Commentarius [tłumaczenie]

By waydale29

3.4K 99 300

Tłumaczenie "Commentarius" autorstwa B.C Daily. Lily Evans zawsze uważała się za przeciętną. Ale kiedy zaczyn... More

Na początek
1. 29 sierpnia - Przeciętność
2. 2 września - Kurczak
3. 4 września - Korepetycje
4. 9 września - Spotkania
5. 12 września - Przemowa do prefektów
7. 18 września - Bycie chciwą
8. 19 września - Radząc sobie z dżumą
9. 22 września - Przyjaciele, randki i złe wrażenia
10. 26 września - Nowi przyjaciele i hipotetyczni kochankowie
11. 1 października - Nieomylna Lily Evans upada
12. 3 października - Wtrącanie się, naprawianie i wszystko pośrodku
13. 6 października - Przewodnik po kłamaniu Wieżowej Dziwki
14. 9 października - Konsekwencje Quidditcha i alkoholu
15. 12 października - Brak zdecydowania i sprawy rodzinne
16. 16 października - Oda do nieuznawanego szala
17. 17 października - Czas na namysł (myśl o mnie)
18. 18 października - Drogi Johnie... z miłością, Mleko
19. 20 października - Mniej więcej przyjaciele z potencjałem
20. 22 października - Forma i kontrola strat
21. 23 października - Nawigacja obustronnością
22. 24 października - O obiadach i liniach
23. 25 października - Gra w klify
Hello again!
24. 28 października - Poznawanie siebie nawzajem cz. 1
24. 28 października - Poznawanie siebie nawzajem cz. 2
24. 28 października - Poznawanie siebie nawzajem cz. 3
25. 30 października - Widok z dołu cz. 1

6. 16 września - Obserwując pruderyjną

60 2 1
By waydale29

Wtorek, 16 września, Dormitorium 7-rocznych Dziewcząt

Spostrzegawcza Lily: Dzień 1

Suma Obserwacji: 0

Czterokrokowy Plan Lily Evans na Stanie się Doskonałą Obserwatorką

KROK PIERWSZY: Obserwuj Swoje Otoczenie

Aby zostać Doskonałym Obserwatorem trzeba nauczyć się, żeby zawsze obserwować swoje otoczenie. To otoczenie obejmuje wszystkie miejsca, ludzi, przedmioty i UFO.

KROK DRUGI: Musisz Ustalić Czy Poszczególna Obserwacja Jest Warta Dalszej Analizy

Wszyscy Doskonali Obserwatorzy są w stanie ustalić czy pewien obiekt zmienił się/pojawił się. Doskonali Obserwatorzy muszą wtedy zdecydować czy ten poszczególny obiekt jest wart dalszej obserwacji. Aby być Doskonałym Obserwatorem musisz mieć tę decydującą cechę.

KROK TRZECI: Dobrze Obserwuj!

Doskonali Obserwatorzy zawsze potrafią zauważyć interesujące i zmienione obiekty. Gdy D.O. znajduje obiekt wart jego/jej analizy, przechodzą przez te proste pytania w ich błyskotliwych, szybko-myślących głowach:

Co to jest za obiekt?

Co się zmieniło w tym obiekcie?

Albo

Dlaczego ten obiekt się pojawił?

Czy ta zmiana/pojawienie się jest pomocne? Jeśli tak, jak ta zmiana się dochowa?

Czy ta zmiana/pojawienie się jest szkodzące? Jeśli tak, jak można to powstrzymać albo sprawić by nigdy więcej się nie zdarzyło?

KROK CZWARTY: Podejmij Działanie!

Wykorzystując ich sprytne pytania z Kroku Trzeciego D.O. zabierają się za najbardziej możliwy sposób postępowania z ich nowo zdobytymi informacjami.


Potem, Jedząc Późne Śniadanie w Wielkiej Sali

Spostrzegawcza Lily: Dzień 1

Suma Obserwacji: 1

Wiecie co, sądzę, że jestem naturalna w tych spostrzegawczych bzdurach. Naprawdę tak myślę. Wiem, że podobno przegapiłam coś dużego i ważnego, o czym wszyscy oprócz mnie wydają się wiedzieć, ale nie mogło to być tak widoczne, ponieważ moje spostrzegawcze zmysły tego nie wyczuły. A są one dobre. Chodzi mi o moje spostrzegawcze zmysły. Tak jak dzisiejszego poranka, całkiem niedawno, podążyłam za wszystkimi moimi głupiutkimi krokami i wszystko dobrze zrobiłam, tak jak powinnam i wyszłam z dość interesującymi i cennymi skutkami.

KROK PIERWSZY: Obserwować Moje Otoczenie.

Wstałam promiennie i wcześnie dzisiejszego ranka, i weszłam do Wielkiej Sali z misją. Wiedziałam, co muszę zrobić i na Boga, zamierzałam tego dokonać.

Przechodząc szybko przez boczne drzwi, tłumiąc ziewanie i starając się nie wejść w nic ani nikogo, zatrzymałam się tuż za progiem i przeszłam do interesów. Przesuwając głowę z boku na bok, mrużąc oczy by wyraźniej widzieć, zbadałam salę dobrym, skupionym wzrokiem. Oczywiście było to raczej trudne zadanie, bo normalnie nikt przy zdrowych zmysłach nie przyglądałby się populacji Hogwartu tak wcześnie rano (niestety, nie jesteśmy najładniejszą grupą o tej godzinie) ale zrobiłam to bez najmniejszego grymasu. Jakby nie patrzeć, Doskonali Obserwatorzy muszą przyzwyczaić się do takich straszliwych obrazków. Nie można cały czas obserwować rosnących kwiatków i spadających liści, wiecie. Doskonali Obserwatorzy wszystko obserwują. Dobro, zło i brzydotę. A tym w sumie my, Hogwarckie dzieci, jesteśmy o takiej godzinie: brzydcy. Możecie być najładniejszą, najpełniejszą życia, najbardziej zadziwiającą osobą na świecie i wciąż nie będziecie wyglądać zbyt efektownie o 6:30 rano. Tak właśnie działa życie. Wczesne poranki są jedyną porą dnia, gdy wszyscy są sobie równi, bo choć wyglądacie i czujecie się jak śmieć, osoba obok z pewnością czuje to samo, jeśli nie gorzej, więc hej, wszyscy mogą być przyjaciółmi.

Ale wybiegam za bardzo do przodu. Tak czy inaczej, rozglądałam się po Wielkiej Sali, starając się nie dostrzegać wstrętnych rzeczy, które działy się wokół mnie (pierwszoroczni zasypiający w swoich talerzach, para piątorocznych eksperymentująca z owsianką i jajkami, itd.) i po ustaleniu, że nie, nic interesującego jeszcze nie nastąpiło, poszłam zająć moje miejsce przy stole Gryffindoru, kiedy stanął przede mną wyglądający na bardzo zmęczonego – jednak wciąż bardzo zdolnego do patrzenia gniewnie – nieszczęśliwy chłopiec.

Tak, Marcus Hillpitt.

KROK DRUGI: Ustalenie.

Zatem stałam/siedziałam, z jedną nogą przerzuconą przez ławkę, drugą za nią, patrząc zaciekawiona na raczej niewinnego czwartorocznego, który stał przede mną, z taką zaciekłością piorunując mnie wzrokiem, że to nie mogło być legalne o tak wczesnej porze. I wiecie co? Dosyć mnie to martwiło. Chodzi mi o jego wzrok. Nikt nie lubi, jak się go piorunuje wzrokiem, a na pewno nie z taką intensywnością, z jaką obecnie Marcus na mnie patrzył. To nie było przyjemne uczucie, wiedza, że ten raczej niewinny chłopiec w jakiś sposób nabył do ciebie osobiste nienawistne uprzedzenie. I nagle uświadomiłam sobie, że nie ma powodu by poszerzać nienawiść tego chłopca. Nieważne czy podoba mi się to, czy nie, jestem teraz Prefekt Naczelną, choć jestem całkiem pewna, że Dumbledore był pijany jak bela podczas wybierania tegorocznych Prefektów Naczelnych, więc teraz muszę być wzorem. Wzory nie są obiektem nienawiści zagniewanych czwartorocznych. Zdecydowanie nie.

Tak więc postanowiłam, że czas na odpokutowanie, raz na zawsze.

- Cześć, Marcus – odezwałam się głosem, który, miałam nadzieję, brzmiał na powinieneś-przestać-mnie-nienawidzić-ponieważ-to-zaoszczędzi-nam-obojgu-tyle-problemu.

Cóż, albo nie załapał radości, którą próbowałam na niego narzucić, albo po prostu nie obchodził go fakt, że starałam się odpokutować, ponieważ Marcus po prostu mnie zignorował. Burknął coś i usiadł. To, wiecie, było naprawdę irytujące. Oto byłam ja, próbująca być miła a on lekceważył mnie, tak jakby...

