❄ ROZDZIAŁ 21 ❄

176 17 1
                                    

LOKI POV.

- Długo jeszcze? - zapytałem czekając pod drzwiami do komnaty Emily.

- Tak! - przewróciłem oczami - No zaraz wyjdę!

Po paru minutach w końcu wyszła.

- Trzymaj - podałem jej małe pudełeczko.

- Chyba nie zamierzasz mi się oświadczać - zaśmiała się patrząc do środka i wynajmując pierścień.

- To pierścień odporności na ogień. Włóż go, a nic ci się w Muspelheimie nie stanie - wyjaśniłem.

- Już - rzekła gdy włożyła pierścień - Możesz już nas teleportować.

- Nie tym razem. Musimy znaleźć przejście. Na szczęście jako jeden z nielicznych znam wszystkie przejścia i portale jakie istnieją.

Po kilku minutowym spacerze byliśmy już przed portalem. A po chwili w Muspelu - krainy ognistych olbrzymów. Kraina ma powietrze, którym można oddychać, jednak jest tak gorące, że przybysze odnoszą obrażenia podobne do tych, które powoduje Plan Żywiołu Ognia (dzięki pierścieniowi odporności nic nam nie grozi), do którego znajduje się tu wiele portali i połączeń. Dwa najważniejsze prowadzą do Kaplicy Dymiącego Młota Surtra w Spiżowym Mieście oraz do Suhkteh Albarrana.

Muspelheim leży na pojedynczej, gigantycznej bryle, na której w najwyższym punkcie leży wulkaniczny łańcuch, zwany Kręgosłupem Węża. To właśnie tam leży większość siedzib gigancich klanów, a wszystkie przełecze znajdują się pod stałą obserwacją. Tuż poniżej najwyższego szczytu znajduje się legendarna dolina Złotej Mgły, gdzie olbrzymy farmerzy uprawiają ogniste ziele, verdobbę i różne odmiany jadalnych drzew o czarnej korze. Jedynym płynem w Muspelu jest Ołowiane Jezioro - zbiornik płynnego metalu, w którym olbrzymy topią swoich przestępców.

Kierujemy się teraz do kwatery władcy tej krainy. Iglica Surtra - wyniosła wieża z czarnego kamienia, utrzymująca się w całości bardziej dzięki magii niż solidnej konstrukcji. Mieszkają tam zastępy pobożnych ognistych olbrzymek służących jako jego kapłanki.

Surtur jest Jötunnem, Bogiem ognistych olbrzymów. Jest złowrogą, okrutną, bezlitosną i diaboliczną postacią. Jest olbrzymem o czarnej skórze i świecącej jak wrząca lawa krwią.

- Co was do mnie sprowadza - rzekł z widoczną obojętnością Surtur. Podałem mu jeden z listów - Mam coś co wam się może przydać - powiedział i na chwilę odszedł.

- Skąd pewność, że nam pomoże? - spytała Emily.

- Jest mi winien przysługę - odparłem. W tym czasie wrócił Surtr.  Podał mi zwój papieru - Co to jest?

- Zaklęcie - odpowiedział - Wypowiedzieć je musicie dopiero u końca wyprawy.

- Lepiej żebyś mnie nie oszukał - rzekłem. Olbrzym jedynie się zaśmiał.
- Jakże bym śmiał.

- W takim razie na nas pora - powiedziałem.

- Już? To tyle? - zapytała Emily.

- A tak, zapomniałbym - Surtur wstał z tronu i do nas podszedł. Instynktownie zacząłem się cofać, a Birch razem ze mną. Surtr wyjął swój miecz.

- Wiejemy? - spytała Emily.

- A jak myślisz? - zaczęliśmy uciekać.

Biegliśmy ile sił w nogach, jednak olbrzym cały czas był bliżej nas.

- Aaa - krzyknęła Emily upadając na kolana. Chciałem pomóc jej wstać, ale na jej plecach poczułem coś lepkiego. Krew. Rozejrzałem się wokół siebie. Olbrzyma już nie było.

- Heimdallu! - zawołałem. Gdyby to nie było konieczne nigdy bym go nie prosił o pomoc.

- Co się stało, że mnie wezwałeś? - spytał.

- Potrzebuję pomocy. Ona potrzebuje - wskazałem na zwijającą się z bólu dziewczynę.

Od razu udaliśmy się do medyków. Mam nadzieję, że jej pomogą. Nawet nie wiem kiedy Surtur ją zaatakował.

- Nie możesz wejść - powiedział jeden z lekarzy.

- Muszę przy niej być! - Nie mam już do sił do medyków.

- Co to za krzyki? - spytał Thor. Już miałem mu powiedzieć co myślę o tych wszystkich medykach. Ale właśnie mój rozmówca wrócił do sali, więc zrezygnowałem - Słyszałem co się stało. Jak wogóle do tego doszło?

Wyjaśniłem mu ze szczegółami co się stało. Nie ukrywał zdziwienia. Co prawda Surtr jest okrutny, ale do tej pory nigdy nie traktował tak "gości".

Thor jako przyszły król może być przy pacjentach, więc mógł wejść do sali. Ten jeden raz cieszę się, że jest moim bratem, gdyż dzięki niemu mogłem wejść do sali. Od razu zauważyłem Emily. Siedziała na łóżku.

- Jak się czujesz? - zapytał Thor. Dziewczyna jedynie na niego spojrzała z uniesioną brwią.

- Serio? Pytasz się mnie jak się czuję? - zapytała z irytacją w głosie - Zaatakował mnie jakiś potwór, przez którego mam wielką szramę na całych plecach. Pewnie zostaną mi blizny.  Chcesz wiedzieć jak się czuję? Otóż czuję się zajebiście - odparła z sarkazmem - I jeszcze jedno, nigdzie więcej z tobą nie idę - zwróciła się do mnie.

- Jeśli chodzi o twoje blizny - wtrącił lekarz - Jeśli będziesz regularnie smarować tę bliznę tymi maściami, za jakiś czas nie powinno być po niej śladu - powiedział kładąc na stolik kilka tubek.

- Chociaż tyle dobrego - mruknęła Emily.

- Zostały tylko trzy przystanki. Wytrzymasz - powiedziałem siadając  na krześle, które znajdowało się obok łóżka.

- Jeśli przez Ciebie umrę, to przysięgam, że powrócę do życia i Cię zabiję - zagroziła.

- Jak na osobę, która cierpi całkiem nieźle się trzymasz - powiedział Thor.

- Też chcesz umrzeć? - Mój brat podniósł ręce w geście obrony.

- Zostawię was samych - rzekł i zaczął wychodzić.

- Nic nie mów. Nie chcę rozmawiać - rzekła do mnie.

- Dobrze, możemy zatem pomilczeć.

- Chcę też pobyć teraz sama - dodała.

- Zważając na to, iż kręci się tutaj wielu medyków, nie będziesz sama, a co za tym idzie mogę zostać - odparłem.

- Nie odpuszcisz? - bardziej stwierdziła niż spytała. Pokręciłem przecząco głową. Emily jedynie westchnęła i położyła się na brzuchu.

💙💙💙

Mam pytanko? Podobają wam się takie małe opisy tych mniej znanych krain?

Mam nadzieję, że rozdział się podobał 😘

W Obliczu PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz