Rozdział 41

473 38 3
                                    


- Ała. Możesz trochę delikatniej? - usłyszałam z kuchni cichy głos Tony'ego, dlatego zaciekawiona poszłam w tamtym kierunku.

- A czy ty łaskawie mógłbyś się zamknąć? Jesteś tak cholernie irytujący! - odpowiedziała Amy. Zmarszczyłam brwi, wchodząc do pomieszczenia. Oboje w tym samym czasie, podnieśli na mnie wzrok. Spojrzałam najpierw na przyjaciółkę, po chwili przenosząc wzrok na Tony'ego, który siedział bez koszulki na stołku barowym, opierając ręce na wysepce kuchennej. Plecami był zwrócony do Amy, która trzymała w ręce maść.

- Co sobie zrobiłeś? - zapytałam, wskazując na plecy chłopaka, na których znajdowały się liczne zadrapania i rozdarcia. Musiałam przyznać, że nie wyglądało to zbyt ładnie i na pewno musiało go boleć.

W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza, dlatego z nadzieją spojrzałam na Amy, licząc, że ona wyjaśni mi to całe zajście, jednak wtedy również się przeliczyłam. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale ona była naprawdę zła. Jej szczęka była mocno zaciśnięta, a oddech niespokojny.

- Długa historia - mruknął jedynie chłopak. Jego mięśnie delikatnie napinały się, kiedy Amy rozsmarowywała maść na jego ranach.

- Długa historia? - zapytała kpiąco przyjaciółka. - On jest po prostu głupim dzieciakiem, dla którego liczy się tylko dobra zabawa. - Stałam zszokowana, wsłuchując się w jej ostry ton. Tony wydawał się równie zdziwiony co ja.

- O co ci właściwie chodzi? - zapytał, gwałtownie odwracając się w jej stronę. Chciałam ich uspokoić, jednak Tony ciągnął dalej. - Ostatnio cały czas się mnie o coś czepiasz. Czego bym nie zrobił, jest źle. Starałem się jakoś rozluźnić pomiędzy nami tę napiętą atmosferę, ale to tylko pogarsza i tak już beznadziejną sytuacje. Jeśli ci coś zrobiłem lub jakoś cię skrzywdziłem, to przepraszam! Naprawdę nie chciałem! - powiedział, unosząc jednocześnie ręce w bezradnym geście. Widziałam, że Amy chciała coś odpowiedzieć, jednak przerwała, kiedy do kuchni wszedł Louis, zatrzymując się obok mnie.

- Coś mnie ominęło? - zapytał, patrząc na mnie. Zamknęłam jedynie oczy, wzdychając cicho.

- Nie. W sumie dobrze, że jesteś. Masz i zajmij się tą sierotą - mruknęła Amy, wciskając w ręce Louisa maść, po czym ominęła go i wyszła.

- Coś ty jej zrobił, że jest na ciebie taka wkurzona? - zapytał, patrząc na nas zaskoczony.

- Sam chciałbym to wiedzieć - odpowiedział, wzruszając ramionami. Widocznie cała nasza trójka zadawała sobie jedno i to samo pytanie. - Ale słyszałeś ją. Masz się mną zająć, więc możesz się cieszyć, ponieważ jestem cały twój - powiedział, rozkładając ramiona i zabawnie poruszając brwiami, na co Louis tylko z rozbawieniem pokręcił głową. Podszedł do Tony'ego, każąc mu się odwrócić plecami, aby móc posmarować rany maścią.

- Nie składaj mi tu jakichś niemoralnych propozycji przy mojej dziewczynie - powiedział, a na jego usta cisnął się lekki uśmiech, którego nie potrafił ukryć.

- Nagle jesteś takim grzecznym chłopczykiem? - Na to pytanie Louis uderzył przyjaciela w zranione miejsce. Nie zrobił tego mocno, jednak i tak Tony delikatnie się wzdrygnął, posyłając mojemu chłopakowi mordercze spojrzenie, dzięki czemu wywołał śmiech u mnie i Louisa, po czym sam się do nas dołączył.

- Wiem, że są wakacje, ale nie szalej aż tak bardzo. Nie przekraczaj pewnych granic, ponieważ nie chcę później iść na twój pogrzeb. Może i jesteś najbardziej wkurwiającą osobą jaką znam, ale brakowałoby mi ciebie. - Widziałam, jak z każdym słowem na ustach Tony'ego, pojawia się coraz większy uśmiech. Sama musiałam przyznać, że to, co mówił Louis, było na swój sposób naprawdę urocze. Kiedy pierwszy raz ich poznałam, od razu rzuciło mi się w oczy to przywiązanie i braterska miłość, którą darzyli siebie nawzajem. Nie raz poprawiali mi humor, przedrzeźniając się i dokuczając sobie nawzajem. Poniekąd zachowywali się jak duże dzieci, co w sumie w nich kochałam.

Light || Louis TomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz