19. Nietypowa piłeczka golfowa (po korekcie)

3.8K 117 33
                                    

Od trzech godzin obserwowałam z meleksa czwórkę grających chłopaków i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego wszyscy się ich boją. Tak, to prawda, że ich chłodne spojrzenia potrafią przeszyć duszę i pozostawić z niej jedynie marne strzępy, ale kiedy nie patrzą w Twoim kierunku, są neutralnie nastawieni lub się nie odzywają, to wydają się normalni.

Jednak normalność, to pojęcie względne.

Ale określenie „wydawać się" dotyczy, co najwyżej, dużej dozy prawdopodobieństwa, nie czegoś w stu procentach prawdziwego. Pozory często mylą. A ja przekonałam się o tym wiele razy. Właśnie dlatego nie ufam ani plotkom, ani własnemu, pierwszemu spostrzeżeniu.

A nawet dziesięciu następnym.

Na recepcji przechwalali się, że grają od siódmego roku życia, tymczasem żaden z chłopaków nie potraktował na poważnie ani jednego dołka. Jedynie wygłupiali się, przepychali, wyrzucali piłki, gdzie popadnie i robili sobie na złość, co często kończyło się na drobnych przepychankach. Momentami czułam się tak, jakbym usiadła na ławce w zoo i od kilku godzinach patrzyła na rodzinę małp.

Nawet najdorodniejszy szympans Jang wydawał się rozluźniony. Chociaż będąc w na pozór, neutralnym nastroju, wciąż biła od niego mroczna aura. Tajemniczość i coś, co wprawiało innych w niepokój i zakłopotanie.

Jego nie da się przestać bać.

– Jak Twoja noga? – Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie Ivana, który do mnie podszedł.

To były pierwsze tego dnia słowa, które skierował bezpośrednio do mnie. Ze swoimi przyjaciółmi też raczej nie rozmawiał zbyt wiele. Grał, przytakiwał, gdy któryś z nich coś mówił, śmiał się, gdy robili to pozostali, ale sam z siebie wnosił do relacji i rozmowy zaledwie kilka procent.

Był cichy, ale wzbudzał we mnie największą sympatię.

Czasami miałam wrażenie, że patrzę na samą siebie.

– Całkiem nieźle – stwierdziłam obojętnie.

– Tydzień temu nie wyglądało nieźle. To przez trening, czy uraz po spotkaniu z jeziorem? – Kontynuował, siadając obok.

– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Może jedno i drugie po trochu, dodając do tego uciekanie przed Twoim przyjacielem – wzruszyłam ramionami. – Najważniejsze, że jest lepiej. Dzięki, że pytasz – odwróciłam głowę w stronę Ivana, posyłając niewielki uśmiech.

– Skoro jest lepiej, to dlaczego masz słaby humor? – Zadał kolejne pytanie, obserwując poczynania przyjaciół.

Jakim cudem zauważył? Przecież udawanie wychodziło mi świetnie. Prawdopodobnie patrząc na siebie w lustro, z wyćwiczonym wyrazem obojętności, sama sobie bym uwierzyła. Wierzył każdy, więc dlaczego nie Ivan?

Szatyn, nie otrzymując od razu odpowiedzi, również przeniósł na mnie wzrok. Przez dłuższą chwilę obserwowaliśmy w skupieniu swoje twarze. Zastanawiałam się nad odpowiedzią na jego pytanie i nad tym, jak można wyglądać tak idealnie. Czarna koszulka polo z Lacoste doskonale opinała jego mięśnie, a jeden odpięty u góry guzik wraz z artystycznym nieładem na głowie, dodawały mu jeszcze większego uroku.

Najpiękniejsze były jego mieniące się tęczówki. Wcześniej orzechowe odcień był nieco przygaszony, teraz stał się jaśniejszy, głębszy. Oczy Ivana przypominały jesienny lat, do którego, przez gałęzie drzew, wdzierały się pojedyncze promienie zachodzącego słońca.

– Nie mam słabego humoru. Jestem zmęczona, to wszystko – wyjaśniłam, po części kłamiąc. – A jeśli masz na myśli mój wyraz twarzy, zawsze przypomina minę Shreka zmuszonego do opuszczenia swojego bagna – dodałam równie poważnie.

TIME of lies [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now