Can You Smile? (Sequel) ( ̳͒•...

By SongJiji

1.4K 53 75

Po 3 latach zawieszenia Woollim Entertainment ogłasza nagła współpracę z nowym damskim zespołem z SM Town. Gd... More

👑Role
Z tablicy ogłoszeń...
Rozdział 0„ Goodbye like yesterday"
Role II
Rozdział 1: „Witamy w rodzinie SM Town"
Rozdział 2: „How forget about you, love..."
Rozdział 3: „Dolina rozkoszy"
Rozdział 4 : „The lovenuts game"
Rozdział 5: „Twinkle Twinkle, little stars..." (cz.1)
Rozdział 5.5 „Twinkle Twinkle, little stars..." (cz.2)
Rozdział 6 „Twinkle Twinkle, little stars..." (cz. 3)
Rozdział 7 „Rozmowa od serca"
Rozdział 8 „ How many secrets do you have"
Rozdział 9: „With her it's easy to feel Spring in heart"
Rozdział 10: „Przyczajony niedźwiedź, ukryty wąż"
Rozdział 11 „Przyjaźń o smaku lukrecji i pomarańczy"
Rozdział 12 „Come back again"
Rozdział 13 „Pod pantoflem u chińskiej lalki"
Rozdział 14 „Playing with fire"
Rozdział 15 „Cool kids don't cry"
Rozdział 16 „Nagroda dla wytrwałych" (część 1)
Rozdział 16.5 „Nagroda dla wytrwałych" (część 2)
Rozdział 17 „Popatrz uważnie, a zauważysz płaczącą księżniczkę"
Rozdział 17.5 „Bittersweet reality"
Rozdział 18 „Obrót o 360°"
Rozdział 19 „El Dorado"
Rozdział 20 (R+)
Rozdział 22 „Dylemat"
Rozdział 23 „Dobry uczynek"
Rozdział 24 „Dystopia w SM Town Family"
Rozdział 25 „Walka z amebami, to jak walka z wiatrakami"
Rozdział 26: "Hard times do not last forever"
Rozdział 27: „Oczekiwanie na gorzką prawdę"
Rozdział 28: „Otchłań dylematów"
Info - 12.11.2019
Rozdział 29: „Not here for your entertainment"
Informacja
Update - 24.04.2021
Update - 14.09.201
Rozdział 30 "If you cannot handle critic, don't become an idol" (cz.1)
Rozdział 31 "If you cannot handle critic, don't become an idol" (Cz.2)
Rozdział 32 "If You cannot handle critic don't become an idol" (Cz.3)

Rozdział 21 „Roll Deep"

24 1 1
By SongJiji


(Doyoung)

   Cierpliwie czekałem, aż Seo przejdzie od słów do czynów. Zasługiwałem na wyjaśnienie, a przynajmniej w połowie, jeśli nie na wszystkie szczegóły. Uszanuję, jeśli uzna, że coś pominie w swych tłumaczeniach.

- Nie jestem już małym dzieckiem, Youngie. To była najwyższa pora podjąć kilka decyzji samodzielnie. Jak Junhong, ty czy Ren. Co mogę ci jeszcze powiedzieć... Jestem z ciebie dumna, że jednak udało ci się zdobyć porządną pracę, a po drodze nie miałeś żadnych problemów. Aish, ale Young! Nie myślałam, że jesteś taki podatny na plotki. Rzeczywiście bardziej lubię starszych chłopaków niż w swoim wieku, ale to o niczym nie świadczy. Doskonale znałeś moje „kryteria"... Nawet Ren o niczym nie wiedział. Przynajmniej nie ode mnie.

- Mm, chyba tak – przytaknąłem niepewnie. – Wiem, że już nie masz czternastu lat, Seo Hee, tylko dwadzieścia ileś, ale...

- Szczerze mówiąc przestałam liczyć, ale to nieważne. Chodzi o to, że nie chciałam i nadal nie chcę być jak siostra. Z całym szacunkiem, ale nie. Bycie uległą i pod czyjąś „twardą ręką" kłóci się z moją naturą. Zawsze byłam niezależna, a przynajmniej tak ja to pamiętam. Tak jak zakończył się pewien etap między tobą a mną, to to samo tyczy się Infinite. Razem i każdego z osobna. Nie można mnie cały czas chronić czy nie dopuszczać do głosu. Wiem, że ponoszę odpowiedzialność za swe czyny osobiście, ale to tak ma każdy. Nie jestem wyjątkiem. Jeżeli... nadal masz ochotę, to... chciałabym wrócić do naszej zawieszonej przyjaźni. Przyznaję, że byłam niesprawiedliwa i moje decyzje mogły być krzywdzące... Chciałam dobrze! Nie było moją intencją skrzywdzić ani ciebie, ani innych. Nie musisz mi wierzyć, ale mówię prawdę. – wyznała.

- Nie mogłaś nas poinformować o tym jakoś? Wiesz, że mówienie zagadkami nie jest popularnym sposobem na uniknięcie niedomówień.

- Co miałam powiedzieć? „Nie opiekujcie się mną, jestem już dorosła"?

- Na przykład! To by wielu osobom ułatwiło funkcjonowanie.

- Czy to bardzo źle, że użyłam swoich metod? Nie zostawiłam ich bez wskazówek, tylko nie mogłam ich wpleść w mój plan.

- Tak ci się wydaje. – próbowałem ją uświadomić o popełnionej pomyłce.

- Zostawiłam wskazówki, ale nie takie, które zauważyli na pierwszy rzut oka. Obiecałam, że ich nie zostawię i tego nie zrobiłam. Ja jedynie odsunęłam od nich niepotrzebne komplikacje.

- Bardzo chciałbym wierzyć, ale...

- Załatwię sprawę z Sungjongiem; najpierw oboje musimy ochłonąć. Naprawdę nie chcę wchodzić między niego a jego rodziców i brata. Zastanawiam się, co zrobić. Nie chodzi o to, że mam pretensje... dobra, mam, ale tylko nie do ojca Sungjonga. I nie do samego maknae, bo on w tym wszystkim w ogóle w niczym nie zawinił. Jednak trochę mi zajęło dowiedzenie się prawdy, nie mogę tak całkowicie obwiniać ich za zniesławienie oraz inny rodzaj znęcania się... Rodziców się nie wybiera... ale mimo to nadal uznaję Sungjonga za swojego chłopaka. Bez względu na to, co myślą o mnie i o moich rodzicach jego mama oraz brat.

- Co? Chwila? Oni cię za coś... - zacząłem, lecz byłem niemało zdziwiony. Nie dokończyłem wypowiedzi.

- „Winią"? – dokończyła za mnie. – Owszem. Winią. – przytaknęła.

- Ale to nie ty masz się wstydzić.

- Nie ma sensu tego prostować. Pamiętam, że bywały także dobre momenty w domu, ale nie sądziłam, że będę miała w przyszłości problemy, głównie przez mamę oraz siostrę.

- Ej, chwila. Skąd ty to możesz wiedzieć. Przecież cię nie było, kiedy Da Ri rozmawiała z panem Kimem o twoim domu w Gyeongii.

- Ach, więc myślisz, że to sobie wszystko leżało poukrywane? Mówię o moich rzeczach i albumach Jin Ae.

- A nie?

- Tak, dopóki Kwon Jiyong wszystkiego nie wziął do swojej willi. Po rozprawie policja otrzymała nakaz przeszukania jego rezydencji... Część znaleźli też u Yu Ry. – wyjaśniła. – Kwon Jiyong stracił prawo do domu i rzeczy, które otrzymał od moich rodziców, co zostało na nich wymuszone. Ale to wszystko z powrotem wróciło. Wiem od Ri...

- No ale... czemu dom trafił w posiadanie Da Ri?

- Bo uznano mnie za nienormalną i niepoczytalną wariatkę, więc udzieliłam prywatnej zgody, by to Da Ri tym dalej rozporządzała. To było tuż przed moim wyjazdem do Kanady, miałam zbyt mało czasu, by wszystko każdemu wyjaśnić. Poszedłeś myszkować z Sunggyu-sshi?!

- Ale skąd ty dowiedziałaś się o poszukiwaniach?! Da Ri i Ren na pewno nie powiedzieli ci, bo nie było z tobą kontaktu...

- Chłopcy do mnie ciągle pisali smsy, więc jeśli wiem, to tylko i wyłącznie od nich. Nie mam magicznej mocy, to oni sami mnie informowali. Mm, tak więc stąd wiem, że m.in. L hyung ma poważny problem, no a od „tego hyunga" słyszałam o tej wyprawie. Byłeś razem z Sunggyu hyungiem u mnie w domu. Wiem, bo czuł się źle, że jest tam bez zgody i wysłał mi zdjęcia z niektórych pomieszczeń. Chociaż może już zapomniał. Nie wiem, czy mi ufa, czy nie, ale w pewnym stopniu wykazał lojalność wobec ślimaka.

- Co ty mówisz? Serio to zrobił?

- Mm, Youngii... przecież prosiłam, byście wszyscy dbali o Kim Sunggyu-sshi... Dlaczego on był tam z tobą? – pociągnęła mnie za rękaw bluzy i konspiracyjnie wychyliła się do przodu. – Przecież to Da Ri miała pilnować tego miejsca.

- Chodziło o to, że dom został sprzedany i trzeba było zabezpieczyć pamiątki. Ciebie nie było, a z pewnych przyczyn pan Kim dostał pozwolenie na ostatnie oględziny domu. Przynajmniej tak to jakoś Riri ustaliła. Nie dramatyzuj tak, nic złego nie zrobił – próbowałem ją uspokoić, ale chyba bez skutku.

- No cóż, lepiej późno niż wcale. Był w bliskiej relacji z Jin Ae, więc mu się należało.

- Dlaczego ja mam ciągle wrażenie, że ty wypowiadasz się o Kim Sunggyu sarkastycznie?

- Z dystansem, jeśli już – poprawiła mnie i dokończyła swoją czekoladę do ostatniej kropelki. – Nie mam powodu, aby wypowiadać się sarkastycznie o tym człowieku. Po prostu zdziwiło mnie jego zachowanie, to wszystko. Jako ślimak szanuję, ale nie ma mowy, żebym ci się tłumaczyła. Mam specyficzny sposób porozumiewania się z nim, a on ze mną i w takiej czy innej formie należy to zaakceptować. Ja się cieszę, że „ten hyung" w ogóle jeszcze pamięta o ślimaku.

- Nie znam szczegółów, Ren i Ri wiedzą więcej, ale ponoć Kim Sunggyu nie pozwala się nikomu wypowiadać źle o „ślimaku Infinite".

- No, tak to jest jak się o swojego lidera nie dba, to później po głowie krążą mu same głupoty. Infinite powinno słuchać moich wskazówek, ale najwyraźniej chłopcy postanowili zignorować to, co im przekazałam. Cóż, będąc konsekwentną trochę winy ponoszę także ja. Ale wszystko po kolei. Najpierw ty i Da Ri.

- A Ren? – dopytywałem się.

- Wydaje mi się, że jemu będzie potrzeba więcej czasu niż tobie; nie mogę was „brać" z zaskoczenia jedno po drugim.

- Z tym akurat się zgodzę. – przytaknąłem. – Dlaczego więc sądzisz, że dla Da Ri będzie to prostsze niż dla lidera Infinite?

- Wzięłam to pod uwagę, Doyoung, wiem, że przy Da Ri też ryzykuję... Jednak jesteśmy kuzynkami, obie mamy tendencję do wpadania na głupie pomysły, no i nie chcę jej krzywdzić. Trzymanie w niepewności jest kiepskie, ale także może mi nie uwierzyć w „innej" kwestii.

- To też wiesz?

- Ren się wygadał, że prawie was „zjadła", bo zaczęliście spekulować, czy Kim Ye Bi to nie czasem Bang Seo Hee.

- No, kto by pomyślał, że tak jest naprawdę. Ren był naprawdę za swoją opcją.

- Na Da Ri trzeba coś, co ją uspokoi i nie będzie się unosić emocjonalnie. Co do Rena, to jestem zaskoczona...

- Ej, nie! Nie zgadzam się na twoją propozycję; jesteś zbyt szalona w swoich fantazjach!

* * *

(Ye Bi)

   Gwałtowność, z jaką zareagował Doyoung, wprawiła mnie w szybsze przejście w stan obronny. Przecież nic jeszcze z nim nie omówiłam, a ten tutaj już podniósł jakiś alarm tak, jakbym wymyśliła wyjątkowo mroczny plan.

- O co ci chodzi, zechcesz mi wyjaśnić, Doyoung? – spytałam zdumiona tym, co powiedział.

- Nie możesz zaangażować Seol Ah, żeby przekonać Da Ri, że ty to ty. Użyć jej w przypadku Rena też nie jest pozytywne.

- Rozumiem, że moja postawa cię zawiodła... ale teraz to ty zawiodłeś mnie tymi słowami. Jak mogłeś tak pomyśleć, co?! Aish, Doyoung!! – westchnęłam i uszczypnęłam go mocno w policzek dwa razy. - Radzę ci skończyć z podejrzeniami. A wykorzystywanie Seol do moich planów albo jakichkolwiek innych dzieci, to najgorszy domysł, na jaki wpadłeś. Chyba zaćmę umysłu załapałeś, żeby oskarżać mnie o coś takiego, uch!

- Przepraszam, Seo. Nie chciałem cię obrazić.

- Możesz sprawić, bym się nie gniewała tylko w jeden sposób. Aigoo, zawsze musisz narobić sobie problemów, co? Pan freelancer, tak? Nie masz nikogo nad sobą i myślisz, że jesteś bardziej wyjątkowy?

- Pomyliłem się, okej? Wszystko mi się już miesza.

- Ale czemu się tak stresujesz? To naprawdę ja! Pomożesz mi z Da Ri, żebym znowu jakiegoś błędu nie popełniła, zgoda? Będzie dobrze, Doyoungie, tylko weź się jakoś naprawdę ogarnij i pilnuj język za zębami, tak? Nie jestem twoim wrogiem i nie chcę nikogo krzywdzić.

- Wiem, tylko.... nie wiem, czemu chcesz mojej pomocy.

- Bo Doyoungie jest mądrym chłopcem, tylko czasem nie wierzy w swoje możliwości. No ale to, że jesteś tym, kim jesteś o czymś jednak świadczy. Nie pomyślałabym, że... wydoroślejesz. No i poza tym wciąż cię szanuję.

- No dzięki – zrobił smutną minę.

- Nie smutaj już tyle, tylko weź lepiej przytul, bo Seo Hee nie widziała cię trzy lata.

    Zdawałam sobie sprawę, że to będzie trudne, ale że aż tak skomplikowane? Doyoung nie wierzył w moje dobre intencje i choć starał się zachować spokój, to i tak ewidentnie było widać, że ma ogromne trudności z zaakceptowaniem informacji, że Kim Ye Bi okazała się być w rzeczywistości jego dawną przyjaciółką.

- Wiesz, co się stało Ri czy nie jesteś świadoma?

- Trochę słyszałam. – przytaknęłam. – I między innymi dlatego nie zjawiłam się u niej, tylko najpierw u ciebie.

- Mimo wszystko...

- Obawiałam się, że mogłabym obwiniać Min Kiego. Szczerze mówiąc on i tak miał mnóstwo problemów, więc chciałam uniknąć niepotrzebnej awantury. Sam wiesz, co się wydarzyło chwilę temu: krzyczeliśmy do siebie. Nie było tak znowu miło, skoro z tobą tego doświadczyłam, to nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak zareagowałby Ren. Nie mówiąc już o Hyunie czy Infinite. Dlatego Ri jest priorytetem. Zależy mi na jej zdrowiu.

- Oni się ciebie nigdy nie wyparli. Nawet kiedy Sunggyu-sshi omawiał z nimi kwestie związane z twoimi rodzicami oraz siostrą... Przecież by ci pomogli.

- Nie mam co do tego wątpliwości, jednak wyjechałam do Kanady, a oni doskonale wiedzieli, jak ich ślimak się czuje bez zakończonej szkoły średniej. Nie zostawiłam ich przez samolubstwo... chciałam coś osiągnąć, aby hyungowie nie musieli się za mnie wstydzić. Chciałam także, żeby odczepiono mi łatkę „beznadziejnej i niewyedukowanej" i przestano winić za czyny Jinnie. A jeśli chodzi o separację z moim Sungjongiem, to w momencie, gdy zostałam nieładnie potraktowana przez jego mamę oraz młodszego brata nie byłam świadoma, co wyprawiała moja mama w przeszłości. To nie do końca tak, że pani Lee winiła mnie bez powodu, ale dzieci nie mogą odpowiadać za czyny rodziców. Tak więc, Doyoungie, czy takie wyjaśnienia ci wystarczą?

- Czemu jesteś w dwóch wytwórniach i ukrywasz swoją tożsamość? – zadał mi nowe pytanie. – Przecież spokojnie mogłaś zadebiutować w JYP.

- No właśnie. Zostałam przyjęta do JYP i zaczęłam trening wokalny, żeby dołączyć na stałe, jednak Woollim miało też konflikt z JYP przez to, że tam się znalazłam. JYP serio dbało o „nowy nabytek", a CEO nie dał się zwieść Woollim. SM nie brałam pod uwagę, ale przedstawiciel mnie wystalkował... No i omówiłam ten problem z J.Y. Parkiem i w sumie to on mi poradził, żebym tutaj w SM się postarała. Jak mi się kontrakt skończy, to mogę wrócić. Tak więc jestem w SM, żeby z jednej strony udowodnić Woollim, że nieważne, pod czyimi skrzydłami będę, to są szanse, abym mogła coś osiągnąć. Samodzielnie. I to nie tak, że JYP mnie wyróżnia i biasuje, chociaż jako CEO zawsze mógł mnie kopnąć w „cztery litery", ale nie zrobił tego. Doradził jak hmm, nauczyciel uczniowi. Będąc w SM nie otrzymam od niego wsparcia, więc nikt się nie przyczepi. Co do „zmiany tożsamości": po pierwsze konieczność, bo nie mogę być w dwóch wytwórniach w tym samym kraju, a po drugie kamuflaż. Chcę wziąć odwet na tych osobach, które skrzywdziły moją rodzinę, również tą infinicką. Czy już nieco lepiej ci po poznaniu prawdy?

- No dobra, ale jest jeszcze Sunggyu-sshi. On pierwszy zauważył, że co się święci, a to tak po prostu... zgasiłaś. Totalny turn off !

- Ja zawsze tak robiłam, gdy wyczuwałam za duże zaangażowanie z waszej strony. Taka „reakcja samoobronna księżniczki Bang". Sunggyu-sshi nie był i nie jest wyjątkiem. – wyjaśniłam, lecz Doyoung nadal przyglądał mi się podejrzliwie. – Nakrycie mnie, gdy nic nie osiągnęłam, chronienie mnie.... chcę szacunku i respektowania moich decyzji, bo ja też nie staram się podążać ścieżką starszej siostry. Nie lubię, że patrzy się na mnie przez pryzmat relacji łączących mnie z Jin Ae. Nie chcę, aby traktowano mnie jak dziecko. I to, że podjęłam taką a nie inną decyzję miało mi pomóc w osiągnięciu tego celu.

Doyoung milczał przez dłuższą chwilę; czyżby to było za dużo informacji? Możliwe, że nie akceptował takiego obrotu sytuacji...

- Czyli zrobiłaś to ze względu na Jin Ae-sshi, świadomie wiedząc, że Sunggyu-sshi nie pozostanie wobec Kim Ye Bi obojętny?

- O rany, nie! Kiedy tak nagle wyskoczył z wyznaniem do fikcyjnej postaci, naprawdę mnie tym zaskoczył. Nie kojarzyłam go z wcześniej, to był dla mnie szok, gdy znalazłam stare zdjęcia... ale już po tym spotkaniu w domku Jin Ae i Sunggyu-sshi. Gdybym wiedziała, że Ye Bi była aż tak znana, wybrałabym inną postać. Nie zależało mi, by doprowadzić Sunggyu-sshi do takiego stanu i powrotu lęków przed koszmarem sennym.

- Więc dlaczego tak go męczysz? Nie dociera do ciebie, że jego też to drażni?

- Sugerujesz, że znęcam się nad nim, bo to odwet za to jego „Seo Hee to tylko dziecko i siostra Jin Ae"? Tylko, że o wcieleniu się w Kim Ye Bi wiedziałam wcześniej, że chcę, niż Sunggyu-sshi zaczął mieć te swoje zmiany nastrojów. Nie zrobiłam tego po to, by mścić się na nim... Tylko naprawdę nie pamiętałam takiego wydarzenia, to było naprawdę dawno temu... Nie chciałam i nadal nie chcę widzieć „tego hyunga" obwiniającego się za to, co spotkało „ślimaka Infinite". Nigdy go o to... to znaczy o moje niedopełnienie obowiązków w związku z Sungjongiem, nie winiłam, ale z drugiej strony nie widzę potrzeby, by mu powiedzieć, że ja to ja. To że jeden raz szansa przepadła, gdzie chciałam wam wszystkim o tym powiedzieć... trudno. Przyznaję, że ślimak nie ma więcej pomysłów. Gdyby w ogóle mi nie zależało, nie dawałabym im wskazówek, ale to nie takie proste, kiedy słyszy się zawsze to samo. Ja się go nie czepiałam, gdy był z Soo Kyung, a teraz próbuje robić podchody do mojej liderki. Nie mam w zwyczaju wtrącać się do jego życia, ale on ciągle to robi. Jak nie upominał mnie za zbytnie czułości z Sungjongiem, to teraz nie pasuje mu, że Kim Ye Bi zadaje się z Byun Baekhyunem. Odnoszę wrażenie, że jemu serio się nudzi bez ślimaka i nie ma o kogo się przesadnie martwić. To nawet miłe i urocze, tylko...

- I co w tym złego? – dziwił się Doyoung. – Może za bardzo go nie znam, ale nie wydaje mi się, że jest przez to złym człowiekiem.

- Nie jest złym człowiekiem, bardzo go szanuję, tylko jego działania są dziwne i nielogiczne. Może jakoś się ogarnie przy Zhan, ale uważam, że niepotrzebnie się rozprasza. Próbowałam mu pomóc, tak wiesz, zupełnie bezinteresownie... jednak istnieją pewne bariery, których nie da się przeskoczyć.

- No nie wiem. Jak na razie nie przejawiasz zmartwienia „tym hyungiem". Może oboje się do tego źle zabraliście, ale to ty teraz wszystko pogarszasz.

- Dzięki... - mruknęłam markotnie, bo aż takiego ochrzanu od Doyounga to się nie spodziewałam. Prędzej od Da Ri albo od Rena.

- I jak długo zamierzasz go wykorzystywać dla własnej satysfakcji? – spytał Doyoung. – Jesteś pewna, że nie robisz mu krzywdy tak jak Jin Ae?

- Że niby ja wykorzystuję Kim Sunggyu?! Yah, Kim Doyoung, a ty kiedy przestaniesz mnie atakować? W ogóle nie starałeś się zrozumieć mojej wersji, prawda?

- Nie wiem, co tobie Junhong nagadał, ale ten plan jest do niczego.

- Dla mnie przede wszystkim chodziło o to, żeby rodzina przestała się martwić. Nie chciałam nikogo testować, a już na pewno nie „tego hyunga", bo to w sumie on mnie zainspirował do zmian. Byłam rozmemłaną kluską, a teraz przynajmniej jest ze mną lepiej. Cóż... Dobrze, że w ogóle chciałeś poświęcić odrobinę swego prywatnego czasu, więc no... Dziękuję. A jeśli chodzi o Zelo, to nie miał z tym nic wspólnego.

* * *

(Ren)

    Przez obecność Seol nie do końca poszło dobrze; nie miałem zamiaru pokazać się z najgorszej strony, więc pamiętając iż Seol Ah funkcjonuje nieco inaczej, nie zwróciłem jej uwagi. Nie sądziłem jednak, że wytnie mi podły numer.

   Niby nic takiego, bo bawiła się moim telefonem, który sam jej dałem, jednak ostrzegałem oraz prosiłem, by nie dzwoniła do nikogo, prócz Riri. Mały szkodnik oczywiście nie posłuchał. Nie wiem, kto nauczył ją robić selfie, ale na pewno nie ja! Samo przesłanie swojego zdjęcia nie było samo w sobie tragedią. 

Znacznie gorsze było to, że „przypadkiem" wysłała to do całego Infinite i Kim Ye Bi z CYS. Na moje nieszczęście zdjęcie też trafiło do kilku osób w Starship i SM..., i do Doyounga.

- Powiedz mi, dlaczego tak się na mnie złościsz, okej? – zaproponowałem Seol, gdy znajdowaliśmy się w moim gabinecie.

- Ej, Ren. Co ja znowu zrobiłam? – nadęła policzki i przybrała minę Szczęśliwego Kota Maneki*. Niestety Seol miała tą przewagę nade mną, że perfekcyjnie imitowała miny postaci żywych lub nieożywionych. Na takim talencie nie można było usnąć, szczególnie że to nie jedyna specjalność tej małej, sprytnej poczwarki. Wycwaniała się jeszcze bardziej, kiedy zrozumiała, że mam słabość do takiego jej zachowania. Ktoś jednak w jakiś sposób musiał uświadomić Seol, że nie powinna zachowywać się jak cztero-lub-sześciolatka z humorkami. Przecież w grudniu będzie miała szesnaście lat. A jeśli się pomyliłem z obliczeniami, to siedemnaście; nieważne które, Seol powinna w końcu zacząć zachowywać się adekwatnie do swojego wieku. Jeżeli terapie Nam Woohyuna nie przyniosą pozytywnych efektów, to namówię Da Ri na znalezienie kogoś innego. To nie tak, że Seol Ah była głupia i niedorozwinięta umysłowo. Jej wcześniejsze problemy były efektem traumy, jakiej doświadczyła w dzieciństwie i w poprzednim ośrodku, zanim trafiła do „Twinkle Twinkle". Umiała pisać, czytać i liczyć, wiedziała do czego służy telefon, miała pojęcie o istnieniu mediów społecznościowych... ale w pewnych, naprawdę prostych komunikatach występował błąd,... albo Seol naprawdę miała jeszcze jakieś inne wrodzone wady. Może to, co robiła można było usprawiedliwić, ale osobiście wolałem uniknąć konieczności tłumaczenia się przed różnymi osobami, a tym bardziej Infinite. Chociaż do tej pory nigdzie nie zgłosili, że Seol Ah im przeszkadza, nie trudno jest domyślić się, iż ich cierpliwość również jest na wyczerpaniu. Ostatnie spotkanie z CYS również nie skończyło się tragedią, chociaż niewiele brakowało. Jenny oczywiście musiała pokazać swoje pazury, a ja zacisnąłem zęby, żeby nie powiedzieć czegoś, co ta wredna małpa mogłaby wykorzystać. Jenny po raz pierwszy milczała, wiem to jedynie z relacji Yeon Mi, ale maknae akurat nie podejrzewałbym o rozpowiadanie fałszywych informacji, więc jej wierzyłem. Z Seol na swój sposób byłem dumny, że sobie poradziła, ale to nie zmniejsza moich obaw.

* * *

(Myungsoo)

   Od początku nie byłem pozytywnie nastawiony do Choi Rena. Tolerowałem go tylko ze względu na Seo Hee i dawną sunbae - Soo Da Ri. Przez pewien czas myślałem, że w końcu dziewczyna wbiła mu nieco rozumu do pustej głowy, ale jak widać, nie za bardzo się to sprawdza. Także od kiedy on i S.D. sunbae adoptowali dziecko z ośrodka „Twinkle Twinkle", Min Ki nie wyciągnął żadnych wniosków. Naprawdę szkoda, że nie był w stanie się niczego nauczyć; czy on nadal myśli, że naprzykrzanie się Infinite ujdzie mu płazem? Bezkarnie się to dla niego tym razem już nie skończy.

   Były dwie opcje: lider hyung albo sięgnie po radykalne metody, by odciąć Infinite raz na zawsze od wszelkich problemów, albo zrezygnuje, bo mu się nie będzie chciało tłumaczyć.

    Woohyun nie widział problemu, a przynajmniej nie tak duży, jaki mieliśmy z visual damskiej grupy Can You Smile. Dongwoo hyung pozostawał neutralny do Seol Ah, Hoya uznał to za nic niezwykłego. Sungjong znowu pojechał w odwiedziny do Da Wona, choć w dormie zajęć nie brakowało. Ja natomiast oczekiwałem trochę innego zachowania, ale jak widać nawet S.D. sunbae nie daje już rady. Ciekaw byłem (i nadal jestem), czy Sunggyu hyung wie, że Sungjong tak sobie znika na wiele godzin. Przecież niemałą chwilę temu siedzieliśmy cała siódemką, ale najpierw Gyu hyung został zwabiony do Wu Zhan Zhan przez Kim Ye Bi. Zaczynam podejrzewać, że ta diabelska kluska zabawia się w swatkę, ale hyung nie dałby sobą manipulować, nawet jeśli doszło do zawieszenia broni między nim a Ye Bi.... Tylko że przez liderkę i główną wokalistkę nasz Gyu potrafi „wsiąknąć w powietrze" i nie sposób było się z nim skontaktować! Co za dramat... Jak takie dziewczyny mogą mieć jakikolwiek wpływ na hyunga? Czy on całkowicie stracił kontrolę nad własnym życiem?!

   Lider jakiś czas temu wyszedł, a raczej pojechał na misję ratunkową, bo ta sierota, co jest liderką CYS znowu wpakowała się w głęboki dół niczym jak wyjątkowo niezdarny kret. No a Sungjong tak po prostu wyszedł. Zero wyjaśnień.

- Jest odpowiedź od Sunggyu – oznajmił Woohyun, a wtedy wszyscy podeszli do niego, aby nachylić się nad jego telefonem.

- Ale czemu on jest taki spokojny? Przecież takie zachowania zwykle wytrącały go z równowagi – dziwił mnie również brak reakcji ze strony pozostałych.

- Myungsoo-ah – zwrócił się do mnie Sungyeol – Czy naprawdę sądzisz, że liderowi uderzyła woda sodowa do głowy? Trzyma kontrolę nad większością spraw, więc naprawdę przestań się zadręczać i trochę się zrelaksuj. Zresztą to, co zrobiła ta dziewczynka to naprawdę nic, co by nam zaszkodziło.

- Jak znam naszego lidera, to pewnie zaraz wymyśli coś w ramach odwetu – upierałem się przy swoim.

- Aish, L. Ogarnij się. jakbyś nie zauważył do tej pory, to ta twoja crushgirl to nie jest typ Księżniczki zamkniętej w wieży i czekającej na księcia. Ona jest samodzielna i nawet gdyby lider miał wobec niej złe zamiary, to prędzej on by stracił niż cokolwiek zyskał. – strofował mnie nadal Yeol.

- Dokładnie. Skoro Sunggyu hyung nie dał znaku rozpoczęcia wojny, to nie będę działał przeciw jego słowom – oświadczył Woohyun. – Znikam na szkolenie. Zostawiłem młodego samego, ale na szkoleniu muszę być, więc do jutra. – Namstar wstał i wyszedł na korytarz, a gdy założył buty i płaszcz, opuścił dorm całkowicie. Ech, nie ma sprawiedliwości.

* * *

(Sungjong)

   Ostatnim razem, gdy byłem w odwiedzinach u Da Wona wyjaśniłem mu, że nie zawsze będę mógł go odwiedzać, nawet jeśli któregoś dnia rzuciłbym drogę muzyczną. Na razie jednak o tym nie myślałem. Kiedy jednak zadzwonili do mnie zaniepokojeni opiekunowie Da Wona, od razu opuściłem dorm. Co temu dzieciakowi strzeliło do łba, by wziąć słowa aplikacji za słuszność? Dostał telefon, ogarnął internet, a sklep z apkami zawładnął nim do tego stopnia, że pobrał sobie tą samą, którą kiedyś zachwycała się Seo... co bardzo złościło Sunggyu hyunga. W międzyczasie otrzymałem powiadomienie z kakaotalk. Początkowo myślałem, że to jakiś sasaeng, jednak w wiadomości było selfie znajomej postaci. Kamień spadł mi z serca, gdyż okazało się, iż to Da Won. Napisał, aby się o niego nie martwić, bo poszedł odwiedzić kolegę z „Twinkle Twinkle". Na dowód, iż nie kłamie, wysłał dokładny adres, abym wiedział, że gdy wpiszę dane do google maps, lokalizacja okaże się prawdziwa.

   Na miejsce dotarłem po dwudziestu minutach, ale nie byłem jedyny. Przed wysoką bramą (ochraniającą posiadłość przed nieproszonymi gośćmi) stał Kim Doyoung. Cóż, jak to mówią świat jest mały. Pamiętam, że w trakcie tej specjalnej akcji bardzo się zaangażował. Zresztą, nie chciałem sobie sprowadzać czy przyciągać wrogów. Wdawanie się w konflikty i udawanie gwiazdy wielkiego formatu przy niskiej pozycji, byłoby równoznaczne ze strzeleniem sobie kulki w pusty łeb.

    Brama została otworzona i wyszła kolejna znajoma osoba.

- Wow, nie wierzę. Myślałem, że ten mały kangur zmyślał, ale jak widać mówił prawdę. Cóż to się stało? Zdaje się, że to nie twoje klimaty. Ach, czekaj. Pozwól mi zgadnąć. To ty sprowadziłeś tu Kluskę? – sarkastyczny ton głosu Lee Taeyonga nie świadczył o nim dobrze, ale gdybym się wtrącił, wcale bym nie polepszył sytuacji.

- Nie przyjechałem do ciebie, więc sobie daruj, Taeyong.

- Aha. Zapominamy się, tak? Kto ci powiedział, że będziesz mógł odwiedzać młodego? Jeszcze się nie nauczyłeś, że z Lee Taeyongiem się nie dyskutuje? Ach, chodzi o kluskę? Może udało jej się wejść, ale o wyjściu ja zdecyduję.

   Gdzie ten Da Won przyszedł? I co Sung Joo – jego kolega z „TT" robi na terenie, który nie trudno się domyślić, iż należy do rodziny Lee Taeyonga?

- Nie wchodzę, okej? Czekam na Ye Bi-sshi, jeśli musisz wiedzieć; to właśnie Kim Ye Bi należy do tych obowiązkowych osób, więc nie utrudniaj jej zadania.

- Och, więc teraz jesteś adwokatem Kluski?

- Zarobiłbyś za ten tekst, ale szkoda mi na ciebie marnować czasu. Doyoung-sshi, bierz go do samochodu – odezwała się Ye Bi i przeszła obok Taeyonga tak, jakby był niewidzialny. Obok niej szedł Da Won, ale nie spodziewałem się, że jest w stanie być aż tak nierozważny.

- Stój! – wrzasnął Doyoung, gdy Da Won wybiegł na jezdnię. Chłopak cofnął się na chodnik, a Doyoung chwycił go za ramię; przed drogę przejechał jakiś szalony kierowca w drogim, sportowym Audi.

Da Won zaczął machać ręką w moją stronę.

* * *

(Ye Bi)

   Dopiero teraz zauważyłam, że osoba po drugiej stronie ulicy była znajoma. Da Won miał awersję do Taeyonga, ale skoro przybył tylko w odwiedziny, to T.Y. nie powinien mu tego utrudniać tak jak mi, Doyoungowi oraz Sungjongowi. Nie dość, że na niego krzyknął, to jeszcze nie powstrzymał go przed wejściem na jezdnię, gdy jechał samochód. Jak on znosi Sung Joo w takim razie?

- Nie chcę was tu więcej widzieć. Szczególnie tego nawiedzonego maknae – bardzo mi się nie spodobał komentarz Taeyonga i to nie ze względu na niepochlebną opinię na temat Lee Sungjonga.

- Mogłeś od razu zadzwonić do opiekunów, Da Wona. Jak można ci zaufać, że nie zaprosiłeś go po to, by się ponaśmiewać? – zwróciłam mu uwagę. – Jeżeli nasza trójka musiała się zjawić na twojej ulicy, to tylko ty sam jesteś za to odpowiedzialny.

- Już ci to powiedziałem, wstrętna klusko. Przepraszam, ale wiesz, nie chodź z tak wysoko uniesioną głową, bo nigdy nie wiesz, kiedy SM się ciebie wyprze. Nie jesteś pierwszą, którą traktuje się wyjątkowo.

- A to trzeba mieć pretensje do wszystkich z otoczenia Bang Seo Hee, że SM nie chciało cię przyjąć na trainee? – wypaliłam szybciej niż pomyślałam.

- Co? – ekspresja na twarzy Taeyonga uległa drastycznej zmianie.

- Mówię serio, Lee Taeyong. Może się nie lubimy, ale umiem odróżnić fałsz od śpiewu.

- To samo mu powiedziałem – nadął policzki Da Won. – Mógłbym porozmawiać z hyungiem, on by ci załatwił miejsce w Woollim...

- Nic od nikogo nie chcę, a teraz stąd idźcie. Czas na wizyty się już skończył.

   Trzeba było wziąć poprawkę na sytuację dzieci z „Twinkle Twinkle", ale to nie oznaczało, że są bezkarne i mogą wtrącać się w nie swoje sprawy, kiedy tylko im się spodoba. Na Seol jakoś nie potrafiłam się złościć, ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego Da Won zrobił się taki arogancki i prowokuje nie tylko Taeyonga. Taeyong naprawdę się zmienił, a od kiedy rozniosła się wieść o „magicznym smaku cateringu w SM", Taeyong sam rozesłał po dzieciakach paczki ze słodyczami, które przygotował.

Z tego, co słyszałam, nie pominął trójki wyjątkowo trudnych dzieci, czyli Seol, Sung Joo, no i właśnie Da Wona. Dzieciaki wiedziały, że Lee Taeyong ich wspierał i ogólnie T.Y. cieszył się dobrą opinią w wytwórni. A to, że kiedyś nie umiał się zachować, to każdy przecież się zmienia. Ja też się zmieniłam – wiedziałam to bez uwag Doyounga czy T.Y. Tylko że ja naprawdę nie zamierzałam siać zamętu ani czynić szkód; podejmując pewne decyzje nie czułam się pewniej, bo przecież ten plan to coś, czego nigdy wcześniej nie próbowałam. Ryzykowałam na bardzo szeroką skalę, licząc się z utratą ważnych osób, bo nie twierdzę, że to, co wymyśliłam, było pozbawione negatywnych elementów. Miałam jednak nadzieję, że chociaż częściowo „rodzina" zaakceptuje to, że między innymi, nie korzystałam z ich pomocy.

- Mogę już do hyunga? Pewnie nie podszedł, bo ten cudak jest taki niemiły.

- Ech, przecież Taeyong nie jest seryjnym mordercą. – westchnęłam. – Nie wszyscy są do ciebie wrogo nastawieni, a tobie radziłabym zmienić zachowanie, bo to nic nie wnosi w twoje życie. Żaden hyung nie będzie mógł stanąć w twojej obronie, jeśli będziesz zachowywał się jak bezmózga mucha.

- Blee, klusko. Nie przed moim domem. – Taeyong udał, że otrzepuje się z terapeutycznego uroku, pod którym przez chwilę się znajdował. – Serio, zrób sobie zakład terapii dziecięcej gdzieś... nie wiem, może Doyoung ma jeszcze dla ciebie wolny kąt.

- To pa, Tae hyung. Dzięki za zajęcie się Sung Joo. – Da Won natychmiast zmienił się w „uroczego potworka" uzależnionego od tulenia się, co kompletnie odebrało mowę Taeyongowi.

   Da Won wystrzelił jak strzała przez jezdnię i dopadł swojego ulubionego hyunga; nie trudno się domyślić, iż Da Won uzależnił się od Sungjonga.

* * *

(Sungjong)

   Też nie pochwalałem takiego zachowania. Skoro Da Wonowi nie działa się żadna krzywda, dlaczego urządzał sceny osobom, których w ogóle nie znał. Przechodził opóźniony bunt nastoletni?

- Hej, ale co ty tu robisz? – zagadała do mnie Ye Bi.

- Jego opiekunowie zadzwonili i poprosili, bym go poszukał. Wyszedł z domu i nic nie powiedział. – wyjaśniłem.

- Aii, musiałem spotkać się z Sung Joo i omówić z nim, jak pomóc Seol.

- Ale tak się nie robi. – westchnąłem.

- A ty, hyung? Dlaczego nie rozmawiałeś z Taeyongiem? Przecież nie zgłosiłby cię, bo nie wszedłeś na teren jego posiadłości. Ale Ye Bi to chyba będzie mieć kłopoty...

- Nie mam z nim dobrych kontaktów i obawiam się, że mogłem powiedzieć coś nieprzyjemnego. Ye Bi-sshi... i Doyoung całkiem dobrze okiełznali T.Y.

- No właśnie. Taeyong dokuczał Seo Hee noonie i ty mu jeszcze nie wybaczyłeś?

- Odwieźć cię czy zostaniesz z tym hyungiem? – odezwała się Ye Bi i wskazała na mnie.

- Ech, co to za trudny wybór? Noona~ - zaczął marudzić Da Won.

- Noona ma jeszcze inne sprawy na głowie i nie zawsze może z wami spędzać czas, ale jak widzisz jestem i to nie sama...

- Aish, a Sungjong hyung o mnie dba lepiej! Przyjechał i czekał, aż skończycie rozmawiać z Taeyongiem. Widzisz, noona? Hyung ma dla mnie czas, a ty nie możesz zająć się Seol Ah.

- Ej, Da Won-ah... - zwróciłem się do młodego.

- Na wycieczki z Baekhyunem masz czas, ale czemu z Seol nie możesz się spotkać?! Dopiero, jak coś odwali, to reagujesz. Prawdziwa kluska, naprawdę.

   Zachowanie Da Wona nabrało sensu, ale niestety nie usprawiedliwiało to w pełni jego zmiennych nastrojów, irytującej bezczelności i braku szacunku.

- Ech, i co ja mam z tobą zrobić? Nie chcę używać swojej żelaznej ręki** na tobie, bo nie znajduję w tym satysfakcji. To nie tak, że mi już na Seol czy na innych nie zależy... Myślę, że Sungjong-sshi również ma ten problem, ale on nie ma takich ograniczeń... Prawda? – zwróciła się do mnie, co mnie zaskoczyło. Zdawać by się mogło, że ma pojęcie o mojej sytuacji.

- Dokładnie. Ye Bi-sshi ma całkowitą rację, Da Won. Równie dobrze mógłbym nie pójść cię szukać, ale nie chciałem być niekulturalny względem twoich opiekunów. Mogłeś mi dać znać, jeśli im nie ufasz. A poza tym nawianie Seol, by zwróciła na siebie uwagę, to nie był dobry pomysł.

- No tak, ale ja wiem, co się stało hyung... i nie chciałem cię rozczarować. Było mi przykro, gdy usłyszałem, że twoja rodzina nie zaakceptowała Seo Hee noony. – zmienił sprytnie temat, co nawet nie miało ze sobą żadnego powiązania.

- Da Won, wszyscy rozumiemy, że miałeś dobre intencje, ale są sprawy, na które ani ty, ani Seol Ah, ani Sung Joo nie macie wpływu. Tylko dlatego, że uważasz, że coś jest niesprawiedliwe, to nie możesz okazywać złości. Akurat to, że ja zadaję się z osobą, za którą ty niezbyt przepadasz, nie miało i nadal nie ma żadnego wpływu na to, co spotkało Sungjonga, Seo Hee czy kogoś z ich otoczenia. Zrozum, że świat nie działa ta, jak my byśmy tego chcieli.

- Ye Bi noona z całym szacunkiem, ale czy mogłabyś się nie wypowiadać na tematy, o których nie masz pojęcia? Jesteś głupia czy co?

- Da Won! – pacnąłem go w ramię, ale młody w ogóle się tym nie przejął.

- Mam nadzieję, że gdy następnym razem się spotkamy, będziesz w lepszym humorze. Spróbuj tylko być niemiły względem Sungjonga, to wtedy masz gwarantowany nadzór kuratora. – na miejscu Ye Bi każdy by się wściekł. Jej ostre słowa zadziałały... ale mam przeczucie, że tylko przy Da Wonie i Sung Joo nie powstrzymywała się. Sunggyu hyung nie jeden już raz ucierpiał z powodu Ahn Seol Ah, ale gdybym jej to wytknął, to Ye Bi z pewnością nie zwróciłaby uwagi w ten sposób dla Seol.

  Z jednej strony Kim Ye Bi miała naturę wiecznie uśmiechniętego jednorożca, a z drugiej potrafiła okazać taką charyzmę, że z wrażenia aż odbierało mowę. Nie podejrzewałem jej, że mogłaby tak wybuchnąć do Da Wona czy innego dziecka.

* * *

- O nie, jaka noona się zrzędliwa zrobiła, a przecież ja i Sung Joo ją lubili śmy – nadął policzki niezadowolony, gdy wracaliśmy do jego nowego domu.

- Cóż... nie trzeba było się wtrącać – odpowiedziałem, a Da Won przyśpieszył kroku. – Stój, naprawdę Da Won, tym razem nie masz jak się bronić. Nie możesz zawsze wykorzystywać tego, że większą część życia spędziłeś w „Twinkle Twinkle". Jak tam w ogóle z twoimi zajęciami? Chodzisz do szkoły?

- A, trzeba było tak od razu. – humor Da Wona znów się zmienił. – Szkoła... no chodzę. Przecież widziałeś moje zeszyty i książki.

- No właśnie. Może zamiast włóczyć się po nocach, po obcych i nieznanych ulicach, przysiadłbyś do testów? Zdaje się, że za rok masz ważny, policealny egzamin.

- Yah, Sungjong hyung! – zawołał nieszczęśliwie.

- Możesz sobie mieć k-popowych idoli, ale pamiętaj, że to, co robią, to na to fani wpływu nie mają. To, że będziesz tak się zachowywał wcale nic nie zmieni.

- A tobie się podoba, że CYS zrobiły się takie rozwiązłe?

- Nie wiem, gdzie się nauczyłeś takiej ignorancji, ale masz z tym skończyć. Inaczej chyba więcej się już nie spotkamy.

   Na te słowa Da Won przystanął.

- Nie, nie chcę nie widzieć hyunga i pozostałych – zrobił smutną minę, gdy to mówił i pociągnął parę razy nosem.

- Więc dobrze ci radzę Da Won, kontroluj swoje czyny i słowa. Myślisz, że mi byłoby miło, gdybyś tak się zachował w stosunku do mnie jak Seol Ah do Sunggyu hyunga czy Ye Bi-sshi?

- Hyung nie ma się czego obawiać, bo hyung nigdy nie zawiedzie Da Wona. – oznajmił, a ja tylko westchnąłem. Nauczenie go, że takie rzeczy, jakie on czy Seol Ah uczynili, normalnie są karane, nie będzie łatwe. Do Da Wona w ogóle nie dochodziły ani słowa Ye Bi, ani nawet moje.

* * *

(Zhan Zhan)

   Znacznie szybciej niż myślałam oswoiłam się z faktem, iż od kilku dobrych godzin przebywam w towarzystwie sunbae z innej wytwórni. Nie miało to dla mnie znaczenia, iż podopieczni Woollim Entertainment wykazywali zainteresowanie nami – Can You Smile – wyjątkowo najmniej popularnym girlbandem pod skrzydłami SM. Liczyło się to, że szanowny lider Infinite z nieznanych powodów zawracał sobie mną głowę. Nie byłam aż tak głupia, by nie wiedzieć, że ma w tym swój jakiś cel. Sunbae musiał schować negatywne uczucia do kieszeni albo rzeczywiście postanowił wesprzeć taką sierotę życiową, którą byłam. Zastanawiam się tylko, czy to dziewczyny go zmuszają, by mi ratował ogonek, łapki oraz ryjek? Bo niby skąd w nim nagle tyle pozytywnych cnót i energii do czynienia zmian na lepsze w mojej osobie? Sam by chyba na to nie wpadł?

- Miała być niespodzianka w związku ze świętowaniem którejś tam rocznicy istnienia Infinite, ale sunbae podejrzanie się zachowuje. Zainteresowałam się tematem i zrobiłam mały research na temat „infinickiego ślimaka", ale nie zdobyłam dużo informacji... - postanowiłam okazać dobre serce i okazać mu wsparcie. Niestety reakcja Sunggyu-sshi znacznie różniła się od tej zamierzonej.

- Tea, nie powinnaś zająć się ogarnięciem zespołu? Przecież u was panuje gorszy chaos niż w kuchni, gdy jest szykowany bankiet.

- Sunbae, cały czas angażujesz się w sprawy konfliktowe, które tworzą CYS... nie wiedziałam, co zrobić, aby odpłacić ten dług z idealną adekwatnością. Przepraszam, że nie trafiłam, ale starałam się też lepiej poznać członków Infinite.

- Ale czemu akurat TA osoba?!

- Jak mówiłam, zrobiłam mały research dotyczący kogoś o nazwie „ślimak". Chyba chodzi o tą modelkę z JYP, Bang Seo Hee, prawda? Bo nikogo innego o takim... pseudonimie nie udało mi się znaleźć. To jest ta słabość Infinite? Hej, urocze~

- Raczej nazwa etymologiczna dla tego okazu wredności i wszelkiego rodzaju ignorancji w ludzkiej postaci.

- A nie możesz trochę inaczej, sunbae? Dlaczego teraz nagle zacząłeś traktować ją jak zwierzaka domowego? Przecież to człowiek!

- Wyobraź sobie, że zdaję sobie sprawę i nigdy nikt tej dziewczyny nie traktował tak, jak to teraz zarzuciłaś.

- Mhm, określenie „infinicka rodzina" obiło mi się o uczy.

- Ona je wymyśliła.

- Mhm... słyszałam jakieś niepotwierdzone informacje, że nawet w JYP ją zablokowano, ponoć ludzie pisali petycje i wypominali jej to, co zrobili jej rodzice i starsza siostra. No ale oprócz modelingowego debiutu miała nawet kilka minut sławy jako tekściarka. Tylko zdaje się, że ten album nie został wydany. Chyba jakieś komplikacje. Mówię o Day6, taki tam boyband... kpop. – naprawdę miałam nadzieję trochę złagodzić stosunek lidera Infinite do mojej skromnej osoby, ale jego strasznie trudno ogarnąć. Mam nadzieje, że informacje z fandomu Infinite & Bang Seo Hee okażą się prawdą... w końcu trochę mi zajęło przekonanie Kim Hyuny do swojej osoby i managera Seo Hee z JYP.

- Zhan, no wow. Zadziwiłaś świat. Daebak! – zupełnie nie rozumiałam tego wylewającego się z Sunggyu-sshi sarkazmu. - Nie chcę poznawać nowych plotek. – dodał.

- Prawda? Brzmi to jak żart, ale nie mogę zaprzeczyć czemuś, co potwierdził sam manager Bang Seo Hee – punkt dla mnie. Sunggyu sunbae wydawał się być bardziej zainteresowany. – Z tego, co udało mi się ustalić, nie miał z nią konfliktów, więc może rzeczywiście to, że w JYP była nie tylko modelką nie brzmi zbyt wiarygodnie, ale taka jest prawda?

- Masz rację, to wszystko brzmi zbyt kolorowo. Niby dlaczego J.Y. Park miałby zgadzać się na współpracę Bang i Day6? – on się serio pyta czy to jakaś podpucha?

- Nie wiem, co z ludźmi jest nie tak. Pogrzebałam trochę w różnych źródłach, naprawdę... i myślę, że takie działania będące atakiem z pełną świadomością na młodą Bang są bezpodstawne, skoro sami piosenkarze wypowiadają się o niej z szacunkiem. Na to sama chyba zapracowała?

- Aish, bo ty zawsze zajmujesz się tym, czym nie powinnaś. Czy ty z sobą kiedyś zrobisz porządek? – że co?

   Trochę czasu mi zajęło, abym zebrała się w sobie i przekonała Sunggyu-sshi, że wcale taka kiepska nie jestem. Jak się okazało, zamiast się ucieszyć, że ten ktoś ważny z otoczenia Infinite działa na pełnych obrotach i jak najbardziej sobie radzi, to ten jeszcze wydziwia. Ja się starałam, no ale mówi się trudno. Nie chciałam słuchać, jak mi podpowiadano, żeby się nie angażować, to teraz mam za swoje. Ale za bardzo chciałam sprawić komuś radość... Czy to tak źle?

- Jak się nie będziesz rozpraszać, to w końcu będzie dobrze. Gorzej, jeśli ty się nie postarasz. Nikt inny twoich spraw za ciebie nie wyprostuje.- czy on serio myśli, że zmiana tematu ujdzie mu na sucho?

- Dlaczego uważasz, że tego nie wiem, sunbae? – popatrzyłam na niego jak na idiotę, ale nic sobie z tego tytułu nie robił. – Dowiem się w końcu, po co przyszedłeś? – powtórzyłam.

- O, obudziła się księżniczka po zimowej drzemce. Skup się, bo trzeci raz nie powtórzę. Jak się przekonać do CYS, kiedy liderka zachowuje się jak niesprawna umysłowo?

- To po kiego grzyba się angażujesz, Kim Sunggyu-sshi? Przecież nie ma nigdzie takiego obowiązku, żeby się nami zajmować. CYS sobie poradzą...

- „Poradzą"... prędzej dojdzie do rozpadu, jeśli nadal będziesz zachowywać się tak nieodpowiedzialnie! Ale gdybyś słuchała wcześniej, to byś wiedziała, że Infinite nie jest obojętne na talent.

- No przecież wiem, nie mam piętnastu lat! – za takie gadanie mogłabym się obrazić i to bardzo, ale nie byłam z tych, którzy kryją długo urazę albo rozpamiętują drobne niepowodzenia jako przestępstwa najcięższego stopnia. Coś małego, ale pieklą się o naprawdę błahostkę... nie, ja do takich ludzi nie należałam i o tym mogę opowiadać z dumą. Jedyne, o co mogłabym się awanturować, to to, że Sunggyu-sshi już po raz kolejny wtrącał się w nie swoje sprawy, a dokładniej moje „chwile słabości". Tłumaczyłam to sobie tak, że Sunggyu-sshi po prostu się nudzi. Myślałam, że jak uda mi się dowiedzieć czegoś o tej Seo Hee, to zmieni nieco swoje nastawienie do mnie, ale nie. Kim Sunggyu musi pokazać, jaki to on nie jest cool, angażując się w problemy innych. Z jednej strony to dobrze o nim świadczy, ale patrząc na to z innej strony... chyba powoli zaczyna do mnie docierać, jak coraz bardziej staje się to krępujące – nie tylko dla mnie, ale i dla niego. Jak ja mam mu udowodnić, że podchodzę do obowiązków na poważnie, skoro on cały czas włącza na mnie turn off?!

* * *

(Sunggyu)

   Pomoc Chince okazała się karkołomna, bo choć znowu poświęciłem długie pięć dni (jak na jej pierwszym i jak do tej pory jedynym bootcampie), to dziewczyna znowu nie wyniosła żadnych nauk. Codziennie po siedem godzin „trenowałem" ją, ale nic się nie zdążyła nauczyć; przyszła pora na coś, co tak średnio przypadło mi do gustu, a mianowicie w tym tygodniu ja oraz inne osoby mieliśmy być pierwszymi gośćmi nowego muzycznego show, coś jak Roommate, tyle że w całości muzyczne. Jedynym wiadomym (jak na razie) celem tego programu było wyłonienie zwycięzcy po tygodniowych potyczkach. Początkowo nie zamierzałem się zgadzać, możliwa była odmowa, ale tylko piętnaście minut od otrzymania zaproszenia. Uczestnicy byli wybierani losowo, a żaden z nich nie wiedział, z kim mu się przyjdzie „mierzyć" do momentu spotkania w zajmowanej przez tydzień willi czy co to tam miało być.

W końcu nadszedł dzień, kiedy miałem stawić się w miejscu, gdzie przez najbliższe siedem dni będę musiał znosić współlokatorów. Po rozmowie z współtowarzyszami z Infinite uznałem, że odrobina rozrywki mi nie zaszkodzi, a wręcz zalecali mi, abym się w końcu jakoś odstresował.

  Przyjechałem pod odpowiedni adres... chyba. Znalazłem się na jakimś odludziu; wszędzie dookoła stylizowany trawnik, a „dorm" wyglądał jak nawiedzony dom jak w programach dla młodzieży z lat dziewięćdziesiątych popularnych na Zachodzie. Ciemnoszara budowla architektoniczna wyglądała znacznie lepiej od wewnątrz aniżeli od zewnątrz. Minusem był brak centralnego ogrzewania. W salonie znajdował się zabytkowy marmurowy kominek. Kaloryferów, nawet tego starego typu, nie było w żadnym pomieszczeniu, które do tej pory zwiedziłem, tj. kuchnię, salon oraz łazienkę. Powoli zaczynałem żałować, że się dałem wkręcić w coś naprawdę dziwnego. Ech, może później trochę się polepszy, bo jak na razie nie czuję się wystarczająco przekonany, no ale już za późno, aby się wycofać. No chyba, że w trakcie tego programu dojdzie do jakichś nieporozumień, ale lepiej, żeby wszystko jednak odbyło się bez komplikacji. Chyba, żeby mnie ktoś zdenerwował. Zazwyczaj zaproszone osoby dostają nawet małe wskazówki czy choćby mają możliwość szybkiego przeglądu scenariusza. Tym razem jednak to była całkowita gra w ciemno, a przynajmniej ja nic nie wiedziałem. Nic, kompletny brak informacji.

   Wyszedłem, aby rozejrzeć się po okolicy. Pogoda była zbyt ładna, aby marnować czas na siedzenie wewnątrz budynku, w którym i tak nie było żadnych udogodnień. Nie widziałem nigdzie ekipy filmowej czy reszty „wkręconych" idoli, więc szczerze wątpiłem, czy naprawdę dotarłem pod właściwy adres. Okolica nie była zamieszkana, więc nie miałem okazji nikogo zapytać, czy chociaż trafiłem tam, gdzie powinienem.

   Nawet się nie spostrzegłem, że szybko się ściemniło – najwyraźniej umknęło mi z głowy, iż to już pierwsza połowa września. Kiedy znalazłem się przed drzwiami, chwyciłem za klamkę, ale ani drgnęła. Co jest? Przecież drzwi były otwarte...

Poszedłem usiąść na ławce i pomyśleć, jak się dostać do środka. Obok ławki stały doniczki różnej wielkości oraz różnego koloru. Pomyślałem, że w którejś z nich prawdopodobnie znajduje się klucz, więc chwyciłem najmniejszą w kolorze czerwonym; zawsze to jakaś deska ratunkowa. W środku znajdowała się kartka papieru zwinięta w rulon i przewiązana kawałkiem dwukolorowej taśmy ozdobnej. Z uwagą przeczytałem treść „listu powitalnego", jednak zabrzmiało to dla mnie jak najgorszy i na dodatek mało śmieszny żart. Okazało się, że mam poznać pięciu innych uczestników, ale dopiero po odgadnięciu hasła. Innymi słowy musiałem wykonać polegające na wykorzystaniu swojej wiedzy muzycznej bez wykorzystywania internetu. Czuję, że przez ten tydzień moje struny masakrycznie ucierpią, a gardło pewnie odmówi współpracy. Co to za dziwne reality show, gdzie ja trafiłem...

   Nie dość tego, że miałem wysilić swoje szare komórki i głos, to jeszcze, to jeszcze za brak poprawnej odpowiedzi musiałbym ponosić karę, a nie mogę oszukać i od razu wziąć klucz z trzeciej doniczki, bo go tam zwyczajnie nie ma. Na wypadek nieodgadnięcia wyzwania numer jeden, musiałbym wykonać karę – dlatego doniczka numer trzy wyglądała jak fiolka z trucizną. Jak ja mam się odstresować w takich warunkach? Chociaż pomysł bardzo odbiega od normy. Któraż to stacja szaleje tak z budżetem? Nie mam zielonego pojęcia! Chyba to nie jest głupsze od tego, co miałem robić w show Singderella czy WI? Jaką „to coś" w ogóle miało nazwę? Ech, z tego wszystkiego zapomniałem, ale nieważne. Jakieś przygody też muszą się zdarzać od czasu do czasu.

   Nie zamierzałem siedzieć na zewnątrz do późnego wieczora i marznąć, dlatego też wyciągnąłem z seledynowej doniczki (czyli tej po środku) kolejną kartkę zwiniętą w rulon. Po rozwinięciu papierka w świetle latarni dostrzegłem wydrukowany fragment tekstu jakiejś piosenki.

Próbowałem przypomnieć sobie piosenki zawierające zwrotkę, którą miałem teraz przed oczami, lecz łatwo nie było. Gdy już wymyśliłem sobie propozycję podszedłem do drzwi, przy których znajdował się przycisk oraz coś w rodzaju domofonu. Piosenka była chyba OSTem z dramy, jeśli czegoś nie pomyliłem i tak się składa, że w tej dramie grał Yonghwa z CN Blue, jak również Kang Minhyuk.

    Tym hasłem rzeczywiście okazała się piosenka o tym samym tytule, co drama***, o której pomyślałem. Rozległ się dźwięk. Przez otwarte okno wysunęła się czyjaś ręka i podała mi kod – zapisany na wewnętrznej części dłoni. Zależało mi na jak najszybszym dostaniu się do środka, ale udało mi się rozpoznać, czy dłoń była męska, czy damska. Ręka miała jakieś takie niemęskie pazurki, wyglądały na ostre jak u jakiegoś drapieżnika, więc bez trudu odgadłem, że to jakaś dziewczyna. Kod był pięciocyfrowy. Po dziesięciu sekundach, dłoń z kodem zniknęła, a ja miałem nadzieję, że dobrze zapamiętałem te pięć cyferek. Drzwi po jakimś czasie otworzyły się. O tak! O to chodziło!

  Nie wiem, kto miał taki dziwny koncept i dlaczego został zatwierdzony, ale to coś pewnie leci już na żywo, więc muszę postarać się zachować spokój. W salonie paliło się światło, a raczej należałoby powiedzieć, że źródłem dającym oświetlenie był palący się kominek. Przecież nie zapalałem...

    Rozejrzałem się uważnie po pomieszczeniu. Kolejny program z Yonghwą to będzie czysta przyjemność, dalej... hmm, chyba nie znam, chyba rookie. Kim Heechul, Jackson... Mogło być gorzej. Nawiązała się rozmowa, dzięki której uczestnicy wymienili się informacjami, a raczej to tylko tymi podstawowymi. Ogółem pojawili się dwaj członkowie dwóch różnych grup z JYP Ent.: Jackson z Got7 oraz członek Day6, który znany był pod nazwą 'Jae', jedna osoba z SM: Heechul z Super Junior i ta inna osoba z innej grupy oraz ja z Infinite spod Woollim oraz Yonghwa – CN Blue z FNC Ent. Im więcej się dowiaduję, tym bardziej upewniam się, że ten program to musiał powstać pod czyimś nietrzeźwym wpływem... Wszystko to było jakieś takie creepy i zero jakichkolwiek wyjaśnień. Zza ściany wychyliła się ta sama „łapka" co parę minut temu. Na wewnętrznej części dłoni widniało słowo napisane fluorescencyjnym markerem. Po chwili zaczęło się odliczane ustalone na dziesięć sekund. Tylko kto w SM śpiewał piosenkę ze słowem „Twinkle"? A przynajmniej ja tak założyłem, że piosenka musi należeć do danego artysty w SM. Tuż przed końcem odliczania Heechul zaczął układać sobie tekst i nucić. Tak jak myślałem – ten program był nastawiony na olbrzymi wysiłek umysłowy. Piosenka sub-unitu Girls' Generation, a dokładniej trio TaeTiSeo o nazwie „Twinkle" okazała się być poprawna. Czyżby ta piąta osoba to któraś z wymienionego girlbandu? Tylko która? Sooyoung? Seohyun, Yoona czy Taeyeon?

    Pomimo tego, że Heechul uratował sytuację, postać wystawiła drugą rękę... Świetnie, to się robiło coraz bardziej skomplikowane. Znowu te głupie dziesięć sekund... O co tu chodzi? Chciałem znajomego z CN Blue, no to mam, może będziemy razem w grupie czy coś, to przynajmniej jest pewność, że nas szybciej wygrzebie z kłopotów... Zaraz do niego dołączył młody, to znaczy ten Jae z Day6, ale szybko ucichł. To jak w końcu? Miały być dwie osoby?

    Chwilę potem myślałem, że nie wytrzymam, ale na szczęście nie zapomniałem się i nie zrobiłem czegoś, co mógłbym żałować. Miały być dwie osoby z SM, ale tajemnicza postać, która miała na sobie strój misia koala dawała uczucie, że to może zmyłka. Gdyby tak się zastanowić, to te pazury z wcześniej... Może to Hani z Exid? Na pewno byłaby lepszą opcją niż taka jedna z 9Muses... To są bardzo nieprzyjemne myśli, ale prawda jest taka, że nie wszyscy ludzie w showbiznesie muszą się lubić. Korea to nie Polska...

- No dobra, ja myślę, że wiem – stwierdził Jackson. Wkrótce potem dołączyli do niego Heechul i Yonghwa. Ktoś o nazwisku Park Jaehyung milczał; swoją drogą, czy nie można było wybrać bardziej ambitniejszych osób? Poza Jacksonem chyba są jeszcze jacyś inni normalni ludzie w JYP...?

   Padały naprawdę różne odpowiedzi. Jackson i Yonghwa myśleli, że to Hyuna, Jaehyung uparł się na Borę. Heechul obstawił Hani tak samo jak ja. Niestety okazało się, że Hani złapała znienacka choroba; choć powiedziała o tym najwcześniej, czyli dzisiaj, więc ludzie ze staffu znaleźli tylko byle jakie zastępstwo, na szczęście tylko na parę dni. Pewnie pomyślałbym, że Kim Ye Bi sama się wepchała, niestety SM robi wszystko, by pokazać, że absencja dziewczyny od promocji z zespołem była tylko tymczasowa. Dlaczego wybrali akurat ją?! Dlaczego Hani musiała załapać jakiegoś wirusa tuż przed programem?

    Ponieważ to miał być tylko odcinek pilotażowy, liczyłem na to, że przed emisją na żywo, da radę go obrobić... bo chyba nie nagrywają dwadzieścia cztery godziny na dobę? Jak to się dzieje, że kluska zawsze wszystko wiedziała?

- Co wy tu macie właściwie robić? – spytała. Aha, nagle nic nie wie?

- Mieliśmy po prostu czekać na ostatnią osobę, to wszystko – wyjaśnił jej Yonghwa. – To chyba oznacza, że w końcu możemy pójść do pokoi?

    Na korytarzu znaleźliśmy oznaczenia przyczepione do ścian. Dopiero teraz zauważyłem, że nikt nie ma przy sobie rzeczy – świetnie, wszystko pochowali!

    W środku kartek (kryjących się za oznaczeniami z naszymi nazwami) znajdowały się wypisane imiona osoby, z którą mieliśmy wspólnie działać. Partnerzy mieli się zmieniać co dwa dni, ale najpierw musieliśmy współpracować. To niestety było coś takiego na wzór Roommate, im bardziej pokręcone, ale jednocześnie ekstremalnie tandetne. Aby nadeszła zmiana na partnerów, trzeba było wykonać wszystkie dane nam zadania związane z muzyką, niekoniecznie piosenkami. Super zabawa!

   O wszystkich zasadach wszyscy stopniowo dowiedzieli się, gdy już została odkryta tożsamość ostatniej osoby.

Jeszcze jak na złość wylosowałem tego Jaehyunga, natomiast Ye Bi – Yonghwę. Heechul i Jackson musieli znosić się przez dwa dni. No dobra, Sunggyu. To tylko dwa dni. Może w międzyczasie Hani wróci do zdrowia i dołączy, to będzie zabawniej.

Mówi się, że w JYP nie ma normalnych ludzi, ale ja w to nie wierzę. Tylko tak się niefortunnie złożyło, że miałem pecha od samego początku. Park Jaehyung robił strasznie dużo hałasu; pomimo wysokiego wzrostu był raczej patykowaty... Cóż, jak widać nawet patyki mogą tworzyć chaos, o czym dziś się przekonałem. Kiedy ta sierota wpadła na ścianę i przy okazji zwaliła z szafki wiszącej na tej ścianie, kolekcję staroświeckich świeczników, moja cierpliwość spadła do zera. Bateria w moim telefonie „poszła spać" jakiś czas temu, a nie widziałem tutaj nigdzie gniazdek ani przedłużaczy. W tym wypadku mogłem być na siebie zły, że nie wziąłem Power Banka. Natrafiłem na jakieś drzwi, do których była przyczepiona kartka, a w niej klucz z przezroczystym breloczkiem, w który wsunięto mały świstek papieru z fragmentem piosenki jakiegoś zespołu. Tym razem trzeba było odgadnąć, kto napisał tekst. W nagrodę można było wejść do środka pokoju, a w wypadku błędnego odgadnięcia czekała jakaś kara. Oprócz tego trzeba było też rozszyfrować słowo i przekonwertować na liczebny kod.

    Mruczenie Jaehyunga (które miało być nuceniem, ale mu nie wyszło) przypominało „warkot" kota, który wytwarza taki dźwięk, by wyrazić zadowolenie.

Przy drzwiach zapaliło się zielone światełko, co oznaczało, że Park udzielił przypadkiem prawidłowej odpowiedzi. Wystarczył moment nieuwagi, a tu się okazuje, że jeden z członków Day6 bez trudu rozwalił zadanie. W pomieszczeniu znajdowała się tylko torba podróżna będąca jego własnością, co mnie jednak ucieszyło – przynajmniej nie muszę dzielić z nim pokoju. Na końcu korytarza były kolejne drzwi, a to oznaczało, że obaj mieliśmy pokoje na parterze... Cóż, nie skomentuję.

    Zadania w pewien sposób były ze sobą powiązane, by było wiadome, że „partnerzy" mają blisko swoje pokoj. Jaehyungowi trafiło się zadanie dotyczące jego własnego zespołu, a ja chwilę zwlekałem, bo nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę. Niby jak B.S.H. była powiązana z Day6... Czyżby informacje od Zhan rzeczywiście były prawdziwe? Na karcie, takiej jak używa się, m.in. w bankomatach, wypisane były tytuły piosenek. Wystarczyło wpisać inicjały autora tych utworów i przysunąć kartę do czytnika przy ścianie.

Drzwi stały otworem... Nie wierzę!

    Pomieszczenie było przedzielone drzwiami. Nieszczególnie podobała mi się wizja wysłuchiwania nocą czy w dzień ludzkiego mruczenia... Może jakiejś fance by się podobało, że ma do czynienia z takim głosem, ale mnie takie coś nie ekscytowało. O Day6 słyszałem, ale nie zagłębiałem się w ten temat. Niby Seo Hee tez była w JYP, ale to byłoby nie na miejscu wypytywać jakiegoś dzieciaka. Pewnie nawet nie wie, kto to. Albo zna ją tylko ze słyszenia...

   Zamiast spokoju, rozległo się pukanie.

  Odbyłem z Jae rozmowę (a raczej to on prowadziłmonolog), której w ogóle się nie spodziewałem. Chłopak zagadał dopiero, gdysprawdził, że w pokojach kamery są wyłączone. Okazało się, że Zhan jednakmówiła prawdę.    

- - - 

*kot Maneki - charakterystyczny symbol szczęścia, najczęściej w postaci elementu dekoracyjnego wywodzący się z kultury japońskiej; figurka kota widnieje najczęściej w witrynach sklepowych i ma przynosić szczęście

* * metody, jakich używała Seo Hee oraz jakich używa jako Ye Bi, w celu ukazania swojego autorytetu oraz respektowania swojej osoby

*** drama Heartstrings /You've Fallen for me

 Plot Twist :)

Continue Reading

You'll Also Like

39K 2.3K 39
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
52.4K 5.7K 49
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
234K 8.4K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
8.5K 787 35
🧡Harry Potter ma wygląd po Jamesie i oczy po Lily, ma dwójkę wspaniałych przyjaciół, talent do pakowania się w kłopoty i... starszą siostrę. 🧡Rosem...