1.2

436 69 16
                                    

Przechodziłam między szpitalnymi korytarzami, od prawie dwóch miesięcy systematycznie pojawiam się tu z dziadkiem.

Niestety, ale niecałe cztery miesiące mogliśmy cieszyć się i smakować życia w USA. Po moim załamaniu, które przeszłam, dziadek postanowił, że zmienimy na jakiś czas lokum, więc wybraliśmy się na małe wakacje do NY. Było mi to na rękę, gdyż tutaj wszystko mnie dobijało.
W końcu, jak zaczęłam wracać do siebie, to dziadka zdrowie się bardzo popsuło, więc byliśmy zmuszeni wrócić do Korei.
Zdrowie dziadka było dla mnie ważniejsze, niż moje własne.

Z uśmiechem otworzyłam drzwi Sali, w której leżał mój dziadek.

- Dzień Dobry dziadku – podeszłam i ucałowałam go w głowę.

- Ahh wnusiu nie widzieliśmy się może z godzinę, a witasz mnie jakby wieczność minęła – złapał mnie za dłoń.

- Dostałam wypis twój – pokazałam na kartkę w ręce – Możemy zacząć zbierać się do domu.

- Tu mi chyba dobrze jest – unikał mojego wzroku.

- Czy to przez starszą pielęgniarkę, która przesiaduje z tobą przy herbacie? – poruszyłam brwiami.

- Ty mała łajdaczko – ścisnął moją dłoń – Podglądałaś nas?

- Nie – uśmiechnęłam się – Dobrze, że ktoś ci dotrzymuje towarzystwa jak muszę załatwiać sprawy biurowe.

- Trochę mi źle, że musisz wykonywać moją pracę – pomogłam dziadkowi się podnieść z łóżka – Nie tak powinnaś odbywać swoje praktyki na tym stanowisku.

- Na ten moment jestem twoją prawą ręką, a mając ciebie w domu uważam, że to najlepsze praktyki jakie mogą być.

- Coś się działo takiego we firmie wnusiu? – spojrzał na mnie.

- Nie. Poza tym, że sekretarki się buntują, że zostały rozdzielone – uśmiechnęłam się.

- W końcu by do tego doszło, twój ojciec je przeniósł koło siebie, gdy zarządzał.

- Ja je rozdzieliłam, by nie pokonywały dziennie dziesiątek kilometrów. Poza tym większość czasu pieprzyły o kierownikach, co było przesadą.

- Coś jeszcze się działo? – narzucił na siebie koszulę.

- Nie.

- Jestem z ciebie dumny wiesz wnusiu?

- Jesteś?

- Tak kochanie. Poradzisz sobie, gdy mnie zabraknie.

- Nie chcę tego słuchać dziadku – zacisnęłam usta.

- Wiesz, że to nieunikniony temat. Musimy w końcu o tym porozmawiać, muszę dopiąć formalności związane z firmą i moim majątkiem.

- Przestań dziadku jeśli nie chcesz mnie zdenerwować. Nie chcę tego słuchać, nie chcę byś dopuszczał do siebie myśl, że umrzesz niedługo. Będę walczyła do samego końca i oddam wszystko, żeby wróciło ci zdrowie.

- Nie ma leku, który mnie wyleczy.

- Są inne sposoby. Nie rozmawiajmy o tym okej? Nie chcę tego słuchać.

- Ale…

- Skończyłam rozmawiać.

Dziadek bywał uparty, męczył mnie zaczęciem rozmowy o jego chorobie niejednokrotnie, ale nie chciałam tego słuchać. Nie chcę słuchać i godzić się z myślą, że w końcu choroba go zabierze. Dopóki mam siłę, będę walczyć o dziadka zdrowie, nawet jeśli wiąże się, to z porzuceniem stanowiska, czy kolejną wyprowadzką.

Odwiozłam wózek inwalidzki, na którym dziadka transportuję do samochodu. Wpatrzona w telefon zmierzałam do wyjścia, znajome głosy dobiegły do moich uszu. Podniosłam głowę, widząc moje dwóch ludzi, którzy zawzięcie rozmawiają. Zatrzymałam się w miejscu, by upewnić się, że to co widzę, to nie jest wytwór mojej wyobraźni.

- Jestem pewna, że powinna być w pracy… - zmrużyłam oczy i powiedziałam do siebie.

Nie dostałam jej urlopu do podpisania, więc co Dani robi w szpitalu w momencie jak powinna pracować?

- Daj spokój, nic mi nie jest – powiedział jej chłopak, który głosem przypominał mojego przyjaciela.

- Zostań na rehabilitacji skarbie, w końcu musisz wrócić do normalności – odpowiedziała poczwara, która była moim wrogiem.

Miała szczęście, że nie trafiłam na nią w biurze, bo nie wiem jakbym się zachowała.

Nie chcąc podsłuchiwać i oglądać moich wrogów, po prostu ruszyłam przed siebie. Nie miałam czasu, bo dziadek musiał jak najszybciej położyć w łóżku i dostać leki.

- [Y/N]? – usłyszałam damski głos, przez który się zatrzymałam – Wróciłaś?

- Nie powinnaś być w pracy? – zwróciłam się w stronę dziewczyny.

- Ja.. Powinnam być- spuściła głowę – Urwałam się na szybko.

- Bez informowania mnie, bądź dziadka?

- Pilna sprawa, musiałam dopilnować, by Yoongi..– wskazała na chłopaka ręką.

Nie zaszczyciłam go wzrokiem, nie chciałam słuchać jej tłumaczeń.

- Nie interesuje mnie komu i co się stało – schowałam telefon do kieszeni spodni – Podejdź jutro do biura. Będę tam po ósmej.

- Jasne, dziękuję – uśmiechnęła się w moją stronę.

Bez pożegnania ruszyłam przed siebie, musiałam walczyć ze sobą i swoim głosem. Nie spodziewałam się zobaczyć go w takim miejscu.

Wsiadłam do samochodu i uśmiechnęłam się do dziadka.

- Ruszamy wypoczywać do domu.

- W końcu, czuję że opadam z sił wnusiu.

Zaniepokoiło mnie to, wiedziałam że teraz dobry tydzień dziadek będzie dochodził do siebie. Mimo wszystko, chciałam myśleć pozytywnie. Muszę starać się, by ostatnia osoba którą kocham mnie nie zostawiła.

- Chwila i będziemy w domu, zdrzemnij się jak jesteś bardzo zmęczony.

- Okej – wygodnie się ułożył – Chyba widziałem młodzieńca, który nie przyjął twojej miłości.

Przegryzłam wargę, wpadł na dziadka.

- To nie była miłość, wydawało mi się wtedy.

- Wciąż cię to boli wnusiu? – zerknął w moją stronę.

- Nie, przeszło mi. Stwierdzam, że miłość nie jest dla mnie dziadku.

- Nie mów tak. Musi ktoś o ciebie zadbać jak mnie zabraknie.

- Dziadku przestań tak mówić, rak to nie jest wyrocznia. Można z tym walczyć.

- Nie chcę być dla ciebie ciężarem wnusiu. Powinnaś dbać o męża czy chłopaka, a nie o starego dziada.

- Nie chcę tego słuchać.

- Okej – westchnął dziadek – Wrócimy do tematu, jak będziesz gotowa.

Nic nie odpowiedziałam, jechałam prosto do domu. Wyrzucałam z głowy myśli o tym, jak choroba powoli wysysa życie z mojego dziadka.

~~~~~~~

Witam w drugiej części!

• Always You • / Min YoongiWhere stories live. Discover now