1. 29 sierpnia - Przeciętność

275 9 9
                                    

Piątek, 29 sierpnia, Gospodarstwo Evansów

Oszalał.

W rzeczywistości oni wszyscy oszaleli. Każdy z tych tak zwanych „profesorów" jest KOMPLETNIE SZALONY.

Kto przy zdrowych zmysłach zrobiłby mnie, ze wszystkich ludzi, PREFEKT NACZELNĄ?

Mam na myśli, że poważnie jestem najbardziej przeciętną, nudną i niezorganizowaną kobietą w historii tej planety. A prefekci naczelni po prostu tacy nie są - nudni, niezorganizowani i przeciętni. I to nie jest nawet jeden z tych momentów, kiedy mogę powiedzieć, że wybrali mnie dlatego, bo jestem wyjątkowa, bo jestem czarodziejką, ponieważ OTO WIADOMOŚĆ Z OSTATNIEJ CHWILI! WSZYSCY W TEJ CHOLERNEJ SZKOLE SĄ MAGICZNI! MNÓSTWO ZASŁUGUJĄCYCH 7-ROCZNYCH CZARODZIEJEK DO WYBRANIA! (wszystkie, które, tak na marginesie, MAJĄ życia, nie tak jak ja).

Tak jest. Ja, Lily Christine Evans, jestem w desperackiej potrzebie życia. Naprawdę. Ja nawet WYGLĄDAM nudno i przeciętnie. Zwykłe rudzielce, takie jak ja, odstają od otoczenia. Wszystkie rudzielce, jakie znam, są albo:

A] Supermodelkami

Albo

B] Cieszącym się ekstremalnym powodzeniem bizneswoman, które POWINNY być supermodelkami.

Ale potem, oczywiście, jestem ja. Całkowicie samotna w grupie C – nudny rudzielec, której włosy mają własny umysł i powinien zrobić wszystkim przysługę i zafarbować się na blond, jak wszyscy inni i wtopić się w tłum. Albo nosić wielką brązową papierową torbę na głowie dopóki tak zwane „włosy" nie zsiwieją.

Jednak włosy nie są moim jedynym problemem. Nie. Utkwiłam również w marnych 170 centymetrach, co oznacza że nie jestem niska ani wysoka. Utkwiłam w samym środku tego genetycznego bałaganu. I chociaż moja lekarka przekonuje, że metr siedemdziesiąt to idealnie porządny wzrost, ona po prostu nie rozumie. Nie rozumie, że mój wzrost metr siedemdziesiąt jest kolejnym punktem na Przeciętnej Tablicy Życia. No i co, że byłabym zbyt chuda, gdybym była trochę wyższa lub być może graniczyła z otyłością, gdybym była trochę niższa? Wtedy przynajmniej miałabym jakąś wyraźną cechę charakterystyczną. Mogłabym powiedzieć „Cześć, jestem Lily, wysoka i o wiele chudsza niż to, co jest uważane za zdrowe" lub „Cześć, jestem Lily, niska i granicząca z możliwą otyłością". Byłoby to lepsze niż to, co jestem zmuszona mówić teraz, czyli „Cześć, jestem Lily, ani specjalna ani wyjątkowa. Jestem po prostu przeciętna".

Widzicie o co mi chodzi? Totalna tandeta.

Okej, zapominając o fakcie, że mój wygląd jest mniej niż idealny, ci profesorzy wciąż są szaleni. Bo wiecie co? Naukowo również nie jestem genialna. Kompletnie nie potrafię transmutacji. Mówię poważnie. Jestem o około 3 punkty od oblania tego głupiego przedmiotu. Jak można wybrać Prefekt Naczelną, która praktycznie oblewa główny przedmiot? To po prostu nie ma żadnego sensu. Nawet jeśli to szczerze nie jest moja wina, że oblewam. Profesor McGonagall jest po prostu dla mnie zbyt szybka. Wolno uczący się, tak jak ja, potrzebują wolnych nauczycieli. McGonagall nie jest wolnym nauczycielem. Nie możemy wszyscy być super mądrymi mistrzami transmutacji, jak moja dobra przyjaciółka Emma Vance lub James Potter, transmutujący cymbał. Takie życie. Niektórzy ludzie to mają, niektórzy nie. McGonagall powinna spróbować to zrozumieć i nie oblać mnie, kiedy nic nie umiem, ponieważ naprawdę to nie moja wina, że tego nie mam. Tylko moich rodziców za nie przekazanie mi „tego" genu.

Och i nie zapominajmy, że jestem całkowitym wyrzutkiem społeczeństwa. Wyzwalam swój niekontrolowany temperament na wszystkie dusze towarzystwa Hogwartu, kompletnie nieświadoma konsekwencji. To oczywiście nie bardzo podoba się tym tak zwanym „ofiarom" i sprawia, że spadam jeszcze niżej w drabinie społeczeństwa (HA! Jakbym mogła spaść jeszcze niżej!).

Commentarius [tłumaczenie]Where stories live. Discover now