Budzę się z ogromnym bólem głowy i amnezją. Dobrze że ta impreza była w piątek bo chyba bym nie wstała do szkoły. Gdy wstaje chcąc iść do łazienki zmyć z siebie ten odór alkoholu zauważam że jestem przebrana w jakiś męski t-shirt, to pewnie któregoś z chłopaków, Diego albo Miguela. Na biurku jednak zauważam bukiet białych róż które dostałam od Nathana. Tak muszę przyznać że miło że pamiętał. Szkoda tylko że ja nie pamiętam chyba z połowy swojej imprezy. Moja sukienka i szpilki też są schludnie ułożone na krześle. Któryś z nich się postarał, na prawdę o mnie zadbali.
Wzruszam ramionami i idę pod prysznic. Wkładam na siebie czarne, krótkie, dresowe spodenki i bluzę w tym samym kolorze wkładaną przez głowę. Związuje włosy w wysokiego kucyka i schodzę do kuchni.
-No w końcu nasza bella wstała.-Mówi Diego z szerokim uśmiechem. Zastaje w kuchni jego i Migulea gotujących coś.
-Co gotujecie?-Pytam z uśmiechem.
-Naleśniki.
-O mój boże czy tylko mnie tak boli głowa.
-Nieźle zabalowałaś.-Mówi Miguel z uśmiechem.
-Daj spokój, połowy chyba nie pamiętam. Mam takie przebłyski. Mam nadzieje że nie zrobiłam nic głupiego.-Mówię i spoglądam na chłopaków oczekując od nich odpowiedzi.
-Nie no z tego co widziałem i pamiętam to nie.-Mówi Diego.
-Ja tak samo.-Potwierdza Miguel.-Trochę bardzo się upiłyście z Amber ale to raczej tyle.- Na te słowa zaczynam się zwijać ze śmiechu a chłopaki patrzą na mnie jak na wariatkę.
-Z zego się tak śmiejesz chica?-Odzywa się Miguel.
-Wyobrażam sobie jak Amber umiera.-Muszę swoją drogą do niej potem zadzwonić.
Gdy siedzimy i jemy śniadanie postanawiam w końcu się dowiedzieć, któremu mam oddać koszulkę.
-Ej a powiecie mi, któremu z was mam oddać t-shirt?
-Jaki t-shirt?-Pyta Diego a Miguel mówi że dołącza się do pytania Włocha.
-Jak to jaki? Przecież któryś z was mnie przebrał w biały t-shirt.-Patrzę na nich zaciekawiona.
-Kelly, Diego to na pewno nie był, bo go prowadziłem do sypialni, on też się trochę upił. A ja nie zaglądałem potem do ciebie, tylko od razu też poszedłem spać.-Mówi czarnowłosy Hiszpan.
-W takim razie skoro byłam taka nawalona i nie przebrałam się sama, a to nie wy, to KTO?-Pytam i podkreślam ostatnie słowo. Patrzę na ich zdziwione i zamyślone miny. No ale skoro to nie żaden z nich to kto?!
-Chyba wiem.-Mówi Miguel.
-No to mów.
-Ten twój kolega nas podwiózł, może on.
-Jaki kolega?-Pytam zdziwiona. Nie pamiętam jak wróciłam do domu więc mi się nie dziwcie.
-No nie pamiętam jego imienia, ale ten taki wysoki brunet, ten co cię przyprowadził na tą niespodziankę.-Marszczę brwi na to co usłyszałam. Zabije go. Zabije chuja. Jak on mógł?! Po co on to zrobił?! Okej ja rozumiem że rozmawialiśmy i w ogóle ale to nie znaczy że znów się lubimy!
-Nathan.-Burczę.
-No to ma koleś przerąbane.-Stwierdza Diego.
-Żebyś wiedział.-Mówię mściwie.
***
Budzi mnie ten cholerny budzik. O mój boże ktoś wymyślił poniedziałek. Chłopaki już ode mnie pojechali wczoraj. Ale jakoś nie wypoczęłam szczerze mówiąc. Mimo to zwlekam się z trudem z łóżka i maszeruję do łazienki. Po gorącym prysznicu podchodzę do szafy i wyjmuję ciuchy. Zakładam jasne jeansy, podkreślające moją pupę i białe, koronkowe body na krótki rękawek. Schodzę na dół, biorę śniadanie od naszej gosposi, zakładam czarne botki i czarną bomberkę.
CZYTASZ
Znienawidzony dupek
Teen FictionKelly Wilson powróciła z Włoch do Ameryki, w której się urodziła i spędziła pierwsze lata swojego dzieciństwa. Szybko zyskuje popularność w nowej szkole, gdzie także spotyka swojego znienawidzonego kolegę z dzieciństwa, Nathana Jonesa. Czy ta dwójka...