37. Trzepot skrzydeł motyla

5.6K 128 88
                                    

11.11.2017 r.

Trzymają Cię niewidzialne sznury. Nie możesz się ruszyć, chociaż bardzo chcesz. Całe Twoje ciało jest unieruchomione, ale oczy wciąż widzą. Wszystko zapamiętają. Przeleją widok do Twojej głowy, wywołując w późniejszym czasie koszmary. Widzisz coś okropnego i zamierasz, ale nie umierasz. Żyjesz, chociaż już nie chcesz. Chcesz się uwolnić od niebezpiecznego świata. Od widoku krwi, która wylewa się jeszcze z ciepłego ciała.

Krew, pot i łzy. Krew wydobywająca się z leżącego na ziemi ciała Evansa. Kropelki potu na czole Janga trzymającego broń. Moje załzawione oczy, zapamiętujące każdy, najdrobniejszy szczegół. A gdzieś między tym głośne krzyki. Moje? Nasze? Nikogo?

– Czy ty... – zaczęła niepewnie Ruby.

– Właśnie... – dodała łamiącym się głosem Emily.

– Go zastrzeliłeś? – Dokończyłam ze łzami w oczach, patrząc na dłoń, która wciąż trzymała broń.

Wyprana ze wszystkich emocji, utkwiłam wzrok w Timothym, który musiał najwyraźniej poczuć. Przestał wpatrywać się w leżącego Evansa, przesuwając ciało w moim kierunku. Powędrował swoim spojrzeniem za moim. Razem patrzyliśmy na jego dłoń. Wyglądał tak, jakby zapomniał, co w niej ma. Jakby nie pamiętał, co przed chwilą zrobił.

Odchrząknął niedbale, chowając broń do wewnętrznej kieszeni kurtki.

– Rory, może lepiej... – wyjąkał nieswojo Elliot, kładąc delikatnie rękę na moje ramię.

– Nie dotykaj mnie – warknęłam, zrzucając dłoń.

Skierowałam się wprost na wysokiego bruneta. Kogoś, kto okazał się być zdolny do morderstwa z zimną krwią. Bo jego twarz była w tym momencie zimna. Oziębła. Bez cienia emocji. Tak bardzo pochłonięta mrokiem.

– Dlaczego to zrobiłeś? – Zapytałam z gulą w gardle, ledwo wypowiadając jakiekolwiek słowa.

– Dla lepszego widowiska – odpowiedział sarkastycznie.

– Zabijasz ludzi dla lepszego widowiska!? Czy ty się słyszysz!? – Mój głos przybierał na sile, podobnie jak spływające łzy.

– Nie...

– Jesteś pierdolonym mordercą! – Wykrzyczałam, przerywając mu. – Przez Ciebie niczego się nie dowiem! Wszystko zepsułeś! Co ja mam teraz zrobić!? – Zaczęłam panikować, chodząc w kółko, zanurzając przy tym dłonie we włosach.

– Aurora, co z Tobą? O czym ty mówisz? – Z oddali usłyszałam głos Ivana.

– Czego się nie dowiesz? – Zapytał zachrypniętym głosem Jang.

– Niczego. Już niczego się nie dowiem. Zabiłeś jedyną osobę, która mogła coś wiedzieć! – Wykrzywiłam jak opętana, ciągnąć z całej siły za swoje włosy.

Poczułam, jak ktoś zbliżył się do mojego ciała. Chwycił mocno za nadgarstki, ciągnąc je w dół ciała. Po chwili zostały uwolnione z uścisku, a osoba stojąca przede mną, odgarnęła z mojej twarzy zmierzwione włosy. Znów zobaczyłam ten cholerny mrok. Czarne oczy.

– Nie zabiłem go – powiedział ostro. – Więc się, do cholery, uspokój – warknął, chwytając za moje ramiona, tym samym unieruchamiając całe moje ciało.

– Nie kłam. Jest cały we krwi. Masz w kieszeni broń i wszyscy słyszeli wystrzał. Zabiłeś go! – Wysyczałam prosto w jego twarz.

– W zasadzie...

– Ty pojebie! – Jangowi przerwał jakiś zapłakany i przerażony głos.

Simon? Mam omamy?

Przecież trupy nie mówią...

TIME of lies [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz