Star Wars - Odwet

By Megs1709

6.4K 901 171

Mija siedem lat od zakończenia wojny pomiędzy Ruchem Oporu a Najwyższym Porządkiem. Ben Solo, wraz z żoną i s... More

I
II
III
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI

IV

307 38 21
By Megs1709


Lata na Chandrili należały do suchych oraz upalnych. Maylin zdjęła buty, spacerując boso po nagrzanym od słońca piasku. Od czasu do czasu zbliżała się do brzegu oceanu, a wtedy jej stopy obmywały łagodne fale. Ben cały czas trzymał ją za rękę, jak wtedy, gdy powoli budziła się w nich miłość do siebie nawzajem i każdą chwilę pragnęli spędzać w swoim towarzystwie. Nadal nie wiedziała, o czym chciał z nią pomówić, lecz pogoda była tak piękna, że sama wolała nie zaczynać żadnej dyskusji, po prostu rozkoszując się obecnością Bena oraz łagodną bryzą, która muskała jej twarz i rozwiewała kosmyki jej brązowych włosów. Jedynie od czasu do czasu zerkała przez ramię na dom, który pozostawiali coraz bardziej w tyle...

W końcu Ben usiadł na piasku, łagodnie ciągnąc ją za sobą. Umościła się pomiędzy nogami męża, opierając się plecami o jego klatkę piersiową. Ben objął ją i musnął ustami jej policzek.

— Po wakacjach Jacen pójdzie do szkoły — powiedział delikatnie. — Poradzisz sobie bez niego?

Maylin westchnęła ciężko, spuściwszy wzrok. Przez moment rozgrzebywała stopą ciepły piasek, zbierając myśli. Oczywiście, Jacen musiał iść do szkoły. Edukacja była jedną z najważniejszych rzeczy w życiu każdej istoty. Ale czy Ben musiał jej o tym teraz przypominać? Gdy Jacen pójdzie do szkoły, pozna nowych przyjaciół, zmieni się, a ona przestanie być najważniejszą osobą w jego życiu. Będzie za nim tęskniła...

— Nic mi nie będzie — odparła mimo to. — Dzieci dorastają, taka już kolej rzeczy. Jacenowi na pewno spodoba się w szkole. Pozna nowych ludzi, i... — Głos jej zadrżał, więc zamilkła. Za kilka tygodni Jacen całe dnie spędzał będzie z obcymi istotami, nie z nią... I choć wiedziała, że biegu czasu nie można zatrzymać, smuciło ją to ogromnie.

— Maylin — powiedział delikatnie Ben. Po tonie jego głosu słyszała, że się uśmiechał. — To nie koniec świata. Jacen nie będzie daleko. Nadal pozostanie na Chandrili. I codziennie będzie do ciebie wracał.

Kobieta skrzywiła się. Rozumiała, że na pewne sprawy Ben patrzy zupełnie inaczej niż ona. Został oddany do Akademii Jedi, gdy był jeszcze dzieckiem. Matka nie zajmowała się nim z przesadną troską. Mały Ben tęskniła za nią, ale w końcu przywykł do jej nieobecności. Maylin natomiast trzymała się swego domu tak długo, jak tylko zdołała, a wyjazd na studia był dla niej prawdziwą tragedią. Oczywiście, później przywykła do swojego nowego mieszkania, ale prawdziwie w domu poczuła się znów dopiero przy Benie. Po prostu nie umiała rozstawać się z ludźmi, których kochała. Najchętniej trzymałaby ich cały czas przy sobie...

— Wiem, Ben — odrzekła. — Naprawdę. Przecież nie zabronię mu się uczyć. Nie jestem nienormalna...

