Star Wars - Odwet

By Megs1709

6.4K 901 171

Mija siedem lat od zakończenia wojny pomiędzy Ruchem Oporu a Najwyższym Porządkiem. Ben Solo, wraz z żoną i s... More

II
III
IV
V
VI
VII
VIII
IX
X
XI
XII
XIII
XIV
XV
XVI
XVII
XVIII
XIX
XX
XXI

I

858 54 16
By Megs1709


Maylin wyrwało ze snu głębokie przeświadczenie, że coś jest nie tak. Że coś niebezpiecznego czai się w domu. Otworzyła oczy i usiadła w łóżku, rozglądając się po sypialni. Z trudem zdusiła narastający w piersi krzyk, choć wydawało jej się, że z każdego kąta pomieszczenia pełzną na nią cienie. Był środek nocy. Wszystkie znajome przedmioty nagle wydały jej się dziwnie obce. Wyciągnęła dłoń, macając drugą stronę łóżka. Uspokoiła się nieco dopiero gdy jej palce natrafiły na ramię leżącego obok mężczyzny. Ben, pogrążony w głębokim śnie, pochrapywał obok, więc nie mogło dziać się nic złego. Gdyby groziło im jakiekolwiek niebezpieczeństwo, wyczułby to jako pierwszy. Moc z pewnością podpowiedziałaby mu, że musi się zbudzić i zacząć działać, aby ochronić siebie i swą rodzinę.

Kobieta zauważyła, że firany zawieszone w oknach tańczą dziko, porywane gwałtownymi podmuchami wiatru. Po chwili nocne niebo przeszyła błyskawica, na moment rozświetlając wszystko oślepiającym blaskiem. Zaraz po niej po niebie przetoczył się głośny grzmot. Maylin odetchnęła. A więc to tylko burza... Nie ma się czego bać. Po kilku sekundach nawet firany zakończyły swój szaleńczy taniec, ponieważ okna zamknęły się automatycznie. Maylin na powrót położyła się, wtulając głowę w poduszkę. Przez pewien czas przekręcała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. To niepokojące przeczucie, że coś jest nie tak, nie chciało dać jej spokoju. Przez moment nasłuchiwała, czy nie usłyszy dobiegających z głębi domu hałasów świadczących o tym, że ktoś się włamał, lecz do jej uszu dobiegał wyłącznie dźwięk deszczu dzwoniącego o szyby oraz chrapanie Bena. Wreszcie przytuliła się do męża, pragnąc, aby otuliło ją ciepło jego ciała, a jej serce wypełniło poczucie bezpieczeństwa, jakiego doznawała zawsze, gdy trzymał ją w ramionach. Ben zamruczał sennie i objął ją, przyciskając mocno do swej piersi. Wtulił twarz w jej włosy. Kobieta westchnęła z ulgą. Mocno zacisnęła powieki i, otoczona silnymi ramionami męża, słysząc bicie jego serca, powoli zaczęła zapadać w sen, lecz wtem usłyszała pełen przerażenia i zgrozy krzyk, dobiegający z pokoju na końcu korytarza. Zdrętwiała na moment. Jacen..., przebiegło jej przez myśl. Krzyk rozbrzmiał ponownie, budząc także Bena, który nieco nieprzytomnym wzrokiem wodził po pomieszczeniu.

— Co się stało? — wymamrotał.

— Jacen — odparła szybko.

Czując, jak jej serce wali jak młotem, poderwała się na równe nogi, wybiegając prosto w ciemność korytarza, niepomna na swój wcześniejszy strach. Czuła, że Ben był krok, dwa za nią. Kiedy dotarła do drzwi pokoju dziecinnego, metalowe skrzydła automatycznie rozsunęły się przed nią, wpuszczając ją do środka. W pomieszczeniu panował mrok. Zaczęła macać dłonią ścianę w poszukiwaniu włącznika światła. Gdy palce kobiety natrafiły na przycisk, wdusiła go z całych sił. W pokoju zapłonęło kilka lamp jarzeniowych, oświetlając go ciepłym, żółtym blaskiem. Mijając porozrzucane po podłodze zabawkowe modele statków kosmicznych oraz pluszaki, Maylin ruszyła w stronę łóżka, na którym siedmioletni chłopiec wił się w spazmach strachu, szlochając przeraźliwie. Przysiadła na skraju posłania. Otuliła chłopca ramionami, przycisnąwszy go mocno do swej piersi.

— Jacen, już dobrze, nie bój się — mówiła, czule gładząc dłonią jego brązowe włoski, zaledwie o jeden odcień jaśniejsze od włosów jego ojca.

Jacen powoli ocknął się, spoglądając na nią ogromnymi, orzechowymi oczami, w których lśniło przerażenie. Przez moment nie był w stanie wykrztusić nawet słowa. Maylin przytuliła go mocniej, pragnąc zapewnić chłopca, że jest już bezpieczny. W jej ramionach nic mu nie grozi. Ale Jacen znów wybuchnął szlochem, zarzuciwszy rączki na jej szyję. Zaczęła go leciutko kołysać, ale nawet to nie pomagało. Jacen był przerażony, a ona zdawała sobie sprawę, dlaczego. Znów miał koszmary. Trzymała chłopca w ramionach aż do momentu gdy, wymęczony łkaniem, zasnął na jej rękach. Nie śmiała się jednak poruszyć, aby go nie zbudzić. Wreszcie Ben, który do tej pory tylko przyglądał im się z ramionami skrzyżowanymi na piersi, położył dłoń na ramieniu żony, ściskając je lekko. Maylin westchnęła cicho i sięgnęła ku jego dłoni. Ich palce splotły się.

— Nic mu nie będzie — zapewnił Ben. — To tylko sny. W końcu miną...

Kobieta pokręciła głową. Oczy zapiekły ją. Widziała zbyt duże podobieństwo pomiędzy tym, co działo się z Jacenem, a tym, co prześladowało Bena, gdy ten sam był dzieckiem. Znała prawdę o swoim mężu. Wiedziała, że uczył się na Jedi. Podobnie jak wiedziała, że nie ukończył szkolenia, zdradził swego wuja przechodząc na Ciemną Stronę Mocy, a następnie zniszczył Akademię Jedi, dołączając do Najwyższego Porządku. Zdawała sobie sprawę kim był w służbie u Najwyższego Dowódcy. Wiedziała również, ile kosztował go powrót na łono Jasnej Strony Mocy. Lecz jego nagła zmiana stron zupełnie zmieniła układ sił i zapewniła Ruchowi Oporu zwycięstwo w walce z Najwyższym Porządkiem. Ben odkupił swe winy i miał zacząć nowe życie. Ze swoim synem. I z nią. Mieli wieść normalnie życie. Ale Jacena, kiedy podrósł, zaczęły prześladować koszmary. Na początku Maylin sądziła, że to zwykłe złe sny, wywołane przez jakąś nieodpowiednią dla niego historię, którą Jacen gdzieś usłyszał, czy przez holohorror, który Ben pozwolił mu obejrzeć pod jej nieobecność. Lecz później... Jacen opowiadał, że śnią mu się straszne i okropne rzeczy. Mówił, że widzi ciemność. Ciemność, która idzie po niego. Która wyciąga po niego swe macki... To nie były „tylko" sny i Ben doskonale zdawał sobie z tego sprawę! Maylin nagle ogarnęła złość na męża, choć wiedziała, że nie powinna się na niego gniewać. Ben nie miał na myśli niczego złego. Po prostu usiłował ją pocieszyć i uspokoić w ten swój nieco nieporadny sposób...

— Wiesz, że to coś więcej! — odparła.

Zabrzmiało to nieco ostrzej, niż zamierzała, ale nie chciała, aby Jacen przechodził przez to samo, co jego ojciec. Ona nie była wrażliwa na Moc, ale chłopiec odziedziczył po Benie niezwykłą zdolność w posługiwaniu się tą niesamowitą siłą. Miała tak jak Leia, ignorować wszystkie sygnały i nie robić nic, aż będzie za późno? Droga na Ciemną Stronę i z powrotem była niczym oberwanie całą serią z karabinu blasterowego. A nawet gorsza. Fizyczne rany łatwo było zaleczyć w zbiorniku bacta. Te psychiczne często zostawały z człowiekiem do końca życia. Ben miał szczęście. Jego matka starała się pod koniec życia nieco zreflektować i jakoś mu pomóc. Miał też syna, który go potrzebował i dla którego pragnął żyć. Maylin również wspierała go, najmocniej jak umiała. Lecz, gdyby za kilka lat to Jacen znalazł się w takim samym położeniu, co wtedy? Czy on także miałby tyle szczęścia? Czy znalazłby się ktokolwiek, kto zechciałby o niego zawalczyć...? Maylin gwałtownie pokręciła głową. Nawet nie chciała o tym myśleć! Nic takiego się nie zdarzy! Ciemna Strona nigdy nie tknie Jacena! Jeśli nie Ben, to ona na to nie pozwoli!

— Maylin, wracajmy do łóżka — zasugerował Ben, cofając dłoń. — Jest środek nocy. Przekonałaś się już, że Jacenowi nic nie jest.

Kobieta wstała, lecz nadal trzymała w ramionach śpiącego chłopca.

— Nie zostawię go tutaj — oznajmiła. — Będzie spał z nami.

Ben zmarszczył brwi. Choć uważał, że Jacen jest już za duży na spędzanie nocy w łóżku rodziców, nie zaprotestował. Nie chciał się awanturować, a jeśli to miało uspokoić Maylin, mógł się zgodzić na takie rozwiązanie. Na jedną noc. Zresztą, i tak nie miał większego wyboru...

— Dobrze — odrzekł, delikatnie odbierając od niej śpiącego synka. — Jacen będzie dziś spał z nami. Zadowolona?

Maylin przytaknęła, ale obrzuciła pokój niespokojnym spojrzeniem, jak gdyby obawiała się, że za chwilę z każdego kąta zaczną pełznąć na nią potwory, które będą pragnęły odebrać jej Jacena. Ben sam nie był pewien, o kogo martwi się bardziej – o żonę, czy o syna. Maylin powoli zaczynała popadać w paranoję. Gdyby tylko mogła, nawet na sekundę nie spuściłaby Jacena z oczu, cały czas trzymając go blisko siebie. Oczywiście, on także martwił się o syna, ale w Mocy nie wyczuwał żadnego niebezpieczeństwa. Sny Jacena były zwykłymi snami. Miną prędzej czy później.

Przez pogrążony w ciemnościach korytarz Ben zaniósł Jacena do ich sypialni. Maylin cicho dreptała za nim, tak blisko, jak tylko się dało. Mężczyzna delikatnie ułożył śpiącego synka w łóżku, tak, aby go nie zbudzić, a Maylin natychmiast położyła się obok, ciasno obejmując Jacena ramionami. Ben tylko pokręciła głową i sam także wrócił do łóżka. Po chwili zamknął żonę i syna w mocnym uścisku. Maylin z ulgą oparła głowę na jego ramieniu. Ben z czułością przygładził dłonią włosy chłopca. Następnie uniósł wzrok, spoglądając prosto w błękitne oczy żony.

— Wszystko będzie dobrze — zapewnił.

Musnął ustami czoło kobiety, a następnie oparł brodę na czubku jej głowy. Jacen spał spokojnie pomiędzy nimi, utulony w kołysce ramion Maylin, i nic nie wskazywało na to, aby znów miał mieć jakiekolwiek koszmary, lecz ona, choć pragnęła wierzyć mężowi, nadal nie mogła pozbyć się wrażenia, że nic nie jest w porządku, że w ciemnościach nocy naprawdę czai się coś, co zagraża Jacenowi. Wkrótce jednak do jej uszu dobiegło ciche pochrapywanie Bena i Maylin na chwilę zapomniała o swych obawach. Zamknęła oczy, także starając się zasnąć. Po kilku chwilach ona również zapadła w sen. Ale był to sen niespokojny, pozbawiony jakichkolwiek snów...

Continue Reading

You'll Also Like

61.9K 4.6K 87
yup, to kolejny instagram ode mnie • shipy: drarry, theobian (theo x OC), jastoria (astoria x OC), pansmione, pavender, Oliver x Cedric, linny, Daphn...
230 184 30
" miałem aparat na zęby, a podczas zamykania oczu widzę ciebie i twoja radość, gdy proponowałaś mi lody malinowe " okładka mojego autorstwa ORCH...
2.8M 20.3K 6
„Takich jak my, wszechświat jeszcze nie odkrył." 1 część trylogii "Secret" ~09.12.2020. - 15.06.2021~ Dziękuje za okładkę: @velutinae
23.7K 4K 24
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...