Wtedy to do mnie dotarło.

Powoli wszystko nabierało sensu.

Nic dziwnego, że był tak wrogo nastawiony! Jeśli jakaś dziewczyna zniszczyłby mój semestralny projekt – nawet jeśli przez przypadek – i nigdy szczerze nie przeprosiła, też bym jej nienawidziła!

Tak, to prawda. Uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nigdy szczerze nie przeprosiłam biednego Marcusa! Dobra, jestem pewna, że wyjąkałam i burknęłam kilka przeprosin, gdy leżałam w Skrzydle Szpitalnym leczona ze wszystkich wstrętnych ugryzień, podczas gdy Hillpitt krzyczał i wrzeszczał, ale wątpię by to w ogóle pamiętał. I tak by się to nie liczyło, ponieważ raczej nie mówiłam szczerze.

KROK TRZECI: Dobrze Obserwuj.

Co to jest za obiekt?

Obiektem jest Marcus Hillpitt.

Co zmieniło się w obiekcie?

Nic. Może poza jego ubraniami, ale one się nie liczą. Wciąż mnie nienawidzi. Tak jak wczoraj... i przedwczoraj.

Czy ta zmiana/pojawienie się jest pomocne?

Bycie nienawidzonym nie jest pomocne. Ani trochę pomocne.

Jeśli tak, jak ta zmiana się dochowa?

Nie chcę dochować nienawiści pana Hillpitta.

Czy ta zmiana/pojawienie się jest szkodzące?

Szkodzące? Tak, wierzę, że jest szkodzące. Przecież bycie nienawidzoną rani moją reputację Prefekt Naczelnej.

Jeśli tak, jak można to powstrzymać albo sprawić, by nigdy więcej się nie zdarzyło?

Mogę przeprosić – odpowiednio – by pan Hillpitt mnie nie nienawidził.

KROK CZWARTY: Podejmij Działanie.

- Słuchaj, Marcus – zaczęłam, siadając i starając się przykuć jego uwagę. – Wiem, że jest to niesamowicie opóźnione i może się wydawać w tej chwili trochę niekonwencjonalne, ale po prostu chciałam przeprosić za twoją roślinę z zeszłego semestru. Szczerze nie chciałam jej przewrócić ani nic, ale i tak powinnam uważać na to, co robię. Przepraszam.

Nie myślałam, by potrzebne było dawanie mu przemowy o „głupi-dzieciaku-cieplarnia-czwarta-jest-przeklęta-i-nieodpowiednia-na-ważne-projekty", biorąc pod uwagę, że próbowałam przeprosić i nie sądziłam, by miało to pomóc mojej sytuacji, ale i tak o tym myślałam. Również nie widziałam sensu w mówieniu mu o tym, że wtedy próbowałam podglądać Amosa Diggory'ego, bo moje nastoletnie hormony lubią go pożądać, ale o tym także myślałam.

Siedział tam przez chwilę, obserwując mnie, rozważając, prawdopodobnie listując wszystkie okropnie straszne rzeczy, którymi mógłby zaszantażować mój kompleks winnego, z powodu jego głupiej rośliny a potem... skinął głową.

- W porządku – powiedział, wzruszając ramionami. – A teraz możesz, proszę, podać mi jajecznicę? Umieram z głodu.

Misja: Skończona.


Później, Obrona przed Czarną Magią

Spostrzegawcza Lily: Dzień 1

Suma Obserwacji: 4

NIGDY nie zgadniecie, co zrobiłam dzisiaj rano na śniadaniu. –LE

Prawdopodobnie masz rację. –EV

Niech zgadnę... w końcu się przełamałaś i wycałowałaś Diggory'ego do nieprzytomności? –GR

Um, nie.

Ty ośle.

Przestań. Próbuję wam powiedzieć o moim ważnym osiągnięciu!

Proszę, podziel się tym z nami, Lily.

Okej, więc tego ranka wstałam, jak wiecie, super późno i zbiegłam na śniadanie, mając nadzieję, że jeszcze coś zostało, a gdy tam dotarłam, nigdy nie zgadniecie, kto stał przede mną...

Minister Magii?

Ten niesamowicie uroczy facet, którego spotkałyśmy zeszłego lata na koncercie Magicznej Różdżki?

Nie!! Marcus Hillpitt!!

Kto?

Dzieciak, którego roślina prawie cię zabiła?

Przeciwnie, moja przyjaciółko. To ja prawie zabiłam JĄ.

Poczekaj chwilkę, czy mówisz o Zebątej Pelargonii z Cieplarni nr.4?

Tak, ale...

Lily, ta roślina prawie pozbawiła cię głowy!! O czym ty mówisz „to ja prawie zabiłam "? Brakowało ci dwóch sekund do stania się siekaną wątróbką!

Wcale nie! Poza tym, to ja na nią wpadłam. Ale schodzimy z tematu. Zatem, tak czy inaczej, spojrzałam na niego, on piorunował mnie wzrokiem, a wtedy nagle dostałam... eee... objawienia! I...

Objawienia?

Z powodu kościstego czwartorocznego?

Tak!

O Merlinie, Lily.

Mówię poważnie!

Więc, proszę, mów dalej.

W porządku. Zatem jak mówiłam, obserwowałam go, a wtedy zorientowałam się, że on wcale nie musi piorunować mnie wzrokiem!

Oczywiście, że nie musiał piorunować cię wzrokiem! Nie zrobiłaś nic złego!

Zniszczyłam jego projekt!

Z pewnością byłaś bardziej okaleczona od głupiej rośliny, Lily.

Obydwie kompletnie nie rozumiecie.

Więc czy możemy przejść do sedna, bo myślę, że profesor Crandy jest gotowy na nas się rzucić.

Wygląda dzisiaj trochę nerwowo, co nie?

Sądzę, że dlatego iż rzucamy do siebie kulki papieru, kiedy powinnyśmy zapisywać notatki.

Wiecie co, MNIEJSZA O TO. Jeśli nie chcecie usłyszeć o objawieniu, to OKEJ. Zapisujcie cholerne notatki. Właśnie straciłyście przyjaciółkę.

Jesteś taka melodramatyczna.

Właśnie rzuciłam ci papier do ucha.

Nienawidzę was.


Później, Dormitorium 7-rocznych Dziewcząt

Spostrzegawcza Lily: Dzień 1

Suma Obserwacji: 7

Kiedy Grace i Emma w końcu przestały być dupkami i pozwoliły mi wyjaśnić moje objawienie, jak również Plan Spostrzegawczej Lily, obydwie osądziły, że jestem wariatką. Może i jestem, ale przynajmniej nikt mi nie zarzuci, że nie dostrzegam rzeczy lub nie robię nic z rzeczami, które dostrzegę, prawda?

Bycie szalonym jest nieprzewidywalną rzeczą, nie sądzicie?


Wciąż Później, Pokój Wspólny Gryffindoru

Spostrzegawcza Lily: Dzień 1

Suma Obserwacji: 8

Szczerze nienawidzę McGonagall. Ona robi to celowo, wiem to. Musi wiedzieć, że nie mogę poprosić swojego korepetytora o pomoc przy tym nieszczęsnym zadaniu, a i tak je zadaje! Na pewno uważa to za zabawne czy coś! Otóż, tak, ja NIE uważam tego W OGÓLE za zabawne. A tak poza tym, co jest z Emmą? Mówi, że mi nie pomoże. Phi. Gdy dziewczyna nie chce poświęcić trochę czasu by pomóc swojej najlepszej przyjaciółce w zadaniu, wiecie, że coś jest nie tak... albo wspomniana przyjaciółka właśnie nabyła sobie chłoptasia, ale tak czy inaczej, PRZYJACIÓŁKI PONAD FACETAMI!!!!

Może poszukam Syriusza. On mi pomoże.


Wciąż Później, Dormitorium 7-rocznych Dziewcząt

Spostrzegawcza Lily: Dzień 1

Suma Obserwacji: 9

Z wielką udręką przekonałam Syriusza i Petera by pomogli mi z głupim zadaniem.

- Nie powinnaś prosić o to wszystko Jamesa? – zapytał mnie Peter, gdy przeniosłam wszystkie moje rzeczy od transmutacji na kanapę, na której siedziało tych dwóch. Rzuciłam mu spojrzenie, które wyraźnie mówiło „Po moim trupie, a teraz przejdźmy do pytań", ale ani on, ani Syriusz nie zostawili tematu.

- Hej! Glizdogon ma rację! Czy Rogacz nie jest teraz twoim korepetytorem?

Wydałam sfrustrowane westchnięcie i zaczęłam niecierpliwie przekartkowywać mój podręcznik transmutacji.

- Jeśli macie na myśli Pottera – odpowiedziałam. – To tak... tak jakby. – Utrzymywałam nonszalancki ton, starając się uniknąć tematu. Czemu każdy musi utrudniać rzeczy? Nie mogą po prostu pomóc mi z głupim zadaniem a potem iść dalej? To całkiem prosty proces.

- Tak jakby? – drążył Syriusz. – Co masz na myśli „tak jakby"?

- Otóż, gdy on jest na mnie taki wściekły, jak możecie się spodziewać, że w ogóle na niego SPOJRZĘ, nie mówiąc już o proszeniu go o pomoc z jakąkolwiek z tych pieprzonych rzeczy? – zapytałam gniewnie, pozwalając rozbłysnąć trochę mojemu temperamentowi. Naprawdę muszę się nauczyć lepszej kontroli.

Gdy odzyskałam panowanie, obróciłam się i zobaczyłam, że Peter i Syriusz patrzą na mnie, jakby wyrosła mi druga głowa.

- Co? – syknęłam, wyraźnie się denerwując.

- Jasna cholera! – Syriusz uśmiechnął się szeroko. – Ty... ty przeklęłaś, Evans!

Wypuściłam zirytowany oddech i przewróciłam oczami.

- Oczywiście, że przeklęłam! Każdy przeklina!

- Ale ty nigdy nie przeklinasz! – powiedział zatrwożony Peter.

- O czym wy, na brodę Merlinie, gadacie? – zapytałam, teraz całkowicie rozdrażniona ich absurdalnym zdziwieniem.

- Cóż – zaczął Syriusz, drapiąc się po głowie. – Bez obrazy ani nic, Lily, ale masz tak jakby reputację... em... jak to powiedzieć? E... uch...

- Konserwatywnej prefekt? – pomógł Peter.

Otworzyłam szeroko usta. KOGO?

- Prawdę mówiąc, szukałem czegoś w stylu pruderyjnej wszystkowiedzącej...

- ŻE CO PROSZĘ? – krzyknęłam, nawet nie starając się ukryć zaskoczenia czy zdegustowania. – JAK mnie właśnie nazwałeś?

- To nic osobistego, Lily – powiedział mi Peter. – Po prostu... jesteś naprawdę bystra i na dodatek prefektem...

- Bystra? – zawołałam. – Jakbyście nie zauważyli, kretyni, przyszłam tutaj po POMOC z zadaniem. I jak obydwoje UPRZEJMIE mi przypomnieliście mam KOREPETYTORA, ponieważ ZAWALAM! Jak, na brodę Merlina, klasyfikuje się to jako bystrość?

- Transmutacja to tylko jeden przedmiot – powiedział Syriusz z niedbałym machnięciem ręki. – Poza tym, nie zawalasz. Po prostu potrzebujesz trochę... em... pomocy. I jesteś absolutnie świetna na każdym innym przedmiocie.

Wpatrywałam się w nich osłupiała. Czy oni całkowicie POSZALELI? Ja? Bystra? Muszą sobie żartować! To znaczy, tak, JESTEM świetna w zaklęciach, to powiem nieskromnie, ale ZAWALAM transmutację, NIGDY nie poświęcam uwagi na OPCM, WYMYŚLAM prace na wróżbiarstwo, a antyczne runy? Jedynie odchylenie, by być w tym samym pomieszczeniu co Amos. Doprawdy! Czy to wygląda na harmonogram INTELIGENTNEJ osoby?

Nie, na pewno NIE!

Ale to nie to mnie tak NAPRAWDĘ martwiło. Bo, no i co? Jeśli sądzą, że jestem mądra, więcej mocy dla mnie. Nie... co tak NAPRAWDĘ martwiło to ten drugi epitet, który wypowiedział Syriusz...

Ja? Pruderyjna? Pffff!

- A co z tą „pruderyjną" bzdurą? – zapytałam na wpół urażonym, na wpół zaniepokojonym głosem. – Naprawdę myślicie, że jestem pruderyjna?

Obydwoje od razu wyglądali nieswojo. Peter zaczął zdrapywać coś ze swojej szaty, a Syriusz znowu drapał się po głowie. Jęknęłam, opadając na poduszki kanapy, zakrywając czerwieniejącą twarz dłońmi.

- Nie jest tak źle, Lily – powiedział Peter pocieszająco. – Przynajmniej ludzie nie uważają, że jesteś, bo ja wiem, puszczalska czy coś.

Raz jeszcze jęknęłam, mocniej przyciskając ręce do twarzy. Żałosne było to, że nie byłam pewna czy bycie uważaną za puszczalską jest gorsze od bycia uważaną za pruderyjną. Puszczalskie przynajmniej mają trochę zabawy. I możesz nosić naprawdę szykowne ubrania. Nie wspominając o tym, że mają nieprzyzwoite randki z seksownymi chłopakami, takimi jak Amos Diggory...

CZY TEN CHAOS BRZMI JAK MYŚLI PRUDERYJNEJ OSOBY?????

- Ale nie rozumiem – wymamrotałam, zdejmując dłonie z wciąż czerwonej twarzy. – No i co z tego, że nie przeklinam? Wielu ludzi nie przeklina i nikt nie uważa, że są pruderyjni.

- Dobra, pomyśl o tym krytycznie, Evans – rzekł Syriusz, kładąc dłoń na moim ramieniu, nawet nie ukrywając wielkiego rozbawienia w jego fałszywie poważnym głosie. – Jesteś ładną dziewczyną, prawda? Mądra, miła, gdy nie krzyczysz, wiesz. Jednak rzadko kiedy chodzisz na randki i nawet ja nie mogę sobie przypomnieć ostatniego razu, kiedy miałaś chłopaka.

Zignorowałam jego komplementy, wiedząc, że po prostu stara się zrekompensować Pruderyjną Obrazę.

- Więc mówisz, że tylko dlatego, iż z nikim się nie umawiam, każdy myśli, że jestem pruderyjna?

Syriusz uśmiechnął się i powiedział:

- Powiedziałbym, że to bardziej dlatego, że nikogo nie bzykasz, ale w tych czasach to to samo, co?

Złapałam mój podręcznik i walnęłam go po głowie. Peter zaczął obok niego chichotać.

- Ej! – jęknął Syriusz, pocierając głowę. – Widzisz? O tym właśnie mówię! Jeden maleńki sprośny komentarz i już się rzucasz!

- Nie rzucam się! – zaprotestowałam, od razu uświadamiając sobie mój błąd. – Ja tylko... to... nie było...

Syriusz posłał mi znaczące spojrzenie, podczas gdy Peter wciąż się śmiał. Właśnie wtedy to do mnie dotarło. BYŁAM, tak jakby, pruderyjna. Przynajmniej wydaje się, że na taką wyglądam. Nigdy nie przeklinam, chyba że tutaj lub przy Grace i Emmie i nikt poza nimi nie wie o moich namiętnych fantazjach o Amosie, a gdy zbierze się to wszystko... o Merlinie. Całkowita pruderyjność. Niedobrze. Wcale niedobrze.

Potem temat odszedł, a oni pomagali mi z transmutacją w swobodnej ciszy. Po prostu nie mogę uwierzyć, że ludzie faktycznie tak o mnie myślą. Nic DZIWNEGO, że Dumbledore wybrał mnie na Prefekt Naczelną. Kto by nie chciał wybrać mądrej, nie-zamierzającej-bzyknąć-Prefekta-Naczelnego, Prefekt Naczelnej?

To okropne. Straszne. Chyba się rozpłaczę.

Obserwacja #9: Ludzie błędnie zarzucają mi bycie pruderyjną i wszystkowiedzącą.

Powzięte Działanie: Od-pruderyjnowanie zaczyna się jutro!


Środa, 17 września, Dormitorium 7-rocznych Dziewcząt

Spostrzegawcza Lily: Dzień 2

Suma Obserwacji: 10

Misja Od-Pruderyjnowanie Gotowa Do Rozpoczęcia

Merlin wydaje się opowiadać za Misją Od-Pruderyjnowania, gdy wyraźnie mocno walczył z moją złą karmą i pozwolił Misji Od-Pruderyjnowania zacząć się BARDZO miło.

Obserwacja #10: Włosy mają bardzo bajeczny dzień.

Mówię poważnie. Obudziłam się tego ranka, trochę bojąc się rozpoczęcia Misji Od-Pruderyjnowania, wiedząc, że prawdopodobnie się nie powiedzie i weszłam do łazienki by wykonać codzienną poranną rutynę (wyszczotkować zęby, umyć twarz, uczesać włosy, itd.). Tak więc wyszczotkowałam zęby, umyłam twarz i zrobiłam resztę tych porannych rzeczy, ale gdy wyciągnęłam włosy z nocnego kucyka i zaczęłam je czesać, nie zakręciły się nagle i nie stały się kręcone/proste/nie-potrafiące-się-zdecydować-więc-wybierające-to-i-to, jak zwykle się dzieje. Tak naprawdę wyglądały... ładnie. Naprawdę. To znaczy, jasne, wciąż były jakieś kosmyki włosów, które postanowiły się zakręcić lub pozostać całkowicie proste, ale większość układała się w ładnych falach. NAPRAWDĘ ładnych falach. To fantastyczne. Nie wspominając, że jest to bardzo pomocne w Misji Od-Pruderyjnowania, ponieważ teraz mogę je seksownie rozpuścić i, nawet lepiej, mam dzisiaj antyczne runy, na PIERWSZEJ LEKCJI, więc Amos zobaczy moje włosy w pięknej, falującej chwale.

Misja Od-Pruderyjnowania: Trzy Proste Kroki Do Od-Pruderyjnowania

Krok Pierwszy) Odpicuj Się

Tak. Po moich włosach poświęciłam czas w napiętym harmonogramie na nałożenie makijażu na twarz. Na początku było to trochę dziwne, bo nie byłam pewna jak dużo go nałożyć, ale zrobiłam co mogłam. Pierwsze próby były zbyt krzykliwe, zatem musiałam go poprawiać z siedem razy, ale sądzę, że wyszło przyzwoicie. Nie użyłam zbyt dużo, ponieważ odkryłam, że jest cienka granica pomiędzy Od-Pruderyjnowaniem do zmiany w puszczalską, ale wciąż można zauważyć różnicę.

Krok Drugi) Doprowadzić się do Granic

Dzisiaj pozbyłam się swoich normalnych szat szkolnych i tylko przywdziałam mundurek. Moja spódnica jest – liczcie – nie o jeden, lecz o DWA cale krótsza niż KIEDYKOLWIEK była w całym moim życiu. Wyglądam jak klon Elisabeth Saunders i TO UWIELBIAM. Nie tylko podniosłam spódnicę, ale również odpięłam DWA guziki w koszuli. Doprowadzanie się do granic jest TAK bardzo świetne!

Krok Trzeci) Przeklinaj z Pasją!

To prawda. Koniec z dniami, kiedy słowa jak „cholerny", „kurde" i „gówno" mnie przerażały! Jestem teraz dużą, starą, PRZEKLINAJĄCĄ MASZYNĄ! Dobra, BĘDĘ wielką, starą, przeklinającą maszyną, kiedy natrafi mi się taka szansa. Teraz ćwiczę mówienie ich do lustra, wiecie, żeby było łatwo, gdy tak naprawdę do tego dojdę.

Uważaj, świecie, Lily Evans jest gotowa na Od-Pruderyjnowanie!


Potem, Dormitorium 7-rocznych Dziewcząt

Spostrzegawcza Lily: Dzień 2

Suma Obserwacji: 11

Misja Od-Pruderyjnowania Rozpoczęła Się

Misja Od-Pruderyjnowania: Reakcja Pierwsza – Grace i Emma

- Lily, czy ty się pomalowałaś?

- Rozpuściłaś włosy?

- Nawet założyłaś spódnicę?

Jeden krok poza łazienką i już jestem napadnięta. Misja Od-Pruderyjnowania oficjalnie się zaczęła.

Przerzuciłam moje ładne, falowane włosy przez ramię i podeszłam do swojego łóżka, gdzie Grace i Emma teraz zamarły.

- Och, odwalcie się – powiedziała. – To tylko pieprzony eksperyment.

Cisza.

- Co ty powiedziałaś? – zapytała Emma, jej ton i spojrzenie natychmiast podejrzliwe.

Spojrzałam na nią od niechcenia, w duchu pocąc się jak szalona, ale utrzymując chłodną, zebraną wewnętrznie postawę.

- Powiedziałam, że to tylko eksperyment – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. – W jakimś rodzaju.

- Nie – warknęła od razu Emma, podchodząc do mnie bliżej, przyglądając mi się wolno. – PRZED eksperymentem, co powiedziałaś?

Przełknęłam ślinę, przygotowując się by znowu to powiedzieć, ale przerwał mi szaleńczy śmiech Grace, natychmiast przełamujący napięcie w pokoju.

- O-ona... ona... - Grace wyjąkała przez swój śmiech, trzymając się za brzuch w niepowstrzymanej wesołości. – Powiedziała „pieprzony"!

Uśmiechnęłam się, potakując. To prawda. Powiedziałam „pieprzony"! Pieprzony, pieprzony, pieprzony, PIEPRZONY!

Wow. To było dziwne.

Grace położyła dłoń na moim ramieniu.

- Witamy w świecie wulgarnego języka, Lil!

Roześmiałam się, ale Emma nie wydaje się uważać tego wszystkiego za zabawne. Wciąż przyglądała mi się podejrzliwie. Wiecie, jakbym była kimś innym. Oczywiście nie winię jej za to. WYGLĄDAM, jak ktoś inny, ZACHOWUJĘ się, jak ktoś inny, MÓWIĘ, jak ktoś inny... gdybym nie była sobą i nie zdawałabym sobie doskonale sprawy z Misji Od-Pruderyjnowania, kompletnie bym pomyślała, że to nie ja. Przypuściłabym eliksir wielosokowy i natychmiast powaliłabym Fałszywą-Lily na ziemię. Dlaczego nikt tego nie podejrzewa? Dlaczego jeszcze nikt mnie nie powalił? Mogłabym być czarnoksiężnikiem przygotowującym się do zabicia każdego w Hogwarcie, jeden po drugim! Czemu one tylko na mnie patrzą? Gdybym naprawdę BYŁA czarnoksiężnikiem, one i ich niepodejrzliwe, nieporuszające się tyłki byłyby już w połowie drogi do krainy cieni!

Widzicie, dlatego żadna z nich nie mogłaby być Aurorem. One nie myślą. Dobra, może niekoniecznie, bo jestem pewna, że Emma MYŚLI o rzuceniu się na mnie, ale się nie RUSZA, a to się liczy. Dlatego właśnie będę przyzwoitym Aurorem. Jestem podejrzliwa, przypuszczam, a wtedy atakuję. Choćby ta osoba była niewinna, to nie ma znaczenia. Przynajmniej potem możesz to zlekceważyć i powiedzieć, że po prostu wykonujesz swoją pracę. To byłoby bajeczne. Zwłaszcza gdy widzisz taką osobę jak Elisabeth Saunders przechadzającą się ulicą. Mogłoby się na nią skoczyć, zacząć ciągnąć za włosy i krzyczeć niegrzeczne, obsceniczne rzeczy, a gdyby się już skończyło, zeskoczyć z niej, wzruszyć ramionami i przeprosić, mówiąc „Przepraszam, proszę panią, po prostu wykonuję swoją pracę".

Aurorzy są tacy świetni.

- Lepiej przyznaj się z tym wszystkim, Evans, albo nie wyjdziesz z tego dormitorium! – warknęła znowu Emma, grożąc mi palcem.

Powiedziałam im, że wszystko okaże się w swoim czasie. Emma spiorunowała mnie wzrokiem. Grace się zaśmiała.

Obserwacja #11) Przyjaciółki nie byłyby dobrymi Aurorami i są także łatwo zdezorientowane przez skrócone spódniczki i ładne włosy, jak również odrobinę wulgarności.


Później, Śniadanie w Wielkiej Sali

Spostrzegawcza Lily: Dzień 2

Suma Obserwacji: 11

Misja Od-Pruderyjnowania Idzie Dalej

Misja Od-Pruderyjnowania: Reakcja Druga: Huncwoci

Schodząc na śniadanie, Grace i Emma wciąż próbowały wyciągnąć ze mnie informacje o Misji Od-Pruderyjnowania. Oczywiście odmawiałam uprzejmie, mówiąc im by się „odpieprzyły" i by „tak cholernie się nie zamartwiały". Było to CAŁKIEM zabawne. Przynajmniej dla mnie, cały czas się śmiejącej. Grace też dużo chichotała, ale sądzę, że Emma jest na mnie wściekła. Choć naprawdę nie wiem czemu. To tylko trochę makijażu i trochę więcej nogi. To nie tak jakbym włóczyła się po ulicy czy coś.

Gdy wkroczyłam do Wielkiej Sali, trochę spodziewałam się, że cały hałas ucichnie i każdy przestanie robić to, co robi, by popatrzeć na ich nową, niepruderyjną Prefekt Naczelną, ale oczywiście tak się nie stało. Przecież to nie był film Audrey Hupburn, ale dzień z życia Lily Evans, a to nigdy by mi się nie przydarzyło.

Ale przykułam uwagę pewnej grupy siódmorocznych chłopaków, stojących kilka metrów dalej od drzwi.

Oczywiście mówię o Huncwotach.

- Ej! – zawołał Syriusz ze śmiechem, przywołując mnie gestem ręki. Grace, Emma i ja podeszłyśmy tam gdzie stała ich czwórka.

- Dzień dobry, panowie – powiedziałam, posyłając im uśmiech i przerzucając moje „dobry-dzień-włosów" włosy przez ramię. Syriusz i Peter chichotali, w pełni świadomi tego, dlaczego stoi przed nimi ta kopia Elisabeth Saunders z krótką spódniczką, makijażem i odpiętą koszulą. Remus podniósł brew, przyglądając mi się niepewnym wzrokiem, podczas gdy Potter przerwał na chwilę swój zamierzam-udawać-złego-i-piorunować-wzrokiem styl życia i patrzył na mnie z miną, która był na wpół zdziwiona, na wpół chora. Uśmiechnęłam się na to. Ten plan był TAKI wspaniały.

- No, no, no – powiedział Syriusz, rzucając mnie i mojej spódnicy szybkie spojrzenie. – Muszę powiedzieć, że wyglądasz dzisiaj raczej niepruderyjnie, Evans. Jakaś specjalna okazja?

Uśmiechnęłam się szeroko, patrząc mu prosto w oczy.

- Och, odpieprz się, Black – powiedziałam, mój głos ani trochę nie zadrżał, gdy przeklęłam. – Mam śniadanie, na którym muszę być obecna, jeśli nie macie nic przeciwko. Siemka, kochani!

Po czym po prostu odeszłam, zostawiając dwóch oszołomionych panów i kolejnych dwóch panów, którzy byli w kompletnej histerii, śmiejąc się tak głośno jak para wariatów w Świętym Mungu.

- To zakład – odezwała się Grace, gdy odchodziłyśmy. – To totalnie zakład.

Zachichotałam trochę i znowu zarzuciłam włosami. Moje przyjaciółki są takie naiwne.


Później, Zaklęcia

Spostrzegawcza Lily: Dzień 2

Suma Obserwacji: 13

MISJA OD-PRUDERYJNOWANA JEST NAJŚWIETNIEJSZYM PLANEM W HISTORII

Jak do tej pory ten dzień jest NAJLEPSZYM, NAJŚWIETNIEJSZYM dniem w moim CAŁYM, KRÓTKIM, WYPEŁNIONYM ZŁĄ KARMĄ, MŁODOCIANYM ŻYCIU!!!!!

Już z tą całą sprawą ładnych-włosów/krótkiej-spódnicy/wszyscy-wiedzą-że-nie-jestem-pruderyjna miałam całkiem przyzwoity, nie-wypełniony-złą-karmą dzień, ale teraz TO? Niewyobrażalne. To jest całkowicie świetne.

Ojej. Sądzę, że całe to podekscytowanie stworzyło zakrzep w jednej z moich dróg oddechowych. Tak, sądzę, że właśnie przestałam oddychać. Istotnie ojej. Nie mogę oddychać i nie mogę mówić, i nie mogę zrobić nic prócz uśmiechania się, PONIEWAŻ JESTEM NAJSZCZĘŚLIWSZĄ OSOBĄ NA ZIEMI!!!!

Tak, NAJSZCZĘŚLIWSZĄ!

Czy wspominałam już wcześniej, że absolutnie i całkowicie UWIELBIAM profesora Lundiego? Czy wystarczająco to podkreśliłam? Bo mogłabym dosłownie ucałować ziemię, po której on chodzi, gdyby za to na nie gapili się na mnie i mi nie dokuczali (w dodatku z moją nową krótką spódniczką, ludzie prawdopodobnie mogliby zobaczyć moje majtki, więc to nie jest dobry pomysł). Oddałabym mu swoją nerkę. Szczerze, zrobiłabym to. Mogłabym mu zaplanować 6-etapowy plan diety, gdyby tylko chciał. Zrobiłabym wszystko dla tego kochanego, uroczego człowieka, ponieważ ZROBIŁ NAJLEPSZĄ RZECZ W ŻYCIU!!!

Nie to, że on WIE, że coś takiego zrobił. W rzeczywistości nikt poza mną nie wie, co on zrobił, ale to raczej w porządku. Ostatecznie napiszę co on zrobił, jak tylko zacznę prawidłowo oddychać i powstrzymam Grace od rzucania we mnie rzeczami. Ona również chce wiedzieć, co się dzieje. Emma porzuciła swoje wieloletnie najlepsze przyjaciółki, by usiąść z panem Chłopakiem-Który-Sądzi-Że-Straciłam-Swoją-Tożsamość parę rzędów dalej. Ani razu nie odwróciła się, by zauważyć jej wieloletnią najlepszą przyjaciółkę, więc jeszcze nie zobaczyła mnie uśmiechającej-się-i-promieniującej-szczęściem, dlatego jeszcze o to nie pytała.

Dobra. Znowu oddycham stosunkowo normalnie. Teraz, gdybym tylko mogła rzucić tym piórem pod odpowiednim kątem... o. Grace załatwiona.

Okej, więc oto cała prawda:

Dzisiaj rano, kiedy ja, niepruderyjna, weszłam do klasy antycznych run, byłam gotowa i pewna zająć moje miejsce dwa siedzenia za moim potencjalnym mężem – formalnie znanym jako Amos Diggory, obecnie znanym jako Bóg Seksu – i byłam bardziej niż przygotowana na zarzucanie ładnymi włosami przez całą lekcję, uśmiechając się umalowaną twarzą i ogólnie być kompletnie puszczalską w dziale flirtowania. To było nowe, ale wiedziałam, że potrafię to zrobić. Jakby nie patrząc, dzieliłam dormitorium z Elisabeth Saunders (Królową Flirtowania i Puszczalstwa) przez siedem lat.

Lecz zorientowałam się, gdy szłam zająć miejsce dwa siedzenia za moim potencjalnym kochankiem, że ktoś INNY już zajmował powiedziane miejsce. Była to Penny O'Jean, która celowo zajęła MOJE miejsce, by móc siedzieć obok jej najnowszego chłoptasia Timmy'ego Ricksa albo, jak lubię go nazywać, Ludzkiej Hieny.

- Nie masz nic przeciwko, prawda, Lily? – Penny przerwała całowanie, by zapytać mnie pełnym nadziei głosem, kiedy weszłam do klasy. Na początku chciałam się kłócić. Chciałam powiedzieć jej, by spadała i obcałowywała się ze swoim chłopakiem innym razem, ale wtedy wkroczyła moja samolubna strona i zorientowałam się, że ta sytuacja i tak lepiej wyjdzie dla mnie. Widzicie, Penny O'Jean zdarza się siedzieć zazwyczaj na miejscu zlokalizowanym tuż obok mojego potencjalnego męża. TUŻ OBOK NIEGO! Nie będę musiała już flirtować ponad dwoma głowami uczniów! Będę siedzieć TUŻ OBOK NIEGO! Jak fortunne jest TO?

Zatem po prostu się uśmiechnęłam i machnęłam lekceważąco ręką, mówiąc jej w nadzwyczaj nonszalanckim tonie:

- Oczywiście, że nie! Przypuszczam, że po prostu zajmę twoje miejsce, tak?

Uśmiechnęła się i potaknęła, po czym kontynuowała obcałowywanie twarzy Hieny. W innym przypadku to prawdopodobnie całkowicie by mnie obrzydziło, sprawiając, że odjęłabym ich domowi punkty za przyprawiające o mdłości przejawy publicznej sympatii, ale byłam zbyt szczęśliwa z mojego dobrego losu, by coś takiego uczynić. Zamiast zrobienia tej kompletnie pruderyjnej rzeczy, przeszłam do nowego miejsca obok Amosa i śmiało posadziłam swój tyłek na krześle.

- Chwilowa zamiana miejsc, co? – zapytał mnie Amos, posyłając mi jeden z tych kompletnie wartych ślinienia się uśmiechów.

Mocno starałam się utrzymać opanowanie i wzruszyłam ramionami z uśmiechem.

– Zapytali, zgodziłam się – powiedziałam. Uśmiechnął się szczerze, po czym posłał mi zaciekawione spojrzenie. Mogłabym w tym momencie powiedzieć „Tak, Amosie, kochany, moja spódniczka jest krótka a moja koszula ma o guzik mniej, bardzo proszę, nie krępuj się uwolnić swoich siedemnastoletnich, męskich, zboczonych hormonów i weź długie spojrzenie", ale tego nie zrobiłam. Nawet gdybym tak zrobiła, to i tak nie miałoby znaczenia. Amos jest zbyt wielkim dżentelmenem, by robić tak zboczone rzeczy. Dlatego właśnie go kocham.

- Wyglądasz inaczej – powiedział mi.

Rzuciłam mu ciekawe spojrzenie i znowu wzruszyłam ramionami.

- Może urosłam czy coś – rzekłam.

Phi. Urosłam czy coś. Jestem taką żartownisią.

Potaknął z uśmiechem i wtedy zaczęła się lekcja.

Przez całą lekcję subtelnie z nim flirtowałam. Zarzucałam włosami i błyskałam w jego stronę uśmiechami, a nawet zapisywałam notatki lewą ręką byśmy „mimochodem" stykali się ramionami. Było to śmieszne, ale jednocześnie całkowicie idealne. I wiecie co jeszcze? To pióro, które dałam mu kilka dni temu, on je dalej ma! I UŻYWAŁ go! Tak, UŻYWAŁ! Jak świetne jest TO? Jak świetne było WSZYSTKO?

Ale wiecie co? Siedzenie obok Amosa nie było nawet najświetniejszą rzeczą! TA część przyszła później, gdy lekcja się kończyła.

- Dobrze! – powiedział profesor Lundi, odchodząc od wypełnionej tablicy i usiadł za swoim biurkiem. – Wystarczy tego na dzisiaj. Teraz chciałbym przygotować się do projektu, o którym mówiłem na ostatniej lekcji.

Em, projekt? Ostatnia lekcja? Eee, nie pamiętam tego.

- To prosty projekt, nad którym będziemy pracować przez następne dwa tygodnie – powiedział nam Lundi. – Wszystko, czego wymaga to abyście wy i wasi partnerzy wybrali jeden z urywków z końca waszego podręcznika, przetłumaczyli go, a potem zaprezentowali klasie. Wasze oceny będą opierały się na dokładności, prezentacji i ogólnej umiejętności. Czy są jakieś pytania?

Podniosły się ręce. Lundi zwrócił się do Hieny.

- Czy możemy wybierać partnerów?

Lundi rozważał to przez chwilę, obejmując szybkim spojrzeniem klasę. Uśmiechnął się i potrząsnął głową.

- Niech to będzie proste. – Znowu przeskanował pomieszczenie, jego wzrok spoczął dłużej na mnie, a potem na Penny. – Widzę, że mamy parę zmian miejsc, ale niemniej, zostaniemy przy partnerach z ławek. Jakieś problemy?

Jakieś problemy? JAKIEŚ PROBLEMY? Będę pracować z AMOSEM DIGGORYM przez CAŁE DWA TYGODNIE, a on chce wiedzieć czy jest jakiś PROBLEM?

Przysięgam, że nie mogłam oddychać. Chciałam umrzeć z czystej rozkoszy. Był to jedyny najcudowniejszy moment mojego życia. Dwa tygodnie z Amosem! Dwa! Możecie w to uwierzyć? Czy nie jestem NAJSZCZĘŚLIWSZYM człowiekiem na ziemi? To przeznaczenie! Teraz będziemy spędzać razem dużo czasu, a w tym czasie Amos odkryje, że kocha mnie od momentu poznania mnie, a potem oświadczy się i będziemy żyć długo i szczęśliwie z dwójką dzieci i psem w domu na wsi.

Ach, doskonale.

Obserwacja #13) LILY EVANS JEST NAJSZCZĘŚLIWSZĄ DZIEWCZYNĄ NA ZIEMI!!!!

Skutek Powziętego Działania: ŚWIĘTOWAĆ!!!


Potem, Obrona przed Czarną Magią

Spostrzegawcza Lily: Dzień 2

Suma Obserwacji: 15

Misja Od-Pruderyjnowania Oficjalnie Najlepsza

O, szlag by to. Emma jest na mnie absolutnie zła, a ja nie mam pojęcia dlaczego. Może to przez tę całą Misję Od-Pruderyjnowania, albo może dlatego, że Grace i ja chichotałyśmy po zaklęciach nad Projektem Amos, a ponieważ ona siedziała z panem Maciem, nie usłyszała tego, albo może dlatego, że powiedziałam panu Macowi, że jego buty wyglądają dzisiaj trochę dziwnie, lecz cokolwiek to było, wiem, że jest teraz na mnie zła. Grace mówi, że to nie ma znaczenia i że cokolwiek to jest, Emmie przejdzie, ale nie jestem tego taka pewna.

Ale wiecie co jest naprawdę dziwne? Normalnie, gdy Grace lub Emma są na mnie złe, szaleję z niepokoju, ale w tej chwili wciąż jestem całkowicie szczęśliwa. Ta cała sprawa z projektem z Amosem miała niewiarygodny efekt na moją postawę. Tak naprawdę to całkiem zabawne.

O, dobry Boże, jestem taka żałosna.

Obserwacja #15) Lily Evans jest w poważnym niebezpieczeństwie utraty swojej najlepszej przyjaciółki. Niedobrze.


Później, Skrzydło Szpitalne

Spostrzegawcza Lily: Dzień 2

Suma Obserwacji: 17

Misja Od-Pruderyjnowania Wciąż Trwa

Dobrze, dobrze. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to, co zrobiłam było niedojrzałe i dziecinne. Równie dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że ponieważ musiałam zachowywać się jak dziecko, poniosłam konsekwencje. Bla, bla, bla. Czemu wszyscy muszą prawić kazanie? To naprawdę nie jest taka duża sprawa. Phi. Niektórzy ludzie w tych czasach.

W każdym razie, oto co się wydarzyło. Grace i ja po prostu sprzątałyśmy nasze katastroficzne-dormitorium, rozmawiając o Projekcie Amos, od czasu do czasu chichocząc i ogólnie robiąc jeszcze większy bałagan z naszego już zabałaganionego dormitorium. Jak stało się ostatnio zwyczajem, nie miałyśmy pojęcia, gdzie była Emma. Domyśliłyśmy się, że z Maciem, jako że to też stało się ostatnio zwyczajem, ale żadna z nas nie wiedziała tego na pewno.

- To jest jak coś wyciągnięte prosto z tych książek – powiedziała do mnie Grace, mówiąc oczywiście o Projekcie Amos, gdy porządkowała swoją kolekcję romansów.

- Naprawdę? – zapytałam, szczerze nie wiedząc, bo odmawiałam czytania tego dziadostwa.

Grace potaknęła, rzucając jedną we mnie.

- Jak w tej – powiedziała. – Bohaterka jest niezauważalna dla bohatera, a potem zmuszeni są być razem, gdy bohater dostaje Klątwą Bezruchu. Wtedy bohaterka jest zmuszona spędzać z nim cały czas, pielęgnując go aż do powrotu do zdrowia, a on się w niej zakochuje.

Podniosłam rzuconą książkę i spojrzałam na nią, podrzucając w rękach.

- Jednak Amos nie został uderzony Klątwą Bezruchu – odparłam.

Grace wywróciła oczami i rzuciła we mnie kolejną.

- Nie łapiesz.

Spojrzałam na tandetną okładkę przedstawiającą blondynkę w puszczalskim stroju pielęgniarki i brązowowłosego chłopca leżącego w łóżku szpitalnym. To było W OGÓLE nie podobne do mnie i Amosa.

- To nie ja i Amos – powtórzyłam głośno, odrzucając Grace książkę. Niespodziewanie – i nie wiem skąd to się wzięło – olbrzymie podekscytowanie przeszło przez moje ciało i zaczęłam chichotać jak szalona. Mówię poważnie. Śmiałam się jak wariatka bez żadnego powodu. – Chociaż masz rację z jednym – rzekłam, wspinając się na pokryte ubraniami łóżko. – BĘDZIEMY spędzać razem czas i on się całkowicie we mnie ZAKOCHA!

Grace zaśmiała się i pokręciła głową, patrząc jak prostuję się na łóżku.

- Cokolwiek powiesz, Lily. A teraz złaź stamtąd. Potkniesz się o te ubrania i zabijesz.

Roześmiałam się i oczywiście ją zignorowałam. Zamiast posłuchać jej i zejść jak normalny, cywilizowany człowiek, zaczęłam skakać jak nadpobudliwe dziecko.

- Lily! – zbeształa mnie Grace pomiędzy chichotami. – Przestań! Chcesz połamać łóżko?

- Kogo to obchodzi? – zaśmiałam się, wciąż skacząc, wielka kupka ubrań ocierała się o moje stopy. – Będę pracować z Amosem! On się we mnie ZAKOCHA! On...

W tym momencie moja stopa zahaczyła o jedną z wielu koszul zajmujących moje łóżko. Starałam się utrzymać równowagę, ale będąc wielką ciamajdą, nie potrafiłam tego zrobić i z okrzykiem poślizgnęłam się i spadłam z łóżka.

- Ty... idiotko! – powiedziała Grace, wybuchając śmiechem. Też się śmiałam, ale gdy chciałam się podnieść i odzyskać swoją godność, moja kostka zaczęła boleśnie pulsować.

- O, kuuuuu... kurde – rzekłam, patrząc na moją opuchniętą kostkę. Grace dalej chichotała obok mnie. – Ja... au!... myślę, że jest skręcona albo... Grace! Przestań się śmiać i pomóż mi!

Grace pochyliła się by spojrzeć na moją kostkę, nie przestając się śmiać. Gdy dotknęła jej, natychmiast się odsunęłam, czując narastające pulsowanie.

- Ty głupi ośle – zachichotała Grace, kładąc sobie moje ramię na barkach, by móc mnie podnieść. – Sądzę, że jest złamana czy coś. Powinnyśmy zanieść cię do Madame Pomfrey.

- Złamana? – krzyknęłam, spoglądając na czerwoną kostkę. Zaczęła znowu pulsować i przypominać duży, czerwony balon. Nie mogłam się powstrzymać, znów się roześmiałam. Wiem, że to nie było zabawne; tak naprawdę moja kostka pulsowała, a gdybym nie była tak oszołomiona, to prawdopodobnie histerycznie bym płakała – jestem dużym dzieckiem, kiedy chodzi o obrażenia – ale biorąc pod uwagę, że byłam tak lekkomyślna, dalej się śmiałam, a niedługo później Grace dołączyła do mnie. Zaśmiewałyśmy się jak hieny, schodząc po schodach dziewczyn, starając się dotrzeć do Skrzydła Szpitalnego. Do czasu gdy doszłyśmy do Pokoju Wspólnego nasz hałas przykuł uwagę prawie każdego i wszyscy obserwowali jak opierałam się o Grace, śmiejąc się i kuśtykając, i sądzę, że prawdopodobnie zaczęłam też płakać. Gdy miałyśmy już wyjść poza dziurę portretu – ja kuśtykająca, śmiejąca się i płacząca, Grace tylko śmiejąca – zostałyśmy zatrzymane przez grupkę ludzi, która właśnie weszła.

- Co wy robicie? Lily, dlaczego tak chodzisz?

Emma wpatrywała się w nas bardzo karcącym wzrokiem. Stojący obok niej Potter i Remus również na nas patrzyli. Grace wciąż chichotała, a ja byłam w połowie drogi pomiędzy śmianiem się a płakaniem, więc chwilę nam zajęło uspokojenie się, byśmy mogły odpowiedzieć.

- Idziemy do Skrzydła Szpitalnego – odpowiedziała Grace, jej głos wciąż chichoczący.

- Skrzydła Szpitalnego? – zapytał Remus. Spojrzał na mnie. – Co zrobiłaś?

Wskazałam na moją balonową kostkę.

- Sądzę, że jest złamana – powiedziałam mu przez śmiech i szloch.

- Złamana? – zadał pytanie Potter, patrząc na mnie pierwszy raz w ciągu całego tygodnia nie-złym spojrzeniem. Cóż, poza tym oszołomionym spojrzeniem w Wielkiej Sali dzisiejszego ranka, ale kto mógłby wtedy go winić? – Jak? – drążył.

To proste pytanie rozproszyło Grace i raz jeszcze zaczęła się śmiać. Emma zaczynała wyglądać na więcej niż trochę złą, więc musiałam opanować swoje chichoty/szlochy i odpowiedzieć.

- Spadłam z łóżka – wyspałam, ból w mojej kostce wzrastał z każdą mijającą minutą.

- Spadłaś z łóżka? – zapytała podejrzliwie Emma. – Tak złamałaś kostkę? Twoje łóżko jest, bo ja wiem, dwie stopy od podłogi?

Zamierzałam wymyślić jakieś wytłumaczenie, ale Grace wybrała ten moment na odpowiedni, by odzyskać swój głos.

- Nie kiedy... nie kiedy po nim skacze!

Poczułam, jak moja twarz staje się gorąca i spojrzałam na opuchniętą kostkę. Moja wcześniejsza radość zniknęła, modliłam się by podłoga po prostu się otworzyła i mnie pochłonęła. Dlaczego, och, dlaczego jestem taka niedojrzała?

- Skakałaś po swoim łóżku? – zapytała Emma z lekkim niesmakiem. Dlatego wiedziałam, że jest na mnie zła. Gdyby nie była, to nigdy nie użyłaby takiego tonu. – Ile masz lat, Lily? Siedem?

Moja twarz znowu poczerwieniała.

- Wtedy to nie wydawało się takim złym pomysłem – wymamrotałam, wciąż patrząc w podłogę. Wiedziałam, że Emma zamierza coś jeszcze powiedzieć, ale moja kostka nagle zaczęła promieniować bólem, więc jęknęłam dramatycznie, próbując wypchać Grace za dziurę z portretem. Każdy wydawał się pojąć o co chodzi i Potter razem z Emmą odsunęli się z drogi, więc Grace i ja mogłyśmy przejść.

- Potrzebujecie pomocy? – spytał Remus, gdy Grace i ja powoli go minęłyśmy. Grace potaknęła poprzez nieustający chichot. Ja wciąż byłam zbyt zawstydzona by coś powiedzieć. Remus przełożył sobie moje drugie ramię przez swoje barki i wszyscy ruszyliśmy do portretu.

- O, poczekajcie! – powiedziałam, nagle sobie coś przypominając. Odwróciłam głowę, by spojrzeć na Pottera i Emmę wciąż tam stojących. Emma odwróciła wzrok, ale Potter dalej nas obserwował, zadziwiająco wciąż nie piorunując wzrokiem. – Dzisiaj o dwudziestej, tak? – zapytałam go, choć mogło wydawać się to trochę chaotyczne z resztkami moich szlochów i chichotów. Podniósł głowę, jakby dopiero teraz się zorientował, że mówię do niego.

- Co? – zapytał, jego ton pełen zdezorientowania.

Powstrzymałam chęć przewrócenia oczami.

- Dzisiaj – powtórzyłam. – Korepetycje. Dzisiaj o dwudziestej w bibliotece.

- Będziesz w ogóle w stanie dojść do biblioteki? – wtrąciła Emma. Zastanowiłam się nad spiorunowaniem jej wzrokiem, ale odrzuciłam ten pomysł. Sprawiłoby to tylko, że byłaby jeszcze bardziej zła. Zamiast tego wzruszyłam ramionami.

- Będę albo mogę umrzeć, próbując – powiedziałam do niej. To był kolejny dowód na to, że Emma była wściekła. Wiedziała tak samo jak ja, że pani Pomfrey naprawi tę kostkę w sekundkę. Rozmyślnie próbowała sprawić, bym poczuła się głupio. Phi! Co za czelność! Jednak teraz ją zignorowałam i spojrzałam na Pottera, wciąż oczekując jego odpowiedzi.

- Więc, dzisiaj? – zapytałam trzeci raz.

Potter potaknął.

- Dzisiaj – odparł.

Też potaknęłam, a potem Grace, Remus i ja kuśtykaliśmy do Skrzydła Szpitalnego, gdzie teraz jestem „odpoczywając", co nakazała mi pani Pomfrey pomiędzy swym kazaniami.

Jedno jest jednak pewne.

NIGDY więcej nie będę skakała po swoim łóżku.

Obserwacja #16) Dziecinne rzeczy takie jak skakanie po łóżku są niebezpieczne i ryzykowne dla twojego zdrowia.

Obserwacja #17) Są tutaj trzy bardzo miłe skrzaty domowe, które pracują w Skrzydle Szpitalnym, ale pomimo tego, że mówią, iż są tu po to by ci pomóc i sprawić, by było ci komfortowo, odmawiają zwędzenia ryżu z kuchni dla pacjentów, którzy powinni „odpoczywać". Pieprzyć ich.


Jeszcze Później, Dormitorium 7-rocznych Dziewcząt

Spostrzegawcza Lily: Dzień 2

Suma Obserwacji: 18

Do przodu z Misją Od-Pruderyjnowania

Dokładnie o godzinie dwudziestej kuśtykałam delikatnie (Pani Pomfrey powiedziała, że przez kilka godzin może być trochę niezręcznie chodzić) w stronę biblioteki, w ogóle nieprzerażona myślą bycia korepetowaną przez Pottera przez godzinę lub więcej. Widzicie, w drodze do biblioteki ZDARZYŁO mi się wpaść na Amosa i NIE TYLKO się przywitał, ale RÓWNIEŻ zauważył mój delikatnie kuśtykający krok i zapytał, co się stało (Widzicie? Zależy mu!). Powiedziałam mu, że złamałam ją przez wypadek, a on posłał mi ten KOMPLETNIE cudowny uśmiech i życzył mi bym lepiej się poczuła, zanim odszedł z obietnicą spotkania się wkrótce na antycznych runach. Więc po tej niesamowicie dodającej otuchy rozmowie, znowu byłam w podekscytowanym nastroju z tego ranka. Cicho szukałam Pottera i ani trochę nie obawiałam się tego spotkania. Poważnie. Może przeszło mu z tą całą „nie dostrzegania cokolwiek nie dostrzegam" sprawą. Tego popołudnia nie patrzył na mnie gniewnie, ani nie robił żadnych min. To było możliwe. Z tą myślą kontynuowałam poszukiwania.

W końcu zauważyłam go przy stole, przy którym siedzieliśmy ostatnim razem. Rozsiadł się w krześle, czytając jakąś książkę. Pokuśtykałam do niego i opadłam na krzesło naprzeciw niego.

- Cześć – powiedziałam z uśmiechem. Spojrzał na mnie ponad książką.

- Spóźniłaś się – powiedział chłodno, zamykając powoli książkę. Natychmiast wyparowały mi wszystkie myśli o tym, że mógł zapomnieć o całym „nie dostrzeganiu". Wciąż jest zły. Rzuciłam zaciekawione spojrzenie na zegar wiszący na ścianie. 20:14. Hmm. Musiałam rozmawiać z Amosem dłużej niż się spodziewałam.

- Przepraszam – powiedziałam, wzruszając ramionami. – Musiałam kuśtykacio-spacerować od Pokoju Wspólnego.

- Kuśtykacio-spacerować? – zapytał z dziwnym spojrzeniem. – Co to, do diabła, jest kuśtykacio-spacerowanie?

- To spacerowanie i kuśtykanie jednocześnie – powiedziałam po prostu. Przewrócił oczami, ale zignorowałam to i wskazałam na moją kostkę. – Pani Pomfrey mówi, że prawdopodobnie przez jakiś czas będzie dziwnie na niej chodzić.

- Dobra, wszystko jedno – rzekł, wciąż będąc niegrzecznym. Nawet w mojej niewiarygodnie radosnej postawie, jego złość zaczynała mnie irytować.

- Doprawdy – powiedziałam najsroższym głosem, na jaki było mnie stać w moim podekscytowanym stanie (czyli w ogóle nie srogim). – Co jest z tobą nie tak? Nie musisz być dla mnie taki niegrzeczny, wiesz! To w ogóle nie jest uprzejme, to jak się zachowujesz!

- Jakby obchodziło cię, jak się zachowuję – odparł Potter, nawet na mnie nie patrząc. Wydobyłam z siebie poirytowane westchnięcie, a on podniósł gniewny wzrok.

Wzięłam głęboki wdech, starając się zignorować jego komentarze i próbując utrzymać dobry humor. Myśl o Amosie, powiedziałam sobie. Myśl o Amosie i projekcie na antyczne runy. Hmm. Och. Raj.

- Wiesz co? – powiedziałam, rzucając mu uśmiech. – Chociaż jesteś dupkiem, jestem w zbyt dobrym humorze, by się tym przejmować.

Prychnął. – O, świetnie, dobry humor.

Znowu westchnęłam, mój dobry humor raz jeszcze został zagrożony przez jego złośliwe komentarze.

- Wiesz – powiedziałam, posyłając mu poważne spojrzenie. – Niezależnie od tego, co możesz sobie myśleć, nie lubię, gdy ludzie są na mnie źli – nawet ty – i nie lubię, kiedy piorunujesz mnie wzrokiem i robisz miny, i rzucasz niegrzecznymi i niepotrzebnymi komentarzami!

Potter patrzył na mnie zaintrygowany, wyraźnie zaskoczony moją szybką zmianą nastawienia.

- I wiem, że przegapiłam coś dużego i ważnego – ciągnęłam, starając się trzymać cichy głos i temperament pod kontrolą. – Wiem, że jesteś na mnie wściekły, bo czegoś nie dostrzegłam, czy czegoś nie zrobiłam, czy coś takiego, ale nie mogę nic zrobić, by to zmienić, dobra?

Siedzieliśmy przez chwilę, ja próbująca odzyskać swoją ekscytację sprzed paru minut, on obserwujący mnie ostrożnie, jakby czekał aż wybuchnę. Mogłabym, oczywiście, z moim temperamentem i w ogóle, ale postanowiłam utrzymać tę konfrontację spokojną.

Albo tak spokojną jak można, gdy Potter i ja bierzemy w tym udział.

- Wiesz co – powiedział po kilku minutach, opierając się w krześle. – Jak dla kogoś, kto mówi, że nie lubi, gdy ludzie są na nią źli, ty na pewno masz cały pęk takich ludzi.

Przemogłam pragnienie wysłania twardego, gniewnego spojrzenia na jego uśmiechającą się twarz. Choć bardzo nie chciałam, dokładnie wiedziałam, o czym mówi.

- Emma? – zapytałam z frustracją.

Potaknął.

Czułam jak mój temperament rósł i rósł, ale mocno walczyłam by go uspokoić. Te korepetycje nie szły tak, jak tego oczekiwałam.

- Czy wy, ludzie, macie jakieś spotkania czy coś? – zapytałam bez zastanowienia po tym jak upewniłam się, że mój temperament i spojrzenia są pod kontrolą.

Potter zrobił zaciekawioną minę.

- Spotkania? – spytał.

- Spotkania – powtórzyłam, kiwając głową. – Wiesz, społeczeństwa Jesteśmy-Wściekli-Na-Lily-Więc-Chodźmy-I-Wszyscy-Porozmawiajmy-O-Tym-Dlaczego-Jesteśmy-Na-Nią-Źli? Musi być takie. Każdy wydaje się wiedzieć, czemu TY jesteś na mnie wściekły i nawet sądzę, że Grace wie, dlaczego Emma jest na mnie wściekła, więc musi być jakieś wyjaśnienie, dlaczego każdy inny wie, a ja nie, prawda? Więc dlaczego nie społeczeństwo?

Wiem, że brzmiałam jak szalona, ale byłam tak daleka od rozsądku z tą opanowaną złością i frustracją, że nawet mnie nie obchodziło, że gadam jak zbieg ze Świętego Munga. Nie mogę uwierzyć, że Emma naprawdę powiedziała Potterowi – JAMESOWI POTTEROWI – dlaczego jest na mnie wściekła. Dlaczego miałaby powiedzieć MU, a nie MNIE? Czy to nie ja powinnam naprawić cokolwiek to, co robię? Co ON ma do tego WSZYSTKIEGO? I Potter ma rację, DLACZEGO nagle wszyscy są na mnie źli? Co było ze mną kompletnie nie tak, że wydobywałam irytację gdziekolwiek poszłam? DLACZEGO NIE MOGĘ BYĆ PO PROSTU NORMALNA, JAK WSZYSCY INNI?

Tak pogrążyłam się w swojej frustracji, że podskoczyłam, kiedy Potter odezwał się parę minut później.

- Żadnych spotkań – powiedział cicho, patrząc na mnie dziwnym spojrzeniem, ale tylko przez chwilę, potem odwrócił wzrok. Następnie sięgnął po leżącą przede mną książkę transmutacji i zaczął ją przekartkowywać. – Zacznijmy, dobrze?

Potaknęłam i zaczęliśmy lekcję.

Siedzieliśmy tam przez godzinę lub więcej, nie rozmawiając dopóki nie było to absolutnie potrzebne i tylko na temat transmutacji. Nawet nie patrzyliśmy na siebie zbyt często. Próbowałam pojąć jak najwięcej informacji, ale moje myśli wciąż były przy naszej wcześniejszej rozmowie i wiem, że jego też. Jak można było się spodziewać, podczas tej godziny nie zrobiłam większego postępu.

Gdy wróciłam do Pokoju Wspólnego, skierowałam się prosto do naszego dormitorium. Emmy tam nie było, a Grace spała z książką rozłożoną na brzuchu. Jutro będę musiała je obydwie przesłuchać.

Życie jest takie skomplikowane, kiedy posiada się nienawidzące cię społeczeństwo.

Continue Reading

You'll Also Like

134K 6K 54
❝ - Masz może pożyczyć szklankę cukru?❞ Gdzie wszystko zaczyna się od szklanki cukru i pary brązowych oczu.
54.9K 6K 52
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
10.4K 593 33
Tony Monet, chłopak pełen życia, przyjaciół i szczęśliwych chwil. Chłopak, który od kilku tygodni zaczyna przygaszać a przy tym całe jego otoczenie...
70.5K 2.2K 132
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...