Rozdział 38

1K 86 15
                                    


Czasem jest tak, kiedy myślisz, że wszystko idzie zgodnie z planem, a życie w końcu staje się takie, jakie powinno być, coś zawsze pojawia się niespodziewanie, niszcząc cały spokój i ład, który starało się zbudować.

Tak właśnie było w moim przypadku. Przez jedną, jedyną osobę, która już dawno powinna całkowicie zniknąć z mojego życia, wszystko ponownie zaczęło się sypać.

Stałam w miejscu jak głupia, nie mogąc oderwać od niego wzroku. To było dla mnie całkowicie nierealne, wydawało się snem. Okropnym koszmarem.

Miałam ochotę wrzeszczeć, płakać i śmiać się jednocześnie, jednak jedyne, co zrobiłam, to nie ruszałam się z miejsca.

Luke również wyglądał na tak samo zdezorientowanego i równie zaskoczonego jak ja. Przyglądał mi się z uwagą, a z jego ust nie wyleciało żadne słowo.

Co on tu do cholery robi?! – krzyczałam w myślach, jednak nie odważyłam się zadać tego pytania na głos.

Zamknęłam oczy z nadzieją, że kiedy je otworzę, jego tu nie będzie.

Jednak tak się nie stało. Był tam, znajdował się w tym samym miejscu, co wcześniej, jednak tym razem skonsternowany zmarszczył brwi.

– To jest niemożliwe. To nie możesz być ty – szepnęłam rozpaczliwie, po czym prawie niezauważalne pokręciłam głową.

– To samo mógłbym powiedzieć o tobie – odpowiedział, wzruszając ramionami, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech.

Kiedy usłyszałam jego głos i zobaczyłam ten jego typowy uśmiech, którego nikt nie potrafi powtórzyć, po moim ciele rozeszła się fala dreszczy.

Jego głos brzmiał podobnie do tego, który zapamiętałam. Był może trochę niższy i bardziej poważny, a kiedy mówił, słychać było lekką chrypkę.

Tak cholernie dawno go nie widziałam. Tęskniłam za nim przez ten cały czas, wypłakiwałam z jego winy morze łez, cierpiałam, starając się uporać ze złamanym sercem, a on tak nagle, kiedy wszystko zaczęło się układać, nie wiadomo skąd stał przede mną i nie zamierzał wyjaśnić, co tu robi?!

Kiedy już miałam zadać to nieszczęsne pytanie, zjawił się uśmiechnięty Louis. Po jego zachowaniu wywnioskowałam, że nie był zdziwiony odwiedzinami niezapowiedzianego gościa. Co więcej! On się go chyba spodziewał!

– Jesteś wreszcie! Ominął cię świetny dzień! Od razu przedstawiam ci moj... – przerwał swój potok słów, zauważając, że coś jest nie tak.

Spojrzał na podłogę, gdzie leżała rozbita szklanka, później przenosił wzrok na mnie, a chwilę później na Luke'a i chyba wtedy dotarło do niego, co się dzieje.

Zamknął oczy, palcami zaciskając jednocześnie nasadę nosa.

– Błagam, nie mów mi, że to jest twój Luke – jęknął, po czym ponownie na mnie spojrzał.

Zacisnęłam usta w cienką linię, piorunując go spojrzeniem. Byłam strasznie zła i sama nie wiedziałam, na kogo bardziej. Luke'a, Louisa czy na siebie samą.

– To nie jest żaden mój – dałam nacisk na to słowo – Luke, ale tak... To jest dokładnie ten, o którym myślisz – oznajmiłam oschle. – Poza tym, czy ktoś łaskawie mógłby wyjaśnić mi, co on tu robi? – zapytałam wreszcie, wskazując palcem na Luke'a. Oboje popatrzyli na siebie i Louis w końcu zabrał głos.

– Zanim poznałem ciebie, poznałem jego. Spotkaliśmy się na pewnym wyjeździe i w sumie wtedy wydawał mi się naprawdę spoko chłopakiem. Był ze mną Tony i we troje postanowiliśmy, że jeszcze kiedyś się spotkamy, może pojedziemy gdzieś razem. No i właśnie w tym roku, kiedy planowaliśmy ten wyjazd, pomyśleliśmy, czemu nie? Zadzwoniłem do niego, powiedziałem mu jak wygląda sytuacja i tak właśnie się tu znalazł. Nigdy nie pomyślałbym, że on, to jednocześnie ten chłopak, o którym mi opowiadałaś. Mówiłaś, że on jest w Sydney, a ja spotkałem go całkowicie gdzie indziej! Na świecie jest tyle facetów, którzy mają tak samo na imię, a ja musiałem poznać akurat tego! Poza tym, z twoich opowieści wyobrażałem go sobie całkowicie inaczej – westchnął, krzywiąc się lekko.

Light || Louis TomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz