Rozdział 32

1.1K 79 4
                                    


Wyszłam z samochodu, nie czekając na Tony'ego, który ze mną przyjechał. Chciałam jak najszybciej zobaczyć Amy, ponieważ miałam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Louisa z nami nie było, ponieważ miał coś jeszcze do załatwienia. Ustaliliśmy, że zostanę dzisiaj na noc wraz z Amy. Miałam ze sobą plecak na jutro do szkoły oraz ciuchy na przebranie.

Chciałam już ruszyć, jednak ostatecznie zaczekałam na przyjaciela, który już po chwili pojawił się obok mnie. Wziął ode mnie rzeczy i w końcu zaczęliśmy iść w stronę drzwi. Wpuścił mnie do środka przodem, za co podziękowałam mu lekkim uśmiechem. Na korytarzu zauważyłam dyrektorkę, dlatego podeszłam do niej, zatrzymując ją.

- Dzień dobry, Amy jest u siebie? - zapytałam grzecznie. Kobieta widocznie była zaskoczona moją dzisiejszą wizytą, jednak uśmiechnęła się w moją stronę, odpowiadając.

- Witaj Meg. Dobrze, że jesteś. Niestety tak, Amy jest u siebie – westchnęła cicho, a jej mina momentalnie zrzedła. Nie powiem, zmartwiłam się i to bardzo. Kiedy ponownie chciałam zadać pytanie, weszła mi w słowo. - Przepraszam, ale śpieszę się – powiedziała, posyłając mi przepraszające spojrzenie. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, już jej nie było. Westchnęłam cicho i jak najszybciej popędziłam w stronę schodów na piętro. Zdziwiony Tony ruszył zaraz za mną, dorównując mi kroku. Wiedziałam, że chce się mnie zapytać o co chodzi, jednak nie zrobił tego, prawdopodobnie nie chcąc być wścibskim. Ułatwiając mu sprawę, sama wyjaśniłam wszystko.

- Coś się dzieje z Amy. Nie wiem dokładnie co, ale mam złe przeczucia – powiedziałam zaniepokojona. Zatrzymałam się przed drzwiami mojego byłego pokoju, niepewnie pukając w drzwi. Nie trzeba było długo czekać, aby usłyszeć jej głos dobiegający ze środka.

- Wynoście się stąd! Wszyscy! - wrzasnęła zachrypniętym głosem, aż mnie zamurowało. Złapałam za klamkę, energicznie pchając drzwi, wpadłam do pokoju. Przeleciałam wzrokiem po całym pomieszczeniu, zatrzymując spojrzenie na przyjaciółce, która siedziała owinięta w koc na parapecie, wpatrując się w okno. Głowę miała opartą o szybę, a czarne, gęste włosy opadały jej na twarz. Złapałam się za brzuch, czując nieprzyjemne uczucie. Podeszłam do niej, kucając obok. Złapałam za jej drobną dłoń, starając się, aby jakoś zwrócić jej uwagę. Nie spojrzała na mnie, tylko drgnęła lekko wystraszona, szybko zabierając rękę.

- W tej chwili na mnie spójrz – zażądałam nieznoszącym sprzeciwu głosem. To również nie poskutkowało. Dziewczyna jedynie – jeśli to było możliwe – jeszcze bardziej się skuliła. Czułam się, jakby wymierzyła mi policzek. Podniosłam się z ziemi, cofając o krok do tyłu. Spojrzałam przejętym wzrokiem na Tony'ego, który również nie wiedział co robić. - Amy co się dzieje?! Błagam nie rób tego znowu! Porozmawiaj ze mną! - powiedziałam przejęta. W końcu wolno przekręciła głowę, skupiając na mnie swoją uwagę. Zauważyłam, że ma przekrwione i spuchnięte oczy, co oznaczało, że płakała. Nabrałam ze świstem powietrza do płuc.

- Po prostu stąd wyjdźcie – poprosiła, na co przecząco pokręciłam głową. Nie ma pieprzonej mowy, że teraz zostawię ją samą. Usiadłam obok niej. Przez chwilę nikt z zebranych tutaj osób się nie odzywał, dlatego postanowiłam przerwać tę ciszę.

- Nie zamykaj się w sobie. Błagam cię nie opuszczaj mnie znowu. Chcę ci pomóc, tylko proszę, porozmawiaj ze mną – szepnęłam rozpaczliwie. Miałam świadomość, że ponownie może przestać ze wszystkimi – włącznie ze mną – rozmawiać. Już kiedyś była taka sytuacja. Wtedy co prawda mniej się znałyśmy, jeszcze aż tak bardzo się ze sobą nie przyjaźniłyśmy, jednak i tak starałam się do niej jakoś dotrzeć. Od samego początku mieszkałyśmy w jednym pokoju, dlatego po pewnym czasie zaczęło mi doskwierać to, że w ogóle ze sobą nie rozmawiałyśmy.

Light || Louis TomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz