30 days // a.irwin ✓

By hazashton

725K 53.1K 5.9K

opowiadanie o dwójce ludzi, którym się wydaje, że się nienawidzą. © hazashton More

początek - zakład
day 1 - księżniczki nie powinny same chodzić w ciemności
day 2 - nieidealny kandydat na towarzysza
day 3 - chłopak o miodowych włosach
day 4 - banany
day 6 - młody irwin
day 7 - koncert
day 8 - do twarzy ci ze złością
day 9 - jesteś księżniczką, królewna brzmi dziwnie
day 10 - trzy sekundy
day 11 - tyle możliwości, żadnych planów
day 12 - nie jesteś jednak taki zły
day 13 - mogę chwycić cię za rękę?
day 14 - podoba mi się to, jak wymawiasz moje imię
day 15 - delikatne, obiecujące muśnięcie
day 16 - zakaz wstępu
day 17 - obietnica + Liebster Award
day 18 - dekoncentracja
day 19 - pobudka idealna
day 20 - przy sercu
day 21 - tak odpowiednio
day 22 - zachód słońca
day 23 - spadające gwiazdy
day 24 - chwila słabości
day 25 - dokuczanie
day 26 - magia
day 27 - wyjawiony sekret
day 28 - euforia
day 29 - połączenie przychodzące zamiast wiadomości
day 30 - taki absolutny koniec?
koniec - definicja

day 5 - banalne, a jednocześnie niezwykłe

26.9K 1.6K 227
By hazashton

Nacisnąłem dzwonek i przeczesałem ręką włosy, czekając, aż ktoś mi otworzy. Zacząłem nerwowo wystukiwać palcem bliżej nieokreślony rytm na udzie, a gdy drzwi się otworzyły potarłem o siebie dłonie i się uśmiechnąłem.

- Cześć – powiedziałem, uważnie przyglądając się dziewczynie w drzwiach.

- Cześć – odpowiedziała mi, a w jej głosie dało się wyczuć pewne zdezorientowanie, jednak to zignorowałem. Wyglądała jak Brooke, tyle że starsza. – W czym mogę ci pomóc?

- Przyszedłem do Brooklyn – zakomunikowałem. – Jest w domu?

Wiele z was zada sobie teraz pytanie, po co ja, Ashton Irwin, przyszedłem do Brooklyn Sparks. Oto wasza odpowiedź: wizja kolejnego popołudnia, gdy mogę widzieć ją zirytowaną do granic możliwości była wyjątkowo kusząca i za nic nie mogłem tego przepuścić.

- Jasne, wchodź – powiedziała i otworzyła szerzej drzwi, wpuszczając mnie do środka. – Akurat bierze prysznic, poczekasz, prawda? – zapytała, zamykając drzwi, a następnie wskazując mi drogę, jak się okazało, do salonu.

- Oczywiście – potwierdziłem, siadając na kanapie. Szatynka usadowiła się w fotelu z mojej lewej strony.

- Więc – zaczęła, patrząc na mnie z zaciekawieniem – kim jesteś?

- Ashton Irwin – przedstawiłem się. – Ty pewnie jesteś jej starszą siostrą?

Dziewczyna zaśmiała się serdecznie na moje słowa, odchylając lekko głowę do tyłu.

- Niestety, nie trafiłeś – zaprzeczyła ze śmiechem. – Jestem jej matką.

Otworzyłem szerzej oczy. Kurwa.

- Woah – wydusiłem, czując, że ma moje policzki wstępuje rumieniec. Nie teraz, proszę. – Wygląda pani bardzo młodo – uśmiechnąłem się niezręcznie, próbując jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Gratuluję wpadki, Irwin.

- Dziękuję, Ashton – powiedziała, po czym uśmiechnęła się do mnie. Uśmiech miała taki sam jak Brooke, tyle że Brooke mnie tym szczerym, radosnym uśmiechem do tej pory nie obdarzyła; widziałem go tylko wtedy, gdy był skierowany do któregoś z chłopaków. Ale wszystko w swoim czasie. – Mów mi Theresa.

- W porządku – odpowiedziałem, rozluźniając się trochę. Była naprawdę miła.

- Brooklyn nigdy mi o tobie nie opowiadała – zaczęła, przyglądając mi się uważnie. – Jesteś jej chłopakiem? – zapytała prosto z mostu. Uniosłem brwi, dziwiąc się, jak wszystkie matki mogą być takie bezpośrednie.

Już miałem odpowiedzieć, że nie, że w zasadzie to nawet nie lubiłem Brooke, że nigdy ze sobą prawie nie rozmawialiśmy (oprócz wyzywania się), ale wtedy poczułem się tak, jakby nad moją głową zapaliła się mała, żółta żaróweczka. Jak w kreskówkach, które czasami oglądałem z bratem.

Oto pojawiła się kolejna okazja do zdenerwowania Brooklyn. Jak mogła zareagować na wiadomość, że jestem jej chłopakiem?

Jesteś geniuszem, Irwin.

- W zasadzie tak – powiedziałem, przywołując na usta uroczy uśmiech. Kobiety kochają mój uśmiech, więc dlaczego by tego nie wykorzystać.

- Naprawdę? – zapytała trochę nieufnie, jednak z lekkim uśmiechem. – Brooklyn nie mówiła, że ma chłopaka – stwierdziła z ledwo wyczuwalnym wyrzutem. Jak miała mówić, skoro nic o tym nie wie?

- Nie jesteśmy razem długo – zaoponowałem. – Prawie miesiąc.

Jezu, wkopuję się w coraz większe kłamstwo, ale jeśli to ma zdenerwować Brooklyn… To jest tego warte.

- Mamo! – usłyszeliśmy krzyk ze schodów, i sekundę później zobaczyliśmy zbiegającą po nich Brooke. Miała na sobie luźne, szare dresy i białą bokserkę, a jej brązowe włosy były rozczochrane jakby dopiero się obudziła. Chciałbym kiedyś zobaczyć, jak się budzi.

Cholera… Czy ja naprawdę to sobie pomyślałem? Zacisnąłem wargi, starając się odwrócić myśli od Brooklyn z rana i skupiłem się na tym, co teraz się wydarzy.

- O której Max przy… - uniosła wzrok znad telefonu i gwałtownie się zatrzymała na ostatnim schodku, nie dokańczając zdania. Jej oczy zrobiły się ogromne, gdy ogarnęła, że to ja siedzę w jej salonie i rozmawiam z jej matką. Na moich ustach pojawił się uśmiech.

- Ashton? – zapytała cienkim głosem, nie wiedząc, co tutaj robię.

- Brooklyn – powiedziała jej matka, wstając z fotela. – Masz świetnego chłopaka – stwierdziła, pochodząc do niej. – Przystojny i uroczy, czemu mi o nim nic nie powiedziałaś? – zapytała się ściszonym, lekko podekscytowanym głosem. Och, gdyby ktoś mógł nagrać teraz minę szatynki i dać mi to nagranie na płycie, oglądałbym je każdego dnia aż do śmierci. Ten szok w jej oczach! Theresa nie dała jej szansy na odpowiedź, bo uśmiechnęła się do niej porozumiewawczo i wyszła z salonu, krzycząc: - Max przyjedzie za pół godziny!

Ciekawe kim był Max.

Wstałem i luźnym krokiem podszedłem do niej. Z bezczelnym uśmiechem na ustach objąłem ją ramieniem.

- Cześć, moja dziewczyno – szepnąłem i zaśmiałem się, czując jej odpychające mnie dłonie.

- Co ty odpieprzasz, Irwin? – zapytała cicho, zerkając niespokojnie w stronę drzwi, w których zniknęła jej matka.

- Działam ci na nerwy – odpowiedziałem rozbawionym tonem. Dziewczyna spojrzała na mnie ze złością w oczach, po czym złapała mnie za ramię i pociągnęła w stronę drzwi. Wypadła przed dom i zaczęła tupać niecierpliwie bosą nogą o ziemię, czekając, aż założę buty i do niej dołączę. Z lekkim, bezczelnym uśmieszkiem stanąłem w końcu przed nią, patrząc na nią z góry. Była straszne niska, sięgała mi ledwo do klatki piersiowej - głowę miała dokładnie na tej wysokości, co moje serce. Założyła ręce, zadarła głowę do góry, wbiła swoje niebieskie spojrzenie w moją twarz i uniosła pytająco brew.

- Więc? –spytała.

- Więc co? – uśmiechnąłem się szeroko, widząc jej irytację na twarzy.

- Dlaczego moja matka nazwała cię… moim chłopakiem? – warknęła, a ostatnie dwa wyrazy wyraźnie nie chciały przejść jej przez gardło, co tylko mnie rozśmieszyło. Jakby się bała tak banalnych słów jak mój chłopak czy moja dziewczyna.

Tak banalnych słów, a jednocześnie mogących przyprawić kogoś o szybsze bicie serca.

Mentalnie się spoliczkowałem. Co jest ze mną ostatnio nie tak?

- Tak sobie – odpowiedziałem nonszalancko, po czym wcisnąłem dłonie do kieszeni. – Nie wiedziałem, jak mogę cię dzisiaj wkurzyć, więc rozmowa z twoją mamą wydała mi się idealna – poinformowałem ją. – Przy okazji, masz świetną mamę. Chętnie sobie jeszcze z nią kiedyś porozmawiam, mam nadzieję, że dłużej.

Dziewczyna chwilę skanowała wzrokiem moją twarz, a następnie na jej ustach pojawił się ironiczny uśmieszek, który mnie trochę zdezorientował.

- Resztką woli powstrzymuję moją rękę od uderzenia cię – powiedziała słodkim głosem i wzruszyła ramionami, a na jej ustach ciągle był ten sarkastyczny grymas. Roześmiałem się głośno i zbliżyłem do niej. Stykaliśmy się ciałami, przez co Brooke przestała się uśmiechać. Ja za to byłem w siódmym niebie, mogąc patrzeć na zdenerwowanie w jej oczach.

- Zastanawia mnie jedno – szepnąłem, nachylając się do jej ucha. Nabrałem powietrza, czując przyjemny, owocowy zapach. Przymknąłem oczy, starając się zignorować woń dziewczyny i jej spokojne oddechy uderzające w moją szyję. – Dlaczego się tak zdenerwowałaś, Brooklyn?

Nie otrzymałem odpowiedzi. Czekałem chwilę, chociaż nie oczekiwałem żadnej reakcji. Zaśmiałem cię cicho, poruszając przy tym jej włosami.

- Mam ci powiedzieć, dlaczego się zdenerwowałaś? – Znowu cisza. Zerknąłem na jej twarz. Miała zamknięte oczy i wyglądała, jakby starała się uspokoić. Poczułem na ten widok dziwną satysfakcję. – Zdenerwowałaś się, bo skrycie pragniesz bycia ze mną, tylko jeszcze sobie z tego nie zdałaś sprawy lub nie chcesz się przyznać nawet przed samą sobą.

Poczułem, że Brooke zaczęła się lekko trząść. Popatrzyłem na nią uważnie i okazało się, że było to spowodowane je śmiechem. Zakryła usta dłonią, ale nic to nie dało i wokół rozniósł się jej głośny, dziewczęcy chichot.

- Nie bądź idiotą, Irwin – powiedziała, patrząc na mnie kpiąco. – Coś ci się na serio pomieszało w tej głowie – stwierdziła, czochrając mnie po włosach.

Okej. Pomyliłem się? Nie mogłem się pomylić. Złapałem jej nadgarstek i odsunąłem od mojej głowy, przyglądając się jej ze zmarszczonymi brwiami.

- A teraz muszę iść, braciszek przyjeżdża – zakomunikowała mi, po czym zgrabnie mnie wyminęła i podeszła do drzwi. – Na razie, Irwin – usłyszałem i zobaczyłem, jak drewniana powłoka się zamknęła. Szybko odwróciłem się na pięcie i próbując zignorować dziwne uczucie wewnątrz, skierowałem się w stronę mojego domu.

***

- Słodki był – powiedziała mama na wstępie, gdy tylko przekroczyłam próg kuchni.

- Mamo… - jęknęłam i usiadłam na krześle. – To nie był mój chłopak – mruknęłam, bawiąc się palcami. Zawsze bawiłam się palcami, gdy coś mnie denerwowało. A Irwin zdecydowanie działał mi na nerwy.

- Wiem – odpowiedziała wesołym głosem, na co zmarszczyłam brwi. Westchnęła niecierpliwie, widząc moje pytając spojrzenie, po czym odłożyła łyżkę na blat i zaczęła czegoś szukać w szufladzie. – Gdyby rzeczywiście był twoim chłopakiem, to nie pomyliłby mnie z twoją starszą siostrą, bo by wiedział, że ty nie masz starszej siostry – wyjaśniła.

Parsknęłam śmiechem. Biedny Ashton. Starał się udawać mojego chłopaka, ale mu nie wyszło. Pokręciłam głową z uśmiechem i spojrzałam za okno.

- Co nie zmienia faktu, że był słodki – usłyszałam od mamy. Chwyciłam ścierkę leżącą obok moich rąk na blacie i rzuciłam w rodzicielkę, nie chcąc przed nią przyznać jednej rzeczy.

Ashton Irwin czasami rzeczywiście był słodki

Continue Reading

You'll Also Like

30.3K 859 34
Będzie to opowieść o Jadwidze Andegaweńskiej . Jej małżeństwie z dziecięcych lat pierwszych krokach jako królowa i pojawieniu się w jej życiu innego...
226K 13.1K 52
On wraca z trasy bardziej zagubiony niż zawsze. Gubi się również w damskie łazience, gdzie poznaje dziewczynę, która nie ma pojęcia kim jest. Oboje...
7.4K 387 13
❝ Poznałam cię, zakochałam się. Myślałam, że ty też, ale ostatecznie okazało się, iż nie miałam racji. ❞ © lunarsmiless | 2018
57.3K 3.1K 111
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...