyszy przebywał w twoim pokoju, zamknięty.- mówi poirytowany, a mnie ogarnia coraz większe ździwienie.- Włamał sie do twojego pokoju, ukradł twojego smoka, praktycznie go zabił. Co z tego, że jest strażnikiem skoro jest cholernym idiotą.- chłopak patrzy hardo w moje oczy- Wiem, że przez całe lata się nie dogadywaliśmy, ale to nie oznacza, że się ciesze z tego co się stało.- burczy, a ja uśmiecham się lekko rozbawiony- To co się stało to chora akcja.- mruczy, śmieje się cicho, a James unosi brew.

- To chyba najmilsze co mi powiedziałeś od kąd się poznaliśmy.- śmieje się cicho a chłopak parska.

- Chyba tak.- mruczy rozbawiony- Ale raczej to nie jest złe, co?- pyta rozbawiony, krece głową.

- Nie jest.- mrucze rozbawiony.

Uśmiechamy się lekko do siebie i więcej już nie rozmawiamy, cisza wcale nie jest taka uciążliwa. Po chwili rozbrzmiewa dzwonek na lekcje a do klasy wchodzą uczniowie. Ostatnia wchodzi pani profesor, na nasze szczęście dzisiaj mieliśmy tylko teorię, więc siedziałem spokojnie słuchając wykładu i ignorując uporczywe sporzenia moich przyjaciół.

*

Szybko wychodze z budynku szkoły, rozglądam się czy nigdzie nie widać znajomych twarzy i ruszam do domu ognia.

- Col!- słysze krzyk Andy'ego, zatrzymuje się i czekam aż chłopak mnie dogoni.- Złapać ciebie to jest jak złapać hipogryfa.- dyszy rozbawiony chłopak, śmieje się cicho

- Hej Andy - mrucze rozbawiony i ruszam z chłopakiem do domu- Po co chciałeś mnie złapać?- pytam rozbawiony

- Profesor Clark cię szuka.- wzdycha chłopak, pochmurnieje znacznie.
- Serio?- pytam, Andy przytakuje- A niech to szlag.- mrucze
- Powiedziałem mu, że najwyżej spotkacie się w domu ognia.- mówi
uśmiecham się szeroko do chłopaka

Strażnicy SmokówWhere stories live. Discover now