𝘾𝙃𝘼𝙋𝙏𝙀𝙍 𝙓𝙇𝙄𝙄;

816 59 34
                                    

   Dopiero kilka godzin później dowiedziałem się dlaczego mężczyźni byli tak silni. Teraz jednak wiem, że to ja po prostu byłem słaby. Nawet po przebudzeniu się w skrzydle szpitalnym T.A.R.C.Z.Y, wciąż zastanawiam się jakim cudem mnie odurzyli, a ja nie poczułem na skórze igły.

   Teraz mogłem tylko wpatrywać się w  rurki i kroplówkę, która była podłączona do mojej skóry. Ciekawe co musieli mi wbić na uspokojenie, że nie przewidzieli mojej wizyty w szpitalu.

   Bez zastanowienia wyrwałem kroplówkę. Wstałem i lekko się zachwiałem.

   Odruchowo przeniosłem cały ciężar ciała na ścianę i się o nią oparłem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jak najskuteczniejszej drogi ucieczki. Oczywiście, że w oknach były kraty, a gdy tylko zmierzałem w stronę drzwi, te akurat się otworzyły.

   -Nie sądziliśmy, że zwykły środek odurzający może tak drastycznie wpłynąć na twój organizm. Zapomnieliśmy, że jesteś specjalny- odparł Nick Fury z zatroskanym spojrzeniem. Musiałem nie lada się powstrzymywać, by nie przewrócić oczami.

   -Odurzyliście mnie- warknąłem, starając się przybrać groźną minę, lecz moja żałosna postawa ewidentnie tego nie uwydatniała.

   -Żebyś sobie kuku nie zrobił.

   -Widziałem też wszystkie siniaki, chcesz o tym porozmawiać?- dodał, a ja momentalnie zamilkłem. Zaczął stawiać powolne kroki w moją stronę. Cofałem się, aż nie napotkałem na ramę łóżka szpitalnego.

   -Masz anemie i anoreksję. Siniaki, zadrapania, złamane żebra. Poparzenia i nie zagojone rany- ciągnął starszy, na co ja lekko pobledłem. Nigdy nawet nie zastanawiałem się, że może być ze mną aż tak źle.

   -Stoisz w tym momencie na nogach, tylko dzięki swoim mocą i nadludzkiej odporności. Gdyby nie to, leżałbyś właśnie podpięty do respiratora, więc posłuchaj mnie dzieciaku raz a uważnie. Biorę właśnie za ciebie odpowiedzialność, wiem że nie otrzymałeś takich obrażeń z misji. Znam nazwiska, Peter. Chce tylko je usłyszeć od ciebie. Muszę wiedzieć czy jesteś świadomy tego co robią ci twoi rodzice.

   Milczałem. Nie byłem w stanie nic powiedzieć.

***

Pov Harry

   Plan na odbicie Petera był już prawie dokończony. Bruce nawet podpiął się do kamer T.A.R.C.Z.Y., lecz jak twierdzi, nie ma dostępu do cel więziennych. Tak, więc stan Spidermana był nam wciąż nieznany.

   W międzyczasie streszczałem Nedowi o tym co dzieje się aktualnie w wieży. Z MJ też próbowałem się skontaktować, lecz cały czas była nieosiągalna. Nie mam pojęcia czemu tak nagle zapadła się pod ziemie. Nie to jednak było teraz moim zmartwieniem.

   -Udało nam się skontaktować z Bartonem. Wziął najszybszy lot i wraca z domu rodzinnego, chce pomóc w odbiciu Spidey'a- odparła Czarna Wdowa, podając mi kubek z gorącym kakao.

   Lekko się uśmiechając, odebrałem napój i wziąłem porządnego łyka.

   Usiadłem przy wielkim stole w kuchni Avengers Tower i zacząłem rozrysowywać schemat więźniarki, z dokumentów, które dostałem wcześniej od Tony'ego Starka. Po chwili dosiadła się do mnie moja ciotka, która stwierdziła, że robie krzywe linie. Przewróciłem tylko oczami i kontynuowałem robotę.

   -Osoba podająca się za Spidermana najwyraźniej ukończyła swoje zadanie. W internecie na temat pajączka cisza jak makiem zasiał- odparła, a ja zmarszczyłem lekko brwi, odkładając ołówek na stół.

   -Dalej nie wiemy kim on był?- spytałem tym razem, spoglądając w stronę Natashy Romanoff.

   -Nie zostawił żadnych śladów, teraz gdy nie możemy jeszcze liczyć na pomoc Tarczy, nasze działania są raczej zbędne. Może już coś odkryli, może nie. Itak nic nam puki co nie wyśpiewają.

   Ponownie zacząłem mazać na kartce, a niecałe dwie godziny później projekt był skończony. Mogłem mieć teraz pewność, że odbijemy Petera jeszcze dzisiaj.

***

Pov Peter

   Szef T.A.R.C.Z.Y może i nie był godnym zaufania człowiekiem, ale nigdy nie blefował. Gdy powiedział mi, że więcej nie stanę twarzą twarz z moimi rodzicami, nie były to tylko puste słowa.

   Teraz mogłem tylko patrzeć przez lustro weneckie na ich skute kajdanami dłonie po drugiej stronie ściany. Może i nie byli dobrymi ludźmi, lecz mimo to czułem się winny.

   W końcu to dzięki nim miałem dach nad głową.

   Teraz jednak czułem się jak zdrajca.

   -Co z nimi będzie?- spytałem cicho, gdy usłyszałem za plecami delikatny szelest.

   -Zostaną oddelegowani do więzienia Raft. Najlepiej strzeżonego miejsca na całej kuli ziemskiej- odparł dyrektor Tarczy, a ja ciężko przełnąłem ślinę. Spodziewałem się tego, a mimo to ciężko przyjąć taką informację do światomości.

   -A co ze mną?- spytałem tym razem, patrząc w twarz rozmówcy. Nie musiałem ukrywać łez, on itak wiedział jak się czuję.

   -Nie możesz mieszkać sam, a już tym bardziej nie trafisz do żadnego sierocińca. W bazie T.A.R.C.Z.Y nie ma miejsca dla dzieci. Ja też nie mogę wziąć cię do mieszkania- zaczął, gdy ja z nerwów miętosiłem w dłoniach wygniecioną maskę. Odpowiedź strasznie się przeciągała. Nie miałem już na to cierpliwości.

   -Może i to nie najrozsądniejsze rozwiązanie, ale wiem, że puki co nie mam innego wyboru. Jeśli się zgodzą na adopcje sprawa będzie załatwiona.

   -Kto się zgodzi?- spytałem coraz bardziej się niecierpliwiąc.

   -Avengers, ale zanim tam trafisz, musimy rozwiązać sprawy przez, które się tu znalazłeś- odparł i nawet nie musiał precyzować, o które sprawy mu chodziło.

   Spiderman wciąż był wrogiem publicznym numer jeden, a fakt że jestem dzieckiem może i dał Tarczy sporo do myślenia, lecz nie uniewinnił w pełni mojej osoby.

   -Powiem wszystko pod jednym warunkiem. Chce wiedzieć skąd masz informacje o moim wieku, co albo kto nakłonił cię do przemyśleń- odparłem surowym tonem, a Nick Fury lekko się uśmiechnął.

   -Agentko Michal Jones, zapraszam do sali numer 25. Mamy kilka spraw do wyjaśnienia- mruknął do słuchawki w uchu, a ja wstrzymałem oddech słysząc nazwisko dobrze mi znane z dzieciństwa.

   Dopiero jednak, gdy brązowowłosa przekroczyła próg, zdałem sobię sprawę z pewnego bardzo istotnego faktu. Agentka Michal Jones, moja przyjaciółka z dzieciństwa i MJ to przez cały czas była ta sama osoba.

   -Przepraszam Pete.

***

Hej hej hej! (⁠。⁠♡⁠‿⁠♡⁠。⁠)
Mamy to! Kolejny rozdzialik. Trochę chaotyczny, ale jest.

Tak w sekrecie powiem, że powoli zbliżamy się do końca tej książki. Kto jednak powiedział, że na tym skończy się cała historia? ;)

Ps. Ej widzieliście te aktualizację??? Mogę wam polubić komentarze! <333

Przypadek czy przeznaczenie? | Peter ParkerWhere stories live. Discover now