27. Definicja porwania

4.2K 113 15
                                    

22.09.2017 r.

Czy naprawdę życie może się tak szybko zmienić? Oczywiście wiem, że niektórzy tracą całą fortunę w jeden dzień, albo wygrywają na loterii – tak, wtedy zdecydowanie wszystko zmienia się w mgnieniu oka. Ale co z takimi zwykłymi ludźmi, jak ja? Trzy tygodnie moim największym zmartwieniem było założenie ubrań Ruby do nowej szkoły i kompletny brak zrozumienia ze strony matki. Teraz martwię się o to, dlaczego każdy mnie zna i patrzy, dlaczego najpopularniejsi ludzie w tym mieście ze mną rozmawiają i czy niebawem mam zostać singielką, czy może nastolatką bez żadnych marzeń.

Jutro mija tydzień od wyzwania, a to oznacza tylko jedno – został mi dzień na podjęcie decyzji. Bycie niezdecydowanym to jedna z najgorszych cech charakteru. Od tego tylko gorsze jest niedopuszczenie do siebie prawdy. Chociaż wciąż przewija się w podświadomości i milion głosów mówi to na każdy możliwy sposób, ty i tak będziesz udawać, że tego nie słyszysz. Bo boisz się konsekwencji wypowiedzenia prawdy na głos. Bo każda decyzja jest jak domino. Wystarczy jeden zły wybór, jedno złe postawienie płytki, a wszystko stanie w miejscu, albo runie.

– Okej, obiecałam się nie wtrącać, ale muszę w końcu zapytać, bo inaczej wybuchnę – wypaliła nagle Ruby w drodze do szkoły. – Wybierzesz blondi czy swoje marzenie? Bo wiesz, dla mnie odpowiedź jest oczywista.

– Nie wiem, Ruby. Mam chaos w głowie. Dosłownie. Czuję się tak, jakby od tygodnia w moim mózgu panował jakiś huragan na skalę światową – odparłam zmęczona, opierając głowę o szybę.

– Nikt nie może podejmować decyzji za Ciebie, więc sama musisz zdecydować. Będę Cię wspierać bez względu na to, co postanowisz. Ale pamiętaj, że w innej szkole nie będziesz miała tak dużej możliwości rozwoju, jak tutaj, a jednak na świecie są miliardy facetów.

Tak, coś w tym jest. Jednak nadal coś mnie blokuje od przyznania jej głośno racji.

Idąc już szkolnym korytarzem w pewnym momencie poczułam jakąś dłoń zawieszającą się na mojej szyi. Szybko odskoczyłam, aby nie dać się zwabić w jakąś pułapkę pieprzonego Janga. Odwracając głowę w stronę sprawcy jednak jego tam nie zauważyłam.

– Besti, wyluzuj – roześmiał się nieco Elliot. – Przecież nie chcę Cię zabić. Chciałem się tylko przywitać.

– Matko – odetchnęłam z ulgą. – Ale mnie wystraszyłeś.

– Moja uroda tak Cię przestraszyła? – Zażartował, po tym znowu objął mnie swoim ramieniem. – Cześć Torres – Zwrócił się tym razem do czarnowłosej obok, nieco wychylając się w jej kierunku.

– Siema Wood, dawno się nie widzieliśmy – odpowiedziała.

– To wy się znacie!? – Zdziwiona uniosłam brwi.

– Jasne. Nasze mamy znały się jeszcze w Barcelonie – wyjaśnił chłopak.

– Dlatego nasze rodziny spędzają razem Festa Junina – dodała Ruby.

– I jakim cudem tylko nic mi nie mówiłaś na ten temat?

– Jeśli zaczniesz się chwalić, że znasz któregoś z członków 4TIME, to już po Tobie. Będziesz zawsze na celowniku wszystkich w mieście – powiedziała spokojnie Ruby.

– Ha, ha, co ty nie powiesz – zaśmiałam się ironicznie.

– W każdym razie lubimy się – skwitował Elliot. – A poza tym, przyszedłem w pewnym interesie.

– Ocho, wiedziałam, że jest jakiś powód Twojej samotnej przechadzki po szkole.

– Tak, cóż. Zostałem wydelegowany – podrapał się niezręcznie po skroni. – Chcielibyśmy, żebyś od teraz spędzała z nami nieco więcej czasu.

TIME of lies [W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz