9. 22 września - Przyjaciele, randki i złe wrażenia

99 2 1
                                    

Poniedziałek, 22 Września, Dormitorium 7-rocznych Dziewcząt

Spostrzegawcza Lily: Dzień 7

Suma Obserwacji: 45

Jak dokładnie można być miłym z dawnym wrogiem?

Sądzę, że zanim zejdę na dół na śniadanie – gdzie on zapewne będzie – powinnam przynajmniej dowiedzieć się jak mam w stosunku do niego się teraz zachowywać, gdy postanowiłam już go nie nienawidzić, prawda? Chodzi mi o niego, jako Jamesa. Jamesa wcześniej znanego, jako Pottera. Jamesa, dla którego mogę być teraz miła. I również mogę nazywać go Jamesem.

Więc co teraz zrobię?


Później, Dormitorium 7-rocznych Dziewcząt

Spostrzegawcza Lily: Dzień 7

Suma Obserwacji: 46

Przypuszczam, że po prostu powiem „cześć" czy coś. Wiecie, przyjaźnie, ale nie zbyt przyjaźnie. Nie przyjaźnie-przyjaźnie. Ponieważ James Potter nie jest moim przyjacielem. Jesteśmy jedynie... przyjaźni. Tak. To wszystko.

Więc będę przyjazna.


Później, Obrona

Spostrzegawcza Lily: Dzień 7

Suma Obserwacji: 47

Kiedy dotarłam do Wielkiej Sali, Marley siedziała samotnie przy stole Gryffindoru, jedząc śniadanie i czytając Proroka.

- O cześć, Lily! – przywitała mnie z uśmiechem, podnosząc wzrok znad gazety. – Nie sądziłam, że przyjdziesz. Tęskniliśmy wczoraj za tobą.

Odwzajemniłam jej uśmiech, czując się trochę winna za zwodzenie jej, jak zrobiłam to tamtego poranka – wiecie, mówiąc jej, że jest szansa, iż przyjdę na śniadanie, kiedy wyraźnie takowej nie było. Było to naprawdę niemiłe z mojej strony.

- Nie czułam się zbyt dobrze – skłamałam, zajmując miejsce naprzeciwko niej. Marley skinęła porozumiewająco głową a potem wróciła do czytania swojej gazety.

Po tych uprzejmościach usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam zapełnić mój talerz. Biorąc jak zwykle gofry, nieobecność pewnej osoby nie uszła mojej uwadze. Nalewając sobie szklanki dyniowego soku potajemnie przeszukałam Wielką Salę w poszukiwaniu jakichkolwiek znaków znajomego Prefekta Naczelnego z rozczochranymi włosami. Nie wyglądało na to, by James już się pojawił, co trochę dziwnie mnie uderzyło. Gdy zaczęłam jeść gofry, wyczekiwałam go po cichu, by móc oficjalnie wypróbować moją nową „przyjazną" rutynę. Co za stratą czasu byłby cały przyjazny plan, gdyby zdecydował się nie pojawić. Martwiłabym się bez absolutnie żadnej przyczyny. Jak bardzo jest to niesprawiedliwe?

Zerkając szybko na Marley, coś przyciągnęło moją uwagę kątem oka. Pierwszy raz zauważyłam dość wyraźnie pełny talerz stojący obok niej.

Talerz zawierający jajecznicę.

Jajecznicę z keczupem.

Aha.

- Gdzie jest James? – Zadałam pytanie, wskazując głową talerz, starając się wyglądać tak nonszalancko jak to możliwe. Marley spojrzała na mnie, a potem na talerz obok niej.

- Och, wybiegł kilka minut temu. – Ugryzła kawałek swojej grzanki, wciąż na mnie patrząc, kiedy hałaśliwe przewróciła gazetę na następną stronę. – Powiedział, że ma wypracowanie z Mugoloznastwa do skończenia i zapomniał podręcznika. – Posłała mi nieznaczny uśmiech i przewróciła oczami. – Chłopcy – mruknęła.

Commentarius [tłumaczenie]Where stories live. Discover now