Rᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌ 12

13 9 3
                                    

Juan codziennie, rano i wieczorem palił kubańskie cygaro. Patrzył na wschód lub zachód słońca i delektował się tytoniem.

Przez okrągły tydzień nie robiliśmy nic. Poprostu siedzieliśmy, graliśmy w karty, ćwiczyliśmy strzelanie, piliśmy i dyskutowaliśmy.

- To co robimy? - zapytał mnie Chang gdy wrócił z wycieczki do Tumbleweed.

- Nie wiem - odpowiedziałam paląc papierosa.

- Cały tydzień nic nie robimy! Archibald pewnie już szykuje się na nasz atak, Flaco pewnie mu pomoga, a pinkertoni na których doniósł ten szczur zapewne nas szukają. Musimy coś zrobić! - Oburzył się.

- Porozmawiaj z nim - oznajmiłam wyrzucając tego papierosa.

Chang ominął mnie i ruszył w stronę Juana, który palił normalne cygaro.

- JUAN! - Wrzasnął na niego. - Co robimy?!

- Nie takim tonem - skomentował Hernandez.

- Kiedy w końcu zaczniemy coś robić? - zapytał go.

- Ciągle coś robimy. Teraz odpoczywamy, a ja myślę - odpowiedział. - Wiesz jak mam na drugie imię?

- Nie mam pojęcia - powiedział Lee.

- Pablo - oznajmił Juan. - Moje drugie imię to Pablo... znalazłeś coś w Tumbleweed?

- Tak, Juan. Flaco działa w okolicy. Obrabował pociąg w West Elizabeth, Bank w Blackwater, a najbardziej głośno jest o tym, że ma coś do zastępcy szeryfa w Tumleweed.

- No dobra - Pablo wstał z krzesła i ziewnął. - pora się trochę rozruszać.

Założył pas z rewolwerem swojego ojca i skórzany bandolier. Wsiadł na konia i dodał:

- Jedziecie ze mną czy nie?! Jak idziecie to idźcie po nową trójkę!

Szybko ruszyliśmy za nim, Chang poszedł po trzech dodatkowych, a ja wlazłam na konia. Gdy mężczyźni już przyszli i wsiedli na swoje konie, wyruszyliśmy do Ambarino.

- Gdzie jedziemy? - zapytał Matek w trakcie drogi.

- Do Ambarino, a konkretnie do Jeziora Cairn - Oznajmił. - To tam ukrywa się Flaco.

Jechaliśmy przez West Elizabeth i New Hanover, żeby dostać się do Ambarino. To w tym stanie było moje spalone ranczo. Pamiętam ten koszmar....

Wokół nas w trakcie drogi była piękna przyroda. Heartlands to naprawdę piękne miejsce.

Gdzieś niedaleko Citadel Rock robiliśmy sobie obóz ponieważ byliśmy zmęczeni drogą, a noc już doskwierała.

Rozpaliłam ognisko, a potem swój namiot gdyż reszta zrobiła to sama.
Położyłam się obok ogniska patrząc na żar, który uspokajał moje myśli związane z moim Jake'm.

Miałam pewność, że za chwile zasnę, lecz sen wcale nie będzie przyjemny przez koszmar jaki nadciągał.

Gdy wszyscy już zapadli w sen ja paliłam już mojego siódmego dzisiaj papierosa.

Dopiero wtedy zasnęłam wśród odgłosów chrapanie kompan.

- Arthur!

Wszędzie ciemno.

- Arthur!

W ciemności widzę czyiś grób. Podchodzę do niego. Na nagłówku pisze Arthur Morgan.

- Arthur! - wciąż krzyczę, mój głos odbija się echem.

Z grobu wychodzi zgniła ręka, potem druga ręka bardziej z kości. Wystraszyłam się i cofnełam w tył, gdy z ziemi wychodził szkielet martwego Arthura.

 Sᴀᴅɪᴇ Aᴅʟᴇʀ - Łᴏᴡᴄᴢʏɴɪ Nᴀɢʀᴏ́ᴅ / Red Dead Redemption Where stories live. Discover now