Rozdział 11

1.2K 90 6
                                    

Dzwonek do drzwi. Siedziałam w swoim pokoju, kiedy ktoś usilnie starał się wtargnąć do domu.

-Już idę! Spokojnie!- Usłyszałam krzyk Louisa, po czym jego kroki na schodach. Wróciłam do mojej wcześniejszej czynności, mianowicie – czytania. Byłam zamknięta w swoim własnym świecie. W tle leciała spokojna piosenka, dzięki której całkowicie się odprężyłam. Jednak ten stan nie trwał zbyt długo. Ktoś gwałtownie otworzył drzwi, po czym z wielką siłą rzucił się na moje łóżko.

-Co jest?- zapytałam cicho sama siebie i powoli podniosłam wzrok.

-Hej piękna.- Od razu powitał mnie radosny uśmiech Tony'ego i Louis, który stał oparty o framugę drzwi.

-Hej- odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam.

-Pokażesz mi twój strój?- zapytał, a ja zmarszczyłam brwi.

-Jaki strój?- Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

-Nie mów mi, że jeszcze nie masz żadnej sukienki przygotowanej na jutrzejszą imprezę.- Uniósł brwi w geście zdziwienia.

-Nie- zaprzeczyłam.- Nawet o tym nie myślałam. W ogóle nie jestem jeszcze do końca pewna czy będę na to szła.- Wzruszyłam ramionami i przeniosłam wzrok z powrotem na książkę.

-Louis ona żartuje prawda? Powiedz, że mnie wkręca i to jakiś kiepski żart.- Popatrzył na chłopaka, który cały czas się nam przyglądał. Oboje się zaśmialiśmy.- Dobra. Zobaczymy co ty masz w tej szafie.- Wstał z łóżka i podszedł do szafy, którą uważałam bardziej za garderobę, ponieważ była naprawdę ogromna! Mogłoby się w niej spokojnie zmieścić kilka osób.- To nie, nie... Na pewno nie... Ujdzie jednak dalej to nie to...- mruczał do siebie. Louis usiadł obok mnie.- Dziewczyno ty niczego tu nie masz- jęknął Tony i odwrócił się w naszą stronę. - Jeśli zamierzasz iść w samej bieliźnie to nie ma sprawy, a nawet byłbym bardzo na tak.- Posłał w moją stronę łobuzerski uśmieszek. Mogę przysiąc, że w tamtym momencie byłam cała czerwona. Potwierdziła to nawet tryumfująca mina Tony'ego.- Ale jeśli jednak chcesz iść w ubraniu...- przerwał i spojrzał na Louisa.- Wiesz co robimy stary?- zapytał.

-Pewnie.- Uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i wstał, przez co pociągnął również mnie. Upuściłam trzymaną książkę, która z hukiem spadła na ziemię.

-Co wy planujecie?- Nie byłam pewna czy chcę wiedzieć. Oni mają „świetne" pomysły. A jeszcze jak połączyć ich obu to już w ogóle.

-Zabieramy cię do galerii handlowej- wytłumaczył Lou.

-Jak to?- Czy byłam zaskoczona? To mało powiedziane.

-No tak to. Już uśmiechnij się. Wyglądasz na przerażoną- zaśmiał się Tony i szturchnął mnie palcem w policzek.

-I co? Ja będę przymierzać ciuchy, a wy?- Przenosiłam wzrok z jednego na drugiego.

-Będziemy oglądać ciebie- stwierdzili obydwaj. Już się więcej nie odezwałam, bo w sumie po co? I tak nie mam tu nic do gadania. Oni postanowili za mnie i mimo tego, że na początku ten pomysł wydawał mi się okropny, to teraz sądzę, że może i nawet będzie fajna zabawa.

***

-Czekaj! Weź jeszcze to.- Louis rzucił we mnie kolejną sukienką. Zachichotałam i złapałam ją. Weszłam do przymierzalni, znajdującej się na końcu sklepu. Zaciągnęłam zasłonkę i wszystkie rzeczy, które trzymałam w rękach, zawiesiłam na wieszak. Byliśmy już chyba w siódmym sklepie. Kupiłam już trochę ciuchów, które chłopaki kazali mi wziąć. Uznali jednak, że „to nadal nie jest to" i chodziliśmy szukać dalej. Nie powiem... było naprawdę zabawnie! Zakupy z nimi to ogromna frajda!

Light || Louis TomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz