Rᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 10

10 10 3
                                    

Otworzyłam oczy. Ból przeszywał moje ciało od stóp po szyję. Spróbowałam wstać, lecz zakończyło się to porażką. Leżąc tak gdzieś na brzegu usłyszałam głos Alana.

- Sadie....

Odwróciłam się na brzuch i powoli się do nie przyczołgałam. Leżał niedaleko mnie... z pniem wbitym w klatkę piersiową.

- Alan! - krzyknęłam gdy się do niego doczołgałam.

- Sadie.. - Odpowiedział. Krew leciała mu z nosa i z ust... umierał!

- Cholera! - skomentowałam. - Dam radę. Podniosę się i zawieziemy Cię do dok...

- Już za późno, Sadie...

- Cholera... - Powiedziałam pod nosem i położyłam się na ziemi. Przypomniałam sobie po co to naprawdę robię. Mam sprawić by Juan Hernandez mi zaufał, a potem pojmać to i wsadzić za kraty w odpowiednim momencie.

- Sadie...

- Tak Alan? - spytałam go.

- Możesz... dać mi papierosa?

- Jasne - wyjęłam paczkę papierosów. Wyjęłam dwie sztuki i dałam mu jedną. Alan zapalił ze smakiem.

- Jebany Flaco... on to wszystko ugrał prawda? - zapytał mnie.

- Chyba tak. Gdy wpadłeś.. ja zrzuciłam tamtego z pociągu, ale nie trafił do wody tylko... na ziemię. Potem Flaco wyrzucił mnie z pociągu gdy zjechaliśmy z mostu. Wtedy otoczyli mnie Pinkertoni i... Alan?

Alan nie odpowiadał. Odwróciłam się w jego stronę, by zobaczyć co się stało. Jego oczy zszarzały, a twarz zbladła. Kane nie żył.

Alan był jedynym członkiem gangu El Hernandez, którego naprawdę polubiłam.

Wzięłam głęboki oddech i spróbowałam ponownie wstać. Powoli podniosłam się i rozejrzałam.
Byłam niedaleko Blackwater.

Wyprostowałam się i ruszyłam w kierunku tego "zacnego" miasta. Wzięłam pierwszy lepszy koń i pojechałam po ciało Alana. Potem do Pike's Basin.

Gdy dojechałam do obozu El Hernandez spadłam z konia tracąc przytomność zmęczona bólem i mocnym słońcem.

Dzień później

- Pani Adler? - usłyszałam głos Fanacho.

- Pan Felipe - przywitałam go. - Miło Pana widzieć.

- Dziś jest pogrzeb Alana. Da radę pani...?

- Dam radę - wstałam z łóżka. - Ale po pogrzebie... musimy zmienić miejsce obozu.

- Rozumiem. Niech pani mi powie jak to się stało? - spytał.

- Człowiek Flaco zrzucił Alana do wody na moście Bard's Crossing w Heartlands. Potem była moja kolej, ale wyrzucili mnie gdy już wyjeżdżaliśmy z mostu. Potem otoczyli mnie Pinkertoni i...

- Czyli to wina Flaco? - zapytał Juan, który nagle pojawił się w namiocie.

- Tak - oznajmiłam.

- Przeklęty Sukinsyny! - Wrzasnął na cały obóz Hernandez. - Nie dość,że tracimy ludzi to jeszcze mój brat mnie zdradził. Zabiję go...

- Spokojnie, panie Hernandez. - Powiedział Fanacho. - Może to nie on. Wszystko się wyjaśni.

- Posłuchaj mnie ty stary dzbanie - odezwał się do niego Juan. - Zabije mojego brata chodźby błagał o litość, kurwa jego mać!!

Nastała cisza. Fanacho spojrzał na niego zdziwiony, po czym wstał z krzesła i powiedział.

- Będę tylko na pogrzebie Alana. Po nim odchodzę...

Zostałam sam na sam z Juanem. Zapaliłem papierosa i przy nim ubrałam koszulę, spodnie, Kowbojki i kapelusz. Pas z bronią zostawiłam.

- To co teraz? - zapytałam.

- Potrzebujemy ludzi... - Odpowiedział. - A ja potrzebuje doradcy, którym był świętej pamięci Carlos.

- Chcesz bym, była twoją... prawą ręką? - zapytałam.

- No raczej - oznajmił.

- To zaszczyt, panie Hernandez. - Wyszłam z namiotu, po czym wyrzuciłam papierosa w piach.

- To co mi doradzisz? - spytał.

- Musimy się przenieść, Panie Hernandez - Odpowiedziałam. - Tutaj mogą nas znaleźć Pinkertoni.

- Tylko.. dokąd?

- Rathskeller Fork - usłyszałam głos Changa. - To idealne miejsce. Jacyś lokatorzy mogą być, ale nie trudno ich załatwić.

- Dobra. Chang. Po pogrzebie ruszaj tam z kim zechcesz i zrób z tego miejsce na obóz. Pani Adler. Niech pani powie Pendo by po pogrzebie przygotował się do zabijania...





 Sᴀᴅɪᴇ Aᴅʟᴇʀ - Łᴏᴡᴄᴢʏɴɪ Nᴀɢʀᴏ́ᴅ / Red Dead Redemption Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz