8. 19 września - Radząc sobie z dżumą

78 2 4
                                    

Później, Drugie Śniadanie w Wielkiej Sali

Spostrzegawcza Lily: Dzień 4

Suma Obserwacji: 24

Wiecie, naprawdę dużo kosztuje dziewczynę, by szczerze być w stanie nazwać siebie uprzejmą.

Widzicie, uprzejmość jest raczej skomplikowanym słowem i dużo bardziej skomplikowaną cechą. Kiedy mówi się o naprawdę szczerze byciu uprzejmym, w zasadzie jest tylko bardzo wybiórcza grupka ludzi, która faktycznie ma umiejętność bycia takim kimś. Sztuka uprzejmości – ekstremalna dowcipność, znakomita gładkość i całkowite dobre wychowanie – nie jest niestety czymś co każdy Tom, Dick i/czy Harry może osiągnąć. Użytkowanie uprzejmości może mieć również fatalne skutki uboczne. Jak wiemy, użyta niepoprawnie lub przez jakąkolwiek niezdolną osobę uprzejmość może bardzo dobrze doprowadzić do końca świata.

Biorąc to pod uwagę uznałam to za prawdziwe i głębokie osiągnięcie, że dzisiaj, właśnie teraz, ja, Lily Christine Evans, zdecydowanie wypracowałam honor nazywania siebie uprzejmą.

Tak, to prawda. Głupiutka, chciwa, wypełniona złą karmą Lily Evans jest o tak BARDZO uprzejma, że wierzę iż zasługuję na jakieś oklaski lub możliwie nagrodę. Byłam tak świetna. Niewielu mogłoby zrobić to co ja i mimo tego wyjść bez szwanku, ale ja to zrobiłam.

Po prostu promieniuję uprzejmością, jestem tak uprzejma.

Gdy zmierzałam do klasy Eliksirów, zadanie trzymane luźno w mojej lewej dłoni, myślę, że bezpiecznie jest powiedzieć, iż byłam o wiele zbyt bliska dostania ataku paniki, niż jest to uważane za zdrowe. Naprawdę, nie żartuję. Sądzę, że byłam o szept od padnięcia na podłogę, tracąc przytomność. Ja nie robię takich rzeczy. Oddaję wszystkie zadania, jestem pełna szacunku dla moich wszystkich profesorów (bez względu na to jak wielką urazę trzymamy), i po trzecie i główne, nie słucham Jamesa Pottera, kiedy mówi mi by nie robić tych rzeczy. To po prostu nie ja. Nie o to mi chodzi. I nagle znienacka, oto jestem, zachowując się... cóż, jak nie ja. Co zmusiło mnie do zrobienia takiej rzeczy – coś oprócz mojej kompletnej głupoty i chciwego stylu życia? Lecz nawet te raczej potępiające cechy nie wydają się wystarczające. Ale wciąż zamierzałam to zrobić. Nie miałam wyboru jak tylko to zrobić. I to mnie przerażało.

Dobra, tak czy inaczej, nie zasłabłam czy umarłam, czy zemdlałam, czy coś, chociaż wewnętrznie hiperwentylowałam, a zewnętrznie zagryzałam tak mocno wargę, że praktycznie krwawiła. Dotarłam do klasy żywa, ku mojemu rozczarowaniu.

- Co się z tobą dzieje? – zapytała Grace, zajmując miejsce obok mnie, gdy weszłyśmy do klasy, trochę zmartwionym tonem. – Wyglądasz strasznie blado, Lil.

Przesunęłam ręką po twarzy, mając nadzieję, że to jakoś ukoi moi nerwy albo może sprawi, że nie będą tak widoczne. Tego tylko mi teraz brakowało – zostać wysłaną do Skrzydła Szpitalnego, bo wyglądałam na chorą.

- Nic. Wszystko w porządku – zapewniłam, celowo przesuwając książki po biurku tak by zasłaniały Zadanie. Grace posłała mi spojrzenie.

- Nie bądź osłem, Lily. Cały poranek zachowujesz się jak szalona. Zamierzasz mi powiedzieć co się dzieje czy mam to z ciebie wyciągnąć?

Skrzywiłam się lekko na to ultimatum. Mogłam jej powiedzieć, prawda? Nic strasznego by się nie stało. Jak wspomniałam już wcześniej, Grace będzie całkowicie zachwycona całą sprawą. Pomyśli, że zamieniłam się w jakiegoś renegata czy coś. Jest moją przyjaciółką. Nie będzie mnie osądzać po fakcie, że zachowuję się nie jak ja i że robię coś niesamowicie głupiego, prawie komicznego. Po to są przyjaciele, by cię wesprzeć, kiedy jesteś niesamowicie głupi.

Commentarius [tłumaczenie]Where stories live. Discover now