❄ ROZDZIAŁ 28 ❄

200 13 0
                                    

EMILY POV.

Rano obudziłam się troszkę niewyspana. Impreza urodzinowa Morgan trwała do późna.

Jakoś wytargałam się z łóżka i udałam się do kuchni. Wszyscy już tam byli.

- Księżniczka się wyspała? - zapytał, śmiejąc się Tony. No i teraz będzie mi to wypominać do końca. Wczoraj Morgan wszystkim kazała się poprzebierać. Ja między innymi byłam księżniczką, Anthony Tygryskiem, a Steve pogodynką.

- Lepiej siedź cicho - odparłam, biorąc się za robienie tostów.

- A tak w ogóle to na ile przyjechałaś? - zapytał Clint.

- Na tydzień. Możecie mnie nie zrozumieć, ale wolę was odwiedzać częściej i żeby moje wizyty nie trwały dłużej jak kilka dni - wyjaśniłam.

- Tydzień powiadasz - mruknął Stark - Mamy dla Ciebie propozycję - rzekł.

- Co takiego chcecie mi zaoferować? - zapytałam zaciekawiona. Tony bez słowa wstał i do mnie podszedł. Spojrzałam na pozostałych, sądząc po uśmiechach na ich twarzach, oni coś kombinują.

- Oficjalnie na tydzień, bądź dłużej zostajesz Avengerem - powiedział. Zszokowana spojrzałam na niego, to na pozostałych - A nie mówiłem, że tak zareaguje? Dycha Steve!

- Ale wy tak poważnie? - zapytałam dalej będąc w szoku.

- Jesteśmy śmiertelnie poważni - wtrącił Barton, bawiąc się swoim łukiem.

- Nie wiem co mam powiedzieć - powiedziałam szczerze.

- Lepiej przyjmij tę robotę - powiedział Nick, pojawiając się tutaj.

- Nick! - podeszłam do niego, by go przytulić.

- Tak, też tęskniłem.

❄❄❄

Nazajutrz ruszyły przygotowania do misji. Okazuje się, że w mieście w grasuje rosyjska mafia. Zadania zostały rozdzielone. Clint jest odpowiedzialny za obserwację. Tony jak to Tony, nie potrzebuje planu działania. Jego plan to atak. Zadaniem Natashy jest dogadanie się z jednym z gangsterów i wstąpić w ich szeregi. Następnie Steve ma wkraść się do siedziby owego gangu, której adres ma podać mu Nat. Ja mam bojowe zadanie. Robię za przynętę świetnie. Jakby nie mogli dać Petera do tej roboty. A na samym końcu pozostali wkraczają do akcji i jednym słowem rozpoczyna się rozpierdol.

Niby mafią zajmuje się policja i inne jednostki, jednak tym razem to dużo grubsza sprawa. Jak się okazuje owa mafia, bawi się w tworzenie pseudobohaterów. Czyli moim zadaniem jest dać się "porwać". Ludzie twierdzą, że to porwania, ponieważ nigdy więcej nie są sobą. Swoją przeszłość zostawiają za sobą. A tak naprawdę to sami się do nich zgłaszają.

- Rozpoczynamy akcję - odezwał się Tony.

LOKI POV.

Nie wiem jak to możliwe, że tak późno zdałem sobie sprawę z tego co czuję. Emily to najlepsze co mnie w życiu spotkało. To wiem na pewno. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Nawet teraz, kiedy dziewczyna jest w swoim domu. Nie zniosę tego, że co jakiś czas będzie wracać do siebie. Już odczuwam jej brak. Jednak nie mogę zabronić jej się spotykać z rodziną, nie jestem potworem.

Nawet nie mogę się na niczym skupić. Siedzę w bibliotece od kilku godzin i nic tutaj nie zrobiłem. Siedzę i myślę nad swoim życiem. A dokładnie nad tym okresem życia, w którym jest Emily.

Postanowiłem opuścić pomieszczenie. Udałem się do Haimdalla. Mimo, iż za nim za bardzo nie przepadam, to chcę się dowiedzieć co słychać u mojej narzeczonej.

Szedłem pewnym siebie krokiem. Nie mogę w końcu niszczyć swojej reputacji. W oczach wielu osób uchodzę za potwora. Boją się mnie. Nie powiem, odpowiada mi taki układ. Jednak tylko w przypadku innych krain. W Jotunheimie jestem dobrym władcą. Nie chcę przypominać poddanym Laufey'a. Inny sposób żądzenia mi w tym pomaga.

- Witaj Loki - przywitał się Heimdall.

- Witaj.

- Emily to wieczna wojowniczka - rzekł mężczyzna.

- Co widzisz? - spytałem.

- Jest na misji. Stała się jednym członkiem grupy Avengers - odparł.

Pamiętam jak dziewczyna kiedyś mi opowiadała, że choć raz chciałaby walczyć ramię w ramię z superbohaterami. Nie mówiła, że to jej marzenie. Była ciekawa jak to jest. Co prawda była najlepszą agentką S.H.I.E.L.D. i miała dużo dobrego na koncie. Bardzo dużo pomagała ludziom. Takie osoby się ceni. Wbrew pozorom Emily ma złote serce. Rzadko spotyka się takich ludzi.

- Zgaduję, że idzie jej znakomicie - powiedziałem. Heimdall nic nie odpowiedział tylko przytaknął głową.

Dowiedziawszy się czego chciałem. Poprosiłem o przeniesienie mnie do mojego królestwa. Kiedy byłem już na miejscu, od razu wziąłem w się za przygotowania. Muszę w końcu doprowadzić tą krainę do takiego stanu, aby różne rasy, nie tylko ludzie, mogli tutaj przebywać. Zdaję sobie sprawę, że natury nie oszukam. Zadanie jest bardzo trudne, ale wykonalne. Z pomocą magii można uczynić wiele rzeczy. Moim zadaniem jest tak naprawdę ocieplenie krainy. Jednak jest to nie możliwe, bo lód i śnieg mogłyby się rozpuścić powodując liczne powodzie. Dlatego jedynym wyjściem z sytuacji będzie nałożenie na Emily stałego zaklęcia, które powoduje, że jej ciało przystosowuje się do każdej temperatury. Mogę też wykorzystać niezamieszkane terytoria Jotunheimu i z pomocą niektórych osób, przystosować to miejsce dla Emily. Tak też postanowiłem zrobić. Lodowa kraina jest ogromna, jej mieszkańcy również, a mimo tego, i tak pozostaje jeszcze bardzo duża przestrzeń do zagospodarowania.

EMILY POV.

Jeśli zaraz nie pojawi się Thor, to jak go dorwę, to tego pożałuje. Spóźnia się i to dobre kilka minut. W tej sytuacji liczy się każda sekunda. Natasha nie może nic zrobić, gdyż wyszłoby na jaw, że coś knuje. No i ja. Czekam zamknięta w jakimś pomieszczeniu i czekam na pozostałych Avengers. Nie mogę nic stąd zobaczyć, gdyż nie ma tutaj żadnych okien. Powoli zaczynam się niepokoić. Zawsze istnieje możliwość nie powodzenia akcji. Jednak nie pozostaje w mi nic innego jak tylko czekać.

Oprócz mnie, w tym pomieszczeniu znajduje się kilka młodych osób. Zgubiła ich wizja bycia lepszym. W rzeczywistości stają się gorsi. Dużo gorsi. Z raportów, które dostałam od Fury'ego jasno zrozumiałam, że takie osoby mają duże problemy z osobowością. Chciałam zacząć rozmowę z jedną z siedzących tu dziewczyn gdy usłyszałam huk, a po chwili drzwi wypadły z zawiasów.

- No hej - powiedział Peter.

- Co tak długo?!

- Wybacz, mieliśmy jeden niespodziewany atak - odparł - zabierz stąd tych ludzi. Granatowy van. Tam są Fury i Maria - powiedział i zaczął walczyć z atakującymi go w gościami.

Dzięki temu, że każdy był pochłonięty walką, ja mogłam bez problemu wydostać stąd "więźniów". Zaprowadziłam ich do vanu o gdy chciałam wrócić do budynku, on nagle ekspldował. Stanęłam jak wryta. Pojazd znajdował się dobre kilkadziesiąt metrów od budynku, więc wybuch tutaj nie dotarł. Po chwili jednak się uspokoiłam, kiedy zobaczyłam, że z oddali nadchodzą Avengers.

- Tego - wskazałam na pozostałości budynku - Tego nie było w planach!

- Mówiłem, że plany są do dupy. Atakujemy i po sprawie - powiedział Stark - A teraz, kto ma ochotę na kebaba?

💙💙💙

Ostatni rozdział
Pozostał Epilog
Nie wiem czy będzie on jeszcze dzisiaj czy dopiero jutro
Zobaczy się
Mam nadzieję, że rozdział się podobał 😘

W Obliczu PrawdyWhere stories live. Discover now