Phillip Sander obudził mnie o ósmej. Wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy w kierunku rzeki Dakota.
To tam miał czekać wóz z bronią, amunicją i łazienkami wybuchowymi.
Gdy dotarliśmy do pojazdu, Sander przejął lejce i zaczęliśmy jechać w kierunku Nowego Hanoveru.
Miałam przygotowany Lancaster na wszelki wypadek, a Sander Dubeltówkę.
Po minucie drogi mężczyzna się odezwał.
- Głośno o tobie w obozie, podobno McCall się zesrał, gdy przestrzeliłaś jego kapelusz.
- Nazwał mnie dziwką - oznajmiłam zapalając papierosa.
- To się do igrał! - Stwierdził Sander.
- To skąd macie to wszystko - zajrzałam na pakę wozu. - Amunicję.... i ładunki wybuchowe....
Phillip wybuchnął śmiechem. Poprawił kapelusz i spojrzał na mnie z niedowierzeniem.
- Myślałem, że się domyśliłaś wcześniej! - krzyknął. - Kradniemy armii zaopatrzenie, a później im to sprzedajemy jako " Uczciwi biznesmeni z San Perito "!
- Czyli dynamit, który właśnie wieziemy pochodzi z San Perito? - zdziwiłam się.
- Ba! 3/4 dynamitów z których korzysta Ameryka, jest z San Perito! To tam są największe produkcje dynamitów w całych stanach!
- Serio?
- No oczywiście! No, bo niby czemu jak Konfederacja zajęła fabrykę dynamitu w Santa Rossa, to jankesi nie mieli czym rzucać podczas bitwy?
- Nie wiem, nie było mnie chyba nawet wtedy na świecie - oznajmiłam.
- Ja miałem roczek gdy się wojna skończyła.... - rzekł.
Jechaliśmy dalej, byliśmy już niedaleko Fortu Wallece, więc nastała cisza.
Dojechaliśmy do bramy, która szybko się nam otworzyła, a potem gdy już wjechaliśmy do środka, się zamknęła.
Zaparkowaliśmy na środku fortu, po czym zeskoczyliśmy z wozu.Wzięliśmy skrzynki i położyliśmy je w odpowiednim miejscu.
Obserwował nas mężczyzna w mundurze, który palił cygaro i stał prosto.
Sander podszedł do niego i powiedział.
- 1000 dolarów, Generale Fuchs.
Wojskowy wręczył mu pieniądze, po czym zapytał:
- Jakie karabiny Pan przywiózł?
- Lancaster, Winchester i Springfield, amunicja standardowa - odpowiedział Phillip, poprawiając kapelusz. - Chcę pan inne?
- Nie. Te mi starczą... - Powiedział i odszedł gdzieś. Sander podszedł do mnie i szepnął.
- Jedziemy
Wskoczyliśmy na wóz i wyjechaliśmy z fortu Wallece spokojnym tępem. Nagle Sander przyśpieszył.
- Co się dzieje? - zapytałam go.
- Ktoś nas śledzi.... szykuj się! - Syknął.
Nagle drzewo opadło przed nami, szybko zboczyliśmy z drogi wypadliśmy z wozu.
Drewniany pojazd kilka metrów dalej rozsypał się na kawałeczki.
Zaczęliśmy strzelać z swoich broni. Schowaliśmy się za drzewami zabijaliśmy wrogów.
- Kim oni są? - zapytałam Sandera.
- To zbuntowani czerwonoskórzy! Armia myśli, że to oni kradną im zaopatrzenie!
Strzała trafiła Phillipa w udo, ten upadł na ziemię i przeładował rewolwer.
- Sadie! Dostałem!!
- Widzę!
Zabiłam tych buntowników całe jedenaście minut, aż w końcu wszyscy byli trupami. Podeszłam do rannego Sandera i wpakowałam go na jego konia.
Ruszyliśmy galopem w kierunku góry Hagen. Dotarliśmy do obozu popołudniu, Jonathan czekał na nas paląc papierosa.
Oddałam Phillpa medyków i poszłam do niego.
- 1000 dolarów i stos trupów niedaleko Fortu Wallece. Jestem już sprawdzona?
- Chyba tak. Przygotuj się na jutrzejszy napad, Adler...
YOU ARE READING
Sᴀᴅɪᴇ Aᴅʟᴇʀ - Łᴏᴡᴄᴢʏɴɪ Nᴀɢʀᴏ́ᴅ / Red Dead Redemption
Fanfiction𝐑𝐨𝐤 𝟏𝟗𝟎𝟏 Oswojenie Dzikiego Zachodu zostało przerwane. Sadie Adler postanawia wykorzystać tą szansę by dobrze zarobić - pojmać Jonathana McCalla i Juana Hernándeza za wysoką nagrodę. 📆Rozpoczęcie i Zakończenie📆 𝐒𝐭𝐚𝐫𝐭 - 𝟎𝟗.𝟎𝟖.𝟐𝟎�...