Jadąc przez pustynię Kalifornii nie myślałam już o tym jak załatwić McCalla i Hernandeza, tylko o tym żebym wogóle dotarła do miasta z tym błyskotkiem.
W oddali widzieliśmy tylko piach, słońce i... piach....
W pewnym momencie postanowiliśmy z Jonathanem zatrzymać się gdzieś w cieniu i poczekać na noc....
Robiliśmy mały obóz, a Jonathan poczęstował mnie zimnym whisky.
- Jeszcze kilkanaście mil - powiedział Jonathan otwierając mapę.
- Kilkanaście, znaczy ile? - dopytałam biorąc kolejny łyk whisky.
- 19... - Oznajmił biorąc z mojej dłoni butelkę Alkocholu i biorąc dużego łyka.
- Cholera jasna - skomentowałam i westchnęłam.
- Najgorsze jest to, że jesteśmy na pustyni Enchester, gdzie grasuje gang zwany Caroca - Ochrząknął
- Tak?
- Yhm - potwierdził ktoś nieznajomy, który pojawił się nagle na koniu. Miał założoną czerwoną maskę, a jego koń na udzie wypalony miał znak "C".
- Kim jesteś? - zapytałam od razu wstając z piachu.
- Jestem, jakby to ująć - zaczął nieznajomy. - Porucznikem Gangu Caroca o którym wcześniej rozmawialiście... co robicie tutaj tak sami?
- A co Cię to obch.... - niedokończyłam, ponieważ McCall zasłonił mi usta ręka.
- Co ty robisz? - szepnął mi do ucha, puszczając rękę z moich ust. - Z nimi tak się nie gada.
- A jak?
- Z Szacunkiem... to jeden z największych gangów w Ameryce... - odpowiedział Jonathan.
Nieznajomy zaczął kręcić głową, po czym zszedł z konia i założył ręce na pas z bronią.
- Twój znajomy ma rację.... - Przemówił. - Nie warto z nami zadzierać...
I dosłownie w tym momencie, nagle otoczyli nas jacyś bandyci w czerwonych maskach o równie czarnych ubraniach jak ten cały "porucznik".
- Idziecie z nami... - Powiedział nieznajomy. - Nie stawiajcie oporu...
Ruszyło do nas czworo bandytów związali nam ręce i założyli worki nagłówy.
- Dlaczego? - zapytał Jonathan, podczas gdy chyba wchodziliśmy na konie.
- Wkroczyliście na nasz teren... i przy okazji zabiliście naszego głównego dostawcę broni... - Powiedział głos nieznajomego.
- Czyli kogo? - dopytałam.
- Jacoba Smitha... - rzekł nieznajomy. - 31 mil stąd, stoi jego wykolejony pociąg z naszą dostawą, a milę wcześniej jego pokiereszowane ciało...
Wtedy uderzyli nas czymś metalowym i straciliśmy przytomność....
- Pobudka! - krzyknął ktoś głośno i zdjął nam wie z głów, po czym oblał nas wiadrem wody.
Od razu otworzyłam oczy. Byłam związana do jakiegoś pnia. Chyba byliśmy w jaskini...
Przed nami stały trzy osoby, jedna to porucznik Caroca, którego widzieliśmy wcześniej, jakiś nieznajomy z niesamowitą brodą i mężczyzna w eleganckim stroju. Tego ostatniego nie mogłam rozpoznać, ponieważ stał w cieniu.
- Faktycznie to oni... - Powiedział ten w cieniu. Jego głos miał słyszalny włoski akcent. - To... może ubić ten targ tylko w jeden sposób...
- Zamieniam się słuch - rzekł brodacz.
![](https://img.wattpad.com/cover/280595394-288-k360979.jpg)
CZYTASZ
Sᴀᴅɪᴇ Aᴅʟᴇʀ - Łᴏᴡᴄᴢʏɴɪ Nᴀɢʀᴏ́ᴅ / Red Dead Redemption
Fanfiction𝐑𝐨𝐤 𝟏𝟗𝟎𝟏 Oswojenie Dzikiego Zachodu zostało przerwane. Sadie Adler postanawia wykorzystać tą szansę by dobrze zarobić - pojmać Jonathana McCalla i Juana Hernándeza za wysoką nagrodę. 📆Rozpoczęcie i Zakończenie📆 𝐒𝐭𝐚𝐫𝐭 - 𝟎𝟗.𝟎𝟖.𝟐𝟎�...