Prolog

41.6K 2.4K 1K
                                    

18 lat wcześniej

Doktor ściągnął ciążące mu na nosie okulary i spojrzał na dwójkę ludzi, siedzących przed nim. Westchnął.

– Ma mieć oczy i skórę węża, jak dobrze zrozumiałem...

Przytaknęli, a uśmiechy na ich twarzach się poszerzyły.

– I włosy jak ogień! – dodała entuzjastycznie kobieta.

Lekarz ponownie westchnął.

– Rozumieją państwo, że cząstkowa wymiana genów ze zwierzęcymi nie jest jeszcze w pełni opracowana. Eksperymenty wciąż są w fazie testów. – Zamyślił się przez chwilę i pokiwał głową.

– To prawda, media nagłaśniają sprawę, by zachęcić potencjalnych sponsorów, ale w telewizji nie mówią o komplikacjach, które mogą wystąpić. Badania muszą przebiegać w swoim tempie, nie możemy ich przyspieszać. Obecnie nie możemy odpowiadać za ich rezultat. Równie dobrze jak chcemy stworzyć człowieka o cechach zwierzęcych, możemy stworzyć zwierzę wyglądające jak... człowiek.

Patrzył na nich zafrasowany, jednak oni wciąż się uśmiechali, jakby świadomość ryzyka nie robiła na nich absolutnego wrażenia. Lekarz z rezygnacją pokręcił głową.

– Nie mogę się tego podjąć, to wykracza poza moje kompetencje. Obecne testy odbywają się tylko w zakresie symulacji komputerowej. Nie dokonano żadnych prób na zwierzętach, nie mówiąc już o ludziach...

– Pokryjemy koszty badań – przerwał mu twardo mężczyzna. – Mamy jednak nadzieję, że szybko rozwiążecie tę kwestię. Dajemy wam rok na badanie i mamy nadzieję, że po tym okresie będą państwo gotowi spełnić nasze wymagania. Jeśli nie wyrazicie zgody, udamy się gdzie indziej, gdzie zapewne będą zachwyceni naszym pomysłem.

Lekarz ponownie pokręcił głową, założył okulary i spojrzał na nich zza osuniętych na czubek nosa szybek.

– Proszę dać mi chwilę do namysłu, to nie takie proste. Przyczynić się do powstania czegoś... – zawahał się – nowego. To nie to samo co dokonać małych zmian genetycznych jak zmiana koloru oczu czy włosów. Państwo oczekują ode mnie znacznie więcej...

– Rozumiemy. – Mężczyzna skinął głową. – Wrócimy tu jutro. Mam nadzieję, że do tego czasu podejmie pan właściwą decyzję.

Lekarz pomasował skronie i powoli wypuścił powietrze, by ochłonąć.

– W porządku. Niech tak będzie – zgodził się i wstał, by odprowadzić ich do drzwi.

Ledwie lekki trzask oznajmił ich zamknięcie, a rozległ się dzwonek w komputerze.

– No tak... – mruknął, podchodząc do biurka. – Oczywiście.

Nacisnął „odbiór", a światła w pomieszczeniu przygasły. Z rzutników wystrzelił trójwymiarowy obraz posiwiałego mężczyzny.

– Dobry wieczór, doktorze Starczewski – powiedział hologram.

– Dobry wieczór, panie prezesie.

– Jak rozumiem byli u pana Wolscy...?

Zawsze zdumiewało go, że ten starzec wie o wszystkim, co dzieje się w jego placówce, nawet gdy przebywał po przeciwnej stronie globu. Nie okazał jednak zdziwienia i przytaknął:

– Nie myli się pan.

Wyświetlany obraz pokiwał głową.

– I zapewne przedstawili panu ofertę...

– W istocie. – Doktor uśmiechnął się, rozglądając dyskretnie, czy przypadkiem w gabinecie nie zamontowano kamer, które szpiegowałyby jego poczynania.

– Ofertę... – ciągnął hologram – której nie możemy odrzucić.

Uśmiech na twarzy doktora stężał. Chwilę milczał, wpatrując się w migoczące oblicze prezesa, nie wiedząc, czy ten nie poddaje go czasem jakimś testom. Zacięta mina starca uświadomiła go jednak, że nie.

– O czym pan mówi?! – oburzył się. – To wiąże się z ogromną odpowiedzialnością! Nie wiemy, co wyjdzie w wyniku tych eksperymentów. Jak chce pan przedstawić swoje działania Ministerstwu? Badania są w fazie testów, nie udzielą nam na to zgody...

Prezes powstrzymał dalszy potok słów uniesioną dłonią.

– I dlatego nikt nie może się o tym dowiedzieć. – Jego głos przybrał ostrzejszy ton. – Wyniki badań będą szyfrowane na bieżąco, nagrania kasowane, a państwo Wolscy podpiszą klauzulę, w której zdeklarują się, że w razie komplikacji nie obarczą nas odpowiedzialnością za... efekt tych eksperymentów. Ministerstwo się nie dowie.

Lekarz patrzył na prezesa wzburzony.

– Ale... dlaczego?

– Nie mam już pieniędzy na dalsze działania. Lada dzień moja firma ogłosi bankructwo, jeśli tylko czegoś nie wymyślę, a do tego nie mogę dopuścić. – Westchnął, pocierając palcami skroń. – Musimy opracować coś nowatorskiego, coś, co pomoże nam stanąć na nogi, ściągnie klientów i zdeklasuje konkurencje. Z tym że... nie stać nas na badania! Zastrzyk gotówki od Wolskich to nasza ostatnia deska ratunku. Jedyna możliwość, która pozostała.

– To niedorzeczne! Cały ten pomysł jest niedorzeczny! Za kogo się pan uważa?! – zdenerwował się doktor. – Za Boga?! Nie można tak szastać ludzkim życiem!

– Nie. – Starzec pokręcił głową. – To ty jesteś Bogiem w tym rozdaniu. Ty będziesz bawić się życiem, a ja... udzielam ci mojej zgody, by nim zostać. – Uśmiechnął się.

Starczewski skrzywił się, a dłonie zacisnął w pięści.

– Mam jakiś wybór czy to już postanowione?

Hologram westchnął zrezygnowany.

– Obaj dobrze wiemy, że marzysz o tym, by te badania się powiodły... – powiedział. – Nie zaprzeczaj. Od lat mówiłeś o różnych możliwościach rozwoju, a to jedna z nich.

– Tak, to prawda... ale nie za taką cenę. – Pokręcił głową. – Nie będę się bawił ludzkim życiem.

– Każdy jest czasem zmuszony podjąć ryzyko, by stać się kimś wielkim. A ja daję panu tę szansę.

Doktor odchylił się na krześle wzdychając przeciągle i zamknął oczy. Chwilę trwał w zawieszeniu, głęboko zastanawiając się nad tą propozycją. Zostać rewolucjonistą w dziedzinie genetyki... tak, to piękne marzenie. Jeśli zachowa wszelkie środki ostrożności, nic złego się nie stanie...

Spojrzał na hologram i pokiwał głową.

– Zgoda. Niech więc tak będzie.

Nieidealna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz