Can You Smile? (Sequel) ( ̳͒•...

Oleh SongJiji

1.4K 53 75

Po 3 latach zawieszenia Woollim Entertainment ogłasza nagła współpracę z nowym damskim zespołem z SM Town. Gd... Lebih Banyak

👑Role
Z tablicy ogłoszeń...
Rozdział 0„ Goodbye like yesterday"
Role II
Rozdział 1: „Witamy w rodzinie SM Town"
Rozdział 2: „How forget about you, love..."
Rozdział 3: „Dolina rozkoszy"
Rozdział 4 : „The lovenuts game"
Rozdział 5: „Twinkle Twinkle, little stars..." (cz.1)
Rozdział 5.5 „Twinkle Twinkle, little stars..." (cz.2)
Rozdział 6 „Twinkle Twinkle, little stars..." (cz. 3)
Rozdział 7 „Rozmowa od serca"
Rozdział 8 „ How many secrets do you have"
Rozdział 9: „With her it's easy to feel Spring in heart"
Rozdział 10: „Przyczajony niedźwiedź, ukryty wąż"
Rozdział 12 „Come back again"
Rozdział 13 „Pod pantoflem u chińskiej lalki"
Rozdział 14 „Playing with fire"
Rozdział 15 „Cool kids don't cry"
Rozdział 16 „Nagroda dla wytrwałych" (część 1)
Rozdział 16.5 „Nagroda dla wytrwałych" (część 2)
Rozdział 17 „Popatrz uważnie, a zauważysz płaczącą księżniczkę"
Rozdział 17.5 „Bittersweet reality"
Rozdział 18 „Obrót o 360°"
Rozdział 19 „El Dorado"
Rozdział 20 (R+)
Rozdział 21 „Roll Deep"
Rozdział 22 „Dylemat"
Rozdział 23 „Dobry uczynek"
Rozdział 24 „Dystopia w SM Town Family"
Rozdział 25 „Walka z amebami, to jak walka z wiatrakami"
Rozdział 26: "Hard times do not last forever"
Rozdział 27: „Oczekiwanie na gorzką prawdę"
Rozdział 28: „Otchłań dylematów"
Info - 12.11.2019
Rozdział 29: „Not here for your entertainment"
Informacja
Update - 24.04.2021
Update - 14.09.201
Rozdział 30 "If you cannot handle critic, don't become an idol" (cz.1)
Rozdział 31 "If you cannot handle critic, don't become an idol" (Cz.2)
Rozdział 32 "If You cannot handle critic don't become an idol" (Cz.3)

Rozdział 11 „Przyjaźń o smaku lukrecji i pomarańczy"

31 2 2
Oleh SongJiji


(Yamari)

    Zmiany, zmiany, zmiany, ale co z godziwym traktowaniem i pracą na uczciwych warunkach tak jak nam obiecywano? Czyżby plotki oraz złowróżbne słowa na start od Kim Sunggyu sunbae, okazały się prawdą? W takim razie jeszcze trochę i w ogóle przestaniemy być zespołem. Może tak będzie lepiej, skoro istnienie CYS od początku nie ma jasnego celu, a przynajmniej ja nie widziałam w tym większego sensu istnienia. Wszystko sprowadzało się do tego, że Kim Sunggyu nie znał nas, lecz wydał idealny werdykt, czyżby miał jakiś dar poznawania się na ludziach nie znając ich osobiście?

    Co to miało znaczyć, że Ye Bi nie może uczestniczyć w naszym grupowym rozkładzie? Rozumiem, że pan Im dał jej indywidualny plan, bo nie respektowała odpowiednio jego słów i poleceń, lecz miałyśmy mieć comeback w lutym jako całość. Nie byłyśmy sub-unitem, nikt nie powinien zostać odłączony z projektu, byłyśmy Can You Smile i tworzyłyśmy zespół całą szóstką, więc czemu? To nie dawało mu prawa, aby wyłączać Ye Bi z grupy na swoje własne życzenie! Niby z jakiej racji otrzymał przyzwolenie? On był prawdziwym dyktatorem z krwi i kości, a do tego bezuczuciowym sadystą! Zdaję sobie sprawę, że pan Im chciał się na niej zemścić, ale niech sobie zda w końcu sprawę z tego, że nie może nadużywać swojego autorytetu. Cóż, najwyraźniej mógł i nie wzbrania się przed tym, a wręcz obnosi się tak, jakby to było najważniejsze osiągnięcie w jego życiu. Pytanie tylko, kto mu na to wszystko pozwolił.

Każdego tygodnia miał wyjść jeden nowy singiel. Razem cztery. Czekała nas dłuższa promocja, a tymczasem co? Okazuje się, że Ye Bi nie będzie brała udziału w nagraniach, nie będzie nawet w wersji audio, a także zabraknie jej na planie do nowego mv – walentynkowej kolaboracji z EXO, bo jakiś typ jest do niej uprzedzony. Wszystko niby po to, aby uchronić nasz zespół przed oskarżeniami na tle głębszych relacji damsko-męskich i tak dalej. Totalny obłęd!

    Przez chwilę Zhan unnie nabrała wiatru w płuca i wydawało mi się, że zapanuje między nami porządek. Potrafiła być władcza i stanowcza, ale tylko prze chwilę. Blokowała się. Chciałabym doświadczyć dłuższego efektu z podjęcia przez nią mądrej decyzji. To silna dziewczyna i mądra dowódczyni, niestety coś jest nie tak, bo za często konstrukcja jej mostu załamuje się.

Jako zespół, nie dogadywałyśmy się z dziewczynami, ale publicznie starałyśmy się maskować te niedogodności. Nie lubiłam tego i miałam nadzieję, że się to zmieni, i nie będzie między nami tak jak pomiędzy oryginalnym OT12 z EXO. Spotkało mnie jedno wielkie rozczarowanie. Co do cholery?! Zhan Zhan sama deklarowała, że chce zapobiec wszelkim fałszywym doniesieniom na nasz temat, powstrzymać irracjonalne informacje na intymne tematy każdej z nas. Zamiast tego, co się dzieje? Tyle jadu ze stronu k-netz na nas spadło, a ona nie starała się temu nawet zaprzeczyć! Nic, kompletnie nic! Zupełnie jak Jenny... Najwięcej skarg dotyczyło oczywiście Ye Bi, ale moim skromnym zdaniem istniał sposób na zatrzymanie skandali. Wystarczyło jedynie szczerze porozmawiać i uzgodnić wspólną konferencję. Niestety w praktyce okazało się to znacznie trudniejsze do wykonania. Nawet nie wiem, czym zawiniłyśmy, że Zhan unnie nie opiekuje się nami tak jak na początku. Co więcej, czym podpadła jej Ye Bi, że Zhan nie żywiła względem niej ani grama sympatii? Zawsze myślałam, że z nas wszystkich, to właśnie Zhan Zhan uruchamiała największy tryb wsparcia, na jaki mogła sobie pozwolić – ekskluzywnie względem Ye Bi. Czyż Tea nie traktowała jej jak młodszej, ale bardziej odpowiedzialnej siostrzyczki? Najwidoczniej nie, a ja odniosłam mylne wrażenie, bo od kiedy na światło dzienne wyszły irytujące bzdurne newsy na temat tego, która z nas jest najbardziej rozwiązła i jakie są nasze osobiste gusta, najwięcej oberwało się Bae. Zupełnie niezasłużenie.

Czy to wina prezesa, czy naszego managera? Szantażują Zhan i zastraszają Ye Bi? To moja wina? Czy może Zhan z własnej woli potajemnie zaczęła współpracować z tą tępą Koreanką z Kanady? Mści się na Ye Bi? Za co? Przecież kluska tyle razy uratowała nasz wizerunek. Także pod względem komunikatywności działa sprawniej niż Zhan! Kto mógłby czegoś od niej chcieć? Zhan i Jenny uwzięły się obie na Ye Bi, bo wykonuje wszystkie powierzone jej obowiązki i to nawet lepiej. Najczęściej takie, które tak naprawdę nie należą do niej? Wiem, że eomma w zespole jest tylko jedna, ale która matka, nawet ta zespołowa, porzuca swoje dzieci lub robi między nimi różnicę?

    Nie chciałam nic mówić na Ye Bi, bo również miała swoje za uszami, ale mimo wszystko nie widziałam powodu, aby ją karać. Moje działania też nie należały do grzecznych. Poprawka. Podejrzewam, iż były oraz są nawet gorsze od tego, co podobno zrobiła i nadal robi Ye Bi. W każdym razie były i są na pewno wulgarniejsze od tych, które podobno Kim Ye Bi zaliczyła na swoim koncie jako główna wokalistka. Idąc tym systemem, mnie również powinno usunąć się z tego ważnego przedsięwzięcia, jakim była kolaboracja z EXO – przecież naraziłam na wstyd nie tylko dziewczyny, lecz również EXO, całą wytwórnię oraz członków i członkinie innych zespołów. Chociaż czuję się niesprawiedliwie traktowana - względem Xiumina sunbae zachowałam się lekkomyślnie, to prawda, nie będę zaprzeczać. Czułam się paskudnie, bo nie pozwolono mi nawet wystosować jakiegoś oświadczenia, podczas gdy 'Bae' nie zrobiła nic złego, ale nawet jej wymuszone przez wytwórnię, choć na pewno szczere, publiczne oświadczenie, nic nie dało. Samodzielnie nagrała przeprosiny, wrzuciła na oficjalny, wspólny SNS zespołu Can You Smile, jednak traktowało się ją jak taką gorszego gatunku. Podejrzewam, że wytwórnia zwiększyła nałożoną na nią karę i stąd te okrutne nagonki na osobę Kim Ye Bi. Gdyby popełniła jakąś paskudną zbrodnię, to owszem, można by było naprawdę przejmować się tym i myśleć, jak na nią wpłynąć, aby zaprzestała praktykowania swoich chorych dewiacji.

Tylko że Ye Bi niczemu nie była winna! Również zostałam źle odebrana, jednak jak to możliwe, iż tylko i wyłącznie Kim Ye Bi została ukarana, a mój żenujący wyskok został zamieciony pod dywan? Fakt, Ye Bi spędzała dużo czasu z sunbae Byunem, ale to i tak nic w porównaniu do mnie, Jenny czy Yeon Mi. Znam troszkę Ye Bi i mogę powiedzieć, że do niczego niegrzecznego między nimi nie doszło! Jednak to moje słowa zostały przeinaczone, ale nie zostałam upokorzona choć raz tak, chociaż wypadałoby. Natomiast jak Ye Bi, która naprawdę niczego złego nie dopuściła się... po prostu traktowano ją jak szmatę, aish!

     Sumienie mnie zjada niesamowicie... Nieważne. Nie zgadzałam się na takie warunki: wszystkie powinnyśmy zostać rozliczane tak samo albo żadna! Dlaczego tylko Ye Bi musi przez to przechodzić? Uch, Mizushima Yamari, dlaczego jesteś takim tchórzem? – do głosu doszedł rozsądek, udzielając wewnętrznej oceny mojej bezwstydnej postaci.

Co do samej Ye Bi... nie życzę jej nawet przypadkiem bycia przyłapaną tak jak ciągle sugeruje Jenny. Nawet jeśli coś by między BaeBae wynikło z tych rzeczy, co bawią i zadowalają oczy i uszy wszystkich misiów, to jedno, a to, że Kai i Jenny nie kryją się ze swoimi schadzkami to już inna bajka. Również nie należę do ułożonych dziewczynek, ale, na litość! Nie upadłam jeszcze tak nisko, by upubliczniać swoje chore fantazje erotyczne! Dlaczego nikt nie ukaże Jenny? Bo ma bogatych rodziców? Bo należy do SM Town Family najdłużej? Na jej miejscu nie dyskredytowałabym Ye Bi.

W każdym razie BaeBae trzymali się kulturalnie swoich miejsc, nie tak jak ja czy komercyjny pairing ShimKim. To prawda, że od zawsze pełno było wokół nas jego - sunbae Byun Baekhyuna, ale wydawało mi się to normalnym zjawiskiem, choć ogólnie dziwny jest fakt, dlaczego sunbae. Wolę tłumaczyć to sobie tak, iż Byun Baekhyun jest po prostu dobry, empatyczny, uczynny i opiekuńczy, i nie ma w jego działaniach ukrytego podtekstu. Nigdy nie niepokoiło mnie to, w jaki sposób odnosi się względem młodszej, może trochę wykorzystywał ją, kiedy dołączyła do SM. Zawsze było tylko „przynieś to, połóż tamto" lub „przyjdź, podaj, pozamiataj". Dowiedziałam się, że całe EXO w 'sposób szczególny' zaakceptowało tak Kim Ye Bi pod skrzydłami SM Family. Tak, rodzina... Zupełnie obcy ludzie wspierali kluskę, podczas gdy członkiń tej samej formacji nie było stać na nic! Nie wiedziałyśmy nawet, kiedy Ye Bi ma urodziny oraz ile ma lat, a jedyne, co potrafimy, to flirtować, upijać się, a ona zawsze staje w naszej obronie... szkoda słów.

Osobiście nie podejrzewam, aby Byun Baekhyun był w którejkolwiek z nas zakochany czy zainteresowany, nawet platonicznie. Chociaż nawet gdyby zdarzyło mu się polubić młodszą Ye Bi zdecydowanie odpada; to w ogóle nie bajka oppy Byuna, z całym szacunkiem dla niej i dla niego. Kiedyś gdzieś podsłuchałam, jak rozmawiał na te tematy z dala od kamer czy nudnych dziennikarzy wymuszających uśmiech. Mam pewność, że mówił prawdę, a nie zadowalał biednych journalistów, żeby mieli o czym baśnie pisać. Tak więc mam dwie teorie: Byun Baekhyun sunbae jest ukrywającym się bi lub hetero z lekkimi i niestandardowymi psychicznymi odchyłami, nie tylko w sferze romantycznej. Podobno to niepokojące zjawisko, bo Baekhyun-sshi preferuje starsze dziewczyny. Im większa różnica wieku, tym lepiej. Może są z Ye Bi na takim etapie, że mówią sobie o tych rzeczach, kto ich tam wie? Ważne, żeby ludzie nie czepiali się nikogo, kiedy nie mają bladego pojęcia o sytuacji.

Brak równouprawnienia to kwestia, która wymaga wielu lat prowadzenia żmudnych badań nad profilaktyką wprowadzenia zmian. Zawsze będzie przepaść między mężczyzną a kobietą. Jeżeli facet lubi starsze lub młodsze kobiety, to to jest okej, ale jeśli dziewczyna polubi starszego lub młodszego, to już od razu dzi*ka, tak? Dlaczego więc nie działa to też w druga stronę – skoro mężczyzna lubi starsze lub młodsze od siebie, to czemu on nie może dostać tytułu z ładnym epitetem?

    W wolnej chwili rozmawiałam na ten temat z Hwanjin i Yeon Mi. Nie byłyśmy koleżankami tylko z nazwy. To normalne, że bliscy sobie ludzie rozmawiają i nie ma w tym niczego nadnaturalnego. Zdaje się, że wszystkie mamy jakieś problemy, chociaż głośno się o nas nie mówi, bo przecież to nie my jesteśmy tymi gorszymi. Sunbae Lee Sungyeol zaczął się interesować Hwanjin i to nie w sposób platoniczny. I co? Stało się coś złego z tego powodu? Nikt nawet ani razu nie czepiał się ani jego, ani jej. To prawda, że Hwanjin w wielu kwestiach nie miała własnego zdania tylko polegała na książkowych definicjach lub kolumnach z radami od ekspertów z poradników dla nastolatek, zwłaszcza w kwestiach ubierania się czy egzystowania wśród płci przeciwnej. Nie była w tak beznadziejnej sytuacji, jak przedstawiała to Jenny.

Działo się tak, że Jenny uważała się za pępek świata i cała uwaga musiała być skupiona tylko i wyłącznie na niej. Pierwsza do wszystkiego i wszystkich! Nie jesteśmy od niej gorsze, a już na pewno nie Ye Bi, która cały czas jest poniżana. Nie tylko ze strony Jenny, ale także nasz sztab specjalistów traktuje ją gorzej niż s*kę. Jeśli dostanę dowody na potwierdzenie zbrodni, to wtedy uwierzę, podniosę głowę wysoko i wykrzyczę Ye Bi, że jest zwykłą, sprzedajną, tanią lafiryndą. Ale nie teraz. Nie mam podstaw. To, co dzieje się między nią a Byunem sunbae akceptuję tak jak widzę, nie ma sensu doszukiwać się ukrytych podtekstów. To ich sprawy prywatne, a mi nic do tego.

     Nie chciałam sprowadzać na nią dodatkowych problemów, ale znów skończyło się inaczej. Pewnie myśli przez to, że ją okłamywałam i przez ten cały czas patrzyłam na nią przez pryzmat fałszywości i słownego zlinczowania jej w jak najdotkliwszy sposób. Moje fatum nie miało litości. Mimo wszystko nie mogłam sobie pozwolić na to, by Ye Bi myślała, że w zespole nie może na nikogo liczyć. To nieprawda! Dyskutowałam z dziewczynami o tej kwestii, bez Jenny rzecz jasna, i wszystkie byłyśmy zgodne co do tego, że nasza wspólna koleżanka, Kim Ye Bi jako jedyna jest niesłusznie oskarżana. Hwanjin przyznała, że próbowała porozmawiać o tym problemie z bossem bossów w naszej wytwórni, tj. szanownym CEO Lee Soo Manem. Byłam naprawdę zaskoczona jej postawą, ale najważniejsze, że zdobyła się na to. Kto by pomyślał, prawda? Niestety w dalszym ciągu nie było żadnych zmian i wątpię, by CEO wziął jej słowa na poważnie, mimo iż nie wygonił jej i nie zwyzywał od najgorszych za „marnowanie" czasu. Hwanjin przyznała się nam, że pan Im zmieszał ją za to z błotem i ochłapami. Czyżby przez to, że stanęła w obronie Ye Bi, pan Im dolał octu do wrzątku i dodatkowo wzniósł karę Ye Bi o sto dziewięćdziesiąt stopni?

Cóż, najważniejsze, że Hwanjinnie coś robiła. Podziwiam ją, ja bym się nie odważyła, za bardzo bałam się wylecieć z wytwórni.

     Dni mijały. Mimo bycia obrzydliwym tchórzem, chciałam pomóc wygrzebać się nam wszystkim z tej beznadziejnej sytuacji. Wpakowałam nas w niezłe bagno, dolałam oliwy do ognia i bang! Nie, mam jeszcze w sobie ludzką godność, nie jestem zmanierowaną panienką z dobrego domu, która ma niegrzeczne myśli. To niekomfortowe, żeby Ye Bi za każdym razem nas chroniła czy pomagała nam – to nie jej zadanie! Nie ujmuję zasług Zhan czy dobrotliwości, którymi nas otacza... ale Ye Bi to też człowiek, a ponadto lepiej by się sprawdziła w roli liderki. Dla dobra naszej całej szóstki chyba powinnam napisać petycję z prośbą o zmianę. Poza tym to, co robi Ye Bi, tj. w pełni i z sercem oddaje się zespołowi, a my nie umiemy wstawić się za nią, chowamy głowy w piasek, bo pan Im jest zły i groźny, a my się go boimy jak małe i naiwne koźlątka.

     Mówią, że jeden mały krok człowieka, to ogromny krok ludzkości. Nie widzę tego. Wielokrotnie próbowałam zdobyć się na rozmowę, ale coś mnie blokowało. I nie, że nie byłam na odpowiedniej pozycji, aby urządzać jakieś rozmowy. Ja nie wiedziałam, jak zacząć. Temat był zbyt delikatny. Miałam tendencję do psucia wszystkiego, nawet jeśli robiłam to nieświadomie i obawiałam się, że znowu coś namieszam. Nie chciałam grać tak jak Jenny, takiej, której najwyraźniej wydawało się, że jest najmądrzejsza, najpiękniejsza i nie wiadomo, co jeszcze. Jesteś beznadziejna, Yamari, jesteś takim ohydnym tchórzem...

    Nasze spotkanie z połową Infinite to była jedna, wielka porażka. Skończyło się tak jak zazwyczaj: nie za ciekawie, z wieczornymi wycieczkami do łazienki, w bólach i agoniach nad otwartą muszlą klozetową lub prysznicem, bo za dużo wypiłyśmy. Starsi chłopcy zapewne bez problemu wyrobili sobie już o nas opinię dzikich, napalonych, głupich i uzależnionych od alkoholu oraz niewrażliwych snobek. Nie zdziwiłabym się, gdyby wszyscy zmienili zdanie o CYS, a nie tylko jeden ich lider. To trzeba mu oddać – Kim Sunggyu ma dobrego nosa i od początku wyczuł, że jesteśmy tandetne. Taa, to jednak bolało, bo nie chciałam promować się na niereformowalne, puste dziewczę.

Nie życzyłam sobie zwalać obowiązków na Ye Bi, tak jak zadecydowała z lekką ręką Zhan. To wynikło samo z siebie. Ogarniał mnie szok, miałam wyrzuty sumienia po tym, co się wydarzyło. Nie chciałam nigdzie jechać, na żadne nagrywania czy spotkania z kompozytorem!

Co też Zhan czyni? Nie mam pojęcia, co się z nią porobiło. Jej motywy względem Ye Bi są tak strasznie niejasne, a na pewno krzywdzące. Ye Bi jest taką osobą, że nie powie, gdy dzieje się jej krzywda, ale to tylko pozory. Słyszałam od Yeon Mi, że wiele razy zdarzało jej się wyrzucać nasze śmieci. Ye Bi pomijała ostatnio wspólny posiłek coraz częściej, ale nie wiedziałam, że może kryć się za tym coś jeszcze. Uważałam, że wycofuje się i ustępuje przez zwykłą kulturę i dobre wychowanie. Jenny potrafiła być naprawdę chamska i nie dziwię się, że Ye Bi wolała unikać z nią konfrontacji przy wspólnym stole. Niestety prawda była taka, że przez niekompetentnych przełożonych, w tym naczelnego idiotę Im Jae Buma, który naprawdę nie wiem, jak dostał posadę managera, Ye Bi głodziła się. Gdyby nie Yeon Mi, nie miałabym pojęcia o tym, co wyrabia Ye Bi. Nie wyobrażam sobie, bym sama potrafiła tak jak ona, utrzymywać się tylko i wyłącznie na małych porcjach żywności, którą spożywają dzieci w okresie raczkowania i ząbkowania. Mózg odmawiał współpracy przy intensywnym trybie, nawet jeśli czasem zdarzyła się pizza lub fast foody z Subway'a, więc nawet nie mam wyobrażenia o tym, co musiało dziać się z głową i ciałem Ye Bi.

Może Zhan chciała w ten sposób pokazać, że jest otwarta na współpracę z sunbae z Infinite, ale czy naprawdę nie dało się połączyć tych dwóch rzeczy – opieki nad Ye Bi i zabawianie się w dobrą gospodynię? Nie straciłam głowy. Byłam jeszcze na tyle moralnie przytomna, aby poprosić Howona sunbae, żeby nie zostawiał Ye Bi samej, kiedy będzie musiała sprzątać po nas syf. Może to było nieodpowiednie z mojej strony, nie powinnam się tak upijać, ale miałam słabość do soju. Usłyszałam, że niby przypadkiem wpadł na Ye Bi w supermarkecie. Lee Howon-sshi, jestem twoją dłużniczką i nie zapomnę ci tego!

     Było coś niesamowitego w Jang Dongwoo. Robiłam się niegrzeczna po alkoholu i język mi się rozplątywał, ale nie zawsze. Do niego szczególnie miałam słabość, ale nawet na trzeźwo nie potrafiłabym wybrać Xiumina albo Dongwoo-sshi. Nie byłam aż tak odważna, chyba że po soju lub innym trunku. Nie umiałam do niego zagadać, do nikogo! Ogólnie należałam raczej do nieśmiałych osób, a w Ye Bi kryła się magia. Miała naturalny talent do wszystkiego, także do nawiązywania łatwych kontaktów z mężczyznami i nie tylko – wszystko niezależnie od humoru. Podziwiałam ją. Była multiutalentowana.

Sungjonga oppę zaś traktowałam z dystansem; jeszcze jako trainee słyszałam, że wdał się w poważny konflikt i chodziły pogłoski, iż zachowywał się jak prawdziwy psychopata. Trochę się go bałam, ale jednocześnie ekscytowałam się na myśl o Lee Sungjongu. Lubiłam typy 'flowerboys', 'baddasów' czy 'gansta'. Takich nigdy dość, a życie trzeba sobie jakoś urozmaicać. W ogólnym rozrachunku wolałam na niego uważać aczkolwiek nie miałabym nic przeciwko głębszej znajomości, bardziej intensywniejszej, bo jednak mimo wszystko, mówiąc kolokwialnie „strasznie mnie łapki swędziały".

Tak, jeżeli w CYS któraś z dziewczyn ma problemy z zaspokojeniem potrzeb, to na pewno nie Kim Ye Bi czy Shim Jenny. Tylko że jakoś nikt mi nie zarzucał niestosownego zachowania, zawsze podejrzewano Ye Bi, kiedy ona unikała rozmów na typowo damskie tematy. Nie zjawiała się na imprezach i... czy ona w ogóle piła?! Ze mną było tak, że potrafiłam się maskować, choć nie zawsze tak było. Moje raczki potrafiły czynić 'artystyczne cuda'. Sztuki panowania nad swoimi 'egzotycznymi odruchami' nabyłam jeszcze w czasach edukacji wczesnoszkolnej. Powód? Samoobrona. Tylko że jakoś używałam tego w innym celu. Czasem jednak chciałabym przełamać bariery i ponieść się w górzyste, pełne pasji, miłosne odurzenia dzikich aktów.

Od incydentu na fanmeetingu, Sungjong przestał się do mnie odzywać, a przecież nic mu nie zrobiłam! Nie dobierałabym się do niego, panowałam nad sobą, nawet jeśli niektóre odruchy były trudne do zapanowania nad nimi. Ostatnio na imprezie, gdzie było też EXO i po tym, jak wlazłam Xiu oppie na kolana, może wtedy Sungjongie wyciągnął mylne wnioski? Ale ja nigdy nie krzywdzę i nie skrzywdziłabym nawet, gdyby jutro miałby nastąpić koniec świata. Po prostu czasem niecierpliwię się, ale jakoś nigdy nie zdobyłam się, miałam odrobinę godności w swojej nędznej osobie. Wolałam ugasić pragnienie zajadając zimne lody, nawet w zimie, niż ośmieszyć się przed chłopakiem – obiektem pojawienia się żądz i seksualnych chcic.

    Natomiast Kim Myungsoo-sshi... och, jak on to robił, że potrafił być taki wyluzowany, na pewno miał kocioł między spodniami przy Ye Bi. To takie oczywiste, że do niej crushuje. Gdybym była ku tej samej płci, strasznie bym się do niej wstydziła zagadać. Bez kitu, ale słyszałam, że Ye Bi potrafiła zamknąć usta Kim Sunggyu. Tak, sunbae Kim ujawnił się jako hejter Can You Smile, szczególnie w stosunku do osoby Ye Bi, ale zmienił się. A raczej to Ye Bi stała się przedmiotem jego przemiany. I to tak, że nie odważył się wysłać więcej 'prezentów powitalnych'. Ten kaktus to był cios poniżej pasa...

Wracając do Ye Bi... Tak jak ona jest taką otwartą duszą przy mężczyznach, to zapiera dech. Też tak bym chciała przy Sungjongu albo ja wiem, w sumie czasem odzywają się fangirl feelsy względem Byun Baekhyuna i czuję się jak rasowy byuntae. Nic na to nie poradzę, gdyż chcice są dosyć silne.

     Na szczęście widzę dla siebie nadzieję i nie jestem jeszcze aż taką desperatką - udało mi się naprawić, choć odrobinę to, do czego zepsucia przyczyniłam się. Może Ye Bi mi wybaczy? Howon-sshi naprawdę mnie uratował swoją postawą na moje wezwanie i byłam mu naprawdę wdzięczna. Swoją drogą, z Yeon Mi i z Hwanjin fajnie się pije... niestety nie lubię spędzać dnia pod kołdrą lecząc kaca, a potem zaprzyjaźniać się z sedesem. Chciałabym 'bawić się' ze wszystkimi dziewczynami jak w prawdziwym, szanującym się zespole, ale nie kosztem Ye Bi. Nie lubię być dłużniczką. Niczyją.

    Jak zawsze trzymałam się planu i poszłam lojalnie z unnie Zhan Zhan na jej lekcje koreańskiego. Zajęcia z dzisiaj minęły bez jakichkolwiek zakłóceń, tutor stwierdził, że Zhan swą sesję zakończy egzaminem pod koniec lipca 2019. Mam nadzieję, że Zhan unnie coś zapamięta i uda jej się ogarnąć nasz girlband. To nie takie trudne, Ye Bi potrafi wykonywać wiele prac na raz, nie jest zmęczona, a my już po małym wysiłku padamy. Zhan też by wypadało popracować nad przykładaniem się do obowiązków. W takich okolicznościach Ye Bi wydaje się być po prostu mistrzynią we wszelkich dziedzinach i nie dziwię się, że Byun sunbae lubi z nią przebywać. Tylko, że żerowanie na Ye Bi jest czymś, czego wolałabym uniknąć, a mam wrażenie, że niestety wszyscy wykorzystują ją i traktują jak żywiciela. Tak nie może być!

-Hej, eonnie, możemy porozmawiać? - spytałam ją po chińsku, kiedy spożywałyśmy lunch w kafeterii na parterze. Na górze mieściły się pokoje socjalne prywatnych osób. Innymi słowy, tutor Zhan miał mieszkanie nad kafeterią.

-Po prostu powiedz – przytaknęła Zhan i w skupieniu popatrzyła się na mnie.

-Czy eonnie ma lęki i obawy co do dongsaeng Ye Bi? – spytałam.

-Dlaczego o nią pytasz?

-Eonnie, po prostu odpowiedz. Tak trudno?

-Po prostu wiem, że Ye Bi wykona za mnie robotę lepiej, zresztą jestem przekonana, że jak dostarczę CEO dowody na to, jak bardzo kompetentna jest Ye Bi, to zmieni grupie liderkę. Nigdy nie mówiłam, że jest mi z tym dobrze.

-Czekaj, czekaj. Czy ty wykorzystujesz Ye Bi, żeby łatwo wyzbyć się obowiązków? - zmrużyłam oczy.

-Nie wykorzystuję. Trzymam ją z daleka od kłopotów, bo na Jenny moje słowa nie działają, to wolę, żeby Ye Bi... nie była zamieszana.

-Hmm, czy to wszystko?

-Tak, a niby czemu miałabym ją wykorzystywać?

-Wiesz co eonnie? Mamy problem – oznajmiłam jej i wzięłam szklankę ze swoją buble tea.

-Jaki problem?

-Wymyśl coś lepszego, bo w tym momencie zachowujesz się jak Jenny, żadnej różnicy nie widzę. Sądziłam, że stać cię na coś lepszego – dodałam i z żalem w oczach przechyliłam szklankę nad głową liderki. Wyszłam z kawiarni, zostawiając Zhan samą.

* * *

(Sunggyu)

    Myślałem, że wyłożyłem się tylko przed Sungjongiem, ale jak się okazało o mojej konfrontacji z Kim Ye Bi usłyszeli już wszyscy członkowie, lecz Myungsoo wyjątkowo nie zbliżał się do mnie i nie próbował się wymądrzać. Reszta też nie komentowała, jedynie Hyuna wysłała mi obrzydliwie uroczą wiadomość, bo dowiedziała się od Woohyuna. Nie było powodu, aby składać gratulacje. Przytłaczało mnie to mentalnie, ale starałem się zachować pozory. Przynajmniej raz Myungsoo zrobił coś dobrze, od kiedy zostaliśmy sami, porzuceni przez ślimaka-szkodnika. Myungsoo milczał, co mnie bardzo cieszyło.

    Minął styczeń, obecnie jest jedenasty luty. Życie toczy się dalej. Dongwoo dzielnie się pilnuje i nie chodzi do klubów, ale nie przebywa w dormie, Myungsoo też narzucił sobie ograniczenia, jednak znika na całe dnie, Hoya również i wraca wieczorami, Sungyeol znowu pojechał za miasto do rodziców, Woohyuna potrzebowali w klinice, Hyuna załapała zimowe przeziębienie i siedzi u siebie w mieszkaniu, grzejąc się pod ciepłą pierzynką. W dormie panują pustki, a nie, przepraszam. Próbowałem zrozumieć, dlaczego Sungjong nigdy nigdzie nie wychodzi, a jednak spędza całe dnie i zazwyczaj przyłazi do mnie z kubkami herbaty albo cytrynowymi przekąskami. Niby usprawiedliwia się tym, że po prostu martwi się o mnie bardziej niż zwykle, ale mam złe przeczucia, w tym musi być jakiś haczyk.

-Nie chcesz gdzieś wyjść? – zapytałem Sungjonga, który z przeżywania różnych emocji ściskał wielką poduszkę z puchatą poszewką, oglądając jakąś dramę na laptopie. – I dlaczego oglądasz u mnie?

-Hyung, przepraszam cię bardzo, czy moja obecność ci przeszkadza? – Sungjong zatrzymał film i popatrzył na mnie zdziwiony. – Sam chciałeś obejrzeć coś razem...

-A, rzeczywiście – cofnąłem się pamięcią wstecz, by przypomnieć sobie moment, o którym wspomniał Sungjong. Zgodziłem się, mój mózg zarejestrował to, co powiedziałem Sungjongowi jakiś czas temu, więc to nie był jego wymysł.

-Odpłynąłeś hyung, wiem, że w ogóle nie oglądałeś filmu – zauważył maknae. – Nawet nie słyszałeś, że twój telefon dzwonił kilka razy – zaśmiał się.

-Cały czas mnie rozpraszałeś – odpowiedziałem, chociaż to nie do końca była prawda, ale nie chciałem przyznawać mu racji za każdym razem – nawet jeśli rzeczywiście się nie mylił.

Sięgnąłem ręką do biurka, które stało blisko łóżka i chwyciłem mój nieszczęsny telefon. Odblokowałem ekran i zobaczyłem dwa nieodebrane połączenia od Myungsoo, zaś to inne z nieznanego numeru, choć jednocześnie wydawał się znajomy. Tak jak zawsze: gdy coś wydaje się idealne, nie będzie takie. Lepiej sprawdzić, co L chciał i mieć spokój, a to drugie połączenie zostawię sobie na potem. Jednak wolałbym już nigdzie dzisiaj nie wychodzić. Raz, że zimno, a dwa, że nie mam ochoty na żadne spotkania. Nawet z L.

* * *

(Myungsoo)

    Chciałem nawiązać kulturalne porozumienie z hyungiem, aby mu przekazać coś ważnego, lecz nie odbierał. Wiedziałem! Uznałem jednak, iż wciąż ma do mnie pretensje o to, co wydarzyło się w dormie CYS, więc nie powielałem próby dodzwonienia się do niego nie chcąc nawet przypadkowo dręczyć hyunga. Nie mogłem przewidzieć dramatycznych skutków – nie przypuszczałem, że moja nowa bias jest bezlitosna i stosuje dziwne metody. Czy to, co zrobiła podchodziło już pod BDSM? Mam się bać? Oby nie... Boże, ona jest taka nieprzewidywalna! Sunggyu hyung nigdy nie wybaczy, że musiał mnie 'odbierać' i naraził się na spotkanie z jakimś sukkubem w damskiej postaci. Nie crushowałem i nie zamierzam, ale, Boże! Przy Kim Ye Bi robi mi się gorąco, że aż nie wiem, co się ze mną dzieje! Chciałem z nią porozmawiać, ale już poznałem skutki zbliżania się do niej. Zbłaźniłem się tylko jak głupi szczeniak. Czekają nas programy i survivalove show w przyszłym roku? No to muszę popracować, bo inaczej nie wyrobię w towarzystwie Bae, a zbłaźniać się na wizji przed milionami obcych oczu nie miałem zamiaru!

    Z drugiej strony mówiłem hyungowi, byłem przekonany od początku o prawdziwości szóstki dziewczyn, ale Sunggyu hyung był uparty. Można stwierdzić, iż sam sobie był winny, lecz mimo to sposób, w jaki potraktowała go Ye Bi... cóż, nie usprawiedliwiam jej, mogła wykazać się większym rozsądkiem.

Wróciłem do dormu i poszedłem do kuchni, żeby pochować żelki przeznaczone Sungjongowi, które dostałem. W parku przypadkowo spotkałem Da Ri sunbae – była na spacerze z nową pacjentką Woohyuna. Głupio mi było przyjąć prezent od tego dziecka, jednak widząc niezadowolenie na twarzy małej dziewczynki, podziękowałem i wziąłem. Seol Ah, gdyż tak miała na imię, wyjaśniła mi, że to od niej i Da Wona. Gest Da Wona rozumiałem, ale co ona miała wspólnego z Sungjongiem? Pamiętała, że znajdował się w „Twinkle Twinkle" w tym samym czasie co Ye Bi, Doyoung i Byun Baekhyun? Zastanawiało mnie to, w jaki sposób zapamiętała ich wszystkich. Od Woohyuna słyszałem, że mała ma duże problemy psychiczne i pamięciowe – skąd ta nagła zmiana? Czy Sungjong szczególnie utkwił jej w głowie?

    Mój telefon zaczął wibrować. Poczekałem, aż urządzenie przestanie hałasować i szybko napisałem wiadomość do hyunga z informacją o tym, że jestem już w dormie. Półtora godziny później usłyszałem dźwięk skrzypiących schodów; odwróciłem głowę, by ulokować spojrzenie w źródle hałasu. Zauważyłem hyunga we własnej osobie. Był ubrany w pół-oficjalny, pół-casual strój. Zegar na ścianie wskazywał godzinę wpół do szóstej wieczorem. Gdzie on się wybierał?

- Wychodzę. Powinienem wrócić jeszcze dzisiaj – rzucił krótko, założył buty i zniknął za drzwiami tak szybko, że nie zdążyłem zapytać go o nic więcej. Okej, nie wnikam, to sprawa hyunga.

* * *

(Sunggyu)

    Wciąż zastanawiam się, dlaczego zgodziłem się na spotkanie z tą dziwną Chinką. To był mój prywatny czas, godzina również nieodpowiednia, aby spotykać się z obcymi. Nigdzie nie musiałem się wybierać, a jednak jakieś głupie przeczucie kazało mi ruszyć się z ciepłego posłania, przygotować się adekwatnie i wyjść. Dlaczego? A, tak. Może teraz dotrze do tego pustogłowia, żeby nie myślała, że jak raz pomogłem, to tak będzie za każdym razem. Kim ja byłem, jakimś jej lokajem na zawołanie? Ile ona ma lat, dziewięć? Tsch, chyba mentalnie zastopowała się właśnie na tej liczbie. Rocznik dziewięćdziesiąty drugi, a taka chodząca beznadziejność. Jak to możliwe, że ta osoba, którą uważałem za najbardziej solidną okazała się taką rozmiękłą kluchą? Czyżbym popełnił błąd? Natomiast ta, która wydawała mi się najsztuczniejsza, najgłupsza i ogólnie taka, której nie bardzo styka ze zwojami, dlaczego takim kimś, kto wszystko chwyta i panuje nad chaosem, okazała się Kim Ye Bi? To na pewno jakieś nieporozumienie... Nie mogę tego zaakceptować, nawet jeśli udowodniła mi, że to ja przez cały czas zaniżałem jej usługi i inteligencję.

Z Zhan Zhan nie chciałem mieć nic wspólnego, a ona pewnie wymyśliła sobie, że skoro poświęciłem jej czas, to będę na każde jej zawołanie? Otóż nie. Chociaż nic mnie nie powstrzymywało, mogłem śmiało zignorować humorki jaśnie księżniczki Wu, nie zależało mi wcale, aby nią kierować lub zajmować się jej bajzlem, który stworzyła. Mi nikt nie pomagał, kiedy postawiono mnie w sytuacji bez wyjścia. Co więcej zostałem liderem bardzo młodo, a w jej wieku wyrobiłem sobie system zarządzania zespołem na zaawansowanym poziomie. Ona mając te 27 lat nie potrafiła nawet uśmiechnąć się fałszywie czy stanąć w obronie współtowarzyszek, co uważałem za nic więcej niż tylko bezmyślność i żenadę.

Jechałem do liderki CYS ze sprytnym planem. Wymyśliłem sobie w głowie piękne przemówienie, które da tej nieodpowiedzialnej 'chińskiej lalce' do myślenia. A przynajmniej takie były założenia. Bez problemu skupiłem się na drodze, świetnie panowałem nad natłokiem myśli, które ze zintensyfikowaną siłą zagnieździły się w mojej korze mózgowej, przez co gdybym im uległ, w najlepszym wypadku mógłbym skończyć z rozbitą maską. Jednak nie tym razem. Obyło się bez skasowania sobie samemu samochodu lub komuś innemu.

      Po przybyciu na miejsce okazało się, że Chinka już dawno opuściła kawiarnię, w której podobno chciała się spotkać. Co za dziecinne zachowanie! Najpierw do mnie dzwoni, wiedząc, że i tak szanse są marne, a jak już wymusiła i skoro ją o tym informuję, że dotrę, to sama znika?

-Przepraszam, widziałem pana i... – podszedł do mnie młody chłopak, który był ubrany w strój kelnera.

Udałem, że go nie słyszę, bo wyjątkowo nie miałem ochoty na spotkanie z żadnym fanem.

-Ta dziewczyna, co tu była powiedziała, żeby dać ten papierek osobie, która przyjedzie BMW X5.

Tym razem zareagowałem, bo to wydało mi się zbyt podejrzane, że zwykły, przypadkowy kelner zna markę mojego samochodu. O tym, jakie samochody posiadam wiedziały tylko trzy osoby płci żeńskiej, nie licząc chłopaków. Czyżby ktoś mnie stalkował?

     Powróciłem do samochodu i odpieczętowałem zaklejoną kolorowymi, śmiesznymi stickerami oraz poplamioną kroplami kawy, kopertę. Ze środka wyjąłem tęczową kartkę – prawdopodobnie wyrwaną z jakiegoś fanowskiego notesu; nie pomyliłem się, gdyż rzeczywiście była to kartka z autentycznego produktu, a dokładniej z artykułu piśmienniczego, sygnowanego nazwą nowego girlbandu.

Czyżbym aż tak bardzo się pomylił co do Wu Zhan Zhan? Zauważyłem w niej potencjał, a teraz bezczelnie stchórzyła i nie chciała porozmawiać twarzą w twarz? Mimo iż ostatnio ciągle ta postać mnie rozczarowuje, to z jakiegoś powodu nieznanego powodu nie potępiałem jej czynu. Wręcz odwrotnie, jakoś zrobiło mi się jej żal i automatycznie odechciało mi się dzwonienia do niej i posyłania jej wiązki przez telefon. Jeszcze będzie na to pora, a jeśli już się zdobędę, to powiem jej prosto w twarz, co myślę o takim lekkomyślnym postępowaniu.

Miałem się nie denerwować, choć to było niewykonalne. A jednak praca maknae nie poszła na marne, jego trud i wysiłek zadziałał, choć z początku uważałem, że bez sensu przyłaził i cały czas nawijał jak katarynka. Nie sądziłem, że tak się stanie. Ze wszystkich osób, to ostatnio najwięcej pomógł mi Sungjong. Ktoś coś mówił, że cuda nie istnieją? Jednak są. Nie wybuchłem tak jak zawsze, chociaż niewiele brakowało. Najzwyczajniej w świecie przełknąłem każdą kolejną, nadchodzącą serię negatywnych i skrajnie wulgarnych epitetów, którymi bez opamiętania ciskałbym w liderkę CYS. Sięgnąłem po miętowo – cytrynowego cukierka z opakowania, które miałem ukryte w schowku. W moje nozdrza uderzyło drażniąco-odświeżające, a zarazem kojące uczucie. Wyjąłem ze środka koperty kolejną kartkę z notesu, tym razem mniejszą, gdzie znajdował się dopisek o treści:

Będę wdzięczna, jeśli zakończysz konflikt z moją główną wokalistką w miarę możliwości jak najszybciej. Dopóki tego nie zrobisz, odmawiam wszelkiej kolaboracji między Can You Smile a Infinite oraz mojej konfrontacji z pańską osobą, Kim Sunggyu sunbae-nim".

Pod notką był koreański podpis Wu Zhan Zhan.

Odczekałem kolejne parę minut, a następnie przeszukałem listę osób, które ostatnio do mnie dzwoniły. Wybrałem niepodpisany numer, ale wiedziałem, do kogo należy, gdyż sprawdziłem z numerem z kartki, żeby się nie pomylić.

Osoba odebrała po dwóch sygnałach.

-Żądam przeprosin – oznajmiłem bez ogródek, z trudem mieląc między językiem a zębami sporą garść 'cudownych zdań'. Spokój, Sunggyu. Zachowaj spokój. Nie możesz się dziś denerwować.

-Słucham?

-Przeprosiny. Za to ostatnie.

-Jasne, ale nie przez telefon.

-To przyjdź! – odrobinę zapomniałem się, bo czy tak trudno było ruszyć cztery litery i wyjść mi na spotkanie?

-Mówiłam coś o niekrzyczeniu na mnie. Jestem poza miastem. Okolice Daejeon – oznajmiła i tak po prostu rozłączyła się. Zupełny brak kultury! I jak tu się nie wściekać na taką amebę?

     Myślałem, że po prostu źle coś skojarzyłem, ale przesłała zdjęcie miejsca swojego pobytu i coś mnie ścisnęło w klatce. Wiedziałem już, że to na pewno nie była pomyłka. Choć małe, to sprytne jak diabli, ale mam wrażenie, iż tym razem również sobie poradzę. Nie ma opcji, żebym wymiękł przez jakiś natarczywy chodzący okaz nędzy i rozpaczy.

     Czekało mnie od półtorej godziny jazdy do dwóch, na które nie za bardzo miałem ochotę, ale z drugiej strony nie miałem pojęcia, co ta wariatka tam robi. A już w ogóle zaniepokoiło mnie, w jaki sposób dowiedziała się o tej lokalizacji. Nie mogłem tak po prostu zignorować faktu, że jakaś nawiedzona dziewczyna jakimś cudem odnalazła coś, co starałem się chronić. To, co niegdyś łączyło mnie oraz Bang Jinnie. Nawet jeśli Jinnie była jaka była, to nie podobało mi się, że jakaś obca osoba kręci się po domku letniskowym, gdzie się spotykaliśmy. Nie, teraz Kim Ye Bi zdecydowanie przesadziła i zamierzałem przywołać ją do pionu.

    Musiałem pamiętać, że nieważne co, nie powinienem denerwować się, szczególnie w trakcie jazdy, dlatego zajechałem na stację, uzupełniłem bak samochodu, zapłaciłem, a na drogę kupiłem sobie butelkę wody mineralnej oraz owocowego lizaka. Liczyłem na to, iż słodycz pomoże mi w nie myśleniu o nieprzyjemnej osobie, z którą będę musiał się spotkać. W ostatnim czasie pochłaniałem za dużo słodyczy, wszystko wina maknae!

     Po dwugodzinnej jeździe zaparkowałem w bezpiecznej przestrzeni, choć oddalonej trochę od miejsca docelowego. Tak więc przybyłem. Znowu tu jestem. Po 12 latach albo nawet więcej... nawet nie chcę myśleć, ile śmieci się tu zebrało. Nigdy nie pomyślałem, by kiedykolwiek tu powrócić, a teraz proszę, gdzie mnie przywiodło.

Kiedy wszedłem, powitały mnie ciemności. Zostawiłem buty w przedsionku i przeszedłem dalej, po omacku szukając źródła światła. Mentalnie westchnąłem. No tak, przecież nikt nie płacił tu za prąd, a ja jak głupek próbowałem zapalić włącznik, który i tak nie zadziała. Do oświetlenia drogi użyłem latarki z telefonu.

Usłyszałem jakiś huk, więc niewiele myśląc udałem się w kierunku, skąd dobiegał hałas. Otworzyłem szerzej drzwi, które były lekko rozszczelnione. Okazało się, że to uchylone okno trzasnęło przez silny wiatr. Pytanie tylko, kto zostawił je otwarte... a, no przecież. Na moment zapomniałem, że ktoś tu się włamał. No dobra, gdzie ta bezczelna postać?

Co dziwniejsze, obawiałem się zapachu, lecz w chatce pachniało świeżością i brakiem nieprzyjemnego odoru. Zauważyłem nieobecność wszelkich pyłków, pajęczyn, kotów z kurzu. Jak to możliwe?

Czy zaczynam mieć problemy również z węchem? Wyczuwam ulubiony zapach Jinnie, jak to możliwe? Pieprz cytrynowy, krem z orzecha laskowego oraz mleko bambusowe. Nim zdążyłem podejść, okno zostało zamknięte.

-Pan Kim? Co pan tu robi? – usłyszałem. W pomieszczeniu zrobiło się o wiele jaśniej, ponieważ 'włamywaczka' przyniosła olbrzymi lampion z kolorową, podłużną świecą w środku. Na oko liczył pięćdziesiąt centymetrów wysokości. Na pewno musiał być ciężki, a ten uchwyt wcale nie wydawał się solidny. Po co ona to przytaszczyła? Nie ma telefonu?

Przyjrzałem się postaci. Bez butów na wysokim obcasie lub koturnie, w których widywałem ją do tej pory, wydawała się mniejszym zagrożeniem. W rzeczywistości okazała się naprawdę małą kluską. lecz nie miało to żadnego znaczenia. Nie oszukujmy się – wciąż czekałem na możliwość potępienia jej. Czekałem na jej potknięcie albo cokolwiek. Niech mi da tylko znak, niech popełni jakiś błąd.

- Co ja tu robię, to dobre pytanie – odparłem. Chwilę na siebie patrzyliśmy, ale żadne nie rozpoczęło pierwsze rozmowy. Co to miało znaczyć, przecież to ona jest nie na swoim terenie, a zachowuje się jak lwica broniąca swojego terytorium. – Dobra, to... wiesz, co to za miejsce? - odezwałem się pierwszy, żeby mieć to już za sobą. Wolałem nie prowokować tego nierozgarniętego w świecie dziewczęcia.

- Coś jakby gniazdko Bang Jinnie i Kim Sunggyu – odpowiedziała bardzo bezpośrednio. Niech ktoś mi powie, jak mam z tym walczyć, bo aktualnie brak mi pomysłów. Mózgu, działaj! Czy mam jej napchać mydła do ust, aby zastanawiała się nad treścią i formą wypowiedzi?

-Nie wiem, kto ci to powiedział, ale to włamanie – poinformowałem ją grzecznie.

-Zgoda, włamanie – przyznała dobrowolnie i chwyciła uchwyt lampionu w dłonie ponownie.

- Połóż to, niech się świeci w spokoju – zwróciłem się do niej, nim zdążyłaby wyjść z pomieszczenia. - Usiądź gdzieś. Chcę, żebyś mnie wysłuchała – zaproponowałem. Hmm, niech będzie. Mózg podsunął zawieszenie broni, działałem automatycznie. Nie do końca chciałem to powiedzieć, ale już swoich słów nie cofnę.

-Nie, w porządku. Obejdzie się. Za pół godziny mam autobus, więc będę się zbierać.

-Autobus-widmo chyba – poprawiłem ją, bo z tego, co pamiętałem w tej okolicy nie było przystanka autobusowego, najbliższy był siedem kilometrów stąd. - Nie wiem, jakie sobie plany ustaliłaś, ale nie obchodzi mnie to. Nigdzie nie idziesz. Przylazłaś tutaj, choć nikt ci na to nie zezwolił, to teraz słucham. Opowiesz mi, od kogo wyżebrałaś tajne informacje odnośnie tego domu.

-Nic nie opowiem, bo nie chcę.

-Nie musisz chcieć, ty masz to po prostu zrobić, czy mówię w jakimś niezrozumiałym europejskim języku? Co, może mam rozwiązać ci usta siłą?

-Pan Kim zapomniał? Świetnie, poczekam, aż przypomnisz sobie sam – skrzyżowała ręce i posłała mi nieco bezczelne spojrzenie.

-Mam zmienić swój stosunek do twojej osoby, to się zachowuj – westchnąłem. – W przeciwnym razie nic z tego nie bę-

-Nie wymagam aż tak wielkich poświęceń – przerwała, nie dając mi nawet skończyć mojej wypowiedzi.

-W porządku. Wygrałaś. Jeden zero dla ciebie – przyznałem. Nie miałem z tym problemu. – Nie podoba mi się to, w jaki sposób manipulujesz moimi kolegami, a ostatnio zmusiłaś do uległości nawet mnie. Właściwie to miałem powiedzieć ci coś, co cię oduczy takich czynów, ale znaj moją dobrą stronę. A co mi tam, ale nie waż się więcej tak nikogo testować. Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, dzieciaku. Myungsoo sobie odpuść, naprawdę – doradziłem jej.

-O, uwierz panie Kim, gdybym była dzieciakiem, to na pewno nie byłaby to taka miła i rodzinna nauczka. Sądzi pan, że to ugodziło w pana ego? Kim Sunggyu-sshi, będę szczera. Jeżeli to w dormie CYS pana uraziło, to jest mi przykro, ale do ostatniej chwili trudno mi było podjąć decyzję. Może troszeczkę przesadziłam, ale niech pan się dowie, że mogło być gorzej. W każdym razie spokojnie, może nie wyglądam, ale bez obaw, nie obnażyłabym się czy coś. A jeżeli musi pan wiedzieć, to nie interesują mnie związki i myślę, że wyraziłam się jasno. Proszę nic nie sugerować.

Czy ona ma coś nie tak z głową? Jej zdaniem, to było 'miłe i rodzinne', że tak nas potraktowała? Poprawka, z pewnych względów tylko Dongwoo nie padł ofiarą jej krzyków i dziwnych form okazywania, która płeć jest silniejsza.

-Oszczędź mi wysłuchiwania tych nędznych tłumaczeń i powiedz to, co chcę wiedzieć, bez zbędnych szczegółów. W każdym razie... no nic to. Zgadzam się. Mam dziś dobry humor, więc czuj się bezpieczna – poinformowałem ją w najbardziej neutralny sposób, na jaki mogłem się zdobyć względem jej osoby w tym momencie. - W innych okolicznościach nie zobaczyłabyś jutra, bo rozszarpałbym cię jak żabę. Czy to jasne? – w czysto dyplomatyczny sposób prowadziłem dialog z tą-której-czegoś-brakowało-pod-kopułą.

-Hm?

-Powiedziałem, że zgadzam się na twoje warunki – powtórzyłem, wykonując mentalny facepalm. Czy ona niedowidzi oraz niedosłyszy?

Czekałem na jej reakcję, w końcu przyjechałem, aby usłyszeć wyjaśnienia, a ona tak po prostu wyszła?! Wkrótce wróciła i ułożyła na podłodze poduszki do siedzenia.

-Już? Mogę teraz? – zapytałem zniecierpliwiony, na co tęczowa klucha przytaknęła głową na „tak". - Chcę, abyś opowiedziała mi o...

-Jedyne, co musi pan wiedzieć, to to, iż mam zgodę na przebywanie w tym budynku tak długo jak chcę – ponownie mi przerwała. Zagryzłem język między zębami. Co z tą tępą lamą? Przecież staram się być miły i nie podnosić na nią tonu głosu!

-Czyją zgodę, jedynym właścicielem jestem ja – powtórzyłem sfrustrowany jej podejściem. Czy ona ma mnie za głupka? Niby kto jeszcze, prócz mnie mógł mieć tutaj dostęp?

-Przepraszam, ale zmartwię pana. Jest pan w błędzie. Jeśli pan chce, to mam klucze. Nie sądzę, że wziął pan własny zestaw. Wyjdę na ganek, żeby panu nie przeszkadzać. Tylko prosiłabym o zwrot kluczy i zamknięcie pokoi – oznajmiła nagle ni z gruszki, ni z pietruszki. No i jak tu być wrednym. Teoretycznie powinienem coś zrobić, jednak chyba jestem strasznie staroświecki, bo jeszcze nigdy nie zniżyłem się do agresji względem osoby płci przeciwnej. Nawet jeśli Kim Ye Bi zachowywała się żałośnie i wywierała negatywny wpływ na resztę Infinite na tle tych spraw czy wypowiadała się na tematy, na które nie miała prawa się odzywać, nie mogłem się na niej wyżyć w żaden sposób.

Przejąłem klucze, które położyła na środku podłogi między naszymi siedzeniami. Wstała pierwsza, wzięła wielką lampą i zaczęła schodzić po drewnianych schodach na parter.

-Chwila – zawołałem do niej i , o dziwo, zatrzymała się. Zauważyłem, że dziś szczególnie również ona nie pluła na mnie jadem. Jej zachowanie nie odbiegało od normy i wyglądała nawet przyzwoicie..., wróć. Nikt przy zdrowych zmysłach nie odważyłby się tu przychodzić topless tak jak ona. Ma na sobie jasny tshirt, rozpiętą bluzę w odcieniu złamanej zieleni i spodnie z dziurami na kolanach. 

Tyle, odnoście 'przyzwoitości'. Ktoś tu chyba nie ma poszanowania do cudzej własności. Chociaż... może do tego „czegoś" tutaj coś dotarło i dziewczyna sama się zreflektowała, że jeszcze nie jest na odpowiedniej pozycji i długo nie będzie, aby stawać na równi ze mną, bo już tak do mnie nie pyszczyła.

Przyjrzałem się tej postaci uważniej. Ktoś coś mówił o nieodpowiednim wyglądzie? W takim razie nie wiedziałem już, co gorsze: wygląd a'la wamp czy coś, co tak właściwie trudno określić, a przypomina tęczową egzotykę. Nie, nie denerwujesz się, Kim Sunggyu.

-Tak jak powiedziałem, mamy do pogadania, więc nie waż się opuszczać tego budynku. Zaczekaj na dole – powtórzyłem, przepuszczając doskonałą okazję po raz kolejny, aby zwrócić jej uwagę.

Ze strony dziewczyny nie usłyszałem odpowiedzi, co było do przewidzenia.

-Rozkazuje mi pan znowu? - odwróciła się do mnie i spojrzała zza kolorowych szkieł kontaktowych. Że niby teraz wygląda przyjaźniej? Nie powiedziałbym. To wzmaga tylko ochotę do ordynarnego zdania na jej temat, jakie sobie wyrabiałem od dłuższego czasu.

-Nie, to oznacza, że dobrowolnie daję ci szansę. Nie robię różnicy, dotrzymuję słowa, więc nie waż się znikać. Sądzę, że naprawdę musimy porozmawiać. Po prostu zrób to, o co proszę, zanim zmienię zdanie – poprosiłem, tym razem naprawdę grzecznie. Przez chwilę znowu nie odpowiadała, a we mnie wewnętrznie coś się gotowało. Kolejna fala gniewu.

-Pasuje – odparła i kontynuowała schodzenie po schodach.

Jeśli komuś pozwoliłem na taki rodzaj 'ekstrawagancji' względem mnie, na myśl przychodzi, że pierwszą i jedyną postacią był i jest ślimak. Szkodnik zasłużył sobie na pochwały, ale szkodnik zniknął. Nikt nie robi na mnie takiego wrażenia, chociaż trochę... dziwnie mi bez tego. Ta Kim jest przerażająca. Dlaczego mam ochotę wyrzucić na nią wszystkie najgorsze z możliwych wyrażenia, nie mówiąc już o psychicznym czy fizycznym urazie? Nawet teraz mógłbym zepchnąć ją ze schodów... Nie ma mowy. Nie będę tracił czasu na kogoś takiego. Nikomu nie oddam przywilejów ślimaka. Kim Ye Bi niech nawet nie myśli, że wkupi się w moje łaski. Tsch, chciałaby.

To trzeba przyznać, że SM doborowo dobrało kandydatki do nowego girlbandu, który powstał chyba tylko po to, by rozbudzać zmysły. Perfekcyjna taktyka dla zdesperowanych chłopaków, którym w życiu się nudziło. Rozumiem, że chłopakom się to podoba, ale na mnie to nie działa, przede wszystkim, co po wyglądzie skoro w głowie siano. Jinnie była śliczna, ale jej inteligencja... cóż, polemizowałbym.

Przyjrzałem się temu odmieńcowi po raz kolejny, upewniając się jedynie, że gust L wcale się nie zmienił. Zawsze lubił te dziwniejsze, ale Kim Ye Bi to pomyłka, nawet jak na niego. Nie rekomendowałbym nawet wrogowi, choć chyba jedynie po to, aby go zezłościć bardziej.

    Poszedłem korytarzem prosto, a następnie skręciłem w lewo. Stanąłem przed takimi samymi drewnianymi drzwiami jak poprzednio, z tą tylko różnicą, że w drzwiach wyżłobiono dobrze znane mi nazwisko oraz imię. Przez chwilę wahałem się. Nie byłem przygotowany, z drugiej strony chciałem się przywitać, a zarazem pożegnać – ten pierwszy i ostatni raz. Z drżeniem rąk wsadziłem klucz w otwór; mechanizm puścił bez oporów.

Znalazłem się w małym pomieszczeniu. Moje nozdrza były ewidentnie torturowane. Ten sam zapach co poprzednio. To drugi raz w ciągu dzisiejszego dnia...

Nie mogłem przypomnieć sobie, jak nazwać tą nie za dużą przestrzeń. Być może kiedyś wiedziałem, co to za kąt. Po lewej stronie znajdowało się okno i ściany. Po prawej stronie stała średniej wysokości, jasnoszara otwierana szafa. Wyglądała znajomo, ale nie jestem do końca pewien. Na klamce umieszczono ciemną kokardę na tasiemce. 

Coś powodowało, że czułem się niezręcznie. Po raz kolejny dzisiejszego dnia przemogłem się i rozsunąłem drzwi ołtarza.

* * *

(Ye Bi)

     Założyłam na stopy buty.

 Wyniosłam lampion na ganek, gdzie oryginalnie stał, a następnie przysiadłam sobie na schodach wejściowych. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i odblokowałam ekran. Godzina dwudziesta pierwsza. Więc mijają trzy doby, od kiedy jestem non-stop na nogach? Huh, nie jest tak źle, bywało gorzej aczkolwiek tęsknię za snem. Planowałam zdążyć na autobus i przespać się w trakcie podróży. Musiałam przemyśleć wiele rzeczy, a już na samo hasło nowej promocji coś mnie ściskało w żołądku. Nowy stylista zgodził się na ofertę, ale tylko na czas trwania mojej pierwszej sesji w SM. Ren zrobił mi taki make up i zmianę, że musiałam mentalnie przygotować się na kolejne spotkanie. Zdjęcia ruszały pod koniec lutego, kolor włosów nie wyblakł, a mam go od trzech dni.

    Przyjazd Kim Sunggyu był nieprzewidziany, ale mimo wszystko liczyłam na powrót do miasta. Od kilku dni nie czułam się dobrze i nawet jeśli nie do końca mi wypadało, to liczyłam na zakopanie się pod stosem koców. Byłam niczym zbyt rozgrzany piec hutniczy, który w każdej chwili mógł ulec eksplozji.

Zdaje się, że przekroczyłam jakiś limit przebywania w tym miejscu, trochę jednak zbyt wiele emocji, a to jeszcze nie koniec, bo przecież Kim Sunggyu zażądał wyjaśnień. Pamiętam, że noona kategorycznie zabroniła Woohyunowi powiedzenia mi i odradzała pójście w to miejsce. Rozumiałam, że noona miała żal do Jinnie, ale nawet ja sama nie mogłam jej winić, choć byłam jej własną siostrą. Na przekór ostrzeżeniom Hyuny poradziłam się w tej kwestii Woohyuna. Mimo iż uznał, że nic nie stoi na przeszkodzie, to również wybił mi ten pomysł z głowy. Martwił się o mnie bardziej niż o swojego hyunga? Byłam na niego zła. To jemu powinien podpowiedzieć, co ma w tej kwestii czynić. To, czego się dowiedziałam, uspokoiło mnie. Gdyby Jinnie dała sobie pomóc i nie polegała na GD jak na jakimś świętym, bezgrzesznym misjonarzu, mogłaby wieść normalne, spokojne życie. Największą wadą eonnie była jej naiwność i nieleczona nimfomania.

    Wtedy może rzeczywiście było za wcześnie, lecz niedawno nastała kolejna rocznica odejścia Jinnie. A dokładniej trzy dni temu. Teraz nie miałam się kogo poradzić. Sama doszłam do wniosku, że minęło wystarczająco dużo czasu, więc postanowiłam skorzystać z dni wolnych. Wydawało mi się, że nie można tego wykorzystać w lepszy sposób. Odnalazłam adres, do którego kiedyś dokopali się wspólnie Woohyun, Ren i Doyoung.

Kim Sunggyu-sshi... zachciało mu się rozmawiać? Okej, to nic trudnego. Zrobię to, tylko jeszcze nie wiem, jak. Mogłam sobie pluć w brodę. Cóż za bardzo złe wyczucie czasu. Akurat dzisiaj nie byłam w humorze, jednak na specjalnie życzenie liderki, której wyjątkowo zależało, abym nawiązała porozumienie z liderem Infinite możliwie jak najszybciej, musiałam dostosować się do niego. Nie jako Seo Hee, ale Kim Ye Bi.

Tak jakby to była jakaś nowość. To nie pierwszy raz, kiedy z nim rozmawiam. Jeżeli chodzi o Jinnie, nie chciałam zepsuć tego momentu i odbierać cennych chwil Sunggyu-sshi ani jako Seo Heee, ani jako Ye Bi. Gdzieś w głębi chciałam go naprowadzić, że ten beznadziejny ślimak to ja, ale dzisiaj to nie był ten dzień.

Cała ochota na bycie złośliwą już dawno przeminęła, nie miałam na nic siły, nawet na kłócenie się o drobiazgi. Dlaczego to tak strasznie boli za każdym razem, kiedy się widzimy? Wydaje mi się, czy naprawdę przestał o siebie dbać? Najpierw zniszczyła go Jinnie eonnie, a potem Soo Kyung. W przypadku Sunggyu-sshi rany otwierają się znacznie później, nie od razu. Zdecydowanie potrzebował terapii szokowej.

    Zaczęło padać, chociaż na niebie nie było ani jednej chmurki. Wróciłam do środka, bo nie chciałam się przeziębić, zamknęłam drzwi, zdjęłam buty i poczłapałam do salonu na piętrze. Przeglądałam zawartość swojej torby leżącej na podłodze. Chciałam tam coś znaleźć, ale w telefonie niespodziewanie padła mi bateria. Nie miałam przy sobie ładowarki, więc musiałam szukać przedmiotu na oślep. Pod palcami wyczułam śliską strukturę papierowo-tekstylnego opakowania. Wizyta na poczcie przefrunęła mi koło nosa, a może dobrze się stało?

Po chwili w pomieszczeniu pojawiło się światło, więc zdałam sobie sprawę z tego, iż to Kim Sunggyu.

-To jak? Już się namyśliłaś? – usłyszałam domagający się wyjaśnień ton głosu. Usiadł na krześle i pociągnął mnie za włosy – Odwróć się przynajmniej, jak do ciebie mówię, co?

-Tak, namyśliłam – odpowiedziałam i podniosłam się z klęczek. Nie chciałam go ignorować, ale źle odebrał moją pozycję. Nie denerwuj się, Ye Bi, nie masz o co.

-I co? Kiedy zaczniesz opowiadać? Myślisz, że chcę tu spędzić czas do rana?

Zacisnęłam mocno zęby i przełknęłam kłębiące się na końcu języka obelżywe słowa pod jego adresem. Nachyliłam się do torby i poczułam, jak ostra, metalowa sprzączka od paska wbija mi się w brzuch, ale zignorowałam uczucie dyskomfortu. Wyjęłam rzecz z otwartej torby, a następnie szybko ją zasunęłam i stanęłam wyprostowana przodem, w stronę Kim Sunggyu.

-Nie zacznę objaśnień, bo nie znam odpowiednich słów, ale mówią, że czasem gesty mają większe i głębsze znaczenie. Tak więc z mojej strony mogę zasugerować zajrzenie do środka. Na ogół to dobry sposób – oznajmiłam. – Proszę nie myśleć, że to łapówka. To nie jest coś zobowiązującego, po prostu... - dodałam, ale przerwano mi.

- Podasz mi to w końcu czy nie?

-Słucham?

-Nie będę się powtarzał, naprawdę tego nie lubię, ale dzisiaj wyjątkowo masz ode mnie dzień dziecka. Mówię poważnie. Podaj mi to, co trzymasz w ręce i usiądź. Tylko tam z boku, żebym cię przypadkiem nie rozniósł na kawałki czy coś.

Trudno mi było wyobrazić sobie moment, kiedy Sunggyu-sshi odwiedzi to miejsce. Czyżby to był także jego pierwszy raz? Powinien być szczęśliwy, wzruszony, ale nie wściekły czy powstrzymujący się od mordu... A tak, sama doprowadziłam go do takiego stanu. Kim Ye Bi. Brawo! Nie jestem w stanie przewidzieć, jak zareaguje, na widok tego, co mu dałam, chyba lepiej po prostu przenieść się gdzieś w kąt tak jak sugerował, żeby uniknąć 'krwawej' masakry. Wyczułam, że Kim Sunggyu nie jest w nastroju i prawdopodobnie nie uciekłby się do takich środków jak przemoc, ale pewnie powiedziałby coś, co poszłoby w pięty. Wolałam nie ryzykować więcej niż było to konieczne, chociaż i tak teraz odwalam za Zhan Zhan kawał brudnej roboty. Ja sprawy osobiste umiem odseparować od konfliktu pracowniczego, chociaż ten 'prezent' miałam zamiar przekazać jako ja. Nie wiem, co z tego wyniknie, ale dałam mu już teraz. Jakie będą z tego konsekwencje? To pozostaje zagadką, ale już wkrótce przekonam się. Najważniejsze to nie stracić głowy. Nie jestem strusiem, który chowa głowę w piasek, nie jestem jak Jinnie eonnie, nie uciekłam od odpowiedzialności tak jak ona. Obiecałam, że zostanę i słowa dotrzymałam. Tylko w nieco innej formie.

* * *

(Sunggyu)

     Ta dziewczyna wie za dużo, a to działa na moją szkodę. Cholera, tak nie lubię tego uczucia. Chcę ją zmieszać za to wszystko z błotem, ale nie mogę. Jeszcze trochę i ktoś złoży na mnie skargę za ciągły hejt na osobę Kim Ye Bi, dlatego muszę się wziąć w garść i opanować bardzo negatywne zagrania tej podłej dziewuchy. To oczywiście nie może być prawda, ale przez nią otworzył się na wpół zamknięty, na wpół otwarty rozdział „przyjaźni o zapachu lukrecji i pomarańczy" z pewną osobą, a to przecież nie dotyczy tej kolorowej kluski! Czy wszystko, co robi, musi mi działać na nerwy? Nie Sunggyu. Spokojnie. To tylko błędne myślenie, dobrze o tym wiesz, że mszczenie się na przypadkowej postaci jest złe – uspokoił mnie wewnętrzny głos.

     Bateria w telefonie spadła do czterdziestu trzech procent. Wyjrzałem za okno – padało, ale nie zamierzałem spędzać tu nocy aż do rana. Miałem małą nadzieję na to, iż przestanie padać nim stąd wyjadę. Mogłem to zignorować, lecz pewna cząstka mnie była zbyt ciekawa. Sprawdziłem pierwszą rzecz. To był dobrze mi znany album na zdjęcia. No dobrze, skoro dzisiaj się wyniszczam psychicznie, to może warto samego siebie dobić do samego końca.

Bez dłuższego zastanawiania się nad problemem, czy dobrze robię, czy też nie, otworzyłem album pełen wspomnień. W jednej chwili odpłynąłem. Niektóre z tych zdjęć pamiętałem aż za dobrze, na przykład sesję Jinnie, na którą mnie zaprosiła.

 Ostatnie zdjęcie z Jinnie, jakie znajdowało się w albumie pochodziło z dnia, kiedy poszedłem z nią szukać apartamentu w dniu jej 25. urodzin.

 Pamiętam, że była szczęśliwa, co udało mi się uwiecznić na fotografii. Dwa tygodnie później już jej nie było na tym świecie.

     Do rzeczywistości przywołał mnie niepokojący gorąc wytworzony przez urządzenie elektroniczne. Pozostało trzydzieści osiem procent żywotności baterii. W takim tempie rozładuje mi się szybciej niż wyjadę z Daejeon...

Odłożyłem album ze zdjęciami Jinnie. Gdybym wcześniej tu przybył, zareagowałbym inaczej, ale teraz to tylko wspomnienia. Hmm, co dalej? Acha, zeszyt z tekstami piosenek Jinnie z moimi korektami. Tym oto sposobem przypomniałem sobie, że miała problemy z pismem. Dysortografia i dysgrafia Jinnie były jej sekretem, o którym wiedziałem tylko ja, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie jestem pewien po tym wszystkim.

     Coś ze środka wypadło, kiedy przewracałem strony. Naszła mnie pokusa, której nie dało się w żaden sposób pokonać. Rozwinąłem zwiniętą kilka razy w kostkę, kartkę. Była mocno wygnieciona. Oczy śledziły słowo za słowem zawarte w liście zawierającej przyczyny naszego nagłego rozstania. Rozpoznałem, iż to było autentyczne pismo Jinnie, nieco koślawe i z drobnymi błędami. Lista o nazwie „Cztery punkty, dla których Bang 'Jinnie' JinAe opuściła Kim Sunggyu". Zapomniałem, że Jinnie to sceniczna nazwa, bo jej pełne imię to JinAe.

Nie rozumiałem, czemu to jest takie... praktycznie nieczytelne. Wyglądało na dobrze zabezpieczone i wilgoć nie miała prawa się dostać, a jednak kartka wyglądała jak po przejściach. Tusz rozmazał się od czyichś łez? Na spodzie kartki widniała legenda, według jakich kategorii należy odczytywać treść: I – ważniejszy powód, II- ważny powód , III – średnio ważny powód, IV – najmniej ważny powód. Wszystko to znałem.

Mimo iż nigdy nie pytałem Seo Hee, co myślała o postepowaniu Jinnie, nie chciałbym, aby zaczęła nienawidzić siostry bardziej. Znając ją to byłby zbyt duży szok do zrozumienia, nie umiałbym jej wyjaśnić. Wina, że Jinnie stała się inna, częściowo była moja, a Seo Hee nie umiałaby tego zaakceptować. Nie, nie ma takiej opcji, nie wiedziałbym, jak mam jej to przedstawić. Seo Hee nigdy nie może odnaleźć tego miejsca. Jest mi obojętne, co pomyślałaby o mnie, ale niech się pogodzi, że Jinnie nie była zła do szpiku kości. Ja jej wybaczyłem i nie ma do czego wracać.

     Na pozycji pierwszej niewinnie brzmiąca nazwa Muchomorki, a tak naprawdę zabawa podchodząca pod zaawansowany rodzaj rozrywki seksualnej. Seria Koniczynki i Orzeszki, jak nazywała to Jinnie. Koniczynki to rośliny, które ponoć przynoszą szczęście, a orzeszki są słodkie...jak nasz związek. Też taki był, ale przez jakiś czas.

Jinnie zaczęła karierę w wieku dziesięciu lat jako dziecięca modelka, więc stres towarzyszył jej od wczesnego dzieciństwa. Dodatkowo presja: ze strony wytwórni oraz rodziców, których na dobrą sprawę nigdy nie miałem okazji poznać. W trakcie naszego związku zdołałem dowiedzieć się o Jinnie sporo informacji, choć i tak za mało, jak później się okazało. Początkowo nie przykładałem do tego wagi i to był chyba błąd, choć od początku zdecydowałem się akceptować jej wszystkie wady i zalety, bez względu na to, jakie dziwne by nie były. Zafascynowanie starszą Bang było silne, a ja byłem akurat na takim etapie, kiedy buzowały hormony, kiedy młody człowiek chce spróbować. Wyglądało mi to na zwykły nimfomanizm, co nie było szczególnie rażące, jednak nie należało to normalnych zachowań. Niby wszystko w celach zdrowotnych i aby uchronić się przed chorobami wenerycznymi. To było jak najbardziej na plus, szczególnie przy trybie, jaki prowadziłem z Jinnie, jednak miało też katastrofalne skutki uboczne, o których dowiadywałem się zawsze po. Niezależnie od dawki, każdy rodzaj grzybów*, jakie przyjmowała Jinnie, oprócz ochrony organizmu, zwiększał potrzeby seksualne obu partnerów. W przeciwieństwie do Jinnie, nie byłem uzależniony ani od jednego, ani od drugiego, a to już jej się mogło nie podobać. Tak, no cóż. Już sam fakt, iż była starsza o dwa lata i że naturalnie sprawiła, że zakochałem się w niej i nie mogłem nad sobą panować, był wystarczający do tego stopnia, żebyśmy robili naprawdę niemoralne rzeczy typu blowjob lub icejob. Najwyraźniej jej to nie wystarczało, dlatego Jiyong zawsze był tym pierwszym.

    Pozycja druga była rozszerzoną wersją tego, co kryło się z numeru pierwszego. Seria o nazwie Kasztanki, kokosy, cola i czekolada**. Nawet wtedy wydawało mi się to niesmaczne. Kilkanaście razy dla Jinnie się poświęciłem, ale nie lubiła tego ze mną, mówiła że za mało adrenaliny i cały hardcore sytuacji szedł w las. Wciąż jej brakowało mocnych doznań. Prosiła o więcej, a ja już nie mogłem. Pięć razy dziennie to był mój limit. Nie chciałem, by to, co między nami było kończyło się tylko w sferach czysto intymnych. To za mało powiedziane, chciałbym tego nie pamiętać. Już dawno dotarło do mnie, że nie umiem zadowalać w ten sposób, ale to nie jest żaden problem. Nie praktykowałem tego później ani razu aczkolwiek Soo Kyung również była wymagająca. Zero pasji i czułości? Ja się w ogóle nie liczyłem, cóż, trudno, to już za mną.

       Na pozycji trzeciej znajdowały się pieniążki. Nic tak nie cieszyło Jinnie jak bajecznie dziki i intensywny seks oraz pieniądze. Starałem się spełniać prośby i zachcianki, ale nie stać mnie było wtedy na luksusowy apartament czy hotelowe mieszkanie na trzydziestym dziewiątym piętrze. Prawdą tez było, iż Jinnie nie opowiadała mi o swojej rodzinnej sytuacji, a gdy grzecznie pytałem wpadała w histerię i zaczynały się prośby, którym nie zawsze ulegałem. Tak, znowu byłem tym najgorszym, GD nigdy jej niczego nie odmówił.

      Ostatni 'punkt programu', dlaczego Jinnie wybrała GD. Chciała w ten sposób pokazać mi, co straciłem, to było jak wymuszenie na mnie rywalizowania z kimś, z kim od początku była i znacznie lepiej się bawiła. Jakie miałem szanse? Żadnych.

      Na odwrocie kartki widniał rozmazany atrament i słowa, które z trudem układały się w zdanie „Dziękuję za poczucie ciepła i podarowanie uczucia prawdziwej miłości, nigdy ci tego nie zapomnę, Gyu".

To był akt poświęcenia się, ale nie do końca. Nieważne, co JA bym zrobił, nie wróciłaby do mnie. To od Jiyonga była uzależniona. Od tego samego GD, który w tak parszywy sposób najzwyczajniej w świecie pozbył się jej. Tego samego, przez którego cierpiała również jej młodsza siostra.

Telefon wyłączył się sam, oznaczało to tylko jedno: bateria umarła, a ja nie mam przy sobie ani powerbanka, ani tradycyjnej ładowarki, nawet tej samochodowej. Cóż pora się zbierać. Przestało padać.

     Zgarnąłem 'prezent' z powrotem do torby. Hmm, dobra, chyba wszystko. Pozamykałem i posprawdzałem wszystkie pomieszczenia, to teraz włożyć tylko buty, opuścić to miejsce i nigdy tu już nie wracać.

Gdyby nie ten szmer na podłodze, to bym zapomniał o jednej małej głupocie...

-Już skończyłem, możesz wstać – poinformowałem nadprogramową postać i przeniosłem się na korytarz. Wziąłem buty w rękę i wyszedłem, by założyć je na zewnątrz.

-Mogę odzyskać klucze?

-Co?

-Klucze.

-Nie, zapomnij. Nie wiem, kto ci to dał, ale to nie twoja własność – uświadomiłem kluskę i przesunąłem ją z przejścia, a następnie przyciągnąłem drzwi, aby je zamknąć.

-Mówiłam, że chcę je z powrotem.

-A mnie to nie obchodzi, nie dostaniesz czegoś, co i tak w pierwszej kolejności nie należało do ciebie, ale mam dobrą wiadomość.

Dziewczyna popatrzyła na mnie jak na idiotę spod tonowej maski pudru, filtru czy czego tam ona użyła na twarz.

-Kompromis? – zaoferowałem i wyciągnąłem do niej rękę.

-Co?

-To, co słyszałaś. Ale twój szczęśliwy dzień kończy się równo o północy, więc proponuję wsiąść do mojego samochodu.

-Jaki kompromis?

-Wsiądź do środka. Stoi tam, kawałek stąd. Zabieram cię z sobą.

Nie wiem, co myśleć. Nawet nie zdążyłem się zbyt dobrze przyjrzeć tej trzeciej rzeczy, bo telefon postanowił się zbuntować, ale wyglądało mi to na opakowanie lekarstwa. Mam nadzieję, że to nie trucizna.

-Serio cię zatkało, skoro nic nie powiedziałeś – odezwała się.

-To oznacza, że od tej pory przestaję się ciebie czepiać, pasuje? – rzuciłem, a międzyczasie poszedłem do swojego samochodu. Przekazałem jej, co miałem do przekazania i udałem się w drogę. Otworzyłem drzwi od strony kierowcy i położyłem do schowka to, co mi dała, a wcześniej zajrzałem do papierowego opakowania. Album i notatnik Jinnie, a na koniec dowaliła Cytrynian Magnezu. Chyba nie mam opcji i muszę całkowicie się poddać, tylko żeby przypadkiem nie myślała, że może wykorzystywać swoje tanie sztuczki na mnie. Jedyne, co mnie niepokoiło, to skąd wzięło się to w zasięgu jej posiadania. Czyżby... Nie, chyba jest aż tak głupia, że nie zdaje sobie sprawy, że to nie jej poziom. – Podaj – zwróciłem się do niej i wyciągnąłem rękę po jej torbę, kiedy usłyszałem charakterystyczne odgłosy stukania oderwanych od butów obcasów. – Nie rób cyrków, naprawdę mi się śpieszy, a już dość czasu zmarnowałem – pośpieszyłem ją, bo wlokła się jak prawdziwa kluska – powoli i nieudolnie. I jakoś tak krzywo. Tak to jest, jak się chodzi jak kaleka.

Ułożyłem jej własność na podłodze na tylnym siedzeniu, kiedy zdjęła zepsutą parę butów, a wyjęła nową. Dałem jej szansę na zmianę, dlaczego nie okazać trochę więcej współczucia.

 Przyszła pora na zapięcie pasów i dopiero wtedy samochód ruszył. Jednak nie mogłem się skupić. Na to, że takie osobiste przedmioty znalazły się w jej posiadaniu istniały dwie możliwości: albo coś ukradła, albo ma kontakt z Woohyunem. Tylko, że on by obcej nie powiedział.

* * *

(Ye Bi)

    To nie był wcale dobry dzień, ale też i nie był do końca zniszczony. Raczej nic, czego bym już nie przeżyła. Mijały nas samochody osobowe, czasem jakieś tiry. Nagle mocno szarpnęło i aż wywaliło mnie do przodu. Na szczęście pasy bezpieczeństwa zastopowały się we właściwym momencie. Coś jest ewidentnie nie tak. Miałam okazję jechać z nim samochodem i z tego, co pamiętam, należał do tych, co wiedzą, jak jeździć bezpiecznie, a teraz prawie wjechał w barierkę. Udało mi się przymknąć spokojnie oczy na piętnaście minut. Wyjechał na drogę ponownie. Potem nastąpiło bardzo ostre hamowanie. Rozumiem, że go denerwuję, ale chyba nie do tego stopnia, że postanowił się rozbić. Co to za przyjemność zginąć na drodze z kimś, kto wywołuje u ciebie mdłości.

-Zatrzymaj samochód, proszę – poprosiłam go grzecznym i spokojnym głosem, nawet jeśli z naprzeciwka nadjeżdżał kilkutonowy samochód towarowy.

- Nie mówiłem nic, że możesz pominąć zwroty grzecznościowe.

-Tak, widzę tę wielką ciężarówkę – zignorowałam jego zastrzeżenie. Czy naprawdę tylko to go martwiło w tej chwili? Że zwróciłam się do niego nieformalnie? - Zjedź na pobocze, jeśli ci życie miłe. Drugi raz powtarzać nie będę. Czy naprawdę... jeszcze trochę, a nie będzie co zbierać z twojego bmw x5. Jedziesz prosto na inny pojazd – uświadomiłam go.

Kim Sunggyu zatrzymał samochód, ledwo co, ale udało mu się. Staliśmy na poboczu, cudem żywi. Natychmiast pozbyłam się pasów i wysiadłam, zamknęłam drzwi i poszłam na stronę kierowcy. Chwyciłam klamkę. Zauważyłam, że na twarzy miał wymalowany szok i zaskoczenie. Wcale mnie to nie dziwiło.

-Musi mi pan pozwolić prowadzić.

-Żartujesz sobie?!

-Wcale nie żartuję. Mówię serio. Widzę, że nie jest pan w stanie prowadzić.

-A ty masz w ogóle pojęcie?

- Proszę zajrzeć i przekonać się na własne oczy – podałam mu swój portfel i czekałam z założonymi rękami.

-Myślę, że to sfałszowane, ale dobra, wolę skończyć na komisariacie niż z roztrzaskanym autem gdzieś na środku drogi.

Kulturalnie ustąpił mi swojego miejsca, a sam, choć niechętnie, zajął miejsce pasażera obok kierowcy. Zamknęłam drzwi, sprawdziłam, czy wszystko jest poblokowane jak należy i zapięłam pasy. Poczekałam, aż Kim Sunggyu uczyni to samo, a gdy już siedział bezpiecznie przypięty, przekręciłam kluczyki, odblokowałam hamulec, nacisnęłam pedał gazu i upewniając się, że ani z przodu, ani z tyłu nic nie nadjeżdża, włączyłam się do ruchu drogowego. Przyglądał mi się podejrzanie. Taka niespodzianka, mam prawo jazdy, Sunggyu-hyung. Nie, Seo Hee, to nie jest dobry moment.

     Droga była zblokowana przez łańcuszek z samochodów, zegar samochodowy wskazywał godzinę dwudziestą drugą piętnaście.

-Zatrzymaj się na tej stacji – poinstruował mnie w pewnym momencie. Sygnatura zużycia paliwa w aucie rzeczywiście pokazywała spadek, ale wciąż nie przekraczał on zielonej przestrzeni na liczniku. Zrobiłam tak jak powiedział i otworzył drzwi. Minęły dwie minuty i był z powrotem. Wyjechałam i do końca jazdy leciałam gładko na czwórce.

-Już w Seulu, przed pańskim dormem – postanowiłam go poinformować, kiedy zaparkowałam, zaciągnęłam dźwignię, zdjęłam nogę z gazu i przesunęłam kluczyki w prawo, a następnie wysunęłam je. – Oddaję, proszę. Samochód nieuszkodzony – dodałam.

Odpięłam pasy, wcisnęłam się między przednimi siedzeniami, a kiedy chwyciłam torbę, nacisnęłam klamkę i drzwi się otworzyły.

-Rozliczę się z tobą później – odezwał się Sunggyu-sshi, przejął swoje klucze i również wysiadł z pojazdu, a następnie zablokował go.

-Yah, hyung. Co to za tęcza? – zawołał z balkonu Dongwoo i pomachał swojemu liderowi. Myślałam, że uduszę się ze śmiechu.

Pozostał mi godzinny spacerek.

* * *

(Sunggyu)

-Brawo, hyung naprawdę wróciłeś tego samego dnia. Masz jeszcze siedemnaście minut do północy – w progu powitał mnie infantylny komentarz L. – To słuchaj, jaką dziewczynę miał na myśli Dongwoo hyung?

-Długa historia, nie mam już siły. Do jutra, dobra? Nie budź mnie przed ósmą – odpowiedziałem zmęczony. Nie zdawałem sobie sprawy, że ta podróż odbierze mi całą energię.

-No w porządku, ale mogłeś zadzwonić.

-Telefon mi padł, a poza tym nie było stałego zasięgu – nie okłamałem go, tak było naprawdę.

-Jasne, jasne, to dobranoc – pomachał mi ręką, w której trzymał garść popcornu, więc rozsypał mu się na podłogę, ale chyba tego nie zauważył, bo wrócił przed telewizor oglądać jakiś film. Nie miałem siły na nic, więc pomaszerowałem szybko do swojego pokoju z nadzieją na to, aby zakopać się pod kocem. Cały zmarnowany dzień, pełen wstydu. Już dawno takie coś mi się nie przydarzyło. Najgorsze jest to, że teraz jestem jej dłużnikiem. Przez moją głupotę mogłem się rozbić na jakimś odludziu za miastem.

* * *

(Ye Bi)

    Do końca lutego i połowy marca dziewczyny promowały mini – single. Przez dwa tygodnie nie widziałam się z żadną z nich, mimo iż przychodziłam do wytwórni, ale tylko w celu otrzymania poprawionego grafiku dotyczącego zdjęć do sesji z jakimś głupim sloganem reklamowym You're my twenty four. Przeżyłam póki co, ale to był koszmar. Ja, Sehun, Baekhyun i Chanyeol. Dlaczego taki dobór, z tak wielu możliwości... dobra, nie chcę wiedzieć. Teraz tylko czekać na negatywny odzew ze strony k-netz, chociaż pieniądze ze sprzedaży miały być przeznaczone na ośrodek charytatywny, w którym działał Oh Sehun. Wszystko było jasne jak słońce, ale nie rozumiałam, jakie korzyści w tym przedsięwzięciu uzyskałby Choi Min Ki.

Na początku marca Zhan Zhan zorganizowała grupowe spotkanie – podobno tylko dla grupy CYS. Miało odbyć się wieczorem. Nie poszłam z jednej prostej przyczyny: w tym samym dniu była jakaś ceremonia, więc tak – nie mogłam opuścić kolejnej uroczystości SM. Pojawiło się wiele znanych osobistości. Min Ki dostał swoje honorarium w postaci dyplomu uznania jego zasług, SM otrzymało też jakąś nagrodę za współpracę z wybitnym, młodym stylistą. Gala trwała do godziny dwudziestej, a do dwudziestej trzeciej w jednym z wynajętych klubów odbywała się zabawa zakrapiana soju. Byłam tym wszystkim przytłoczona, głowę miałam sześć na dziewięć, kiedy znane osoby takie jak Lee Jieun przychodziły i gratulowały sukcesu, a dziewczyny narzekały, że nie mam dla nich czasu. Chętnie, tylko byłam od godziny czwartej rano na nogach, a potem męczył mnie stylista. Musiałam również dopilnować innych spraw; moje życie nie kręciło się wokół pogaduszek przy alkoholu czy flirtowaniu na imprezach SM! Ostatnio i tak musiałam odmówić spotkań pewnej osobie, chociaż na początku to była moja inicjatywa, odmówił dwa razy, a potem byłam zajęta.

     Jest już dziewiąty marca. Wow, nie wierzę, minął prawie miesiąc, a kolor nadal został mi na łbie. Zauważyłam, że nie miałam żadnych nieprzyjemnych konsekwencji tak jak dotychczas, kiedy farbowano mi włosy. Zero jakichkolwiek oznak uczulenia czy czegoś. Szczerze wątpiłam, aby to był dobry pomysł pójść jako pierwsza pod skalpel Rena, ale musiałam przyznać, że jako stylista jest naprawdę dobry. Zresztą nie miałam za dużego wyboru, był nacisk ze strony wytwórni, a przecież skoro zdobyli geniusza, to nie mogłam ich zrujnować i tak z lekką ręką ze wszystkiego wycofać się w ostatniej chwili. To była decyzja podjęta samodzielnie, której nie żałuję. Już dawno nie miałam takich miękkich włosów!

     Akurat wtedy, kiedy otrzymałam dzień wolny, dziewczyny miały własne zajęcia. Zhan Zhan biznesowe spotkanie z liderem Infinite, Yeon Mi pojechała do kuzyna, Yamari uczestniczyła na spotkaniu całodniowym ale nie powiedziała, z kim, a co z Hwanjin i Jenny nawet nie wiem. Mogę się tylko domyślać, że Hwanjin w odwiedzinach na wsi u babci, a Jenny zapewne szuka ukojenia w osobie Kim Jongina i leczy złamane serce, bo znowu SM ją pominęło i nie chciało, by wystąpiła w sesji zdjęciowej.

    Spędziłam większość dnia na robieniu porządków i dopiero o siedemnastej trzydzieści usiadłam na sofie. Wtedy telefon zawibrował. Dwa razy. Weszłam w skrzynkę odbiorczą, aby odczytać wiadomości. Od Byun Baekhyuna?! Bez dłuższego namyślania się chwyciłam klucz od mieszkania, włożyłam buty i nie bawiąc się w zawiązywanie, przekręciłam klucz w zamku i zbiegłam po schodach.

-Aish, dlaczego nie dałeś znać wcześniej, sunbae? – spytałam, bez trudu dostrzegając go na ławce. Oderwał się od swojego telefonu, schował urządzenie do kieszeni i wstał. – Co ty taki obładowany? – zadałam mu kolejne pytanie.

-Masz plany na wieczór?

-Co?

-Plany na wieczór. Zajęta jesteś, wychodzisz na trening?

-Dziś dzień wolny, ale...

-Super. Nie będzie ci przeszkadzać moja obecność? Mam płyty z filmami i na pendrivie...

-Yah, ale...

-Przygarnij mnie tylko na ten jeden wieczór, Ye Bi, może byśmy urządzili sobie movie night?

-Dobrze się czujesz, sunbae-nim?

-Oczywiście, że tak.

    Dostrzegłam irytującą właścicielkę kota, który biegał po mieszkaniu całymi dniami i nocami, zachowując się jak francuski prosiak na wybiegu. Nie sądziłam, że sunbae nabierze aż tyle odwagi, by wyruszać samotnie po to, aby mnie poszukać. Ale... naprawdę nie mógł zadzwonić?

-Naprawdę... w porządku? – dopytywałam się.

-Cóż, tak. Przecież stoję przed tobą, powinnaś mnie widzieć, nawet w tych szkłach...

Złośliwa sąsiadka pewnie nie da mi później spokoju, i tak czekała mnie konfrontacja z nią. Swoimi kanałami dowiedziałam się, że to ciotka Im Jae Buma, więc wolałabym, aby nie wchodziła mi w paradę. Powinnam zachowywać się bardziej naturalnie, zresztą Baekhyun-sshi był incognito. Raczej wyglądał jak ktoś, kto przybył do dawno niewidzianej krewnej w odwiedziny. Nie mogłam tak po prostu odprawić Byuna sunbae z kwitkiem, tylko przez głupią, wredną ahjummę.

    Dałam mu znak, żeby szedł za mną. Kiedy znaleźliśmy się na piętrze, gdzie znajdowało się moje lokum, odryglowałam zamek w drzwiach, weszłam pierwsza i zasunęłam kłódkę na dwa razy, żeby ktoś przypadkiem nie wlazł. Kiedy sunbae będzie wychodził, to mu otworzę.

-Rozgość się czy coś, właścicielka nieobecna, więc na luzie – wytłumaczyłam mu.

-Nie cieszysz się – zauważył i westchnął. Ułożył swoje buty blisko drzwi.

-Muszę to sobie uporządkować, bo to nagłe...

-Przepraszam, nie wiedziałem, do kogo pójść innego... Nie chcę się narzucać, Ye Bi...

-Nie, to... miłe, że pomyślałeś o znajomej z wytwórni. Tylko czemu TY się tak cieszysz jak mysz na widok sera, sunbae?

-A tak, bo ty nie wiesz – nie wiem, co to za powód, ale cieszę się, że sunbae dopisuje humor. – Seo Hee miała nową sesję i po prostu musiałem pójść do kiosku i kupić, tylko że jeszcze nie miałem czasu, aby pooglądać. Wiesz, wypadła ta sesja i gala, i w ogóle. Nie mam spokoju...

-Okej, okej rozumiem. Zobaczę, czy mam coś na rozładowanie napięcia.

-Yah, Ye Bi – nadął policzki. – Po prostu nie lubię, kiedy mam siedem głów nad sobą.

-To uczucie nie jest mi obce, więc rozumiem, co sunbae ma na myśli. Sunbae chciałby napić się kawy? Nie mam piwa, a...

-Ye Bi, spokojnie. Nie przyszedłem tu, by cię gnębić. Po prostu to dobry moment na drugie spotkanie. A i tak. To jest twój prezent, włóż do lodówki, zanim się roztopi.

     Po chwili w moje ręce został ułożony plastikowy pojemnik.

-Jaki prezent? – zamrugałam ze zdziwienia oczami. –Ej, wiesz ile to ma kalorii?!

-A od kiedy szczęście jest liczone w kaloriach? - puknął mnie w głowę. – Mam nadzieję, że ci posmakuje, bo nie wiedziałem, który smak wziąć. I nie przyjmuję odmowy – dodał, a ja nie miałam za dużego wyjścia, więc poszłam na krótko do kuchni, po czym wróciłam. Co ten sunbae się wygłupia...

-Udało mi się, mam tu coś, co chciałaś. Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie gniewasz się, prawda?

Moje usta uformowały się w emotikonę wyrażającą zdziwienie. W przezroczystej folii znajdowała się koszulka w wersji damskiej, o której kiedyś wspomniałam sunbae, ale nie wymuszałam na nim kupna...

* * *

(Baekhyun)

     Kluska zdawała się być zbyt zszokowana moją obecnością. Myślałem, że przywykła, w końcu jest w SM już długo, no ale nic na siłę. Nowy stylista zmienił wizerunek Ye Bi, przez co wydawała się zupełnie inną postacią, magia jakaś. Wydobył z niej to, co dawno zauważyłem. Większość oczywiście widziała to, co chciała, ale te barwy szarości, za którymi codziennie skrywała się Kim Ye Bi zupełnie pokrywały jej naturalny urok. Na szczęście komuś udało się wyodrębnić na zewnątrz to, jaka Ye Bi była naprawdę. Poza tym każdemu przyda się czasem odświeżenie.

-Ziemia do Ye Bi – pomachałem jej ręką przed oczami.

-Dobrze, sunbae. Pooglądamy filmy – zgodziła się.

-Jest godzina nocna?

-Zależy... Tylko sunbae, musisz o czymś wiedzieć.

-Tak, wiem że ta kobieta to krewna twojego managera, nie rozpoznała mnie. Też znam techniki kamuflażu, pewnie znacznie dłużej niż ty, klusko.

-Nie to, sunbae-nim. Czy TY nie masz żadnych planów?

-Tygodniowe wakacje, zostały mi jeszcze cztery dni. Zaraz, dziewczyny nie poinformowały cię, że EXO i CYS będą mieli promocję przez kolejne dwa tygodnie?

-A, to... Coś było – przytaknęła.

-To... dziękuję, że się zgodziłaś. Miałem już dość widoku visual. To znaczy, z całym szacunkiem, ale uprzykrzała się całemu EXO. Junmyeon rozmawiał z waszą liderką, ale to najwyraźniej za mało, zresztą ona chyba też żyje w innym świecie. Dziwnie tam bez ciebie, nikt nie umie zaprowadzić porządku.

-Sunbae, może być herbata? – zaoferowała i wstała z sofy.

-Nie rób mi nic, jestem przygotowany. Mówiłem, że nie chcę się narzucać – zatrzymałem ją.

-Pójdę po laptopa – oznajmiła i wyszła.

* * *

(Ye Bi)

   Choć obecność sunbae była dość osobliwym zjawiskiem, przyzwyczaiłam się, że ten człowiek po prostu nudzi się i za misję życiową obrał sobie sprawowanie pieczy nad zespołem, w którym również się znajdowałam.

   Godzina dwudziesta pierwsza dwadzieścia pięć, skończył się drugi film. Pierwsze dzieło kinematografii, od jakiego zaczęliśmy to był klasyk, a ścieżka była wykorzystywana chyba z milion razy. Cóż „Pretty Woman" można było oglądać setki tysięcy razy, choć nieco cliché. W trakcie oglądania drugiego tytułu „Legalna Blondynka" zjedliśmy na spółkę to, co przyniósł sunbae. Romans, komedia, więc trzeci okazał się być horrorem „Stage Fright" z 2014 roku. Oczywiście w każdej historii pojawiał się również motyw romansu. Wymienialiśmy z sunbae nasze spostrzeżenia. Po tych pozycjach obejrzeliśmy jeszcze dwie. Oczywiście są pewne odruchy we mnie, których się nie wyzbyłam, więc tradycyjnie obudziłam się z drzemki, na zaślinionej poduszce. Zupełnie straciłam poczucie czasu, aish! Telefon sunbae zadzwonił. Seans zakończył się o wpół do piątej rano, a teraz była dwunasta w południe. No to nici z porannego joggingu.

-Klusko, dzień dobry, ale obudź się i otwórz drzwi, muszę wyjść – potrząsnął moim ramieniem. – Przepraszam, że tak długo zostałem – sunbae pobiegł do korytarza i zaczął wkładać na szybko buty. Oboje usłyszeliśmy kocie wrzaski i wredne miauczenie, a to oznaczało tylko jedno – kota szykowano na spacer. Darł się jak nieboskie stworzenie.

 - - - 

Fontanna uczuć. Miłej lektury

*Zależy od rodzaju grzybów 

** zabawa 19+

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

234K 8.4K 56
Bycie zawsze gorszą siostrą może być męczące. Tym bardziej po trudnym dzieciństwie. Czy coś się zmieni w 13 letnim życiu Charlotte po trafieniu do br...
128K 9.6K 57
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
10.5K 808 40
Jestem córką Syriusza, anioła najjaśniejszej gwiazdy. Moje życie było idealne, przynajmniej tak zawsze mi się wydawało. Wszystko zmieniło się w chwil...
88.5K 3.1K 48
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...