❄ ROZDZIAŁ 22 ❄

162 13 1
                                    

LOKI POV.

- Loki kurwa wyjdź stąd - rozkazała Emily.

Nie zamierzam opuszczać jej na krok. Przeze mnie teraz cierpi. Dowiem się dlaczego Surtr zrobił jej to co zrobił, a wtedy tego pożałuje.

- Nie - odpowiedziałem.

- Nie rozumiesz, że chcę pobyć trochę sama? - powiedziała.

- Dobra, niech ci będzie. Ale przyjdę wieczorem - uprzedziłem ją.

Wyszedłem z jej komnaty i chodziłem bezcelowo po pałacowych korytarzach. Po jakimś czasie napotkałem na swojej drodze mojego brata.

- Co tu robisz o tej porze? - zapytał. Dopiero teraz zorientowałem się, że jest późny wieczór. I zdałem sobie sprawę dlaczego Emily chciała żebym wyszedł.

- Nie mogłem zasnąć, więc postanowiłem się przejść - skłamałem.

- Ty nie mogłeś zasnąć czy Emily? - zapytał dociekliwie.

- Okej, masz mnie. Wygoniła mnie - powiedziałem, a Thor się zaśmiał.

- Martwisz się o nią - przyznał z szerokim uśmiechem na ustach.

- Jak mam się nie martwić o osobie, na której mi zależy? - zapytałem delikatnie podnosząc głos.

- Zależy ci na niej - rzekł.

- Co?

- Powiedziałeś, że ci na niej zależy - odparł. Skarciłem się w myślach za to, że nie utrzymałem języka za zębami.

- I co z tego? Po wyprawie wróci do domu i więcej jej nie zobaczę - powiedziałem.

- Może nie będzie musiała wracać? - rzekł. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem - Nie jestem ślepy bracie. Na pierwszy rzut oka widać, że nie jesteś jej obojętny. Tylko, że życie nauczyło ją nie okazywać emocji, ale co ja Ci będę mówił. Znasz przecież jej historię - po tym jak powiedział, że nie jestem obojętny Emily, przestałem go słuchać - Słuchasz mnie? - zapytał.

- Co?

- Pytam, jak to się stało, że Surtur zaatakował Emily?

- Po tym jak dał nam zaklęcie, chciał nas zaatakować swoim mieczem. Zaczęliśmy uciekać. W pewnym momencie usłyszałem krzyk Emily. Zdziwiony spojrzałem na nią spojrzałem i zauważyłem, że zwija się z bólu. Z początku myślałem, że to przez to, że upadła na kolana, ale kiedy pomagałem jej wstać, zorientowałem się, że jest ranna. I tak trafiliśmy tutaj - wyjaśniłem.

- Czegoś tutaj nie rozumiem. Przecież na Muspelheimie panujący tam żar powinien błyskawicznie zasklepić rany. Dlaczego zatem tak się nie stało w przypadku Emily?

- Też chciałbym znać na to odpowiedź - odparłem.

- Kiedy ruszacie na Nidavellir? - zapytał Thor.

- Jak tylko Emily poczuje się lepiej.

- Czyli już niedługo - rzekł i wskazał przed siebie. Z miejsca, w którym się obecnie znajdujemy doskonale widać balkony od niektórych komnat, w tym widok na komnatę Emily. Dopiero po chwili załapałem co Thor miał na myśli. Dziewczyna stała teraz na balkonie, co świadczy o tym, że czuje już się lepiej. W świetle zachodzącego słońca wyglądała pięknie. Chrząknięcie brata wyrwało mnie z wykonywanej czynności.

- Tak, tak. Niedługo wyruszymy - powiedziałem, a on się zaśmiał - Co Cię tak bawi?

- Wpatrywałeś się w nią prze dobre kilka minut. Naprawdę Cię wzięło - poklepał mnie po ramieniu i odszedł.

❄❄❄

Od kilku minut jesteśmy na Nidavellirze i zastanawiamy się co mamy zrobić.

Nidavellir to podziemna kraina pełna krasnoludzkich pieśni, które słychać nawet teraz. Jest królestwem gnomów i nordyckich krasnoludów, które charakteryzują się oschłością, chciwością i materializmem. Można powiedzieć, że na nasze szczęście, przybyszy traktują neutralnie.

Natomiast na nasze nieszczęście panuje tu absolutna ciemność. Magia Nidavelliru neutralizuje wszelkie źródła światła, a jedynym zmysłem zdolnym zastąpić wzrok jest infrawizja. Właśnie na takiej zasadzie działają nasze soczewki, które dostaliśmy od Grandmastera.

Z tego co wiem, jedyny wir w tej krainie znajduje się w pałacu króla. Jest nim już od siedmiu stuleci krasnolud Alberich Poskramiacz Ognia - surowy władca dbający głównie o stan swojego skarbca.

- Idziemy w końcu do tego pałacu? - spytała Emily.

- Moment. Myślę w jakim kierunku iść - powiedziałem. Dziewczyna jedynie westchnęła.

- A co to za wir, który mamy znaleźć? - zadała kolejne pytanie.

- Nie żaden wir, tylko portal - powiedziałem - Wir to jego nazwa - dodałem.

- Skąd wiesz to wszystko? - spytała.

- Ja wiem wszytko - powiedziałem z uśmiechem - Musimy udać się do zamku. Tam właśnie znajduje się portal. A pałac jest - przez chwilę się zastanawiałem - W tamtą stronę - wskazałem przed nas.

Jak powiedziałem, tak zrobiliśmy. Idziemy przed siebie bez przeszkód. I to dosłownie. Wszyscy schodzą nam z drogi.

To moja pierwsza wizyta w tej krainie i z pewnością ostatnia. Nie zamierzam tutaj wracać.

- Na pewno wiesz co robisz? - znowu spytała Emily - Co jeśli nas złapią, albo zaatakują? Dobrze wiesz, że teraz nie mogę walczyć - Zatrzymałem się, a Birch zaraz po mnie. Podeszła do mnie i spojrzała mi w oczy.

- Wiem. I spokojnie. Nic nam się nie stanie. Obiecuję ci to - mówiłem patrząc jej w oczy, tak jak ona patrzy na mnie.

- Lepiej dla Ciebie żebyś tej obietnicy nie złamał - powiedziała wymijając mnie i idąc dalej. Kąciki moich ust się podniosły w górę. Dogoniłem ją i resztę drogi szliśmy już ramię w ramię.

Weszliśmy do zamku można rzec, że niezauważeni. Nikt nie zwracał na nas uwagi. Tym lepiej dla nas.

Bładziliśmy po ogromnym zamku szukając portalu. Było ciężko, ale po kilku godzinach marszu i masy wulgaryzmów ze strony Emily, dotarliśmy do Wiru.

- Co nas czeka po drugiej stronie? - zapytała moja towarzyszka.

- Zadajesz za dużo pytań - stwierdziłem.

- Odpowiesz czy nie? - przewróciła oczami.

- Przejdziemy i zobaczymy.

💙💙💙

No hej, hej. Wróciłam. Tęsknił ktoś?

Mam nadzieję, że rozdział się podobał ♥

W Obliczu PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz