Rozdział 28

1.1K 78 3
                                    

Po trzech dniach Amy musiała wracać. Nie chciałam, aby mnie opuszczała, jednak nie mogłam nic zrobić. Było mi cholernie przykro, ponieważ ponownie nie będę mogła mieć jej przy sobie. Starałam się nie pokazywać smutku, jednak dość marnie mi to wychodziło.

-Dziękuję za te pięć cudownych dni. Jesteście naprawdę cudowni.- Uśmiechnęła się w naszą stronę. Przytuliła Tony'ego i Louisa, po czym stanęła przede mną.- A więc ponownie się rozstajemy, co? Masz szczęście, że nie jesteśmy razem, ponieważ w tym momencie prawdopodobnie bym z tobą zerwała - zaśmiała się cicho, a ja jej zawtórowałam. Starała się rozładować smutną atmosferę, jednak widziałam jak w jej oczach błyszczą łzy. Nie odpowiedziałam, tylko przyciągnęłam ją do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. Zacisnęłam oczy, kiedy moim ciałem wstrząsał szloch.

-Wydaje mi się, że potem i tak byś do mnie wróciła. Stwierdzam, że byłybyśmy dobrym małżeństwem- zachichotałam, po czym powoli odsunęłam się od Amy. Otarłam mokre policzki, machając na pożegnanie przyjaciółce. Uśmiechnęła się do nas po raz ostatni, znikając za dużymi drzwiami. Miałam ochotę wrzeszczeć, błagać aby wróciła, jednak jedyne co zrobiłam, to poszłam wraz z chłopakami do samochodu. Usiadłam na tylnym siedzeniu, opierając głowę o zimną szybę. Tępo wpatrywałam się w widoki za oknem, nie mogąc skupić się na niczym. Czułam się otępiała. Po prostu smutna.

-Ej Meg. Uśmiechnij się.- Tony odwrócił się w moją stronę, jednak ja nawet na niego nie spojrzałam. Nie miałam ochoty rozmawiać. Chciałam posiedzieć sobie w ciszy i po prostu przestać myśleć. Wyłączyć się na chwilę, oderwać od rzeczywistości.- Przecież to nie był ostatni raz kiedy się widzicie!- próbował mnie pocieszyć. Serio? Ja czuję się jakbym kolejny raz zostawiła ją samą, a co najgorsze zawiodła. Nie chciałam się tak czuć. To nie było przyjemne.- No weź młoda! Świat się jeszcze nie skończył!- Wkurzona zgromiłam go spojrzeniem.

-Nie nazywaj mnie młoda- warknęłam zirytowana i ponownie przeniosłam wzrok na szybę. W samochodzie rozniósł się dźwięczny śmiech chłopaków.

-Przechodzisz jakiś nastoletni bunt czy co?- zapytał rozbawiony Tony. Wywróciłam jedynie oczami, nie komentując tego.- Suń się. Idę do ciebie- oznajmił, odpiął pasy i podniósł się z miejsca, aby przejść do mnie na tył auta. Oparł się rękami o oparcie mojego siedzenia, nachylając się bardziej w moją stronę. Przez przypadek uderzył głową w dach. Powiedział pod nosem ciche 'kurwa', rozmasowując bolące miejsce. Zachichotałam cicho na co on posłał mi uśmiech.- Miło, że śmieszy cię krzywda innych- warknął rozbawiony. Wystawiłam w jego stronę język, ponownie chichocząc.

-Mógłbyś łaskawie zabrać swoją dupę sprzed mojej twarzy?- mruknął Louis rozbawionym głosem.

-I tak wiem, że mi jej zazdrościsz- wytknął mu Tony. Zasłoniłam usta ręką, aby czasem nie wybuchnąć śmiechem.

-Z kim ja żyję- westchnął Lou, wywracając oczami. Tony w końcu usiadł na miejscu obok mnie, odwracając się w moją stronę, tym samym skupiając na mnie całą swoją uwagę.

-Chcesz porozmawiać?- zapytał chłopak. Pokręciłam przecząco głową. Kompletnie nie miałam na to ochoty. Mimo, że to nie było dobre wyjście, jednak wolałam dusić w sobie emocje.- A może masz ochotę się przytulić?- zapytał rozkładając ramiona. Uśmiechnęłam się i przysunęłam się bliżej niego. Położyłam głowę na jego ramieniu, wtulając się w jego ciało. Objął mnie rękami i oparł podbródek na mojej głowie.- To zawsze działa- szepnął cicho. Zaśmiałam się, nie odpowiadając. On jest kochany, zawsze wie co powiedzieć lub zrobić.

-Mimo, że przed chwilą jeszcze Amy z nami była, to już tęsknie za nią- mruknęłam.

-Hej młoda, za niedługo się zobaczycie. Obiecuję ci to.- Pocałował mnie w czubek głowy.

Light || Louis TomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz