𝘾𝙃𝘼𝙋𝙏𝙀𝙍 𝙓𝙄𝙑;

1.4K 91 20
                                    

   -Fu... Co to za ohydstwo- mrukneła postać, próbując się odkleić, a ja tylko patrzyłem w bez ruchu, będąc w takim szoku, że nie mogłem nawet kiwnąć palcem.

   -Boże Barton... co znowu odjebałeś? Mówiłam ci, że masz nie robić nic głupiego i te swoje pranki zostawić na Starka- rzekła rudowłosa kobieta, wchodząc na korytarz.

   Niepewnie podszedłem do dwójki, wyjmując z kieszeni małą fiolkę z zieloną mazią.

   -A spróbuj tylko wylać na mnie kolejne gluty- zaśmiał się łucznik, lecz ja go zignorowałem i sprawnie wylałem na jego dłonie substancje, która w mgnieniu oka rozpuściła sieć.

   -Kolor nie za fajny ale skuteczny- rzekłem sympatycznym głosem, na który bohaterowie odpowiedzieli szczerym uśmiechem.

   -Swoją drogą bardzo przepraszam Panie Barton... nie wiedziałem, że to pan. Myślałem, że to jacyś kosmici z kosmosu, lub co gorsze klauny- zacząłem się szybko tłumaczyć na co dwójka się tylko zaśmiała.

   -Spokojnie, to ten idiota powinien przepraszać, nie ty- rzekła Czarna Wdowa, podając mi rękę.

   -Jestem Natasha jak pewnie już wiesz ale możesz mi mówić Nat- z uśmiechem uścisnąłem rękę kobiety, gdy na korytarzu zjawiła się reszta Avengers.

   -Niech zgadnę, Barton znowu coś odjebał?- mruknął Bucky, wchodząc przez drzwi.

   -Język!- krzyknął idący szybkim krokiem kapitan i mógłbym przysiąc, że kogoś mi przypominał ale nie chciałem psuć atmosfery, więc postanowiłem o tym zapomnieć. (Wiem że mnie za to zdanie znienawidzicie 😘)

   Kapitan podszedł do mnie podekscytowany z szerokim uśmiechem a z daleka było słychać tylko głos miliardera mówiący "uuu zaczyna się"

   -Witaj Spidermanie. Jestem Kapitan Ameryka, naczy Steve Rogers ale możesz mówić mi Steve. Dużo o tobie słyszałem i jestem twoim wielkim fanem... naczy bardzo podziwiam to co robisz- zaczął plątać się w słowach, a reszta drużyny wybuchła głośnym śmiechem, wszyscy oprócz mnie. Ja tylko uśmiechając się, podałem Kapitanowi rękę i wesoło odpowiedziałem.

   -Miło pana poznać Panie Steve- odparłem, a na twarzy starszego było widać promienny uśmiech.

   -Dobra, co powiecie na wspólny wieczór filmowy?- zagaił Clint wesoło się do mnie uśmiechając.

   Niepewnie pokiwałem głową. Nie spodziewałem się, że będziemy spędzać czas jak przyjaciele. Myślałem, że to będzie bardziej takie szkolenie, a tu proszę. Ale narzekać nie będę, w końcu dostałem szansę, by spędzić czas z swoimi idolami i mam zamiar ją wykorzystać.

   -Śmiało młody, jakie lubisz filmy?- spytał miliarder, na co nieśmiało odpowiedziałem.

   -Chyba filmy akcji... I Star Wars

-HA i co Barnes! Widzisz, czyli nie tylko ja kocham Star Wars- krzyknął Sam, posyłając mi dumny uśmiech. Zimowy Żołnierz tylko przewrócił oczami.

   -A słyszeliście o filmie, który został ostatnio nakręcony. Kurde młody, nakręcili film o tobie!- krzyknął podekscytowany Clint.

   -Film o mnie?- spytałem z zaskoczeniem. Nie wiedziałem, że kręcili film o Spidermanie.

   -No tak! Reżyseria, oglądając twoje akcje, nakręciła o tobie film, w którym pokazała jak wyobraża sobie Spidermana i jego życie!- krzyknął z entuzjazmem Barton, na co ja się lekko zaśmiałem.

   -Możemy to obejrzeć.... Oczywiście jeżeli nie macie nic przeciwko- powiedziałem nieśmiało, na co miliarder tylko poklepał mnie po plecach, dodając otuchy.

***

   -Co jest! Fu... Jaka sieć organiczna!- krzyczałem, oglądając film, a reszta tylko się ze mnie śmiała.

   -To jak strzelasz siecią?- spytał zainteresowany miliarder siedzący obok mnie.

  -No na pewno nie z rąk, mam wyrzutnie sieci! A co myśleliście?- zaśmiałem się, gdy zobaczyłem całe czerwone twarze bohaterów.

   Cały film był dość zabawny. Śmiesznie się oglądało jak kinowy "ja" łapie złoczyńców. Ale film kompletnie nie przypominał mojego życia, tutaj mieszkałem z ciocią May, chyba tak miała na imię i jakimś wujkiem Benem. Byłem dorosły, a jedyne co jakimś cudem się zgadzało to moje imię, filmowy ja nazywał się Peter ale to na pewno musiał być jakiś zbieg okoliczności.

   Gdy film dobiegł końca wszyscy zaczęli się głośno śmiać, nawet ja nie mogłem powstrzymać śmiechu. Nie śmiałem się przez to, że ten film był zły bo był naprawdę dobry ale kompletnie nie przypominał tego jaki jestem na prawdę.

   -Czy w tym filmie było cokolwiek podobne do ciebie?- spytał zaciekawiony Steve, a ja tylko się uśmiechnąłem .

   -Nah, chyba jedyne podobieństwo to trochę wygląd, życie szkolne i rodzinne. Jestem nerdem trochę i sierotą- rzekłem lekko się drapiąc po głowie. 

   -Przykro nam...- Czarna Wdowa spojrzała na mnie ze współczuciem, a ja tylko odwróciłem wzrok. Nigdy nie lubiłem współczucia, a już tym bardziej momentu, gdy ktoś zwracał na mnie tak dużo uwagi.

   -Niech się pani nie przejmuje, takie rzeczy się po prostu zdarzają- odparłem wyprany z wszelkich emocji.

   -Ja już się będę zbierał- podniosłem się z dużej miękkiej kanapy, gdy ktoś nagle złapał mnie za rękę. Momentalnie się wzdrygnąłem, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył.

   -Nie chcesz może zostać na noc? Mamy sporo pokojów gościnnych- spytał miliarder, puszczając moją rękę.

   Spojrzałem na zegarek chwilę się zastanawiając. Była 21 a itak państwa Willson nie było w domu. Nie chciałem się zgadzać ale po piętnastu minutach namawiania mnie w końcu odpowiedziałem twierdząco.

***

Nocka u Avengers 🙃❤️

Zawsze chciałam zobaczyć jak jakiś bohater ogląda film o samym sobie więc proszę! 😁


Przypadek czy przeznaczenie? | Peter ParkerWhere stories live. Discover now