Ben uśmiechnął się lekko. Cóż, niektórzy z pewnością mogliby uznać ją za niespełna rozumu, zwłaszcza, że wyszła za Kylo Rena. Wiedział, że chciała dla Jacena wszystkiego, co najlepsze. Jednak zaczynał się o nią martwić, ponieważ to Maylin głównie opiekowała się jego synem i z pewnością ciężko przeżyje rozstanie z nim. Na szczęście, jak jej powiedział, Jacen wcale nie będzie daleko. Nie odeślą go na inną planetę. Co to, to nie. Lecz, wbrew pozorom, to nie szkoła była głównym powodem, dla którego Ben chciał pomówić z żoną. Istniało bowiem jeszcze coś, o czym Maylin miała prawo wiedzieć. I wspólnie musieli zdecydować, czy powinien dowiedzieć się o tym także ich syn...

— Posłuchaj — rzekł. — To właściwie nie o szkole chciałem z tobą porozmawiać...

Maylin poruszyła się niespokojnie. Odwróciła się, starając się spojrzeć mężowi w twarz.

— Nie o szkole? — powtórzyła. — W takim razie, o czym?

Ben milczał przez chwilę. Gdy ponownie się odezwał, w jego głosie pobrzmiewały poważne tony.

— Nigdy nie rozmawialiśmy o prawdziwej matce Jacena — zaczął. — Myślę, że powinnaś wiedzieć, kim ona jest...

Maylin z powagą skinęła głową.

— Skoro chcesz mi to powiedzieć, słucham...

Ben znów wahał się przez moment.

— Pamiętasz Rey? — spytał.

— Rey? — powtórzyła kobieta, marszcząc brwi. Rey? Któż jej nie znał! Była dziewczyną znikąd, która w mgnieniu oka ze zbieraczki złomu z pustynnej i niegościnnej Jakku, przeistoczyła się w bohaterkę Ruchu Oporu i pierwszą mistrzynię Jedi odnowionego Zakonu Jedi. Leia Organa sfinansowała budowę jej Akademii Jedi, ale Maylin nie pamiętała, na jakiej planecie. Rey wzięła później udział w uroczystościach pogrzebowych generał Organy. Była także na uroczystym odsłonięciu pomnika na jej cześć. Może i Rey była bohaterką wojenną i kobietą obdarzoną cudownymi mocami, ale Maylin nie polubiła jej. Podejrzewała, że z wzajemnością. — Tak, pamiętam ją. Była protegowaną twojej matki. Jest sławną mistrzynią Jedi. Zna ją chyba cała galaktyka.

— Jest także matką Jacena — odparł cicho Ben.

Maylin zamrugała. Jej zdumienie nie znało granic. Poznała Rey na uroczystościach poświęconych pamięci Leii. Towarzyszyła wtedy Benowi. A Jacen był z nimi. Rey zachowywała się jednak w tak chłodny i zdystansowany sposób, wyraźnie okazując im, że w jakiejś swojej własnej hierarchii stoi ponad nimi, że Jacen wystraszył się jej. Tulił się do Bena, jakby bał się, że Rey przybyła tam tylko po to, by go porwać. Ale sama mistrzyni Jedi nie sprawiała wrażenia, że jest w jakikolwiek sposób zainteresowana chłopcem. Złożyła Benowi kondolencje i odeszła szybko, nie zaszczyciwszy Jacena nawet spojrzeniem. Za to Maylin wciąż pamiętała, jak zimno Rey spoglądała na nią. Jak gdyby chciała spopielić ją wzrokiem... Po słowach Bena kobieta pomyślała jednak, że zachowanie mistrzyni Jedi można było interpretować zupełnie inaczej. Może Rey odeszła od nich ze złamanym sercem, widząc, że jej własne dziecko boi się jej i nie poznaje jej, inną kobietę uważając za swoją matkę? Może chciała wrócić do Bena, ale nie wiedziała, że się ożenił, i nie odważyła mu się tego wyznać, nie chcąc niszczyć rodziny, którą stworzył? Teraz, gdy Maylin poznała tożsamość prawdziwej matki Jacena, wszystko wydało jej się nagle tak oczywiste. To po Rey chłopiec odziedziczył kolor włosów oraz oczu. A także cały zestaw piegów, pokrywających jego policzki. Talent Jacena do władania Mocą także pochodził od obojga rodziców. Ale dlaczego Rey odeszła? Nie kochała swojego dziecka? Nie kochała Bena? Ale jeśli tak było, jak to się stało, że urodziła mu syna?

— Co się stało? — spytała delikatnie. — Dlaczego... — Zawahała się. Chciała zapytać o tak wiele rzeczy, że sama nie wiedziała, od czego zacząć.

— Maylin, trwała wojna — wyjaśnił Ben, odpowiadając na jej niezadane pytanie. — Kochałem Rey. To dla niej porzuciłem Najwyższy Porządek. Myślałem, że jej także na mnie zależy. Zostaliśmy kochankami. Ale powinienem był wiedzieć, że nic z tego nie będzie. Rey jest dziesięć lat młodsza ode mnie. Poza tym, pragnęła podążać drogą Jedi. Nie chciała zakładać rodziny, a przynajmniej nie ze mną — wyjaśnił z goryczą. — Gdy okazało się, że jest w ciąży, myślałem, że zmieni zdanie, ale kiedy Jacen przyszedł na świat, zostawiła go ze mną i odeszła. To bycie Jedi było jej prawdziwym przeznaczeniem.

— Winisz ją za to?

Ben zaśmiał się krótko.

— Oczywiście, że nie! Rey wybrała swoje przeznaczenie, a ja wybrałem swoje. Z tobą.

Na twarz Maylin wypłynął ciepły uśmiech. Przytuliła dłoń do policzka Bena i już miała go pocałować, gdy nagły strach ścisnął ją za serce. Rey była przecież Jedi... A Jedi od wieków zabierali dzieci wrażliwe na Moc, aby je szkolić. Im młodsze było dziecko, tym lepiej. Wtedy łatwiej chłonęło i przyswajało nauki Jedi. Jacen był wrażliwy na Moc. W dodatku, Rey była jego matką. Co, jeśli pewnego dnia zjawi się w ich domu, pragnąc odebrać im chłopca, aby zrobić z niego małego wojownika z mieczem świetlnym? Maylin nie chciała, aby Jacen walczył. Chciała, aby dorastał i żył w czasach pokoju, otoczony miłością i istotami, którym na nim zależy.

— Czy ona... — wykrztusiła. — Czy ona może zjawić się tutaj któregoś dnia, aby odebrać nam Jacena?

Solo skrzywił się, zupełnie jakby jemu przyszło do głowy to samo.

— Mogłaby — odrzekł po chwili. — Ale nie sądzę, by to zrobiła. Jedi nie porywają dzieci, Maylin. W głównej mierze rodzice sami je im oddają. Wiesz, że bycie Jedi postrzegane jest jako zaszczyt.

Kobieta skinęła głową. Wiedziała. Podobnie jak to, że bycie Jedi mało miało wspólnego z zaszczytami, czego Ben sam był najlepszym przykładem.

— Nawet gdyby Rey rzeczywiście zjawiła się tutaj kiedyś, aby zabrać Jacena do Akademii Jedi — podjął znów Ben. — Nie oddam jej go. Nie bój się.

Maylin odetchnęła z ulgą, przytulając się do męża. Oparła policzek na jego piersi. Słyszała bicie jego serca i to uspokajało ją. Wiedziała, że Jacen nie wziął się znikąd, że przed nią Ben musiał mieć inną kobietę, którą kochał, którą pieścił, lecz nie znając nawet jej imienia, nie myślała o tym. Teraz natomiast prawdziwa matka Jacena stała się niezwykle rzeczywista i do serca Maylin powoli zaczęła zakradać się zazdrość. Ben ją kochał, czuła to. Ale Jacen był jeszcze tylko małym chłopcem. Co zrobi, gdy usłyszy, że to nie ona jest jego prawdziwą mamą? Czy nie poczuje się oszukany, w jakiś sposób zdradzony? Czy będąc zaledwie dzieckiem, zrozumie, że rodzina to coś więcej, niż więzy krwi? Nie chciała, żeby odwrócił się od niej...

— Ben — rzekła cicho. — Nie mówmy Jacenowi o Rey. Jeszcze nie teraz — poprosiła.

— Jesteś pewna? — spytał mężczyzna. Pamiętał, jak bolesne było dla niego to, że matka przez ponad dwadzieścia lat ukrywała przed nim prawdę na temat jego dziadka.

Maylin skinęła głową.

— Tak. Poczekajmy jeszcze kilka lat. Tak będzie lepiej. Chcę, żeby Jacen miał szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo. Nie chcę, żeby zamartwiał się, ponieważ jego prawdziwa mama go nie chciała, a mnie zaczął traktować jak intruza, jak uzurpatorkę. Jak kogoś obcego...

Ben ujął twarz żony obiema dłońmi, delikatnie gładząc jej policzki kciukami.

— Jacen nigdy by tego nie zrobił — odrzekł. — To ty jesteś i już zawsze będziesz jego prawdziwą, jedyną mamą. Ty patrzyłaś, jak dorasta, ty się nim opiekowałaś i obserwowałaś jego pierwsze kroki. Nie Rey. I nikt wam już tego nie odbierze. Jacen jest i już na zawsze pozostanie twoim synem. Ale ma też prawo poznać prawdę o Rey.

— Ja wiem, Ben — odparła szybko Maylin, widząc, że mąż nie do końca się z nią zgadza. — Myślę dokładnie tak samo. Chcę tylko, żebyśmy poczekali jeszcze kilka lat. Aż Jacen podrośnie i łatwiej będzie mu to zrozumieć. Proszę...

Ben milczał przez chwilę. Maylin domyśliła się, że był już zdecydowany, aby także Jacenowi wyznać prawdę na temat Rey, i oczekiwał jedynie jej potwierdzenia, że to słuszne posunięcie, a tymczasem reakcja żony zaskoczyła go. Sądził, że się z nim zgodzi, ale Maylin zaprotestowała, bojąc się utraty Jacena.

Mężczyzna skrzywił się, kiedy w błękitnych oczach jego żony wezbrały łzy. Nie cierpiał oglądać jej łez. Czuł się wtedy całkowicie bezradny. Nie miał pojęcia, jak jej pomóc. W ciągu swego życia walczył już niejeden raz, stawiając czoła najgroźniejszym przeciwnikom, lecz łzy tej kobiety zawsze potrafiły go pokonać...

— Dobrze, już dobrze! — powiedział, zanim Maylin rozszlochała się na dobre. — Zaczekamy. Tak jak chciałaś.

Kobieta uśmiechnęła się blado.

— Dziękuję, Ben...

Solo objął ją ramionami, zamykając w mocnym uścisku i przycisnął do swej piersi. Na moment zamknął oczy, wtulając twarz we włosy żony.

— Kocham cię, wiesz? — wyszeptał.

— Wiem, Ben... — odparła cicho Maylin, objąwszy jego szyję ramionami. — Ja też cię kocham...

Continue Reading

You'll Also Like

72.3K 2K 65
❝I love you I know❞ -BF X READER wiem, że tego jest pełno na wattpadzie, ale dajcie mi się wykazać. realizowane dla: ⋆ Anakin Skywalker ⋆ Luke Skywal...
920K 101K 124
Wiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystk...
11.3K 449 39
- Ja też mam uczucia wiesz?? - powiedziałam wkurzona i smutna jednocześnie. Chłopak nic nie odpowiedział tylko patrzył na mnie jak wryty. postanowił...
69.8K 2.8K 42
*** W TRAKCIE POPRAWEK *** Czy kiedykolwiek zastanawialiście się co sprawiło, że Thranduil stał się tak oschłą oraz nieczułą osobą? Odpowiedzi należ...