Rozdział 26

983 74 4
                                    

Przepraszam, że rozdział dopiero teraz, ale mój laptop się zepsuł... Już jest niby okej, ale jednak ... :/


Czy byłam na siebie zła? To mało powiedziane! Byłam na siebie cholernie wkurzona! Miałam ochotę przywalić sobie w twarz krzesłem! Na dodatek obrotowym! Ale i tak to nie zmniejszyłoby nienawiści jaką do siebie czułam. Co chwile, raz za razem zaciskałam dłonie w pięści, po czym z powrotem je rozluźniałam. Nie chciałam tego powiedzieć, a już w szczególności nie miałam zamiaru zranić Louisa! Po prostu zbyt mocno na mnie naciskał, przez co w złości palnęłam taką głupotę! Nigdy, nawet przez jeden moment nie pomyślałabym, że Rose kłamała.

-Nawet mnie kurwa nie dotykaj!- Usłyszałam z góry krzyk Louisa. Matko muszę to wszystko odkręcić, zanim ten chłopak zrobi coś, czego będzie później żałował.

Wbiegłam po schodach i skierowałam się w stronę wyjścia z domu, jednak jedyne co tam zastałam to Nialla wybiegającego za wściekłym Louisem oraz Tony'ego.

-Tony zaczekaj!- powiedziałam rozpaczliwie. Chłopak zatrzymał się i przeniósł na mnie wzrok. Zdenerwowana przygryzłam wargę.- Posłuchaj...- zaczęłam, jednak wszedł mi w słowo.

-Nie! Nie mam teraz na to czasu! Wybacz, ale tym razem trzymam stronę Louisa.- Wskazał palcem na drzwi, gdzie wcześniej znajdował się wspomniany chłopak.

-Ja naprawdę nie miałam tego na myśli!- broniłam się.

-Ale mnie nie chodzi o to co mówiłaś! Szczerze? To mam to gdzieś! Ale Louis... on jest moim bratem okej? I...- przerwał po czym westchnął głośno.- Muszę iść- mruknął, odwracając się w stronę wyjścia. Zatrzymał się jeszcze i spojrzał w moją stronę, jednak z jego rozchylonych ust nie uleciało żadne słowo. Zacisnął je w cienką linię i pokręcił bezradnie głową, po czym opuścił dom. Zamknęłam oczy i przeczesałam ręką włosy. Wszystko się pieprzy. Najpierw Louis, teraz Tony, a następny będzie kto? Może Amy?

Jak na zawołanie usłyszałam jej smutny głos.

-Meg...- Podeszła do mnie i zamknęła mnie w szczelnym uścisku. Wtuliłam się w jej ciało i wypuściłam urywany oddech.- Jest okej. Wszystko będzie dobrze- szepnęła i zaczęła gładzić dłonią moje plecy.

-Nic nie będzie dobrze. On mnie nienawidzi- mruknęłam.

-Co ty gadasz? Jest po prostu zdenerwowany i tyle, ale na pewno cię nie nienawidzi. Musi ochłonąć, to wszystko- powiedziała uspokajająco. Odsunęłam się od niej, aby móc na nią spojrzeć.

-Przepraszam. Dopiero co przyjechałaś, a ja już wszystko spieprzyłam. Jak widać dobre rzeczy się mnie nie trzymają.- Usiadłam na podłodze, plecami opierając się o ścianę. Przyjaciółka zrobiła to samo i już po chwili była obok mnie.

-Wcale niczego nie spieprzyłaś! To oczywiste, że w przyjaźni również zdarzają się kłótnie- zaprzeczyła.

-W naszej nie było- stwierdziłam, na co dziewczyna zaśmiała się cicho, po czym oparła głowę na moim ramieniu.

-Od zawsze wszyscy mówili, że jesteśmy całkiem inne niż reszta ludzi.- Wystawiła w moją stronę dłoń, którą złapałam i ścisnęłam. To fakt. Większość osób nam to powtarzała. Nie przeszkadzało nam to, wręcz przeciwnie. Kiedy ktoś mówił nam Jesteście jakieś inne, my po prostu uśmiechałyśmy się i odpowiadałyśmy Inny znaczy wyjątkowy, po czym odchodziłyśmy.- Porozmawiaj z nim- powiedziała.

-Tylko problem w tym, że on nie chce ze mną rozmawiać- westchnęłam cicho.

-W ostateczności możemy go związać i zmusić, aby cię wysłuchał.- Wzruszyła ramionami, po czym obie się zaśmiałyśmy.

Light || Louis TomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz